Z południa na północ, czyli od biednych do bogatych, trafiają
sprzedawane z nędzy ludzkie organy. Wolny rynek dąży do przekształcenia
wszystkiego w towar. Równie dobrze jak proszek do prania czy chusteczka
higieniczna może nim być ludzka intymność, godność, a także części
ludzkiego ciała - zarówno od żyjących, jak i zmarłych dawców. Organizacje
międzynarodowe w licznych rezolucjach potępiają handel ludzkimi organami.
Światowe Stowarzyszenie Medyczne, Światowa Organizacja Zdrowia i
Rada Europy uznały, że kupowanie organów od żyjących osób jest naruszeniem
Karty Praw Człowieka ONZ.
W 1981 r. w lokalnym czasopiśmie - Diario de Pernambuco
trzydziestoletni mężczyzna Miguel Correira de Oliveira zamieścił
ogłoszenie o treści: "Jestem gotowy sprzedać jakikolwiek organ mojego
ciała, który nie jest istotny dla mego życia i mógłby ocalić życie
innego człowieka w zamian za pieniądze, które pozwolą nakarmić moją
rodzinę". To jeden z armii zdesperowanych biedaków, którzy walczą
o przeżycie. Nie mogą sprzedać swojej pracy, bo nie ma na nią zapotrzebowania,
próbują zarobić więc na tym, na co jest zapotrzebowanie. A ciągle
niezaspokojone jest zapotrzebowanie na ludzkie organy. Liczba ludzi
potrzebujących przeszczepu rośnie szybciej niż liczba dawców. Tych
brakuje z różnych powodów. Przede wszystkim ze względów religijnych
i kulturowych. W islamie, wśród żydów czy w Azji te względy utrudniają
pozyskiwanie organów. Z wolna przebija się także świadomość wśród
chrześcijan, że oddanie organu jest czynem miłości bliźniego.
Niezaspokojone zapotrzebowanie nie może być jednak usprawiedliwieniem
dla pozyskania organów drogą kupna od tych, których do sprzedaży
zmusza niewyobrażalna nędza. Sytuację wykorzystują organizacje przestępcze,
które zarabiają na pośrednictwie między sprzedającymi a kupującymi.
W 1997 r. śledztwo przeciw tzw. Body Mafia prowadziła policja brazylijska.
W sprawę zamieszani byli pracownicy szpitali, pogotowia ratunkowego
i prosektoriów. W branżę weszły także grupy przestępcze w Indiach,
do których przybywają na przeszczep bogaci, ale i chorzy szejkowie
z Zatoki Perskiej. Zresztą grupy przestępcze zajmują się przemytem
biednych Hindusów, także przez Polskę, do zachodniego raju w zamian
za zgodę na oddanie narządów, najczęściej nerek. Odprysk tej sprawy
trafił niedawno przed sądy w Polsce. Handlowi organami sprzyja też
to, że transplantologia w ostatnich trzydziestu latach rozwinęła
się od stanu eksperymentu wykonywanego w kilku najbardziej zaawansowanych
centrach medycznych na świecie do sytuacji, w której przeszczepy
stały się coraz powszechniej dostępne. Wykonuje się je nie tylko
w krajach wysoko rozwiniętych, ale także w Afryce, Azji czy Ameryce
Południowej.
Innym problemem jest pozyskiwanie organów od osób zmarłych
bez ich wcześniejszej zgody czy pośmiertnej aprobaty rodziny. We
wspomnianej Brazylii głośnym echem odbiło się postępowanie przeciwko
pracownikom jednego z prosektoriów, którzy sprzedali kilka tysięcy
przysadek mózgowych jednej z prywatnych firm, w której służyły do
produkcji hormonu wzrostu. Zresztą, nie trzeba szukać za Atlantykiem.
Całkiem niedawno opinia publiczna dowiedziała się o podobnym nielegalnym
procederze w Wielkiej Brytanii. Na Wyspach w latach 1954-70 prowadzono
badania na kościach zmarłych dzieci. Badano wpływ broni jądrowej
na szkielet człowieka. Oczywiście, kości pobierano bez zgody rodziców.
Z podobną sytuacją mamy do czynienia w Chinach. Tam
naturalnym
magazynem ludzkich części zamiennych są więźniowie skazani
na śmierć.
I choć trudno sprawdzić informacje, którymi alarmują
świat chińscy
dysydenci, według obrońców praw człowieka, to straceni
więźniowie
są dostarczycielami nerek, rogówek i zastawek. Jednym
z pierwszych,
który tę okrutną prawdę wyjawił światu, był chiński
obrońca praw
człowieka Harry Wu. Podczas konferencji na Uniwersytecie
Berkeley
stwierdził: "Przeprowadzałem wywiad z lekarzem, który
rutynowo uczestniczył
w pobieraniu nerek od straconych więźniów.
W jednym przypadku, o
którym opowiadał lekarz, dwie nerki zostały
pobrane od więźnia w
noc przed egzekucją. Rankiem zginął od strzału
w głowę". Wu twierdzi,
że rocznie pobiera się w Chinach organy
od dwóch tysięcy więźniów.
Liczba ta rośnie, ponieważ rośnie też
ilość przestępstw sankcjonowanych
karą śmierci. Niektórzy stawiają
tezę, że jedną z przyczyn coraz
surowszej praktyki prawnej jest
zwiększający się popyt na świeże
i młode organy.
Co na to etyka zawodowa lekarzy transplantologów? Można
powiedzieć, że ewoluuje. Wielu lekarzy i bioetyków w procederze handlu
organami ludzkimi nie widzi nic zdrożnego. Praca jest na sprzedaż,
seks jest na sprzedaż, również dzieci sprzedaje się do adopcji. Dlaczego
nerki mają być wyjątkiem - argumentują. Stanowisko organizacji międzynarodowych
pozostaje jednak nadal niezmienne. Nabywanie organów jest pogwałceniem
praw człowieka.
Pomóż w rozwoju naszego portalu