Reklama

Prosto i jasno

Ani publiczna, ani prywatna

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Zawrzało w Sejmie, podniosła się wielka kłótnia w rodzinie - tak można określić wojnę między właścicielami telewizji publicznej i telewizji prywatnej w obronie swoich interesów. Piszę celowo "w rodzinie", ponieważ jedni i drudzy nadawcy nie służą dobru narodu, interesuje ich tylko komercja, czyli zarabianie pieniędzy na wszelkie sposoby. Kłótnię wywołał projekt zmian w ustawie o mediach, zaproponowany przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji. Chodzi o wzmocnienie pozycji Rady, a głównie o zapis, że jeden właściciel może posiadać albo jeden dziennik ogólnopolski, albo jedną stację radiową lub telewizyjną o ogólnokrajowym zasięgu. Zapis ten ma przeciwdziałać powstawaniu monopolu w mediach elektronicznych - chodzi o to, aby na rynku tych mediów w Polsce nie pojawił się rodzimy Murdoch, Berlusconi czy Bertelsmann. Zapis ten pomaga nadawcy publicznemu utrzymać pozycję dominującą w mediach, aby mógł pełnić swoją misję społeczną, promować kulturę i wartości narodowe, wspierać dobre rozwiązania rządu itp.
Prywatni nadawcy protestują, ponieważ ten zapis uniemożliwia koncentrację kapitału w mediach i, jak twierdzą właściciele Polsatu czy TVN, kiedy po wejściu do Unii Europejskiej zostaną zniesione ograniczenia w przepływie kapitału, inwestorzy zagraniczni wykupią wszystko - tak telewizję publiczną, jak i prywatną. Podobnie jak wykupili prasę, banki, jak budując hipermarkety zniszczyli polski handel.
Wszystko to prawda, ale dlaczego do tej pory ci sami ludzie twierdzili, że zagraniczni inwestorzy, zagraniczny kapitał przynosi Polsce same zyski, że wykupując coś, pomaga nam się rozwinąć? Czy dlatego, że sprawa nie dotyczyła ich branży? Na kanwie rozgorzałej dyskusji straszy się nas utratą wolności w mediach, operami mydlanymi, tandetą kulturalną... Tego już nie rozumiem, bo gdzie jak gdzie, ale to właśnie w telewizji prywatnej najwięcej jest przemocy i pornografii, to ona karmi nas najbardziej podłymi produktami współczesnej kultury w rodzaju programów Big Brother, Bar i Landrynka. To telewizję prywatną KRRiTV próbuje karać za emisje niezgodne z prawem, ale sprawy ślimaczą się w sądach latami.
Nie mam zamiaru bronić tej telewizji publicznej, jaką mamy. Każdy widzi, komu ona służy. Biada jej prezesom i dyrektorom, gdyby codziennie nie pokazano L. Millera w co najmniej czterech odsłonach, zaś A. Kwaśniewskiego w o jednej mniej. Ona jest publiczna tylko z tego powodu, że realizowana za nasz abonament, za nasze pieniądze. A tak naprawdę - to służy do walki z opozycją prawicową, "służy" rodzinie, pokazując tylko małżeńskie patologie (chyba ku przestrodze), stara się wychowywać nasze dzieci w tolerancji, ale tylko wobec kochających inaczej. Tak naprawdę jest to telewizja po prostu niewiarygodna, służalcza wobec lewicowej władzy i nie przynosi mi żadnej satysfakcji widok upokarzanych dziennikarzy, biegających do gabinetów Premiera czy Prezydenta, aby usłyszeć od nich kilka frazesów.
Telewizja publiczna nie jest lepsza od prywatnej, to prawda, ale zawsze można mieć nadzieję, że się zmieni, możemy na nią krzyczeć, że nie spełnia misji, że jest na usługach SLD, że kłamie... Prywatna telewizja i tak swoje zrobi, zniszczy, co zamierzyła, ponieważ może być nie tylko na usługach polityków, ale także ludzi niemoralnych, wrogich Polsce, nienawidzących Kościoła katolickiego. Tu można jedynie wyć z rozpaczy.
Cóż więc należy uczynić, jakiego wyboru ma dokonać Sejm, czy ustawę zmienić, nie pozwalając na koncentrację mediów w rękach prywatnych, czy też chronić imperium SLD w telewizji publicznej? Jaka ma być telewizja publiczna? Odpowiem idealistycznie, że Polsce potrzebna jest silna telewizja publiczna, a mając nadzieję, że SLD nie będzie rządziło wiecznie, należy taką telewizję budować. Prawda bowiem jest taka: jeśli raz utracimy kontrolę nad mediami, wprowadzimy jakiś koncern do najważniejszych elektronicznych środków przekazu, to ten układ będzie już trwał dziesięciolecia. W tym więc momencie nie zadawajmy pytania, która telewizja jest lepsza: prywatna czy publiczna, ale zapytajmy: jak wpłynąć na telewizję publiczną, aby była lepsza? Dodam, że Prezydent, nie czekając na wynik głosowania w Sejmie, zapowiedział już, że ustawy nie podpisze.
Dlatego nie od rzeczy będzie przypomnieć, że za kulisami tej zmiany toczy się spór, czy spółka Agora (czytaj: Adam Michnik), będąc właścicielem ogólnopolskiego dziennika, może kupić telewizję Polsat? Jak na razie KRRiTV, zdominowana przez SLD, twórca projektu, twierdzi, że Agora ma i tak już monopol medialny, ponieważ obok Gazety Wyborczej włada kilkunastoma rozgłośniami radiowymi. Agora się broni, że nie chce monopolizować rynku, ale tajemnicą poliszynela jest, że zgarnia trzy czwarte rynku reklam w Polsce, finalizuje kupno czasopism Prószyńskiego, prawdopodobnie przejmie też Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne. A jej wpływ na życie polityczne to kolejna tajemnica publiczna. To wszak sam A. Michnik chwalił się w niemieckiej gazecie, że po artykule w GW "poleciał" niejeden z ministrów. Tenże szef już medialnego przecież koncernu ostrzega, że i tak wejdą do Polski zagraniczni inwestorzy, którzy i tak wykupią telewizję. Można by zapytać, czy taki inwestor nie chce wejść na nasz rynek właśnie przez Agorę, bo znowu tajemnicą publiczną są pieniądze A. Michnika. To wszak wspólnikiem Agory jest nowojorski New York Times, najbardziej antypolska gazeta na świecie, wydawana przez lobby żydowskie w USA. W jej opinii, to Polacy zbudowali Oświęcim i zgotowali holocaust Żydom. Na jego łamach ukazywało się też najwięcej artykułów przeciw Radiu Maryja.
Niektórzy łudzą się, że silniejsza telewizja prywatna oczyściłaby nieco atmosferę w polityce, powiedziałaby więcej prawdy o wpływach Gazpromu, demaskowałaby rządowe tematy zastępcze... Złudzenia. Wszak w Polsacie czy TVN jest tak samo "rządowo", jak w telewizji publicznej. Nie wierzę także, aby taką demaskatorską rolę pełniła telewizja A. Michnika, choć musi zadziwiać ten brak chęci w SLD do podzielenia się mediami z kolegą z "okrągłego stołu".
Czy doczekamy się mediów służących Polsce i Polakom? Ostatnio media wykazały się wielką troską o zdrowie Jana Pawła II, informując głośno o rzekomym liście Ojca Świętego zawierającym dymisję na wypadek pogorszenia się jego stanu zdrowia. Wiadomość okazała się dziennikarską kaczką. Szuka się sensacji, a nie mówi o tym, co naprawdę myśli i czuje Papież. Nie podaje się znacznie ważniejszych informacji o jego zabiegach o pokój w Palestynie, o prośbie o opamiętanie, skierowanej do obydwu stron konfliktu, pierwej jednak Żydów. Co zaś do zdrowia, Papież sam udowadnia, że nie wybiera się jeszcze na emeryturę, dlatego z humorem powiedział w czasie audiencji generalnej: "A teraz Wam zaśpiewam", i wyśpiewał cztery zwrotki Chrystus zmartwychwstan jest. Tego radosnego śpiewu wielkie stacje telewizyjne, zajęte manipulowaniem informacjami, nie zauważyły.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Czy mam w sobie radość Jezusa?

2024-04-15 13:37

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Adobe Stock

Rozważania do Ewangelii J 15, 9-17.

Niedziela, 5 maja. VI niedziela wielkanocna

CZYTAJ DALEJ

19 maja odbędzie się 5. Ogólnopolska Pielgrzymka Kobiet na Jasną Górę

2024-05-05 11:08

[ TEMATY ]

Jasna Góra

Episkopat Flickr

Pod hasłem „Pójdę ufna za Tobą” 19 maja odbędzie się 5. Ogólnopolska Pielgrzymka Kobiet na Jasną Górę. W ubiegłych latach pielgrzymka gromadziła w Częstochowie około 2,5 tys. kobiet z całej Polski.

Spotkanie na Jasnej Górze rozpocznie się o godz. 12 modlitwą Anioł Pański - poinformowało w niedzielę biuro prasowe Konferencji Episkopatu Polski.

CZYTAJ DALEJ

Abp Jędraszewski: tylko budowanie na Chrystusie pozwoli ocalić siebie i swoją tożsamość

2024-05-05 18:59

[ TEMATY ]

abp Marek Jędraszewski

Karol Porwich/Niedziela

Abp Marek Jędraszewski

Abp Marek Jędraszewski

I dawne, i niezbyt odległe, i współczesne pokolenia, jeśli chcą ocalić siebie i swoją tożsamość, muszą nieustannie zwracać się do Chrystusa, który jest naszą skałą, kamieniem węgielnym, na którym budujemy wszystko - mówił abp Marek Jędraszewski w czasie wizytacji kanonicznej w parafii św. Sebastiana w Skomielnej Białej.

W czasie pierwszej Mszy św. proboszcz ks. Ryszard Pawluś przedstawił historię parafii w Skomielnej Białej. Sięga ona przełomu XV i XVI w. Pierwsza kaplica pod wezwaniem św. Sebastiana i św. Floriana powstała w 1550 r., a w XVIII w. przebudowano ją na kościół. Drewnianą budowlę wojska niemieckie spaliły w 1939 r. a już dwa lata później poświęcono tymczasowy barokowy kościół, a proboszczem został ks. Władysław Bodzek, który w 1966 r. został oficjalnie potwierdzony, gdy kard. Karol Wojtyła ustanowił w Skomielnej Białej parafię. Nowy kościół oddano do użytku w 1971 r., a konsekrowano w 1985 r. - Postawa wiary łączy się z zatroskaniem o kościół widzialny - mówił ksiądz proboszcz, podsumowując zarówno duchowy, jak i materialny wymiar życia wspólnoty parafialnej w Skomielnej Białej. Witając abp. Marka Jędraszewskiego, przekazał mu ciupagę.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję