Reklama

Droga na Synaj - "Credo 2000"

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reklama

Plany odwiedzin Ojczyzny Jezusa Chrystusa przez Ojca Świętego Jana Pawła II były znane od dawna. Jak wiemy, nie wszystko udało się zrealizować. Właściwie w ostatniej chwili okazało się na przykład, że pobyt na Górze Synaj nie będzie połączony z podróżą do Palestyny. Chociaż o tym ostatnim wyjeździe było wiadomo dość wcześnie, to decyzję o nawiedzeniu Egiptu podano do publicznej wiadomości stosunkowo późno. Piszę o tym dlatego, że nasze plany wyjazdu do Ziemi Świętej i zrobienia kilku programów z cyklu Credo 2000 o miejscach, które odwiedzi Papież, musiały ulec przyspieszeniu. Jeżeli dodamy do tego, że w firmie, w której pracujemy, trwa wdrażanie poważnej reformy, diametralnie zmieniającej dotychczasowy sposób pracy także naszej redakcji, to Czytelnicy będą mieli właściwie pełny obraz naszego stanu "przedwyjazdowego"
Jednak się udało. Wylądowaliśmy przed świtem na lotnisku Ben Guriona w Tel Awiwie. Dodam tylko (tak przy okazji), że w samolocie LOT-u nie mogłem dostać Niedzieli. Nie wiem, czy zbyt mało się jej dostarcza, czy lecący z nami pielgrzymi zabrali wszystkie egzemplarze przed naszym wejściem na pokład samolotu? Fakt, że wchodziliśmy jako ostatni! Już na lotnisku parę godzin spędziliśmy na załatwianiu formalności związanych z wypożyczeniem samochodu. Oczywiście, nasz kierownik produkcji - Waldemar Flis - załatwił wszystko jeszcze w Warszawie, ale nie po raz pierwszy miało się okazać, że "wszystko jest w porządku", co innego znaczy w Warszawie, a co innego tu, na miejscu. Czas oczekiwania wykorzystaliśmy na pierwsze zdjęcia - przy wielkiej menorze nagraliśmy początek programu o Synaju. Ciekawostką związaną z tym nagraniem jest z pewnością błyskawiczne pojawienie się młodego, sympatycznego pana, który nas przepytał (bardzo grzecznie), co robimy i dlaczego. Tego typu sytuacje, z początku irytujące, dla ekip telewizyjnych szybko stają się typowe. Przyznać trzeba, że po udzieleniu wyjaśnień można pracować w spokoju.
Jest samochód, droga na Synaj w naszym przypadku wiedzie przez Jerozolimę. Około pół godziny jazdy. Po drodze trochę zdjęć z samochodu. Nasz operator - Jarek Mytych nie będzie miał łatwego życia. Dość powiedzieć, że w ciągu całej naszej podróży przejechaliśmy ponad 2 tysiące kilometrów i nagraliśmy ponad 15 godzin materiału filmowego (to naprawdę sporo).
Autorem programu jest redaktor Witold Kołodziejski, a ja współpracuję z nim już kilka lat i od początku wiem, ile pracy nas czeka. Każde nasze wejście jest nagrywane po kilka (czasem kilkanaście) razy. W pewnej części jest to tajemnica przeważnie dość dobrych magazynów jego autorstwa.
Ponieważ nagrywamy jednocześnie do kilku odcinków, trzeba mieć "olbrzymią głowę" (i staranny plan zdjęciowy), aby się w tym wszystkim nie pogubić. Zawsze w takich momentach się cieszę, że " tylko występuję". Cała praca z późniejszą selekcją i ostatecznym montażem przypada red. Kołodziejskiemu. Domyślności Czytelników zostawiam odpowiedź na pytanie: Jak z 15 godzin materiałów "zrobić" 25-minutowy program?

