Triumf pielgrzymki
W całości mediów początkowo próbowano pomniejszać sukces pielgrzymki Jana Pawła II na Ukrainę. Tym bardziej wymowne są więc fakty, o których pisze Wojciech Kamiński w korespondencji ze Lwowa pt. Obywatel Lwowa ( Życie z 28 czerwca): "W obecności półtora miliona osób Jan Paweł II beatyfikował 28 męczenników i wyznawców Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego. Wczorajsza Msza we Lwowie była największym zgromadzeniem w historii Ukrainy".
Papież podbił serca
Prof. Myrosław Popowycz, filozof z Akademii Kijowsko-Mohylańskiej
stwierdził w wywiadzie dla Gazety Wyborczej z 28 czerwca pt. Podbił
serca, iż: "Wizyta Papieża przede wszystkim sprawiła, że Ukraińcy
przełamali do niego nieufność. Jan Paweł II podbił nasze serca z
taką samą łatwością, jak robi to w innych krajach. (...) Na pewno
pogorszy się
teraz stosunek Ukraińców do prawosławnego patriarchy Moskwy
i całej Rosji Aleksija II. Wszyscy zrozumieli, że jego antypapieskie
wypowiedzi nie miały żadnych podstaw".
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Porażka rosyjskich roszczeń do Ukrainy
Reklama
Cezary Gmyz w Życiu z 28 czerwca w tekście pt. Prawosławie
w poszukiwaniu tożsamości pisze o porażce rosyjskich przeciwników
ukraińskiej pielgrzymki Ojca Świętego. Wskazuje na to, że przebieg
pielgrzymki dowodzi niepowodzenia agresywnego sprzeciwu wobec niej,
z jakim występował patriarcha Aleksy, a także rosyjski ambasador
na Ukrainie Wiktor Czernomyrdin. Znamienny jest przytoczony przez
Gmyza fakt, że dziś zaledwie 5% Rosjan (według sondaży) jest przeciwnych
wizycie Jana Pawła II na Ukrainie. Z kolei politolog Grzegorz Kostrzewa-Zorbas
w komentarzu dla Życia z 28 czerwca (pt. Ukraińców pociąga europejskość)
stwierdził, że sukces pielgrzymki Jana Pawła II "pokaże Rosjanom
daremność ich roszczenia do kontroli nad Ukrainą, do własności Ukrainy"
. Zdaniem Kostrzewy-Zorbasa, wielkie tłumy, jakie Papież zgromadził
we Lwowie, mogą być "podobnym przełomem psychologicznym, jak w 1979
r. w Polsce, z tym, że jego skutki byłyby niepolityczne. Np. wzmocnienie
samorządności, podejmowanie lokalnych inicjatyw, większa wiara we
własny sukces".
Wściekłość rosyjskiej Dumy
Wacław Radziwinowicz w korespondencji Gazety Wyborczej
z Moskwy pt. Nie dopuścić do powtórki! (numer z 28 czerwca) pisze
o irytacji w rosyjskiej Dumie, jaką wzbudziła wizyta Jana Pawła II
na Ukrainie. Polecono tam, by komisja do spraw międzynarodowych zbadała,
jakie kroki władze podejmą, by "nie dopuścić do powtórzenia się takich
wizyt w krajach prawosławnych i ekspansji katolicyzmu na terytorium
tych państw". Według korespondencji Radziwinowicza - telewizje państwowe
w Rosji starały się maksymalnie pomniejszyć znaczenie pielgrzymki
Jana Pawła II, informując głównie o tym, ilu ludzi zemdlało, ilu
lekarzy udziela pomocy tym, którzy zasłabli etc. Nie pokazano ani
tłumów zebranych na spotkaniach z Janem Pawłem II, ani też nie informowano
o jego wypowiedziach.
