Reklama

Prosto i jasno

Najważniejszy jest minister i pieniądze

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

"Każdy obywatel będzie miał zapewniony dostęp do lekarza przez całą dobę". "Przyjęliśmy program zmian w systemie z założeniem, że najważniejszy jest pacjent". Od takich haseł roi się w zapowiadanych przez ministra zdrowia M. Łapińskiego zmianach reformy służby zdrowia. Kiedy przyjrzymy się bliżej tym zmianom, wynika z nich jedno: najważniejszy będzie nie pacjent, ale minister. To minister stanie się jedynym dobroczyńcą tak chorych Polaków, jak i pracowników służby zdrowia, w jego rękach bowiem znajdą się największe w kraju pieniądze do rozdysponowania przez jednego człowieka: 20 mld zł. Projekt reformy służby zdrowia, krytycznie oceniony przez samorząd lekarski i związki zawodowe pracowników medycznych, doczekał się mimo to pozytywnej opinii rządu i wkrótce, po zapowiadanych i niekoniecznie odbytych konsultacjach z samorządami terytorialnymi, trafi pod obrady Sejmu.
Główne zmiany mają dotyczyć zniszczenia tego, co już zaczęło się sprawdzać, czyli likwidacji kas chorych i zastąpienia ich jednym Narodowym Funduszem Ochrony Zdrowia, składającym się z dotychczasowych 16 kas chorych przemianowanych na oddziały Funduszu, zarządzane przez ministra zdrowia. Oddziały mieściłyby się w dotychczasowych siedzibach kas chorych, ale miałyby zatrudniać o 1/4 mniej osób ( z 4,8 tys. osób zatrudnienie spadnie do 3,6 tys.). Przyczyni się to do zaoszczędzenia 1/4 wydatków, czyli 95 mln zł. Dopowiedzmy: zatrudnienie i wydatki zmniejszą się po stronie Funduszu, ale według projektu, w starostwach i gminach trzeba będzie zatrudnić osoby, które mają informować oddziały Funduszu o tym, jakie leczenie jest potrzebne na danym terenie. Kto zatrudni i opłaci tych ludzi? Oczywiście - samorządy.
Pomysł z Funduszem jest żywcem wzięty z PRL-u. Przypomnę, kiedy rząd chciał mieć niekontrolowane pieniądze, powoływał specjalny fundusz. Pieniędzy od tego nie przybywało, ale w ten sposób wyciągano obowiązkowo publiczne pieniądze, a tym samym mydlono ludziom oczy, że ktoś za coś tam w górze jest odpowiedzialny. Pomysł z funduszem obecnie, gdy działają kasy chorych, a w rzeczywistości samodzielne banki dysponujące naszymi składkami na zdrowie, jest zwyczajnym skokiem na publiczne pieniądze i nikt mi nie wmówi, że chodzi w nim o dobro pacjentów. Żaden bowiem minister nie jest dzisiaj w stanie zapewnić szpitalom wystarczających pieniędzy, dlatego w biednym kraju, a takim jeszcze jest Polska, powinno się finansować zadania publiczne nie według potrzeb, ale według możliwości. Owszem, istnieje kwestia sprawiedliwego podziału tych pieniędzy, ale proszę nie obiecywać - jak to czyni min. Łapiński - że po zmianach mieszkaniec Mazur będzie miał taki sam dostęp do operacji serca, jak mieszkaniec Zabrza. Na taką obietnicę można się tylko uśmiechnąć. Ktoś, kto opowiada takie bajki, powinien pisać książki science fiction, a nie pełnić funkcję wysokiego urzędu w państwie. Ilu bowiem ludzi w Polsce czeka na operację serca, a ile jest takich klinik, jak kardiochirurgia w Zabrzu? A poza tym, tyle milionów złotych, ile Śląska Kasa Chorych przeznaczyła na to, aby kardiochirurgia w Zabrzu była na światowym poziomie, nie dałby nigdy minister, mający do równego podziału setki oddziałów kardiochirurgicznych w polskich szpitalach. Hasła typu: wszędzie jednakowo, wszystkim po równo, ilość przechodzi w jakość - już przerabialiśmy przez 50 lat. Za jaką karę mamy do tego "raju" wrócić?
Krótko mówiąc, to dzięki kasom chorych nasze szpitale, przychodnie i sami lekarze wzięli się do pracy, mają coraz lepszy sprzęt, są coraz lepiej wyspecjalizowani, bo tylko dzięki temu wygrywają w kasach chorych zamówienia na wykonywanie drogich, a więc i opłacalnych usług medycznych. Kasa stawia bardzo rygorystyczne wymagania szpitalom. Kto ich nie spełnia, nie dostaje pieniędzy. Czy teraz należałoby od tego odejść i wszystko uzależnić od widzimisię partyjnego ministra? Czy znowu zaczynać opłacanie lekarzy za przychodzenie do pracy, a nie za wykonywanie zabiegów, za liczbę przeprowadzonych badań, obsłużonych chorych? Cóż z tego, że lekarz będzie siedział w przychodni nawet całą dobę, skoro nie będzie mu zależało na tym, czy przyjmie dziesięciu, czy stu chorych?
O co w tym wszystkim chodzi? Jak się wydaje, SLD chce upiec kilka pieczeni na jednym ogniu. Po pierwsze, jest to kolejna pozorowana reforma, polegająca jedynie na wymianie tabliczek z nazwiskami dyrektorów i prezesów, członków zarządów i rad kas chorych. Reforma ta nie zawiera bowiem żadnych konkretów na temat finansowania służby zdrowia, a jedynie przyporządkowuje wszystko ministrowi zdrowia. Reforma nie daje też odpowiedzi na pytanie, jak będzie funkcjonowała służba zdrowia po zmianach. Cóż znaczą w ustach ministra zapewnienia, że będziemy mogli dostać się do lekarza bez kolejki? O tym przecież nie on zadecyduje, tylko rynek potrzeb. Nie ma w proponowanych zmianach zapisów, do jakiego leczenia pacjenci będą mieli prawo darmo, a co będzie odpłatne.
Należy dodać, że dotychczasowe pomysły ministra zdrowia już przyniosły szkody dla ludzi chorych, m.in. wycofano w szpitalach bezpłatne szczepienia ochronne przeciw wirusowemu zapaleniu wątroby, zmniejszono dotacje z ministerstwa na wysoko specjalistyczne operacje neurochirurgiczne, i nie tylko. Po zmianach wprowadzonych przez Ministerstwo Zdrowia miały rzekomo zostać obniżone ceny leków. Tymczasem z symulacji przeprowadzonej w Śląskiej Kasie Chorych wynika, że chorzy zapłacą za leki prawie o 8 proc. więcej, a nie - jak twierdzi min. M. Łapiński - 20 proc. mniej.
Będąc przy temacie pieniędzy, trzeba dodać, że obecnie z Internetu możemy się dowiedzieć, ile jaka kasa chorych ma pieniędzy oraz ile na co wydała. Po przejęciu przez Ministerstwo Zdrowia finansów kas chorych, nikt nie będzie miał dostępu do szczegółowych rozliczeń, komu ile dano. Nic dziwnego, że ministra Łapińskiego tak gorąco popiera premier Miller, bo w rękach rządu znajdzie się jedna dwudziesta budżetu państwa, którą będzie można wykorzystać na bieżące wydatki państwa, np. na zapłacenie składki do Unii Europejskiej w wysokości 8 mld zł rocznie (2,5 mld euro).
Dziwię się bardzo, że obecnie nie protestuje służba zdrowia, że pielęgniarki siedzą cicho jak mysz pod miotłą. Bo przecież w centralnym systemie zarządzania wszyscy będą tylko trybikami w jakiejś bezdusznej maszynie. Wszystko będzie opierało się na dojściu do ministra. Kto je będzie miał - ten przetrwa. To zapowiedź schizofrenii, którą jeszcze można zatrzymać w bardzo prosty sposób: wymieniając genialnego ministra na może mniej zdolnego, ale nie szkodzącego ludziom chorym. Zobaczymy, co będzie pierwsze w Sejmie: debata nad projektem zmian w służbie zdrowia czy też zapowiadane przez kluby opozycyjne wniesienie wotum nieufności wobec min. M. Łapińskiego.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zwykła uczciwość

2024-04-23 12:03

Niedziela Ogólnopolska 17/2024, str. 3

[ TEMATY ]

Ks. Jarosław Grabowski

Piotr Dłubak

Ks. Jarosław Grabowski

Ks. Jarosław Grabowski

Duchowni są dziś światu w dwójnasób potrzebni. Bo ludzie stają się coraz bardziej obojętni na sprawy Boże.

Przyznam się, że coraz częściej w mojej refleksji dotyczącej kapłaństwa pojawia się gniewna irytacja. Pytam siebie: jak długo jeszcze mamy czuć się winni, bo jakaś niewielka liczba księży dopuściła się przestępstwa? Większość z nas nie tylko absolutnie nie akceptuje ich zachowań, ale też zwyczajnie cierpi na widok współbraci, którzy prowadzą podwójne życie i tym samym zdradzają swoje powołanie. Tylko czy z powodu grzechów jednostek wolno nakazywać reszcie milczenie? Mamy zaprzestać nazywania rzeczy w ewangelicznym stylu: tak, tak; nie, nie, z obawy, że komuś może się to nie spodobać? Przestać działać, by się nie narazić? Wiem, że wielu z nas, księży, stawia sobie dziś podobne pytania. To stanie pod pręgierzem za nie swoje winy jest na dłuższą metę nie do wytrzymania. Dobrze ujął to bp Edward Dajczak, który w rozmowie z red. Katarzyną Woynarowską mówi o przyczynach zmasowanej krytyki duchowieństwa, ale i o konieczności zmian w formacji przyszłych kapłanów, w relacjach między biskupami a księżmi i między księżmi a wiernymi świeckimi. „Wiele rzeczy wymaga teraz korekty” – przyznaje bp Dajczak (s. 10-13).

CZYTAJ DALEJ

Niemcy: podział w episkopacie w związku z projektami „drogi synodalnej”

2024-04-25 10:26

[ TEMATY ]

episkopat

Niemcy

Anna Wiśnicka

Czterech członków Rady Stałej Niemieckiej Konferencji Biskupów postanowiło nie uczestniczyć w głosowaniu na temat ustanowienia Komitetu Synodalnego, który ma z kolei doprowadzić do powstania rady synodalnej- stałego gremium składającego się z biskupów i świeckich, które ma zarządzać Kościołem w Niemczech. Przed utworzeniem rady synodalnej, jako niezgodnej z sakramentalną konstytucją Kościoła przestrzegała stanowczo Stolica Apostolska.

Czterej biskupi, Gregor Maria Hanke OSB z Eichstätt, Stefan Oster SDB z Pasawy, kardynał Rainer Maria Woelki z Kolonii i Rudolf Voderholzer z Ratyzbony ogłosili we wspólnym oświadczeniu 24 kwietnia, że chcą kontynuować drogę w kierunku Kościoła bardziej synodalnego w harmonii z Kościołem powszechnym. Chcą poczekać na zakończenie Zgromadzenia Plenarnego Synodu Biskupów, którego druga sesja odbędzie się w październiku w Rzymie. W watykańskich sprzeciwach wobec drogi synodalnej w Niemczech wielokrotnie wskazywano, że „rada synodalna”, przewidziana i sformułowana w uchwale niemieckiej drogi synodalnej nie jest zgodna z sakramentalną konstytucją Kościoła.

CZYTAJ DALEJ

Opole Lubelskie. Wierni Chrystusowi

2024-04-25 17:51

Paweł Wysoki

W niedzielę Dobrego Pasterza abp Stanisław Budzik przeprowadził wizytację parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Opolu Lubelskim.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję