W III wieku powstała ta najstarsza, zacytowana w tytule mojego artykułu, modlitwa maryjna, którą Kościół żyje i powtarza poprzez całe stulecia. Rozbrzmiewa różnymi melodiami, wszystkimi
językami ludów i narodów, niezmordowanie, z wielką wytrwałością i z bezgraniczną ufnością. We wszystkich okolicznościach, a przede wszystkim
w chwilach przejmującej grozy, w niebezpieczeństwach kierowane jest to wołanie do Bogarodzicy. Po prostu - krzyk ludzkiego serca wznosi się z tej łez doliny we wszystkich
potrzebach naszych, z ufnym wołaniem, by Najświętsza Orędowniczka nie gardziła prośbami naszymi i aby nas pojednała z Synem swoim, Jemu nas oddawała i polecała.
Maryja, przywoływana przez chrześcijan jako Obrona, jest jednym, a zarazem jedynym tytułem powstałym z doświadczenia wiary. Ta, która broni „od wszelakich złych przygód”,
stała się skuteczną i niejako eksperymentalnie sprawdzoną ostoją ratunku i wybawienia. Misja Maryi wychodzi naprzeciw jednej z zasadniczych potrzeb ogólnoludzkich, a mianowicie
- poczuciu bezpieczeństwa. Jest ono głęboko zakorzenione w sercu każdego człowieka. Zapobiega jednocześnie podstawowym mechanizmom destrukcyjnych, niszczących sił, jakimi są strach i lęk.
Jasna Góra ma na przestrzeni swoich dziejów głęboko wpisany ten właśnie element obrony, uzasadniony wydarzeniami od zarania jej istnienia. Urosła tym samym do rangi wielkiego symbolu potwierdzonego
i zweryfikowanego.
Gdy w latach 60. i 70. minionego wieku dane mi było publikować wiele artykułów na łamach Tygodnika Powszechnego, a dotyczących zarówno Ikony Jasnogórskiej Bogarodzicy,
jak również samej Jasnej Góry, wówczas Jacek Susuł, jeden z redaktorów tego wówczas poczytnego pisma, zwrócił mi uwagę na ten właśnie obronny charakter Sanktuarium. Z tego miejsca
nigdy nikogo nie atakowano. Tam nigdy nie rodziła się agresja i stamtąd na nikogo nie napadano. Charyzmatem Jasnej Góry jest tylko i wyłącznie obrona.
Istnieje natomiast zadziwiające i zaskakujące zjawisko, że to właśnie Jasna Góra była atakowana i doświadczała bardzo licznych agresji. Agresja przybierała różne formy, zależnie
od okoliczności niesionych przez epoki i możliwości agresorów. Sposoby agresji, metody i środki ulegały modyfikacjom, natomiast sam obiekt i cel nienawiści pozostawały
niezmienne, zawsze te same.
Agresja, postrzegana jako swego rodzaju okrutna i bezwzględna prawidłowość, manifestuje zawsze dwa bieguny wspierane i budowane na nienawiści. Są nimi określona ideologia i przemoc
zmierzająca do zniszczenia i zagłady. To spostrzeżenie uwydatnia swoją wiarygodność w świetle faktów rozciągniętych w przestrzeni czasowej: od rabunkowego i brutalnego
napadu w Poniedziałek Wielkanocny - 16 kwietnia 1430 r., aż do wyrafinowanych metod destrukcyjno-szkalujących dnia wczorajszego. Agresorzy przy tym - co warto podkreślić -
nie zawsze występują z otwartą przyłbicą nieprzyjaciół, lecz jawią się w odzieniu owcy. Zgodnie zresztą z szerszym zjawiskiem historycznym, nie tylko w naszych
dziejach. Traktaty rozbiorowe Polski, dekrety zaborców wymierzone w Kościół katolicki też rozpoczynały się formułą: „W imię Trójcy Przenajświętszej”. Tak też czynili arcykatolicki
cesarz Austrii Józef II czy prawosławny car rosyjski Aleksander II, likwidując paulińskie klasztory.
Arsenał oprawców miał szeroki repertuar destrukcyjnych i agresywnych działań. Były uruchamiane środki militarne na szeroką skalę, jak oblężenia szwedzkie i metody wewnętrznego
rozkładu, jaskrawo stosowane przez carską ochranę w okresie zaborów, lub służby specjalne PRL z osławionym IV wydziałem ds. Kościoła (smutnej sławy Grzegorz Piotrowski, zabójca ks.
Jerzego Popiełuszki, w księżowskiej sutannie ponoć był za klauzurą w częstochowskim klasztorze w ekipie ochroniarzy papieskich).
W poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie: dlaczego przez tyle wieków taka spotęgowana agresja wobec miejsca, skąd nie atakowano nikogo - jakieś uzasadnienie znajdujemy w słowach, które
Henryk Sienkiewicz wkłada w usta o. Kordeckiego: „Dziwnie szatan jest na to miejsce zawzięty i dokłada wszelkich starań, aby nabożeństwu tu przeszkodzić i wiernych
jak najmniej do udziału w nich dopuścić. Bo nic do takiej desperacji piekielnego dworu nie przywodzi, jak widok czci dla Tej, która głowę węża starła” (Potop). Gdy zaś w godzinach
prób i zagrożeń z niesłychaną wiarą i ufnością wznosiły się do nieba żarliwe wołania starożytną modlitwą maryjną: Pod Twoją obronę uciekamy się, Święta Boża Rodzicielko...,
spełniała się prorocza wizja obrońcy Jasnej Góry - o. Augustyna Kordeckiego w obliczu śmiertelnego niebezpieczeństwa zorganizowanej przemocy nieprzyjaciół: „Jeszcze Najświętsza
Maryja Panna pokaże, że od burzących kolubryn silniejsza” (H. Sienkiewicz, Potop). Przepowiednia tak sformułowana uzyskiwała wymiar prawdy w minionych wiekach i weryfikuje
się w naszych czasach, wchodząc w obszar wielkiej metafory i skonkretyzowanego symbolu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu