Wiosenne słońce świeciło ostro. Powietrze pachniało świeżością,
a w szybach pobliskich domów odbijało się błękitne niebo. Delikatny
wiatr poruszał gałęziami płaczącej wierzby, na szczycie której siedział
czarny kos, śpiewając swą pieśń. Świergotanie ptaka było skutecznie
zagłuszane przez uliczny zgiełk, lecz ptasie trele dochodziły czasami
do uszu osób czekających na przystanku. Wtedy wszyscy kierowali wzrok
w stronę drzewa w poszukiwaniu śpiewaka.
Dźwięk ptaka znikał niekiedy zupełnie, by co jakiś czas,
gdy ruch pojazdów ustawał z powodu czerwonego światła na pobliskim
skrzyżowaniu, nasilić się w dwójnasób.
Na ławce siedział stary człowiek. Ubrany był w znoszony
garnitur i równie sfatygowane buty. Mężczyzna przyglądał się bacznie
eleganckiej kobiecie w średnim wieku, czytającej obok niego kolorowy
magazyn o modzie. Kobieta nie zwracała uwagi na obserwującego ją
mężczyznę. W przerwie między kolejnymi artykułami, które zwykle w
takich magazynach nie przekraczają jednej strony, zerkała na stojącą
obok niej młodą dziewczynę ze słuchawkami walkmana na uszach. Dziewczyna
w pewnym momencie przestała podrygiwać w takt rytmicznej muzyki,
odwróciła się w kierunku siedzącej obok kobiety i odezwała dość obcesowo:
- Nie ma pani komu się przyglądać? I co pani takiego we
mnie widzi?
Starszy mężczyzna natychmiast odwrócił wzrok w stronę szyby
przystankowej wiaty, jakby to on został przyłapany na obserwowaniu
innych. Kobieta jednak nie zmieszała się po uwadze dziewczyny, jak
należałoby się tego spodziewać, lecz spokojnie odpowiedziała:
- Mam córkę w twoim wieku i bardzo jest do ciebie podobna.
Patrząc na ciebie, miałam wrażenie, że przyglądam się własnemu dziecku.
Mam nadzieję, że się nie gniewasz.
- A niech się pani patrzy, jak nie ma pani nic innego do
roboty - odparła dziewczyna.
- Moja córka jednak tak niegrzecznie nikomu by nie odpowiedziała
- zwróciła uwagę kobieta.
- Tylko niech mnie pani nie poucza - warknęła dziewczyna.
- Jestem przecież tylko podobna do pani córeczki, ale nią nie jestem.
Prawda?
Kobieta zamilkła zaskoczona odpowiedzią dziewczyny, po czym
wróciła do lektury tygodnika, otwierając go na stronie z reklamą
perfum. Dziewczyna zajrzała do gazety przez ramię kobiety i przyglądała
się pięknej modelce wabiącej czytelników uwodzicielskim spojrzeniem.
- Pani używa takich pachnideł? - spytała dziewczyna.
- Nie tych, ale podobnych - tej samej firmy - powiedziała
kobieta.
- To musi być pani dziana - skwitowała krótko dziewczyna.
- Co pani robi na przystanku, bryka musiała się zepsuć, no nie? Sądząc
po tych ciuchach, musi mieć pani bogatego faceta. Co? Jak go pani
znalazła? Chyba nie w Randce w ciemno?
- Nie, nie w Randce w ciemno. Poznałam mojego męża na studiach
- wyjaśniła kobieta.
- O, to pani uczona. Ja nie pamiętam, kiedy byłam ostatni
raz w szkole. Odkąd się ładna pogoda zrobiła, dałam sobie spokój
z budą - dziewczyna zaczęła nieoczekiwanie zwierzenia.
- Długo tak zamierzasz? - spytała kobieta.
- To nie pani sprawa - odparła dziewczyna. - Ale pani powiem.
- Jak nie chcesz, to nie mów. Nie jesteś przecież moim dzieckiem,
jak zauważyłaś - mówiła kobieta, wracając do lektury swojego tygodnika.
- Mimo wszystko pani powiem. Zamierzam tak chodzić, aż mnie
ze szkoły wyrzucą - mówiąc te słowa, dziewczyna wyglądała na bardzo
z siebie zadowoloną. - Nie muszę być przecież taka elegancka, jak
pani i tych pani perfumów też nie potrzebuję.
- Naprawdę tego nie chcesz? - kobieta spojrzała na dziewczynę
łagodnie.
Dziewczyna zamilkła, zacisnęła pięści i wargi, a wzrokiem
uciekła daleko przed siebie, żeby nie spotkać się ze spojrzeniem
kobiety.
- Autobus jedzie - przerwał milczenie starszy mężczyzna.
- No to wsiadamy - powiedziała kobieta, wstając z ławki.
- Ja nie - odpowiedziała dziewczyna. - Ja jadę w przeciwnym
kierunku.
- Przystanek w przeciwnym kierunku jest po drugiej stronie
ulicy, a ty stałaś tutaj razem z nami - zauważyła zdziwiona kobieta.
- To widocznie źle stanęłam. Ja w przeciwnym kierunku -
wyjaśniła dziewczyna ze smutkiem w głosie.
- Nie musisz jechać w przeciwnym kierunku. Możesz jechać
tam, gdzie chciałaś na początku - przekonywała kobieta.
- Nie mogę tam, gdzie chcę. Mogę tylko tam, gdzie muszę
- odparła dziewczyna. - Rodzice powiedzieli mi kiedyś, że skończę
tak jak oni. A oni nie wychodzą z baru całymi dniami.
- Nie wierz w to - powiedziała stanowczo kobieta.
- A komu innemu mam wierzyć? - odrzekła dziewczyna i poszła
na przystanek po drugiej stronie jezdni najkrótszą drogą, pod prąd
ławicy pojazdów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu