Młodzi czekają na pomoc!
Z różnych ust padają twarde słowa, że młodzież dzisiejsza
jest zła, że z tą młodzieżą już nie da się nic zrobić. Młodzi nie
chodzą do Kościoła, boimy się ich na ulicy, dziewczyny za pan brat
z chłopakami piją piwo, biorą narkotyki. Młodzież żyje rozpustnie.
Temu pokoleniu już nie można pomóc.
Czy na pewno?
Młodzi są jak łąka wczesną wiosną. Po zimie może być
na niej mnóstwo brudu, rozkładających się resztek. Ale w wiośnie
jest taka siła, że wszystko przezwycięży. Zieleń trawy pokonuje zimową
szarość, a kwiaty wyrastają nawet na butwiejących resztkach. W młodości
jest ogromna moc przemiany.
To prawda, że młody człowiek nie wie dzisiaj, czego tak
naprawdę chce. Dlatego trudno mu pomóc. Pomimo tej trudności spróbujmy
jednak szukać sposobów ewangelizacji młodzieży.
Reklama
Spotykamy się z opiniami, że człowiek współczesny ma trudności
z przyjęciem i zrozumieniem prawd objawionych w takiej postaci, w
jakiej je podaje Tradycja i Magisterium Kościoła.
Przekaz prawd objawionych był zawsze sprawą trudną. W
minionych wiekach sięgano po różnego rodzaju sposoby wyrażenia tego,
co praktycznie przekracza możliwości umysłu ludzkiego.
Słowa Chrystusa: "Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię
wszelkiemu stworzeniu!" (Mk 16, 15) zobowiązywały kolejne pokolenia
do szukania sposobu przekazu prawdy o Bogu niewidzialnym, ale realnie
istniejącym.
Obowiązek głoszenia prawdy objawionej spoczywa również
na naszym pokoleniu.
Z badań przeprowadzonych w 1997 r. wynika, że większość
młodzieży wyraziła niezadowolenie z używanego obecnie języka przekazu
Ewangelii. Mimo iż wielu respondentów pisało, że "chyba nie ma reguły,
jak dotrzeć do ludzi z przekazem Ewangelii, ponieważ każdy z nas
jest inny i potrzebuje odrębnego traktowania", to jednak - ich zdaniem
- istnieje pilna potrzeba przekładania prawd wiary na język zrozumiały
dla młodego pokolenia.
A młode pokolenie nie jest jednorodne. Wachlarz adresatów
jest bardzo szeroki - od głęboko wierzących przez obojętnych, niezdecydowanych,
aż po tych, którzy - według własnych deklaracji - nie potrzebują
Kościoła.
Pozostaje więc pytanie: jak?
W jaki sposób mówić młodemu człowiekowi o Chrystusie
dziś?
Spróbujemy odpowiedzieć na trzy pytania:
1. Co mówić dziś młodzieży?
2. Od czego zaczynać kazania czy homilie?
3. Jak mówić, aby być słuchanym?
Co mówić?
Reklama
Generalnie rzecz ujmując, 31% młodzieży w Polsce bierze udział
we Mszy św. w każdą niedzielę i święta. 29% uczęszcza nieregularnie,
inni z okazji wielkich świąt.
Co mówić tym, którzy przychodzą do Kościoła?
Trzeba im mówić, jak żyć.
Głosząc kazanie w niedzielę, należy im powiedzieć, jak
żyć w poniedziałek.
Aby mówić, jak żyć, trzeba znać życie zwykłego człowieka.
Aby intuicyjnie wyczuwać ludzi, trzeba uczestniczyć w ich życiu.
Musi nas coś łączyć z ludźmi, do których przemawiamy.
Przepowiadane słowo Boże jest dla młodego człowieka obce,
jeśli nie dotyczy go bezpośrednio. I tu dochodzimy do istoty problemu.
Aby głoszone słowo mogło być przyjęte, musi dotykać problemów, którymi
żyje dziś młody człowiek. Dla młodzieży przeżywającej swoje dramaty,
rozterki i zawody interesujące jest nie tyle to, co Chrystus uczynił
dwa tysiące lat temu, ale czy i jak Chrystus może mi pomóc dzisiaj.
Przepowiadanie młodym to nie tyle opowiadanie o tym, co było, ale
pokazanie, że Chrystus jest naszą szansą na dziś i jutro.
Warunkiem takiego przepowiadania jest przeżywanie z młodzieżą
tego, co ona przeżywa. Dzięki temu kazanie głoszone do młodych będzie
jakby "stąpaniem" Chrystusa nauczającego po sercach słuchaczy - podobnym
do stąpania Jezusa po ziemi palestyńskiej. W ten sposób "odległy"
Chrystus staje się Przyjacielem młodego człowieka. A przyjaciela
słucha się we wszystkim i mówi mu się o wszystkim. Jeszcze raz to
powiedzmy: przepowiadanie, które ma być odpowiedzią na to, co człowiek
dziś przeżywa, wymaga dobrej znajomości serc młodych ludzi.
Tego rodzaju homilii, kazań, konferencji i katechez nie
da się przygotować za biurkiem. Czytanie serc i problemów młodzieży
tworzy pewien typ ewangelizacji sytuacyjnej. Punktem wyjścia nauczania
Kościoła muszą stać się konkretne wydarzenia z życia młodzieży. Chodzi
o to, aby pokazać, jak z pomocą Jezusa można przezwyciężać kryzysy
i rozwiązywać problemy; jak można z Nim żyć na co dzień. W ten sposób "
odległy" Chrystus z kart Ewangelii może stać się bliski młodemu człowiekowi,
gdyż będzie to jego Chrystus.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Od czego zacząć?
Reklama
Teoretycy kaznodziejstwa mówią co najmniej o dwóch sposobach
nawiązywania kontaktu ze słuchaczami.
Pierwszy polega na tym, iż w przekazie Ewangelii mówiący
wychodzi od prawd objawionych. Ukazuje ich istotę, usiłuje odnosić
je do życia, aby w ten sposób to, co teoretyczne, stawało się treścią
ludzkiego życia.
Drugi sposób głoszenia Dobrej Nowiny zakłada nieco inną
kolejność. Zwolennicy tej teorii twierdzą, że dzisiejszy człowiek
jest bardzo praktyczny i dlatego istnieje dla niego tylko to, czego
doświadcza, co znajduje się w polu jego przeżyć. Dlatego też przepowiadanie
- według tej teorii - należy rozpoczynać od spraw egzystencjalnych,
od tego, co człowiek przeżywa, a później dopiero konfrontować te
problemy z Objawieniem.
Czy tak jest naprawdę? Czy doświadczenia życiowe mogą
stanowić punkt wyjścia w głoszeniu Boga współczesnym ludziom?
Badania socjologiczne wykazują, że aż 97% młodzieży uważa,
iż doświadczenia życiowe są dobrym punktem wyjścia w przekazie Ewangelii.
Jeżeli tak duży procent badanych uważa doświadczenia egzystencjalne
za bardzo ważne w głoszeniu prawd objawionych, to należy zapytać:
O jakie doświadczenia chodzi? Co konkretnie może stanowić punkt wyjścia
w przepowiadaniu?
Tu na pierwszym miejscu znalazło się doświadczenie miłości
- 85%. To przez miłość łatwiej jest trafić do człowieka z prawdą
o Bogu - tak uważa 91% chłopców i 82% dziewcząt.
Dlaczego tak jest?
Komentarze młodych ludzi są różne: "Ludzie obecnych czasów
spragnieni są łagodności, spokoju, dobroci. Mają przesyt pokrzykiwań,
nerwowości, mocnych słów. Gdy doświadczają odrobiny dobroci, serca
- stają się inni" (uczennica I klasy liceum).
Podobnie uważa uczeń III klasy technikum: "Ludzie końca
XX wieku są zabiegani, sfrustrowani, ciągle bombardowani wiadomościami
na temat wojen, morderstw, gwałtów. Tak naprawdę pragną odrobiny
ciepła, bezpieczeństwa i wiary w to, że mają kogoś, kto może dać
im miłość. Jeśli jej doświadczają, żyją zupełnie inaczej. Miłość
uskrzydla do życia i do działania".
Drugim doświadczeniem życiowym mającym duży wpływ na
przekaz Dobrej Nowiny jest poświęcenie - 69% wskazań.
Trzecim - pod względem częstości wyboru - jest cierpienie
- 68% wskazań.
To ciekawe, że chociaż ludzie często uciekają przed cierpieniem,
to jednak to doświadczenie może być pomocne w przekazie Ewangelii.
Według opinii młodzieży, istnieje kilka powodów, dla których czas
cierpienia jest dobrym momentem do głoszenia Ewangelii.
"W sytuacji cierpienia, gdy przychodzi gorycz zawodu,
choroba, śmierć, człowiek zaczyna szukać Boga, który jeszcze wczoraj
był mu niepotrzebny" (uczeń IV klasy liceum).
Doświadczenie cierpienia usposabia psychikę, a właściwie
całego człowieka do innych zachowań niż to się dzieje w normalnych
sytuacjach. Uczennica I klasy technikum pisze: "Jeśli cierpię, wtedy
prawie zawsze rozmawiam z Bogiem. Rozmawiam tak głęboko, jak nigdy
z nikim z najbliższych"; "Chwile cierpienia to chwile, kiedy myśli
się najintensywniej o Bogu i prosi Go o pomoc. W takich chwilach
jest się jakimś innym, poważniejszym, a może lepiej - rozumniejszym" (uczeń IV klasy technikum).
Ale jest jeszcze inny powód - zdaniem młodzieży - dlaczego
ekstremalne doświadczenia życiowe są dobrą okazją do głoszenia Ewangelii: "
Dzisiejszy człowiek boi się chyba tylko śmierci i cierpienia. Myślę
- mówi uczeń II klasy ZSZ - że tylko to do niego jeszcze trafia.
Mocne wstrząsy zmuszają do zastanowienia się, budzą refleksję w człowieku
żyjącym w tym ogłupiałym świecie".
Jak mówić, aby być słuchanym
Bp Edward Dajczak opowiadał mi o swoich kazaniach podczas Mszy
św. na "Przystanku Jezus".
Mówi: "Przygotowałem sobie kazanie, miałem nawet kartki
ze sobą; co więcej, byłem nawet gotów je z pamięci wygłosić. Rozpoczynam
Mszę św. - wprowadzenie do Mszy św. - kilka zdań i widzę, że nie
idzie. Oni mnie nie słuchają. Pomyślałem: a co będzie z kazaniem?
Trzeba coś zmienić, przecież oni nasłuchali się muzyki, to wszystko
w nich jeszcze gra. Zacząłem: krótkie zdania, dynamiczne słowa i
widzę, że się budzą. I poszło".
Tak - temu pokoleniu głośnej muzyki, pokoleniu obrazu,
pokoleniu biegnącemu za nowymi, coraz to mocniejszymi przeżyciami
nie da się głosić siermiężnych, ciężkich i poważnych kazań. Kazania
muszą być konkretne i krótkie.
Dlaczego McDonald´s zrobił taką furorę?
Założyciel McDonald´sa po swoich analizach stwierdził:
Ludzie dzisiaj są głodni i śpieszą się. Trzeba ich obsłużyć szybko
i konkretnie.
Ludzie są głodni Boga i nie mają czasu. Trzeba mówić
krótko i konkretnie.
Dać samego Boga - nie opowieści o Bogu.
Ten, kto coś przeżył z Bogiem, mówi o żywym Bogu.