Po kilku komentarzach wydarzeń, które pisało życie, a które
nie napawały zbytnim optymizmem, pragnąłem w mijającym tygodniu koniecznie
znaleźć coś dla "pokrzepienia serc". Rzeczywistość nie ułatwiała
zadania. Bo oto Wiadomości pokazały, że konwój z pomocą humanitarną
dotarł wreszcie do Inguszetii. Redaktor telewizyjny w swoim reportażu
pokazał rzeczy, których - jak sam wyznał - nie da się oglądać i słuchać
bez załzawionych oczu. Bezdomni Czeczeni, od tygodnia poniewierający
się po bezdrożach ucieczki, z nadzieją czekali na odrobinę daru.
Niestety, nie starczyło dla wszystkich. Starzy, schorowani ludzie,
ze łzami w oczach, z wyraźną beznadzieją odchodzili z niczym od pustych
samochodów. I ta rozmowa z dwudziestoparoletnią matką: "Przed laty
mój dziadek przestrzegał nas, że przyjdą takie czasy, gdy żywi zazdrościć
będą umarłym. Nie sądziłam wówczas, że nastąpi to tak szybko. Od
1991 r. żyję w ciągłym lęku. W ciągłej wojnie. Teraz mam dwoje dzieci
- dwu- i trzyletnie. Muszę żyć, bo muszę im dać jeść" - tu wpada
w przerażający szloch. "Ale co ja mam dać im jeść. Nie widzę żadnej
nadziei". Cierpienia, głodu i zabijanych jest dzisiaj bardzo wiele
na świecie. Są też ciągłe prześladowania i męczeństwa za wiarę. Walki
prowadzą ideologiczne partie, rządy, a giną ludzie, cierpią dzieci.
Na Placu św. Piotra uroczystość Jubileuszowego Dnia Chorych.
Pierwsze kadry obrazu pokazują ludzkie nieszczęścia. 16 tys. istot,
którym postępowe siły proponują eutanazję jako jedynie godną drogę
rozwiązania problemu. Obraz wstrząsający. Powoli komentarz bardzo
dobrze prowadzących tę transmisję księży rozjaśnia wrażenie promieniami
radości. 2 tys. wolontariuszy, setki policjantów, zatroskanie przedsiębiorstw
komunikacyjnych. A potem słowa homilii Ojca Świętego: "Dzielę z Wami
Wasz niepokój i lęk". Tego chyba nie powiedział jeszcze żaden Papież.
Oklaski, w których nie ma euforii, ale jest wyraz solidarności chorych
z chorym Papieżem, który przeżywa jak oni niepokoje i lęki. "Rzeczą
słuszną jest walczyć z chorobą, bo zdrowie jest darem Bożym, ale
ważne jest również umieć odczytać zamierzenia Boże, kiedy cierpienie
puka do naszych drzwi".
Zastanawiam się, jakie jest zamierzenie Boga wobec cierpienia
Czeczenów, Rosjan, Sudańczyków i tylu innych pozbawionych daru pokoju.
Może jest to wołanie o powrót świata do norm ewangelicznego prawa
miłości? Odważny redaktor we wcześniejszym przekazie z Czeczenii
powiedział: "Problem tej wojny jeszcze wróci, ale nie wcześniej,
jak po wyborach w Rosji. Bo przecież dla wyborów wywołano tę wojnę". Odważne i straszne treścią słowa.
I znowu wracają słowa Jana Pawła II z Placu św. Piotra: "
Od dwóch tysięcy lat, od dnia Męki Pańskiej Krzyż lśni jako najwyższy
przejaw miłości Bożej". Ta miłość rozlewa się po świecie. Może powoli,
mało krzykliwie, ale jednak.
Wspominałem o kilku tytułach prasowych, które zdobywają
czytelników. Przy tej okazji warto przywołać jeszcze jeden - Nowe
Państwo. Wydobyło się z odmętów tchórzliwego milczenia i podało wiadomości,
które już w świecie stają się powszechne. Rzecz dotyczy przyszłości
ludzkości. W jazgotliwym, histerycznym wprost krzyku o przeludnieniu
na łamach tego tygodnika pojawiły się artykuły o wielkim kłamstwie
w tej kwestii. Warto przytoczyć dłuższy passus z tego bogatego materiału: "
Opublikowane niedawno w Sprawozdaniu o stanie ludności na świecie
w roku 1999 UNFPA dane ´są fałszywe, mamy do czynienia z prawdziwą
manipulacją´ - twierdzi profesor Sorbony, członek Akademii Francuskiej,
historyk demografii (...) Pierre Chaunu w wywiadzie dla dziennika
Avvenire. ´Od 35 czy 40 lat stwierdzamy radykalne obniżenie tempa
przyrostu naturalnego, lecz te statystyki nie są brane pod uwagę.
Wszystkie liczby dotyczące Afryki są rozdmuchane, jak się okazało
podczas spisu ludności w Nigerii, gdzie dane były o wiele niższe
od podawanych przez ONZ. Afryka ma o sto milionów mniej ludzi, aniżeli
podają źródła oficjalne´. Zdaniem profesora, w byłym ZSRR z powodu
Gułagu i aborcji (´siedem aborcji na jedno urodzenie´!) zabrakło
292 milionów ludzi".
Nie sposób w tak krótkiej formie omówić inne artykuły.
Odsyłam do Nowego Państwa z 4 lutego 2000 r. A w Polsce szykująca
się do przejęcia władzy postępowa część Europejczyków zapowiada zmianę
i tak kalekiej ustawy aborcyjnej. Nie jest prawdą, chcę to mocno
podkreślić, że nie mamy pieniędzy na przyjęcie i godne wychowanie
dzieci. Inny tygodnik podaje, że 30 sekund reklamy w przerwie meczu
bejsbolowego w USA kosztuje 2200000 dolarów (dwa miliony dwieście
tysięcy dolarów). Zatem proszek do prania lub karma dla psów jest
warta więcej niż wiele istnień ludzkich, które za te pieniądze mogłyby
godnie żyć.
Dziennikarze zwykli mówić, że dobra wiadomość to żadna
wiadomość. Te, które przytaczam, są złe, ale - paradoksalnie - mają
w sobie zarodek dobra. Pozwolą może obudzić intelekt i sumienia.
Zwłaszcza w obronie prawa do życia dziecka poczętego. Przecież ta
zbrodnia ludobójstwa przez aborcję trwa. Na hańbę i na nieszczęście
ludzkości.
I wreszcie ostatnia sprawa, która bardzo zajmuje media. Z niesmakiem
odebrałem dyskusję, jaką na sąsiednich stronach pewnego katolickiego
tygodnika prowadzą ze sobą dwaj księża, a która dotyczy owego nieszczęsnego
pochówku na Powązkach. Do głosów oburzenia dołączyła Polityka. Sprawa
jest delikatna. Uważam, że Kościół, który utrzymuje wiele zabytkowych
obiektów, prowadzi akcje charytatywne - musi mieć na to środki. Pań-stwo,
co widzę na przykładzie naszej diecezji, nie bardzo inwestuje w takie
zabytki. Od lat obserwuję w całej Polsce zmagania księży o utrzymanie
zabytkowych świątyń, często jest to trud ponad siły. Państwo musi
znaleźć środki na pomoc w tej kwestii.
A jeśli chodzi o opłatę za pogrzeb, to przecież zwrot
kosztów dokonywany jest przez ubezpieczalnię czy ministerstwo, zatem
uznaje się, że ludziom pracującym wokół pogrzebu należy się jakaś
rekompensata za trud i pracę. Wiem też, że ludzie w naszych parafiach
bronią się przed cmentarzami komunalnymi, bo tam opłaty są o wiele
wyższe niż ofiary za miejsce na cmentarzach kościelnych. A mimo to
problem pieniądza i dóbr materialnych w Kościele przysparza okazji
do tylu rozmów i dyskusji. Miał z tym kłopot już pewien Apostoł,
który wszędzie domagał się ofiar na biednych w Jerozolimie, rewindykował
też prawo do własnego utrzymania, opierając się na słowach Jezusa: "... Wart jest bowiem robotnik swej strawy" (Mt 10, 10b), ale zrezygnował
z niej i utrzymywał się z pracy rąk. Bezinteresowność tysięcy kapłanów
i zakonników już się nie liczy, kiedy jeden z nas nie zachowa ducha
ubóstwa. Ubóstwo nasze, ludzi Kościoła, jest Jego skarbem i mocą
ewangelizacji, chociaż dobrze wiemy, że bez środków materialnych
ta ewangelizacja nie ruszy z miejsca. Jak pogodzić te dwie sprzeczne
zasady?
Nawet najmniejsza sprawa ujawnia całą wielkość humanizmu
człowieka. I bywa, że najmniejsze wydarzenie potrafi doprowadzić
do decyzji ważnych. Dlatego są nawrócenia "z niczego". Są też wielkie
zgorszenia i w małych sprawach - ale czy były to sprawy małe?
Pomóż w rozwoju naszego portalu