Dzisiaj, kiedy wakacje dobiegły końca, można powiedzieć, że
się udało. Na początku roku, kiedy Caritas archidiecezji przemyskiej
planowała akcję letnią, wcale nie było to takie pewne. Wątpliwości
dotyczyły budynku w Rajskim, gdzie miał powstać ośrodek wypoczynkowo-rekolekcyjny.
Z jednej strony znacznie zwiększała się skromna baza lokalowa Caritas,
z drugiej jednak adaptacja 3-piętrowego gmachu okazała się przedsięwzięciem
trudnym organizacyjnie, czasochłonnym i tak kosztownym, że zamiar
lokalizacji tam kilkunastu turnusów dla ponad pięciuset dzieci mógł
się nie powieść. Aby budynek przejęty w stanie surowym mógł spełniać
swe funkcje, należało wykonać instalację elektryczną, wodno-kanalizacyjną,
wytynkować i pomalować pomieszczenia socjalne oraz mieszkalne, urządzić
sanitariaty, wreszcie wyposażyć w urządzenia i sprzęty. Tak w wielkim
skrócie wyglądał zakres prac, z którymi należało się uporać. Do tego
doszły sprawy związane z wynajęciem robotników, sprawowaniem nadzoru,
rozliczeniem finansowym i formalnościami urzędowymi. Przy tym żadnej
prowizorki i bylejakości. Każdy etap musiał być wykonany zgodnie
z przepisami, nad czym czuwały określone instytucje, choćby nadzór
budowlany czy Sanepid.
Jak sobie Ksiądz z tym poradził? - pytam dyrektora Caritas
ks. Mariana Bocho - skoro logika podpowiadała, że do prowadzenia
tak poważnego zadania należałoby kogoś zatrudnić na pełny etat. Przecież
budowa w Rajskiem to tylko część Księdza obowiązków. W odpowiedzi
uśmiechnął się zagadkowo i oświadczył, że "dzięki Bożej pomocy jakoś
poszło".
Dowiedziałem się, że koszty tego "jakoś" stanowi miesiąc
pobytu na budowie, dyspozycyjność o każdej porze, dziesiątki nieplanowanych
interwencji, ciągły pośpiech i nerwy. Koszty niemałe, ale i satysfakcja
duża. W Rajskiem odbyła się większość z zaplanowanych 10-dniowych
turnusów dla dzieci z terenu archidiecezji. Przyjechaliśmy tam akurat
pod koniec obiadu. Wizyta Księdza Dyrektora okazała się miłą niespodzianką,
więc powitali go aplauzem i śpiewem. Można by powiedzieć, że panowała
powszechna radość, gdyby nie spłakane twarze kilku dziewcząt. Szybko
okazało się jaka była przyczyna nieukrywanych łez. Jakkolwiek do
końca turnusu pozostały jeszcze dwa dni, jedną z grup opuszczała
animatorka i opiekunka, siostra Inga. Przez krótki czas trwania turnusu
zawiązała się między nimi prawdziwa przyjaźń, bezinteresowna i głęboka.
Wystarczyło trochę pobyć wśród dzieci, posłuchać ich rozmów, poobserwować,
by dostrzec atmosferę ciepła i wzajemnej więzi. Jak w dobrej rodzinie
są sobie bliscy, oddani i ufni. Z przeprowadzonych z opiekunami rozmów
wynika, że stworzony w ośrodku klimat wyzwolił w dzieciach uczucia,
których brakowało w rodzinnym domu. Trzeba w tym miejscu podkreślić,
że ideą akcji letniej Caritas było zorganizowanie wypoczynku głównie
dla dzieci z rodzin ubogich, często patologicznych, gdzie więcej
jest zgryzoty, cierpienia i obojętności niż miłości.
Ks. Grzegorz Bechta z parafii Polanki jest opiekunem
turnusu. Poświęcił na ten cel część swego urlopu. "Wraz z kadrą jest
nas 8 osób - mówi. - Żeby dostrzec sens pracy z tymi dziećmi trzeba
tu być, trzeba widzieć ich radość, a wtedy żadna ofiara nie jest
zbyt wielka. Jest wśród nas dziecko, które ma trzynaścioro rodzeństwa
i wyraźne symptomy choroby sierocej. Już po kilku dniach zachowuje
się inaczej. Naszym celem jest zapewnienie troskliwej opieki i ciepła,
jakiego nie doświadczyły w rodzinnym domu. Żeby się to udało, dzieciom
oddajemy nasze serca".
Laura i Kasia z Rymanowa Zdroju, Ania z Polanki, Łukasz
z parafii Rogi twierdzą, że gdyby nie Caritas wakacje spędziliby
w domu, gdyż rodziców nie stać na sfinansowanie drogich kolonii.
Dla wielodzietnej rodziny, której dochód nie przekracza 500 zł miesięcznie
koszt wypoczynku choćby jednego dziecka to abstrakcja. Dzieci są
mądre, znają realia, w których żyją, dlatego potrafią docenić wysiłek
organizatorów, dzięki którym tak tu fajnie, że strach pomyśleć o
końcu turnusu. Będzie co wspominać, za kim tęsknić i śnić o następnych
wakacjach. Nie spotkałem nikogo, kto nie chciałby tu powrócić.
Każdy turnus w ramach obozu rekolekcyjnego zorganizowany
jest według pewnego schematu. Dzieci podzielone są na grupy wiekowe,
a każdą z nich bezpośrednio opiekuje się animator wolontariusz. Właśnie
w tej grupie oddanych i pełnych poświęcenia młodych ludzi Ksiądz
Dyrektor upatruje zaplecza kadrowego Caritas. Powodzenie wszelkich
przyszłych działań zależy od liczebności i zorganizowania wolontariatu
w terenie. Za wcześnie na szacunki, ale widać, że rosną szeregi tych,
którym bliska jest idea pracy dla drugich, w imię miłości bliźniego.
To oczywiste, że program obozu rekolekcyjnego ma charakter religijny
i formacyjny. "Tu zbliżamy się do Boga" - powiedziała jedna z dziewcząt. "
Poprzez modlitwę, uczestnictwo w Eucharystii, pieśni, wyrażamy nasze
przywiązanie do Kościoła. Nie brakuje też zajęć sportowych i wycieczek
turystycznych. Pływaliśmy statkiem po Solinie". Trudno się dziwić,
Rajskie leży nad zalewem. Bieszczadzkie pejzaże są piękne. Wokół
lesiste wzgórza i zielone łąki. Większość dzieci jest tu po raz pierwszy,
więc zachwytom nie ma końca.
Zostawiamy Rajskie, by zbyt długą wizytą nie burzyć harmonogramu
zajęć, i jedziemy do Zboisk koło Sanoka. Tam już od lat istnieje
ośrodek wakacyjny, który wraz z kościołem wybudował ks. Marian Bocho
wówczas, gdy był w tamtych stronach proboszczem. Na terenie dworskiego
parku stoi kościół, obok dwa budynki, jeden mieszkalny, drugi ze
stołówką i zapleczem socjalnym. Ostatni obiekt, który wchodzi w skład
kompleksu to wyremontowane czworaki dworskie. Nieco niżej na pobliskiej
łące znajdują się dwa boiska - do piłki nożnej i koszykówki. Po drugiej
stronie, w dolinie, miejscowe dzieciaki łowią ryby w stawach, które
choć dzisiaj stanowią mienie komunalne powstały dzięki inicjatywie
ks. Bocho, gdyż należały do parafii. W Zboiskach wypoczywa kolejna
grupa dzieci. Jest ich ponad 90. Akurat zbliżała się pora wieczornej
modlitwy w kościele, ale dzięki tolerancji opiekuna, ks. Jana, udało
się zrobić wspólną fotografię i chwilę porozmawiać. Kasia z Dukli
nie ma wątpliwości, że warto było tu przyjechać. Bardzo jej się Zboiska
podobają, nawiązała wiele przyjaźni i sporo się nauczyła. "Mamy dużo
ciekawych zajęć, opiekunowie są serdeczni, jedzenie smaczne, no i
dzisiaj po kolacji będzie dyskoteka". Kamil z Kuńkowiec k. Przemyśla
na obozie jest po raz pierwszy. "Gdybym tu nie przyjechał siedziałbym
całe wakacje w domu. Chciałbym, żeby turnus trwał jeszcze dłużej,
żal mi będzie wyjeżdżać. W przyszłym roku znów tu przyjadę". Ks.
Jan, wikariusz z Ustianowej jest opiekunem turnusu. To już mój trzeci
obóz. "Nie chcę zatracać kontaktu z tymi dziećmi, które najbardziej
potrzebują serca i pomocy. Większość z nich nie zaznała ciepła rodzinnego,
więc staram się to jakoś im wynagrodzić. Te dzieci potrafią wyrazić
taką wdzięczność, jakiej próżno oczekiwać od tych z normalnych rodzin.
Płacą sercem za serce. W czasie tych rekolekcji dowiedziałem się,
że istnieją problemy, o których nie miałem pojęcia. Ten kontakt ogromnie
ubogaca człowieka. Akcja Caritas ma głęboki sens, uważam, że potrzebuje
jeszcze więcej zaangażowania ze strony kapłanów w poszczególnych
parafiach. Trzeba wyszukiwać nowych ludzi i jednoczyć ich dla sprawy"
. Zapewne jednym z nich będzie ks. Marek Machała, wikariusz ze Średniej
Wsi. Aktualnie przygotowuje się do akcji. Lubi pracę z dziećmi i
z młodzieżą, poza tym uważa, że jest to normalne działanie, które
wpisuje się w posługę kapłańską. Ma głowę pełną pomysłów, więc najbliższy
turnus w Zboiskach przeniesie uczestników w czasy biblijne. Będą
razem poznawać i wędrować po świecie i po śladach św. Pawła. Kto
wie czy nie zbiją tratwy, by popłynąć z apostolstwem tak jak on.
Ostatni ośrodek, w którym Caritas przygotowała akcję
letnią zlokalizowany został w domu Sióstr Felicjanek w Przemyślu
przy ulicy ks. J. Popiełuszki. Chyba najskromniejsze warunki bytowe
rekompensowały większe niż gdzie indziej atrakcje. Zwiedzanie Krasiczyna,
arboretum, muzeów, fortów przemyskich, to niektóre z nich. Ulokowano
tu dzieci głównie z Bieszczad i środowisk wiejskich.
Łącznie w obozach rekolekcyjnych wzięło udział 2000 uczestników.
Warto dodać, że w tej liczbie mieści się turnus dla dzieci z Ukrainy,
dla 116 niepełnosprawnych oraz 40 osób z domów opieki społecznej.
W miejscowości Pedel Wielka miejscowy proboszcz ufundował pobyt dla
35 dzieci z dekanatu Rzepedź. Środki na akcję uzyskano z Ministerstwa
Edukacji Narodowej przez Caritas Polska, z fundacji pomocy Polakom
w Londynie oraz z budżetu gmin, bowiem 1/3 uczestników akcji rekrutowana
była przez Gminne Ośrodki Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Do
pracy z dziećmi zaangażowało się 32 księży oraz około 250 animatorów,
wśród nich siostry zakonne i klerycy. Ksiądz Dyrektor liczy na to,
że idea czynienia dobra zakorzeni się w sercach tych ludzi, przez
co umocni się Caritas. Jest również przekonany, że przybywać będzie
zwolenników i sponsorów takich jak Zakłady Cukiernicze Sowa w Wadowicach
czy Piekarnia pana Bala z Bolestraszyc.
Podsumowując Akcję Letnią 2002 ks. Marian Bocho powiedział: "
Uczestniczyły w niej dzieci z każdego dekanatu archidiecezji przemyskiej.
W tym roku było ich siedemset więcej niż w ubiegłym. Przeprowadziliśmy
Akcję pod hasłem Z Maryją ku pogłębionej wierze. Realizowaliśmy ten
temat przez odpowiednie katechezy, rozmowy i zajęcia w grupach, odwiedziny
sanktuariów maryjnych: w archikatedrze, w Kalwarii Pacławskiej, Łańcucie,
Matki Bożej Pięknej Miłości w Polańczyku i Jaśliskach. Elementem
drogi maryjnej było przyjęcie do szkaplerza Matki Bożej w Zboiskach,
a także wpisanie jednej grupy w Rajskiem do Rycerstwa Niepokalanej.
Ważnym wątkiem było połączenie maryjności z tematem trzeźwości, szczególnie
dla dzieci, które zetknęły się w domu rodzinnym z alkoholizmem.
Bogu niech będą dzięki, że Akcja Letnia 2002 Caritas
odbyła się".
Pomóż w rozwoju naszego portalu