W Jerozolimie pierwszego dnia mieliśmy zaaklimatyzować się (po nieprzespanej nocy w samolocie) i nawiązać potrzebne kontakty - oczywiście, zapowiedziane w Warszawie wcześniej. Mój główny "cel" to o. Jerzy Kraj OFM z klasztoru Biczowania w Jerozolimie, którego poznałem podczas pobytu w czasie Wielkiego Tygodnia 1999 r. (5 programów wyprodukowanych wtedy przez nasze koleżanki z krakowskiego oddziału TVP można będzie zobaczyć w najbliższe Święta Wielkanocne - poczynając od Niedzieli Palmowej). Niestety, o. Jerzy jest nieobecny - musiał wyjechać do Egiptu, wróci za kilkanaście dni. Na szczęście polecił nas opiece innego wspaniałego franciszkanina z Betlejem (zauważamy, że wszyscy franciszkanie są wspaniali) - o. Seweryna Lubeckiego OFM, doktora filozofii. Szybko się okazuje, że szczególnie łatwo dogaduje się z nim red. Kołodziejski - także absolwent filozofii. Dość szybko wszyscy nawiązujemy nić sympatii - o. Seweryn jest w naszym wieku (mówiąc ściśle - to ja byłem w tym gronie "staruszkiem"). Pomoc o. Seweryna jest zupełnie nieoceniona. Podziwiałem przez cały czas jego cierpliwość do naszych "fanaberii". Czytelnicy muszą pamiętać, że praca przy takich - jak nasze - programach jest naprawdę dość stresująca, a czasami nawet uciążliwa.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Kolejny dzień naszej pracy rozpoczynamy dość wcześnie - trzeba wykorzystać światło dnia - około 17.00 jest już zbyt ciemno. "Gramy" między innymi przy Zachodniej Ścianie. Dzięki wspaniałemu wynalazkowi, jakim jest telefon komórkowy (uratuje nas jeszcze nie raz), mogę udowodnić nasz pobyt tam zdjęciem komputerowym nagranym w naszej redakcji (na placu jest zamontowana kamera połączona z Internetem, przekazująca przez 24 godziny zmieniające się co minutę zdjęcia spod Ściany). Dla zainteresowanych podaję adres internetowy: http://aish.com/wallcam.
Oczywiście, nagramy też Wieczernik, Bazylikę Grobu i wiele innych ciekawych miejsc (nie tylko w Judei). O nich napiszę w kolejnych odcinkach refleksji z podróży - przed wizytą marcową Ojca Świętego w Ziemi Świętej.

Jedziemy dalej na południe. Planujemy przejście przez granicę izraelsko-egipską w Tabie, niedaleko Eilatu. Z tym momentem wiąże się niebywała historia. Otóż po przekroczeniu granicy izraelskiej mamy kłopoty z przejściem granicy egipskiej. Wszystkie zapewnienia ambasady Egiptu w Warszawie, że nie będziemy mieli żadnych kłopotów, okazują się niezbyt ważne dla służb granicznych. Wszystko odbywa się bardzo grzecznie, ale po 13 godzinach (słownie: trzynaście godzin) oczekiwania decydujemy się na odwrót. Każdy, kto miał do czynienia z formalnościami przy przekraczaniu granicy izraelskiej, z łatwością wyobrazi sobie, jak trudne było przekonanie służb izraelskich, że wracamy po 13 godzinach nie z Egiptu, ale z granicy.
Nieplanowany nocleg w Eilacie przebiega zbyt szybko. Rano jeszcze wizyta w konsulacie egipskim w tym izraelskim mieście i znowu granica. Witają nas jak starych znajomych. Zaledwie po 2 godzinach (jak na Egipt to błyskawicznie) przekraczamy granicę egipską. Wynajęcie samochodu (oczywiście, tylko godzinka i, oczywiście, zupełnie inny, niż się umawialiśmy) i możemy jechać. Mamy też dodatkowe towarzystwo - funkcjonariusza policji z granicy, ale w żadnym wypadku na to się nie możemy skarżyć. Jest to raczej powód do zadowolenia. Nasz kompan jest uzbrojony i doskonale zorientowany w miejscowych zwyczajach. Dziś wydaje mi się, że bez niego nie udałoby się nam to, co się udało. Serdeczne dzięki - shokran.
Do przejechania mamy tylko 200 kilometrów, ale przez pustynię. Przed wieczorem jesteśmy w Morgenland - miejscowości znanej każdej pielgrzymce na Górę Synaj i jeszcze krótka wizyta w siedzibie miejscowego posterunku wojskowego. Niezwykle malownicza nocna rozmowa z p. Said Mohamed Said i możemy zjeść późną kolację. Po krótkim odpoczynku wsiadamy do samochodu i jedziemy (ok. godziny 2.00) pod klasztor św. Katarzyny. Tu samochód zostaje. Ponieważ mamy do dźwigania sporo ciężkiego sprzętu - wynajmujemy wielbłądy. Droga na szczyt zajmuje piechurom ok. 3 godzin.
Wielbłądem jest trochę szybciej. Poza tym - to niebywała okazja. Jazda trwająca 1,5 godziny pozostanie w mojej pamięci na zawsze. Na końcu trasy okazuje się, że mamy jeszcze do przejścia jakieś pół godziny - dla wielbłądów jest za stromo. To podejście też zapamiętam na długo. Mimo trudów docieramy na szczyt przed świtem - właśnie o to nam chodziło. Nagrywamy wschód słońca (6.25) i nasze " wejścia" do programu. Efekt Czytelnicy mogli zobaczyć w miniony czwartek w naszym programie telewizyjnym Credo 2000 - przeżycia wschodu słońca na Górze Synaj opisać się nie da.
Pozostaje jeszcze "tylko" zejście - chwilami trudniejsze niż wejście. Nasze wielbłądy czekają. Jazda w dół też ma swoje "atrakcje", ale trwa krócej - tylko godzinkę. Jeszcze kilka chwil nagrywania przy klasztorze - egipscy pracownicy telewizji też już się przygotowują do transmisji z pobytu "Baba el Watikan", jak mówią o Ojcu Świętym - i wracamy (dla uspokojenia Czytelników wyjaśnienie, że "Baba" znaczy ojciec). Na dole znowu ciepło. W południe ok. 25 stopni, aż trudno uwierzyć, że przed chwilą na szczycie było minus 2. Powrotna droga jakby krótsza. Jeszcze spotkanie z Beduinami i krótka przekąska - falafel gdzieś w jakiejś osadzie na pustyni i możemy odetchnąć. Pierwszy odcinek nagrany.

