Ryba cuchnie od głowy
Reklama
Anna Sarzyńska w tekście: Na bakier z etyką (Życie z 24 sierpnia)
pisze o niezgodnym z prawem zachowaniu ministra sprawiedliwości Stanisława
Iwanickiego. Sejmowa Komisja Etyki Poselskiej uznała, że szef resortu
sprawiedliwości "naruszył prawo i postąpił nieetycznie, ukrywając
część swoich dochodów". Minister Iwanicki znalazł się na czarnej
liście Komisji Etyki za to, że nie wpisał do sejmowego rejestru korzyści
z faktu zasiadania w radzie nadzorczej fundacji Instytutu Lecha Wałęsy
i pobierania z tego tytułu wynagrodzenia 2,5 tys. zł miesięcznie.
Według Komisji Etyki, w ten sposób min. Iwanicki dopuścił się dwóch
wykroczeń: "Po pierwsze Iwanicki, jeszcze jako poseł, a zarazem przewodniczący
Komisji Sprawiedliwości, nie wpisał tego faktu do rejestru korzyści,
w którym posłowie mają obowiązek umieszczać wszelkie gratyfikacje
pobierane w trakcie wykonywania mandatu. Uznano to za naruszenie
ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora. Drugi zarzut dotyczył
tego, że poseł nie powiadomił o dodatkowych dochodach marszałka Sejmu,
co jako zawodowy parlamentarzysta, pobierający pełne uposażenie,
powinien był uczynić. To uchybienie Komisja uznała za nieetyczne.
Autorzy Rzeczpospolitej (z 24 sierpnia) J. T. P. i H. K. w tekście
Minister sprawiedliwości pod pręgierzem piszą: "W liście do premiera
Klub Parlamentarny Prawa i Sprawiedliwości domaga się dymisji ministra
sprawiedliwości". Według autorki cytowanego tekstu w Życiu: "Wpadka
ministra niemile zaskoczyła jego kolegów. - Myślę, że to wypadek
przy pracy - stwierdził przewodniczący klubu AWS Marian Krzaklewski".
A ja się dziwię takiej wyrozumiałości M. Krzaklewskiego.
Kto jak kto, ale minister sprawiedliwości powinien być ponad podejrzeniami.
Ministrem sprawiedliwości nie może być ktoś, kto w imię swoich korzyści
postępuje nieetycznie i narusza ustawę o wykonywaniu mandatu posła
i senatora. Jak człowiek sam naruszający prawo może być głównym nadzorcą
przestrzegania tego prawa w całej Rzeczypospolitej? Cóż, ryba cuchnie
od głowy.
Okradanie biednej Polski
Reklama
Gazeta Wyborcza z 24 sierpnia w tekście Jerzego Jachowicza
Rodzinny Wieczerzak stwierdza: "W pełni potwierdziły się zarzuty
wobec aresztowanego dwa tygodnie temu b. szefa PZU Życie Grzegorza
Wieczerzaka - powiedziała w czwartek prok. Małgorzata Wilkosz-Śliwa
z Prokuratury Krajowej podczas konferencji prasowej w Ministerstwie
Sprawiedliwości. Poinformowała też, że są nowe interesujące wątki
śledztwa, które pojawiły się po zbadaniu dokumentów czterech blisko
współpracujących z PZU Życie spółek. Wszystkie one były ze sobą powiązane.
W większości prezesi i wiceprezesi tych spółek są spokrewnieni z
Wieczerzakiem. (...) Nie ulega wątpliwości - informowała dziennikarzy
prok. Wilkosz-Śliwa - że w 1998 r. na prywatne konta Wieczerzaka
wytransferowano z Polski sporo pieniędzy, m.in. do banku Midland
Offshore na wyspie Jersey - 930 tys. dolarów, do londyńskiego banku
Nordwest w latach 1998-99 - kilkanaście transferów o wartości od
5 do 10 tys. funtów".
Kolejne informacje o aferach i ogromnych stratach Rzeczypospolitej
na skutek nieuczciwego postępowania jej wysokich urzędników i prominentów
tym bardziej skłaniają do wołania o zastosowanie drastycznych wręcz
środków naprawczych. Powie ktoś, że korupcja kwitnie wszędzie, także
w czołowych krajach Zachodu. To prawda, ale tam nawet najwyżsi prominenci
są bezwzględnie karani po wykryciu afer, tak jak dwóch włoskich premierów,
których uwięziono za afery korupcyjne, tak jak odsiadujący 14 lat
więzienia za korupcję hiszpański minister spraw wewnętrznych. A poza
tym uważam, że okradanie biednej Polski jest czymś znacznie obrzydliwszym
niż okradanie bogatych państw Zachodu i powinno być dużo surowiej
karane. Osobiście uważam, że za największe nadużycia kosztem skarbu
Rzeczypospolitej dokonywane przez wysokich urzędników powinno się
wprowadzić - przynajmniej na kilka lat - stosowanie wyjątkowego ustawodawstwa.
Nawet w postaci najwyższego dziś wymiaru kary - dożywocia. Powinno
być też wprowadzone prawo umożliwiające sprawdzenie źródeł pochodzenia
dochodów wstecz na okres 10 lat i to zarówno wobec podejrzanych o
korupcję wysokich urzędników, jak ich żon, teściowych, synowych etc.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Morderca ks. Popiełuszki w nowej roli
Reklama
Szokujący tekst Hanny Karaś w Głosie z 25 sierpnia pt. Piotrowski
na wolności. Red. Karaś pisze o gorliwym promowaniu mordercy ks.
Popiełuszki - b. kapitana SB G. Piotrowskiego przez szefa antykościelnego
łódzkiego brukowca, akcentując: "Gdy Piotrowski wyszedł z więzienia,
redaktor naczelny wspomnianego brukowca powiedział, że przyjmie go
na etat dziennikarski do swej redakcji". W najnowszym numerze, we
wstępniaku utrzymanym w konwencji Urbanowego "żartu", kreuje on esbeka-mordercę
na przyszłego przywódcę partii politycznej. "Przecie ktoś, kto ma
tak jasno sprecyzowane poglądy, a na dodatek iloraz inteligencji
145, sam może zostać przywódcą partii politycznej! W Polsce są tysiące
osobników, którzy tylko czekają na odpowiedni sygnał, by ruszyć na
plebanie z pałami w rękach. Któż inny może ich poprowadzić, jeśli
nie Grzegorz Piotrowski?!" - pisze redaktor naczelny o pseudonimie
Jonasz, opatrując tekst tytułem... Nadzieja Kościoła. "Kościołowi
jak powietrze - potrzebne są zastępy świętych męczenników, najlepiej
księży lub zakonnic, zgładzonych rękami bezbożnych. Piotrowski wypełni
tę misję jak nikt inny. Trzeba mu tylko dać wolną rękę, a on już
sam włoży w nią kij bejsbolowy... Wyposzczony przez 15 lat Piotrowski
narobi męczenników Popiełuszków Kościołowi na pęczki".
Ten obrzydliwy tekst bije wszelkie rekordy chamstwa.
Czy zachęcając do napaści fizycznych i wręcz do mordów, nie wyczerpuje
znamion przestępstwa? - oto pytanie, nad którym powinni zastanowić
się, i to jak najszybciej, prawnicy.
Wysadzony Kościół
Przez parę lat w imię swoistej "poprawności politycznej" polskie media były dużo bardziej gorliwie proalbańskie i antyserbskie niż czołowe media Zachodu. Dopiero w ostatnim roku powoli zaczęto ujawniać dość ponurą drugą stronę medalu. To, że obok ludobójcy Miloszewicza i jego kompanów mamy wiele przykładów skrajnego szowinizmu i fanatyzmu także po stronie albańskiej. Że tzw. albańska armia wyzwoleńcza w Kosowie znakomicie prosperuje dzięki potężnemu handlowi narkotykami, nie mówiąc o jej innej specjalności - handlu żywym towarem, głównie kobietami przerzucanymi z Bułgarii i Rumunii. Albańskie działania dywersyjne w Macedonii pokazały naocznie, do jakiego stopnia agresywny jest albański szowinizm, działający dla stworzenia Wielkiej Albanii. Ostatnio mnożą się dowody, że ta agresywność idzie w parze z bezprzykładnym wandalizmem. Według opartego na korespondencjach zagranicznych agencji tekstu Rzeczpospolitej (z 22 sierpnia) pt. Wysadzony klasztor, albańscy rebelianci spowodowali wysadzenie w powietrze XIII-wiecznego klasztoru prawosławnego we wsi Lesok, w pobliżu Tetowa w Macedonii, monastyru " o wielkim znaczeniu historycznym i religijnym dla wyznawców prawosławia". Jak piszą w Rzeczpospolitej: "Międzynarodowi obserwatorzy, którzy przyszli obejrzeć szkody, nie mieli wątpliwości, że zniszczenia mógł spowodować tylko ładunek wybuchowy".
Przepędźcie niegodnych
Reklama
W Naszej Polsce z 21 sierpnia znaczący tekst - list otwarty ks. prał. Henryka Jankowskiego do członków i liderów wszystkich posierpniowych ugrupowań politycznych w 21. rocznicę powstania "Solidarności". Ks. Jankowski eksponuje przede wszystkim różnice między pierwotnym chrześcijańsko-patriotycznym charakterem "Solidarności" z lat 1980-81 (twarzami rozmodlonych stoczniowców etc.) a "Solidarnością" z 1989 r. po latach represji, wygnaniu za granicę 800 tys. Polaków, głównie młodych i bezkompromisowych. Pisze, jak po 1989 r. deformowano charakter "Solidarności" przez politykę " grubej kreski" i "narzucenie odczłowieczonej polityki finansowej, wykorzystywanej przez byłą nomenklaturę i cwaniaków (...) terapii, która gwałciła podstawowe zasady społecznej nauki Kościoła". Na koniec apeluje: "Zwracam się do polityków, liderów ugrupowań odwołujących się do wielkiego etosu ´Solidarności´. Nie trwońcie skarbu wolności i demokracji. (...) Przepędźcie wszystkich niegodnych, którzy się do ´Solidarności´ przykleili, w pogoni za tytułami i stanowiskami, i którzy ją wciąż zdradzają".
Panegiryk na cześć stalinowca i agenta
W Gazecie Wyborczej z 23 sierpnia wielki reakcyjny pean na cześć Włodzimierza Brusa pt. Odważny ekonomista. Przypomnijmy, że Brus należał w dobie stalinizmu do najgorszych politruków nauki polskiej. W 1949 r. został w wieku 28 lat profesorem wyższej uczelni z wyjątkowym " dorobkiem" - kilku broszurami atakującymi polską Drugą Rzeczpospolitą jako kraj "faszyzmu" i kraj "nędzy" i wysławiającymi Związek Sowiecki jako komunistyczny raj "wolności i obfitości". O tym wszystkim w Gazecie Wyborczej pisze się tylko, że: "W latach stalinowskich był jednym z ekonomistów głęboko zaangażowanych w budowę nowego ustroju". Dlaczego nie napisali - zaangażowanych w kłamstwa i terror nowego ustroju? Po wyjeździe z Polski Brus, eksponowany jako żydowska "ofiara" marca 1968 r., zyskuje profesurę w Oksfordzie. "Odważny ekonomista" zostaje w latach 70. przyłapany przez NRD-owską służbę bezpieczeństwa Stasi na hotelowych amorach z jakąś KOR-ówką i ze strachu przed swą żoną - b. prokurator Heleną Wolińską podejmuje pracę w roli agenta Stasi. (Pisałem już o tym w Niedzieli za krakowskimi Arcanami). Gazeta Wyborcza milczy jednak jak grób o tej współpracy swego "odważnego" bohatera.
Czy wydadzą Wolińską?
W Najwyższym Czasie tekst Tadeusza M. Płużańskiego: Helena Wolińska aresztowana? (nr z 25 sierpnia). Płużański informuje o oporach, jakie we wpływowych kręgach brytyjskich wysuwane są w sprawie ekstradycji żony Brusa - b. prokurator Heleny Wolińskiej-Brus (właś. Fajgi Mindli Danielak), współwinnej sądowego mordu na bohaterskim generale "Nilu" - Fieldorfie. Płużański cytuje tekst z The Sunday Times: "Czy Żyd może liczyć na sprawiedliwość w kraju Auschwitz, Majdanka i Treblinki, gdzie antysemityzm rodem ze średniowiecza wciąż pozostaje przygnębiająco mocno okopany?".