Męczeństwo duchownych w bolszewickiej Rosji
Cezary Gmyz, przypominając w cytowanym już artykule zamieszczonym w Życiu z 28 czerwca, jak wielkie były rozmiary martyrologii duchowieństwa w Rosji napisał: "Gdybyśmy chcieli znaleźć porównanie do tego, czego dokonali bolszewicy, to musielibyśmy wyobrazić sobie Polskę, w której 90% księży trafia do obozów koncentracyjnych, 70% kościołów jest zamkniętych, komuniści wysadzają w powietrze katedrę Wawelską (tym w istocie dla Rosji było zburzenie cerkwi Chrystusa Zbawiciela w Moskwie), a Jasna Góra zamieniona jest w obóz koncentracyjny tak jak monaster sołowiecki".
Wyzwanie dla postkomunistycznych elit
Gazeta Wyborcza z 28 czerwca przedrukowuje bardzo interesujący komentarz Maksima Szewczenki, który zamieszcza Niezawisimaja Gazieta, pt. Papież znów w centrum konfliktu. Szewczenko napisł m.in.: "We Lwowie Jan Paweł II dokona aktu swoistego sądu kościelnego nad reżimami nazistowskim i radzieckim - beatyfikuje 28 grekokatolików zamęczonych w różnych czasach (w tym i w 1973 r.) w więzieniach radzieckich. W ten sposób rzuca otwarte wyzwanie niektórym przedstawicielom elit wciąż rządzących krajami WNP - tym, którzy rozpoczynali swą karierę w komsomole czy KGB właśnie w czasie, kiedy reżim, któremu służyli, torturował nie ´dysydentów-nacjonalistów´, lecz - jak się okazuje - świętych chrześcijańskich".
Brudny atak na Kaczyńskich
Reklama
Jak tendencyjna jest opanowana przez postkomunistów telewizja
publiczna, każdy widzi. Nowym, ponurym wręcz potwierdzeniem szokującej
tendencyjności tej telewizji był pokazany w niedzielę w czasie najlepszej
oglądalności brutalny atak na braci Kaczyńskich - film Dramat w trzech
aktach.
Do oskarżeń przeciw Kaczyńskim, w celu ich zdyskredytowania
wykorzystano relacje poszukiwanego za malwersacje listem gończym
Heathcliffa Pineiry. Tego samego Pineiry, który w liście do prokuratury
z 1993 r. wyjaśniał, że musiał uciekać z kraju, bo grożono mu, że
albo będzie obciążał PC, albo pójdzie siedzieć (według tekstu: Pieniądze,
polityka, telewizja, Gazeta Wyborcza z 19 czerwca). Dziś Pineira
zdecydował się na szkalowanie Kaczyńskich z pomocą telewizji publicznej.
Reżyser Krzysztof Zanussi ocenił film jako przykład tendencyjności
o doraźnych celach politycznych, godnej produktów filmowych doby
czasu wojennego (Jak w czasie stanu wojennego, Rzeczpospolita z 19
czerwca). Emisję filmu jako przejaw "brudnej kampanii" potępił nawet
tak odległy od programu braci Kaczyńskich wiceszef Unii Wolności
Władysław Frasyniuk (według Rzeczpospolitej z 19 czerwca). Film skrytykowało
w osobnym oświadczeniu 80 posłów z komitetów wyborczych AWSP, P i
S, PO i tworzonego właśnie ugrupowania Janusza Tomaszewskiego. Film
skrytykował również zarząd koła Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich
przy telewizji publicznej. Znamienne, że z krytyką różnych aspektów
paszkwilanckiego filmu wystąpił nawet Antoni Styrczula w SLD-owskiej
Trybunie (tekst Weto z 26 czerwca), pisząc m.in.: "Nie podobał mi
się film o aferze FOZZ z udziałem Heathcliffa Pineiro. Oprócz zeznań
świadków, których wiarygodność może być podważana, jego autorzy nie
przedstawili żadnych niezbitych dowodów na finansowanie Porozumienia
Centrum z pieniędzy publicznych. Można natomiast odnieść wrażenie,
że jest to propagandowy atak na braci Kaczyńskich (...). Nie podoba
mi się także ten rodzaj dziennikarstwa, który polega na dowolnym
manipulowaniu faktami z opiniami świadków po to, by udowodnić z góry
przyjętą tezę (...). Osobiście boję się takich nawiedzonych żurnalistów (
...)".
Znamienne, że nawet w lewicowym Przeglądzie ukazał się
tekst Agaty Jabłońskiej Czy można wierzyć Pineiro (nr z 25 czerwca),
wskazujący na bałamutność oskarżeń przeciwko braciom Kaczyńskim.
Jabłońska wskazuje m.in., że "Pineiro sam sobie przeczy w twierdzeniach,
komu dawał pieniądze".
Motyw pomówień
Sam Heathcliff Pineiro podaje dość szczególny motyw, dla którego zdecydował się publicznie wystąpić z oskarżeniami przeciwko braciom Kaczyńskim i generalnie prawicy. W wywiadzie dla lewicowej Angory pt. Testament Falzmana (nr z 1 lipca) Heathcliff Pineiro powiedział m.in.: "Ja panu powiem, o co chodzi. Mój ojciec jest Żydem. Jak czytam antyżydowską prawicową prasę, to chce mi się rzygać. Taka sama jest telewizja Puls".
Spory o "pokolenie 68"
W ostatnich paru miesiącach sporo pisano o pokoleniu 1968 r.
Z jednej strony wyraźnie idealizowano lewicowych radykałów 1968 r.
w Gazecie Wyborczej, co nie dziwi, ze względu na chętnie akcentującego
swe powinowactwo z zachodnimi lewicowcami Michnika. W odmiennym duchu
wystąpiła natomiast Krystyna Grzybowska na łamach Rzeczpospolitej
z 21 maja pt. Dziedzictwo rewolucji 68. Wskazywała ona na to, że
odmiennie niż w Warszawie, gdzie studenci walczyli o odrobinę wolności
i demokracji, w Berlinie, Paryżu czy Rzymie młodzież protestowała
przeciwko kapitalizmowi, imperializmowi i zastanym wartościom. Ten
ostatni bunt, jak pokazuje Grzybowska, daleki był od umacniania wolności.
By przypomnieć choćby rewoltę studencką w Niemczech, gdzie dokonano
największej liczby aktów terrorystycznych, walcząc przeciw kapitalizmowi
metodami dalekimi od pokojowych. Grzybowska pokazuje dosadnie, na
czym polegał bunt zachodnich studentów przeciwko zastanym wartościom,
pisząc m.in.: "Uczestnicy studenckich protestów mieli własny styl
życia. Jego cechą charakterystyczną były wspólnoty mieszkaniowe. (
...) Mieli wspólną kuchnię i łazienkę. Ale tak naprawdę wszystko
było wspólne. Każdy spał z każdym, płodzono dzieci, które cieszyły
się całkowitą swobodą. Dzieci były świadkami pożycia seksualnego
własnych rodziców; aby swoboda obyczajowa nie była niczym krępowana,
wyjmowano drzwi z łazienki i wszystkich pokojów. Było to więc coś
w rodzaju pierwowzoru Big Brothera. (...) Z ruchu 68 wyrósł współczesny
feminizm, który w najbardziej zdziczałej formie nawoływał do kastrowania
mężczyzn. W piśmie kobiecym Czarna Posłanniczka z roku 1977 napisano
np., że kastracja mężczyzn jest rozwiązaniem przejściowym. Motywem
radykalnego feminizmu - pisze Roahl - było szerzenie bezgranicznej
nienawiści do płci przeciwnej, celem ostatecznym - świat bez mężczyzn.
Towarzyszyło temu propagowanie seksu bez mężczyzn.
Kto nie zna drugiego dna rewolucji obyczajowej lat 60.
i 70., nie jest w stanie zrozumieć społeczeństw dzisiejszej Europy
Zachodniej i przyczyn dramatycznego załamania się wartości... Dziś
można usłyszeć od młodych Niemców: To wy, pokolenie 68, nasze matki
i ojcowie, jesteście temu winni, że nie potrafimy znaleźć celu w
życiu, że oddajemy się nieokiełznanej konsumpcji, że nie potrafimy
kochać ani utrzymać związku z partnerem, że seks jest dla nas tym
samym, co używka, narkotyki".