2000-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nowenna do Świętej Rodziny

[ TEMATY ]

nowenna

Święta Rodzina

Agata Kowalska

Nowenna przed świętem Świętej Rodziny do odmawiania w grudniu lub w dowolnym terminie.

W liście Episkopatu Polski do wiernych z 23.10.1968 r. czytamy: „Dziś ma miejsce święto przedziwne; nie święto Pańskie ani Matki Najświętszej, ani jednego ze świętych, ale święto Rodziny. O niej teraz usłyszymy w tekstach Mszy świętej, o niej dziś mówi cała liturgia Kościoła. Jest to święto Najświętszej Rodziny – ale jednocześnie święto każdej rodziny. Bo słowo «rodzina» jest imieniem wspólnym Najświętszej Rodziny z Nazaretu i każdej rodziny. Każda też rodzina, podobnie jak Rodzina Nazaretańska, jest pomysłem Ojca niebieskiego i do każdej zaprosił się na stałe Syn Boży. Każda rodzina pochodzi od Boga i do Boga prowadzi”.
CZYTAJ DALEJ

Kard. Ryś o komisji ds. nadużyć: mam wystarczająco dużo determinacji, by komisja powstała też w Krakowie

2025-12-19 12:47

[ TEMATY ]

Kard. Grzegorz Ryś

PAP

Skoro komisja powstała w Łodzi, to znaczy, że mam wystarczająco dużo determinacji, by powstała też w Krakowie – powiedział w piątek kard. Grzegorz Ryś, który w sobotę obejmie urząd metropolity krakowskiego. Nie da się zrobić komisji ogólnopolskiej, jeśli się nie powoła komisji lokalnej – zaznaczył.

W sobotę w Bazylice Archikatedralnej odbędzie się ingres kard. Grzegorza Rysia na metropolitę krakowskiego. Duchowny, który przez ostatnich osiem lat pełnił posługę metropolity łódzkiego, zastąpi w Krakowie abpa Marka Jędraszewskiego.
CZYTAJ DALEJ

Skrywane konkluzje

2025-12-20 07:01

[ TEMATY ]

Bruksela

felieton

szczyt UE

Samuel Pereira

Materiały własne autora

Samuel Pereira

Samuel Pereira

To miał być powrót „z tarczą”. Zapowiadany, obwieszczany przed mediami, obudowany patosem i narracją o sile, sprawczości oraz rzekomo odzyskanej pozycji Polski w Europie. Tymczasem premier wrócił z Brukseli nie tylko na tarczy, ale jeszcze z rachunkiem, który – jak zwykle – zapłacą inni.

Jako obywatele znów stanęliśmy w sytuacji, w której wielkie słowa przykrywają małe efekty, a moralne deklaracje kończą się finansowym i ustrojowym rachunkiem wystawionym obywatelom. Po powrocie z Brukseli już nawet reporterzy TVN24 i Polsatu nie dawali wiary słowom Donalda Tuska i wytykali mu, że to, co mówi – nie znajduje potwierdzenia w formalnych konkluzjach ze szczytu Rady Europejskiej.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję