Z Elżbietą Staniszewską - dziennikarką Redakcji Katolickiej Polskiego Radia, twórcą albumu „Musicie być mocni!” - rozmawia Katarzyna Woynarowska
Katarzyna Woynarowska: - Tak monumentalne dzieła, jak prezentowany album, tworzone były często w związku z jubileuszem Pontyfikatu. Pani album ma inny czas wydania, podkreśla inną rocznicę. Jaki cel przyświecał jego wydaniu i do kogo jest adresowany?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Elżbieta Staniszewska: - Album jest cennym dokumentem, ponieważ w 1979 r. były bardzo ograniczone możliwości wysłuchania przemówień Papieża. Poza kilkoma wyjątkami nie było ogólnopolskich transmisji ani w radiu, ani w telewizji. Byłoby ogromną stratą, gdyby młodzi ludzie nie znali Jana Pawła II z czasów, gdy mówił o sobie, że jest „młodym papieżem, bo ma zaledwie osiem miesięcy” - mówiącego silnym głosem, emanującego energią i radością. To trochę tak, jakbyśmy nie znali Dziadów Mickiewicza, tłumacząc się, że powstały we wczesnym okresie jego twórczości.
- O pierwszej pielgrzymce do Polski mówi się zazwyczaj jako o wielkim wydarzeniu społecznym, politycznym i religijnym. Czy są jeszcze inne jej wymiary, na które warto zwrócić uwagę?
Reklama
- Podzielam przekonanie wielu twórców i intelektualistów, że wypowiedzi Ojca Świętego należą do arcydzieł polskiej kultury, nie tylko o charakterze religijnym. Są w tej samej mierze dorobkiem naszej
kultury, jak dzieła narodowych wieszczów, artystów malarzy czy kompozytorów. Mają ogromny ładunek twórczej inspiracji.
Dzisiaj wiele mówi się o polskiej tożsamości. Jeśli polska kultura jest jej pierwszym wyznacznikiem, to czy poza jej obrębem może znaleźć się dzieło ewangelizacji Papieża-Polaka i jego nieustanne
pielgrzymie pragnienie, „aby wszystko, co Kościół wiąże na ziemi, było związane w niebie”?
Przeszłe pokolenia uznały, że warto znać na pamięć rozdziały Trylogii Sienkiewicza czy dzieła starożytnych klasyków. Czy nie warto dziś wychowywać młodzież w oparciu o słowa papieskich przemówień
ze Wzgórza Lecha albo krakowskich Błoni? Jest tu i dobra literatura, i wiedza, i formacja duchowa, i mistrzowska interpretacja. To jest część dziedzictwa ducha i kanon wykształcenia.
- Słuchać Papieża uchem radiowca to zapewne słuchać nieco inaczej, niż czyni to przeciętny człowiek. Jak odbiera Pani wystąpienia Papieża? Czy ma Pani jego ulubione sformułowania, myśli, żarty rzucane poza oficjalnym tekstem?
- Jako radiowiec, oczywiście, przedkładam zapis dźwiękowy wypowiedzi Jana Pawła II nad formę tekstu przemówień. Uważam, że wyobraźnia uruchamiana przez dźwięk jest najbogatsza. Z jednej strony pozwala skoncentrować się na merytorycznej sferze wypowiedzi, a z drugiej - dostarcza wielkiego bogactwa przeżyć. Słuchając płyt, w przejmujący sposób czuje się bliskość Papieża, spontaniczne reakcje wiernych, wszystkie niuanse interpretacji wypowiadanych zdań. Można poprzestać na samym tekście, np. niektórych homilii, ale słowo pisane nie odtworzy atmosfery spotkania ze studentami i profesorami KUL-u, które jest na miarę wydarzenia na wadowickim rynku w 1999 r. Oczywiście, nie należy przesadzać z prymatem zapisu dźwiękowego nad tekstowym. W naszej kulturze prym wiedzie jednak słowo pisane. Dlatego przygotowałam również do wydania tekstowy zapis wystąpień Papieża, oparty na jego autentycznych wypowiedziach.
- Co ma Pani na myśli, mówiąc o autentycznych wypowiedziach?
Reklama
- Ojciec Święty teksty zaplanowanych wypowiedzi przekazuje do Kurii Watykańskiej, która ogłasza je jako oficjalne teksty papieskich wystąpień. One stanowią na ogół źródło wydań książkowych. Tymczasem
nasz Papież słynie z wypowiedzi „poza tekstem”, z różnych - jak sam je nazywa - „wtrętów”, dopowiedzeń. W Częstochowie w 1979 r. powiedział do młodzieży: „W
Rzymie mówią, że najlepsze u papieża jest to, co mówi poza tekstem”. Zaś w czasie spotkania z młodymi na Skałce od razu odłożył tekst przygotowanego wcześniej przemówienia: „Jeszcze jako tako
po polsku potrafię, nie tylko czytać”. Była to zapewne aluzja do ówczesnych partyjnych dygnitarzy, którzy bez kartki słowa nie wymówili. W Częstochowie na spotkaniu z przedstawicielami Rady Naukowej
Episkopatu Polski zastrzegł na początku wystąpienia: „Napisałem niewiele, ale co powiem między pierwszą a drugą stroną, tego nie wiem”. Kto zna przemówienie Ojca Świętego do Konferencji Episkopatu
Polski wygłoszone 5 czerwca w Częstochowie tylko z tekstu, ten zna je zaledwie częściowo.
W ogóle wypowiedzi Jana Pawła II do przedstawicieli środowisk kościelnych mają najbardziej osobisty charakter i dlatego stanowią bezcenny dokument. Podczas tych wewnątrzkościelnych spotkań Ojciec
Święty zastrzega: „Niech żaden dziennikarz nie chwyta papieża za język - przemówienie jest nieformalne”. I właśnie te wypowiedzi „poza tekstem” są ogromnym walorem Albumu
Musicie być mocni!
- Zapewne w tych wypowiedziach zawarte są też słynne dowcipne uwagi i żarty Ojca Świętego?
- Trzeba przyznać, że ta sfera duchowości chrześcijańskiej jest bardzo mocną stroną duszpasterskiej posługi Jana Pawła II. Gdy w Częstochowie na zakończenie spotkania z alumnami rozległ się
potężny śpiew Plurimos annos, Ojciec Święty skomentował: „Tak, tak uczcie się tej łaciny, uczcie się”. Zaraz potem pojechał do katedry na spotkanie z księżmi z całej Polski i tu, na powitanie,
znowu słyszy Plurimos annos. „Dziękuję Wam za to, co zdaje się najdłużej przetrwa z łaciny w ustach narodu” - powiedział z subtelną ironią wielki miłośnik języka łacińskiego.
W Nowej Hucie wokół ołtarza zgromadzili się kardynałowie z całego świata. Wśród nich: Ratzinger, Koenig, Król. Po homilii wygłoszonej z krakowskim animuszem, podczas której wierni nieprawdopodobnymi
owacjami „dodawali ognia” swojemu Papieżowi, Jan Paweł II zawołał: „Bardzo mi żal, że nasi drodzy goście, a zwłaszcza kardynałowie, nie mogli tego tak całkiem dokładnie zrozumieć,
bo by dopiero zobaczyli, jakiego sobie wybrali papieża!”.
Słuchajmy Ojca Świętego, żebyśmy wiedzieli, jakiego mamy Papieża!
- Dziękuję za rozmowę.