Pamiętam jak przez mgłę: w Radiu Wolna Europa śpiewał jakiś chór polski z Anglii. Choć audycja była jak zwykle zagłuszana, zdołałem uchwycić strzępek słów i melodii: „Maszeruje brygada, maszeruje...”.
W 40 lat później, gdy znalazłem się wśród sędziwych włoskich partyzantów z regionu Abruzzo, znów powróciły do mnie te słowa: „Maszeruje brygada, maszeruje...” - zanucił jeden z nich;
tylko ten fragment pamiętał. Nie mogłem przewidzieć, że i ja kiedyś zaśpiewam tę pieśń, w duecie z żołnierzem II Korpusu, i to publicznie...
Wszyscy na ogół znają Czerwone maki na Monte Cassino - utwór piękny i wzniosły. Czy to możliwe, by żołnierze Andersa śpiewali tylko tę pieśń? Czyżby nie mieli innych, mniej patetycznych, a za
to wesołych? - pytałem sam siebie. Znajomość z byłymi andersiakami szybko mnie oświeciła: ależ tak, było wiele piosenek, niestety, przez długie lata komunistycznego zniewolenia nie wolno ich było
w Polsce śpiewać. Kiedyś zakazane (a wśród nich słynna Karpacka Brygada - to od niej pochodzi cytowany wcześniej fragment), dziś są zupełnie zapomniane. Być może niektóre z nich znalazły się w cennym
cyklu Aleksandra Markowskiego w Niedzieli; jeżeli tak - niech mi wybaczy moją niewiedzę.
W przeddzień 11 Listopada w Zespole Szkół Społecznych nr 1 w Krakowie odbył się niezwykły koncert: z moim akompaniamentem na pianinie, emerytowany profesor mineralogii Wojciech Narębski śpiewał piosenki
II Korpusu. Wraz z nim przebył całą kampanię włoską jako żołnierz 22. Kompanii Zaopatrywania Artylerii; w wolnych chwilach występował w przyfrontowym chórze rewelersów, obok innych muzyków i aktorów,
których miała w swych szeregach Armia Andersa.
Po raz pierwszy dzieci usłyszały piosenkę Orły do lotu, powstałą jeszcze na nieludzkiej ziemi, podobnie jak wzruszająca opowieść o losach żołnierza-tułacza Coś ty za jeden... Po Karpackiej Brygadzie
przyszła kolej na wspomnienia z Afryki („Pamiętaj o tym, wnuku, / że dziadek był w Tobruku”), z Iraku („Czy ty pamiętasz, bracie, / żeś był w Kizył-Ribacie?”) i z Włoch: zabawne
wspomnienia zalotów do Włoszek na melodię neapolitańskiej piosenki O, Mari! i karkołomnej jazdy w ciężarówce, prowadzonej przez „pannę Dzięgielewską” z Pomocniczej Służby Kobiet. Na koniec
p. Narębski i niżej podpisany przedstawiliśmy jedną z wielu uroczych piosenek Feliksa Konarskiego Żołnierski szlak, w której mowa jest i o Tobruku, i o Gazali, i o Narviku, i o Monte Cassino, a wreszcie
o Anconie. A potem rozdaliśmy nuty i dzieciaki razem z nami zaśpiewały Coś ty za jeden... i Czerwone maki.
Cieszę się, że - co prawda w bardzo skromnym wymiarze - odkopaliśmy spod popiołu zapomnienia choć cząstkę naszego wojennego dziedzictwa. Lepiej późno niż wcale! Może znajdą się i inne
szkoły, którym te sprawy są drogie?...
Pomóż w rozwoju naszego portalu