Reklama

Pro i contra

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Pierwsze refleksje powyborcze

Te wybory samorządowe miały szansę być najważniejszymi wyborami samorządowymi po 1989 r. Zarówno ze względu na bezpośredni wybór burmistrzów i prezydentów miast, jak i na możliwość wyrażenia przez wyborców oceny "efektów i defektów" roku rządów L. Millera. I tego - jak widać - najbardziej obawiały się dominujące lewicowe media. Zrobiono dosłownie wszystko, aby jak najmniej spopularyzować wybory w mediach, a już w szczególności w telewizji. Nawet w dniu wyborów, po ich zakończeniu w programach publicznej telewizji brakowało programów komentujących wybory, nie było sondaży etc. Nadal panowała swoista, tyle że powyborcza cisza. Na dodatek dziwnym trafem popsuł się serwer centralnego komputera i opóźnia się ostateczne podliczenie głosów. Nie potrafiono nawet podać dokładnych danych o frekwencji wyborczej. Jeśli potwierdzą się informacje o frekwencji 36-40-procentowej, to będzie to doprawdy wynik żałosny, ale w niemałej mierze spowodowany przez staranne wyciszenie sprawy kampanii wyborczej w dominujących mediach. Postkomuniści słusznie obawiali się wyników wyborów. Już z dotychczasowych danych wynika, że stracili znacząco aż w 9 województwach. Według tekstu KNYSZ-a pt.
SLD lekko wstecz (Gazeta Wyborcza z 30 października: "Wyborcy odwrócili się od Sojuszu w: Gdańsku (w mandatach mniej aż o 24 punkty procentowe), Kielcach (mniej o 16 punktów procentowych), Opolu (o 13 punktów), Bydgoszczy, Poznaniu i Toruniu (o 10 punktów), Białymstoku (o 4 punkty). SLD straciło też w wyborczym mieście premiera Leszka Millera" (w Łodzi - o 6 punktów - J.R.N.). Gazeta Wyborcza jest, jak zwykle, łagodna wobec SLD, pisząc, że wyniki dla tej partii są "lekko wstecz". Głos (z 2 listopada) informuje wprost już w tytule o "klęsce postkomunistów". Rzeczpospolita z 30 października w tekście Krzysztofa Gottesmana informuje już w tytule o Przesunięciu w prawo. Według Gottesmana,wybory "nie były udane dla Sojuszu Lewicy Demokratycznej (...). Kampania wyborcza już na to wskazywała, a niedzielne wybory potwierdziły - Sojusz ma bardzo krótką ławkę popularnych działaczy. Symboliczny jest przykład Warszawy. (...) Sojusz popełnił też lokalne błędy".
Wybory przyniosły fatalną klęskę Platformy Obywatelskiej w Warszawie - jej czołowy lider Andrzej Olechowski znalazł się dopiero na 3. miejscu, z zaledwie ok. 13% głosów. Może to mieć dalekosiężne konsekwencje. Olechowski zapowiadał, że w razie porażki wyborczej na trwałe wycofa się z życia politycznego. "Platformą zachybotało" - stwierdza już w tytule komentarza powyborczego w Życiu z 30 października Anna Sarzyńska. Poza paru wymownymi sukcesami (przede wszystkim w Trójmieście) Platforma nie wypadła najlepiej, m.in. zaskakująca porażka J. M. Rokity w Krakowie). Nie najlepiej wypadło też PiS (poza świetnym sukcesem Lecha Kaczyńskiego w Warszawie). Przypuszczalnie wpłynął na to nieszczęsny, nie chciany przez wielu członków PiS-u sojusz wyborczy z PO. Słabiej, niż oczekiwano, wypadła Samoobrona, a jeszcze słabiej PSL. Natomiast - jak przyznaje Gazeta Wyborcza z 30 października - "Liga Polskich Rodzin nigdzie nie wygrała, ale może wybory uznać za zwycięstwo". LPR wprowadziła swoich radnych w 12 na 18 miast wojewódzkich, najwięcej - 10 - w Krakowie. Według Rzeczpospolitej z 30 października, lider LPR Roman Giertych stwierdził: "W województwie podkarpackim mamy taki wynik, że poseł Wrzodak może rozmawiać sam ze sobą o tym, kto zostanie marszałkiem sejmiku".

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Fatalne negocjacje z UE

W lewicowym Przeglądzie z 28 października - dający do myślenia artykuł znanego ekonomisty prof. Pawła Bożyka o fatalnym stylu polskich negocjacji z Unią Europejską. W tekście zatytułowanym Zasada wzajemnych ustępstw, bogato udokumentowanym, prof. Bożyk alarmuje, wskazując na skutki dotychczasowych ciągłych polskich ustępstw. Pisze m.in.: "Negocjacje Polski z Unią Europejską o nadanie nam statusu członkowskiego od samego początku cechują się defensywnością ze strony naszych negocjatorów. Polska występuje w nich w charakterze ubogiego krewnego, który przeprasza, że śmie prosić o przyjęcie do Unii. Z wielu różnych powodów takie podejście jest bezzasadne.
W UE, podobnie zresztą jak w wielu innych organizacjach międzynarodowych, obowiązuje zasada reciprocity, to jest wzajemności ustępstw, czyli - coś za coś. Ci, którzy o tym wiedzą, nigdy nie wychodzą przed szereg, a więc dobrowolnie nie rezygnują z jakichkolwiek ograniczeń w handlu zagranicznym bez wzajemnych ustępstw ze strony partnerów. Do takich ustępstw nawołują, oczywiście, politycy unijni, obiecując złote góry (...). Największy błąd w procesie wchodzenia do Unii popełniliśmy w 1990 r. Polska dokonała wtedy jednostronnej radykalnej liberalizacji importu (...). Co gorsze, Polska wprowadziła w 1990 r. nową taryfę celną, ustaliła możliwie najniższy jej poziom. (...) Polska chciała być hojna dla innych, dając dobry przykład. Niestety, ta polityczna brawura w sferze ekonomicznej kosztowała nas nieprawdopodobnie drogo. Po pierwsze, oznaczała jednostronne otwarcie polskiego rynku; w efekcie już w 1991 r. import z UE do Polski zwiększył się aż o 80%, w warunkach stosunkowo niewielkiego zwiększenia eksportu z Polski do Unii. Kraje UE absolutnie nie zareagowały na polski jednostronny gest, ani myśląc o likwidacji kontyngentów ograniczających import z Polski. Nie dość na tym - gdy w następnych latach doszło do negocjacji z krajami UE w związku ze stowarzyszeniem, a Polska poprosiła o zniesienie kontyngentów i obniżkę taryf celnych, zażądano od nas wzajemności. Polska musiała więc spełnić ten warunek, obniżając proporcjonalnie do ustępstw Unii i tak już niezwykle niskie cła (...). W całym dotychczasowym okresie transformacji polski rynek okazał się dla krajów UE wymarzonym miejscem zbytu olbrzymich ilości towarów i usług trudnych do ulokowania gdzie indziej. Eksport z tego ugrupowania do Polski sięgnął w latach 1990-2000 prawie 193 mld euro, zaś import - jedynie 131 mld euro: dodatnie (dla UE) saldo bilansu handlowego wyniosło więc w tym okresie aż 62 mld euro. Tym samym Polska przyczyniła się w poważnym stopniu do sfinansowania zatrudnienia w Unii: w ujęciu rocznym netto UE mogła dać pracę w granicach 800 tys.- 1 mln osób. Polska zaś musiała taką liczbę osób pozbawić pracy. (...) Jednocześnie Unia nieprzerwanie domagała się jeszcze większego otwarcia polskiego rynku. Przy okazji każdej wizyty w Polsce politycy zachodni mówili o tym głośno bez żenady; nie wspominając nawet o ustępstwach, na jakie Polska jednostronnie poszła w 1990 r. Co gorsza, nasze media przyjęły unijny sposób wyjaśniania korzyści ze stowarzyszenia, podkreślając, że to Unia udzieliła Polsce nieproporcjonalnie większych preferencji (...)".
Prof. Bożyk ostrzega: "Pomimo ewidentnych korzyści czerpanych przez kraje UE z handlu z Polską ostatnie miesiące obfitują w coraz częstsze groźby wobec Polski, sugerujące, iż możemy nie zostać przyjęci do tego ugrupowania w pierwszej kolejności (...). Jednocześnie Unia stara się wyżyłować nas ekonomicznie - a to odmawiając naszym rolnikom subwencji identycznych jak swoim, a to przebąkując, jak ostatnio, o konieczności wnoszenia opłat członkowskich wyższych od udostępnionych nam funduszy. Polska - kraj o wiele biedniejszy - miałaby więc w ramach frycowego za wejście dofinansowywać bogatszych". Te wszystkie stwierdzenia prof. Bożyka są tym istotniejsze, iż jest to lewicowy ekonomista popierający wejście Polski do UE. Godny uwagi jest fakt, że tak pesymistyczny w swej wymowie tekst na temat naszych negocjacji z UE ukazał się w lewicowym tygodniku związanym z ekipą Millera-Cimoszewicza prowadzącą negocjacje z UE.

Koszty prywatyzacji Stoenu

Nawet w postkomunistycznej Polityce (nr z 26 października) nie ukrywa się informacji dowodzących, łagodnie mówiąc, ogromnych wątpliwości co do celowości sprzedaży Stoenu w stylu, w jakim zrobił to minister rządu Millera - Kaczmarek. Adam Grzeszak pisze w tekście Krótkie spięcie: "Warszawiacy stanęli wobec apokaliptycznej wizji: przyjdzie Niemiec i chcąc odzyskać zainwestowane pieniądze, podniesie cenę energii elektrycznej. A jak ktoś nie zapłaci, to prąd wyłączy. Zresztą kto wie, czy niemieckiemu koncernowi nie chodzi tylko o przejęcie nieruchomości Stoenu i ich wyprzedaż". Grzeszak przypomina, że "prywatyzacja w branży energetycznej budziła poważne wątpliwości ministra Kaczmarka. Kilkakrotnie dawał do zrozumienia, że rozpoczęte przez poprzedników przetargi na sprzedaż G-8 i Stoenu są przedwczesne (...). W pierwszej kolejności, uważał minister, trzeba prywatyzować wytwórców energii, a dopiero w następnej dystrybutorów. Dziś tym argumentem posługują się umiarkowani przeciwnicy Kaczmarka, bo radykalni mówią to, co zwykle, że wyprzedaje się majątek narodowy i że ministra trzeba postawić przed Trybunałem Stanu".
Z kolei Artur Rojek pisze w tekście pt. Niemcy przejmują kontrolę (Głos z 26 października): "Prywatyzacja sektora energetycznego pokazuje, jak polska lewica dba o to, by w żadnym sektorze gospodarki nie pojawił się silny, polski konkurent na rynku europejskim. Atomizacja, wyprzedaż kluczowych elementów narodowej infrastruktury gospodarczej - to scenariusz realizowany nie tylko w energetyce". Według Rojka: "Wraz z nieruchomościami Stoenu na własność Niemców przejdzie na terenie stolicy 385 działek o łącznej powierzchni 40 hektarów". Rojek ostrzega, że cena energii w Warszawie będzie znacznie rosła, a zyski przejmie nowy niemiecki właściciel Stoenu". W tymże numerze Głosu Maciej K. Sokołowski tak komentuje w swym stałym felietonie Obrazki: "Min. Kaczmarek trochę się zagalopował. Otóż, mówiąc w TV o sprzedaży warszawskiego STOEN-u, argumentował m.in., że polskiemu odbiorcy energii jest obojętne, czy będzie płacił za energię wytworzoną w Polsce, czy we Francji (cytuję z pamięci). Otóż nie jest obojętne, panie ministrze. Jeśli będziemy płacili za energię z Francji, to zarobią Francuzi. W Polsce zakłady energetyczne zostaną zrestrukturyzowane, Polacy pójdą na bezrobocie i polscy odbiorcy energii będą, poza rachunkami za energię, płacili zasiłki bezrobotnym. Min. Kaczmarek na chwilę zapomniał się i odkrył swoje prawdziwe oblicze - co mu tam Polska (...)".

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Co nam w duszy gra

2024-04-24 15:28

Mateusz Góra

    W parafii Matki Bożej Częstochowskiej na osiedlu Szklane Domy w Krakowie można było posłuchać koncertu muzyki gospel.

    Koncert był zwieńczeniem weekendowych warsztatów, podczas których uczestnicy doskonalili lub nawet poznawali tę muzykę. Warsztaty gospelowe to już tradycja od 10 lat. Organizowane są przez Młodzieżowy Dom Kultury Fort 49 „Krzesławice” w Krakowie. Ich charakterystycznym znakiem jest to, że są to warsztaty międzypokoleniowe, w których biorą udział dzieci, młodzież, a także dorośli i seniorzy. – Muzyka gospel mówi o wewnętrznych przeżyciach związanych z naszą wiara. Znajdziemy w niej szeroki wachlarz gatunków muzycznych, z których gospel chętnie czerpie. Poza tym aspektem muzycznym, najważniejszą warstwą muzyki gospel jest warstwa duchowa. W naszych warsztatach biorą udział amatorzy, którzy z jednej strony mogą zrozumieć swoje niedoskonałości w śpiewaniu, a jednocześnie przeżyć duchowo coś wyjątkowego, czego zawodowcy mogą już nie doznawać, ponieważ w ich śpiew wkrada się rutyna – mówi Szymon Markiewicz, organizator i koordynator warsztatów. W tym roku uczestników szkolił Norris Garner ze Stanów Zjednoczonych – kompozytor i dyrygent muzyki gospel.

CZYTAJ DALEJ

Beata Kempa dla portalu niedziela.pl: Przyglądałam się temu szaleństwu Zielonego Ładu z niedowierzaniem

2024-04-25 10:01

[ TEMATY ]

Łukasz Brodzik

Beata Kempa

Grzegorz Boguszewski

Beata Kempa

Beata Kempa

Ostatnia kadencja Parlamentu Europejskiego obfitowała w szereg absurdalnych dyskusji - powiedziała portalowi niedziela.pl Beata Kempa. Jak podkreśliła europoseł Suwerennej Polski kompletną aberracją było m.in. ponad sto debat, które łajały Polskę tylko dlatego, że w naszym kraju były konserwatywne rządy.

Beata Kempa dodaje, że w Europie jest sporo problemów gospodarczych spowodowanych nie tylko wojną na Ukrainie, ale także Zielonym Ładem. A to pcha elity europejskie, bojące się teraz własnych wyborców, do debat, które mocno elektryzują społeczeństwa ideologicznie.

CZYTAJ DALEJ

Majówka z kleszczami? Chroń siebie i bliskich przed kleszczowym zapaleniem mózgu

2024-04-25 10:17

[ TEMATY ]

majówka

natura

kleszcze

Adobe.Stock

Zbliża się majówka, czas, który wielu z nas planuje spędzić na świeżym powietrzu, korzystając z piękna natury i wspólnego czasu z bliskimi. Jednak wraz z nadejściem wiosny przypominamy sobie o niebezpieczeństwie związanym z kleszczami i kleszczowym zapaleniem mózgu (KZM). Dlatego ważne jest, abyśmy nie zapomnieli o odpowiednich zabezpieczeniach, w tym o szczepieniach przeciwko KZM.

Zwiększające się zagrożenie

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję