Reklama

"Niech Siostra załatwi mi wejściówkę do nieba..."

Niedziela Ogólnopolska 1/2001

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kiedy umarła matka Misi, dziewczynę zawieziono na cmentarz. Wokół grobu stali obcy ludzie. Byli też krewni Misi. Nikt z nich nie podszedł do dziewczyny. Nie przywitał się, nie podał choćby ręki. Wstydzili się kuzynki z buzią zdziwionego pięciolatka. Tylko jakaś kobieta wręczyła jej starą fotografię legitymacyjną. Patrzyła z niej dość młoda kobieta.
- Mama - powiedziała Misia, choć tak naprawdę nie pamiętała dobrze matki. Z jednym wyjątkiem. Pamiętała jakąś wizytę, zapach alkoholu. I wstyd, że ta pijana kobieta jest jej matką.
Zosia już nie pamięta małej komórki za chałupą, gdzie spędziła część swojego dzieciństwa. Musiała hałasować, może chciała nawet wyjść z tej wilgotnej nory, bo rodzice pętali ją powrozem jak zwierzaka. Mocno i na długo. Od tego pętania zrobiło jej się coś z nogami. Chodzi jak młody słoń, ciężko i energicznie zarazem, aż ziemia drży od tych kroków-podskoków. Gehenna dziewczyny skończyła się, gdy zabrano ją z rodzinnego domu. Sąd uznał, że rodzina jest dysfunkcyjna, co w praktyce oznacza - alkoholiczna, zdegenerowana i nie umiejąca zaopiekować się niepełnosprawną umysłowo Zosią.
Obie dziewczynki mieszkają więc teraz w Mocarzewie, wsi pod Łowiczem, w ośrodku dla osób z upośledzeniem umysłowym, prowadzonym przez Siostry Zmartwychwstanki. Są bezpieczne.

Daleko od szosy

Reklama

W tej chwili Zgromadzenie opiekuje się blisko 80 osobami, chłopcami i dziewczętami, w wieku od 6 do 21 lat. Zakonnice prowadzą w Mocarzewie Zespół Szkół Specjalnych i Specjalny Ośrodek Wychowawczy. W praktyce starają się stworzyć podopiecznym świat inny od tego, który poznali wcześniej. |wiat dobra, życzliwości, uśmiechu i spokoju. |wiat, gdzie nie ma głodu, poniewierki, bicia, gwałtów i zamykania w ciemnych komórkach. Gdzie człowieka niepełnosprawnego traktuje się jak człowieka, co wcale nie jest regułą w Polsce XXI wieku.
Asia musi się przełamać, by podać komuś rękę. Podaje ją niepewnie, tylko na ułamek sekundy i tylko same koniuszki palców. Jej drobna, krucha dłoń szybko się cofa, a dziewczyna równocześnie odsuwa głowę jak dziecko przyzwyczajone do tego, że bliskość dorosłego oznacza bicie. Ma krótko obcięte włosy. Gdy cokolwiek odrosną, zaczyna je wyrywać. Nakręca na palec i ciągnie z całej siły. Asia zna tylko jedno słowo. Powtarza je bez ustanku, nawet gdy nikt nie słucha. Tego słowa nie da się zapisać. To bełkot. Przypadkowa zbitka liter. W ten sposób porozumiewa się ze światem. Niewiele o niej wiadomo. Jedno bełkotliwe słowo nie jest w stanie wyrazić, co jej zrobiono, że ucieka od rzeczywistości. Pierwsza dziewczynka, która trafiła do ośrodka, miała powyrywane ze stawów ręce i nogi. Wyglądała i zachowywała się jak dzikie zwierzątko. Miesiące minęły, nim siostry zdołały ją oswoić. To nie jedyny przypadek dziecka maltretowanego przez rodziców.

Rodzina czy ośrodek

|rodowiska, z których pochodzą podopieczni ośrodka, to najczęściej biedne rodziny wiejskie i małomiasteczkowe, alkoholicy, ludzie niezaradni życiowo, bywa, że oboje są niedorozwinięci. W mniejszości to rodziny bez patologii, które nie dając sobie rady z niedorozwiniętym dzieckiem, szukają ośrodka, gdzie można by je umieścić. Szukają zakonnic. Panuje przekonanie, że siostry nie zrobią dzieciakowi krzywdy, dopilnują nauki, nauczą jako takiej samodzielności, nie spotka się u nich z narkotykami i alkoholem. W tym względzie państwowe ośrodki są, niestety, mniej popularne.
W Mocarzewie mieszka tylko 12 dzieci, których rodzicom sąd odebrał czy ograniczył prawa rodzicielskie. Zdarza się, że przyjeżdżają do ośrodka i żądają oddania potomstwa. Wówczas siostry ogłaszają alarm i zamieniają się w ochroniarzy. Kilka kobiet pilnuje, by "kochający" tatuś czy mamusia nie porwali dziecka. Dochodzi do karczemnych awantur, dantejskich scen. Wiadomo bowiem, że dziecko zabrane przez takiego rodzica już do ośrodka nie wróci. Zostanie gdzieś ukryte, będzie maltretowane, regularnie gwałcone przez ojca i wypożyczane kumplom od kieliszka. O przypadkach zmuszania do prostytucji osób niedorozwiniętych siostry dowiadują się od policji i starszego rodzeństwa swoich podopiecznych.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Czasem aż mnie zatyka...

S. Maria Karmela, młodziutka zakonnica, jedna z opiekunek dzieci, jest przekonana, że ich ułomności Bóg "rekompensuje" przymiotami ducha, wrażliwością i dobrocią. Że ludzie normalni mogą się od nich wiele nauczyć.
- Na zawsze pozostaną w mojej pamięci wzruszające rozmowy, jakie prowadzę z dziećmi. W mojej grupie jest 8-letnia Madzia. Urodziła się bez przetoki, przeszła już 6 ciężkich bolesnych operacji, ma jedną nóżkę krótszą. Kiedyś, w czasie mojego dyżuru, Madzia leżała chora w łóżku. Gdy podeszłam bliżej, złapała mnie za krzyżyk przy różańcu. Popatrzyła na mnie badawczo i powiedziała: "Siostro, czym ja się różnię od tego Boga? Przecież ja tak samo cierpię jak On. Niech siostra popatrzy, On tyle dał światu. Myślę sobie, że ja też swoim cierpieniem mogę temu światu pomóc".
- Zatkało mnie... To przecież było małe dziecko, schorowane, niepełnosprawne, a jakie dojrzałe, jakie mądre... Madzia w ogóle lubi zaskakiwać tak, że człowiek nie wie, co powiedzieć. Jakieś 2 lata temu zmarł jej ojciec. Dziewczynka bardzo za nim tęskniła i kiedyś, pewna tego, że ja, jako zakonnica, mam dobry kontakt z Matką Bożą, zażądała, bym porozmawiała z Maryją na temat spotkania ze zmarłym tatą. Chciała, bym załatwiła jej choć na kwadrans "wejściówkę" do nieba, a jeśli nie uda się namówić Matki Bożej na wizytę w niebie, to żeby chociaż tata przyszedł do Madzi, do Mocarzewa. Pamiętam, raz weszłam do jej pokoju. Siedziała na łóżku, plecami do mnie, i głośno się modliła. Brzmiało to mniej więcej tak: "Panie Boże, ja jestem sierotka. Nie mam już taty, więc teraz Ty musisz mi go zastąpić".
Od lat 90. do sióstr zgłaszało się coraz więcej rodzin chcących umieścić w Mocarzewie swoje dzieci. Ośrodek pękał w szwach. W internacie na 50 osób mieszkało 70, w parterowym baraku, w wielkiej ciasnocie, niemal jedno na drugim. Siostry postanowiły więc zaryzykować i rozbudować dom. Stary budynek, zdaniem fachowców, nie nadawał się do remontu. By rozbudować ośrodek, siostry jeździły z kwestami po całej Polsce. Widziały, jak ludzie - wstrząśnięci ich opowieściami - płakali. Pisały listy do zamożnych firm z prośbą o pomoc, odwiedzały zakłady pracy. Uprawiały, jak same mówią, regularną żebraninę. Zdobyły znaczne wsparcie z Państwowego Funduszu Osób Niepełnosprawnych i Fundacji dla Wsi. Ale i to nie wystarczyło. By dokończyć budowę, musiały zaciągnąć znaczny kredyt w banku. Z ogromnymi trudnościami wyremontowano i wyposażono jeden budynek i postawiono drugi, nowy. Mieszczą się w nich obie szkoły, internat dla dzieci, kuchnia i stołówka. Siostry nadal mieszkają w starych parterowych domkach, w bardzo skromnych warunkach. Oszczędzają, żeby spłacić długi, ale najmocniejsze nawet zaciskanie pasa nie rozwiąże problemu.
We wrześniu w Mocarzewie znów rozdzwonią się telefony. Od zdesperowanych rodziców, z Kuratorium, ze starostwa. Rozpocznie się proszenie o przyjęcie kolejnych dzieciaków. Jednak przez najbliższe 2 lata miejsc wolnych w Mocarzewie nie będzie.
- 100 miejsc rozwiązałoby problem - przyznaje s. Bożena Wróbel, dyrektorka. - Ale ich nie mam. Nie dokonam cudu. Muszę troszczyć się o te 80 dzieciaków oddanych nam pod opiekę. A jest biednie. Rozbudowa i remont pochłonęły wszystkie nasze oszczędności. Nie będę ukrywać, że mamy też długi. Dzieci na przykład powinny mieć salę gimnastyczną, gdzie się wyszaleją, gdzie można je rehabilitować.

Wśród nocnej ciszy

Może spadnie śnieg. Wtedy las wokół i polana będą wyglądać malowniczo jak obrazek w książce z bajkami. Dzieciaki ulepią bałwana, stoczą bitwę na śnieżki, będą miały czerwone policzki i roziskrzone oczy. O zmierzchu siostry zabiorą je do siebie na święta. Będzie kameralnie i rodzinnie - 12 dzieci i 9 zakonnic. Po inne przyjadą zapewne bliscy. Będzie jak powinno być - radośnie, spokojnie, ze świeżą choinką, kolędami, opłatkiem i Pasterką. Skromnie, może biednie, ale swojsko. Jak w domu...
Specjalny Ośrodek Wychowawczy Zgromadzenia Sióstr Zmartwychwstania Pańskiego im. Matki Celiny Borzeckiej, Mocarzewo 13, 09-540 Sanniki, tel. (0-24) 277-63-92, fax (0-24) 277-62-37.
Numer konta, na które można wpłacać datki na podopiecznych Specjalnego Ośrodka Wychowawczego: Bank Spółdzielczy "Mazowsze" w Płocku O/ Sanniki 90421026-127-27006-1/1.

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Tak hucznie świętowali zaślubiny, że aż zniszczyli fasadę katedry. Teraz staną przed sądem

2025-08-26 07:30

[ TEMATY ]

ślub

Włochy

Neapol

młoda para

dawna katedra

świece dymne

usunięcie szkód

Adobe Stock

Nowożeńcy zniszczyli fasadę dawnej katedry w Vico Equense

Nowożeńcy zniszczyli fasadę dawnej katedry w Vico Equense

Postawieniem zarzutu zniszczenia zabytku zakończył się huczny ślub pod Neapolem. Gdy młoda para pozowała do zdjęć przed dawną katedrą, odpalone zostały na jej cześć kolorowe świece dymne, w wyniku czego zniszczono fasadę gmachu. Na mocy ustawy sprawcy takich czynów muszą sfinansować usunięcie szkód.

Lokalne media z regionu Kampania na południu Włoch podają, że do zdarzenia, które wywołało oburzenie, doszło w miejscowości Vico Equense na Półwyspie Sorrentyńskim.
CZYTAJ DALEJ

Monika i Augustyn

Niedziela przemyska 34/2013, str. 8

[ TEMATY ]

święty

święta

św. Augustyn

pl.wikipedia.org

Wizja św. Augustyna” Philippe de Champaigne

Wizja św. Augustyna”
Philippe
de Champaigne
Jedna z przełomowych scen „Wyznań” świętego Augustyna znalazła odbicie w ciekawym obrazie umieszczonym w łańcuckiej farze wzorowanym na płótnie Ary Scheffera, francuskiego malarza z XIX wieku (portrecisty m.in. Fryderyka Chopina). Augustyn na kilku stronach swego autobiograficznego dzieła opisuje decydujące dla jego wiary rozmowy prowadzone w Ostii ze swoją bardzo ciężko chorą matką, która przez kilkanaście lat modliła się wytrwale o jego nawrócenie. Oboje poszukują odpowiedzi na najbardziej fundamentalne pytania...
CZYTAJ DALEJ

Abp Depo na Jasnej Górze: Maryja uczy nas tutaj odpowiedzialności za losy Polski

– Maryja uczy nas tutaj odpowiedzialności za losy Polski, za ludzi i wspólnoty, którzy ją tworzą – powiedział abp Wacław Depo. W uroczystość Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej na szczycie jasnogórskim hierarcha przewodniczył wieczornej Mszy św. w intencji Częstochowy i jej mieszkańców.

Witając uczestników Liturgii, o. Samuel Pacholski, przeor klasztoru na Jasnej Górze, przypomniał, że obchodzona 26 sierpnia uroczystość jest nazywana „imieninami Maryi, bo Ona związała swoje królowanie nad Polską z jasnogórskim wzgórzem w Częstochowie”. – Jako mieszkańcy tego miasta w sposób szczególny możemy się czuć zarówno sługami Bogarodzicy, jak i tych, którzy tutaj przybywają, bo mogą liczyć na naszą otwartość i gościnność. To Maryja uczy nas takiej postawy, Ta, która z troską spoglądała na nowożeńców w Kanie Galilejskiej i stała się Matką założonego przez Jej Syna Kościoła – wskazał paulin.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję