Ludzie mówią, że szczęście nie jest grą przypadków. Że jak sobie pościelesz... Bo przecież każdy jest kowalem... Czasem ludzie nie do końca wiedzą, co mówią. Bo bywają szczęścia, które spadają na nas jak pierwszy śnieg - niespodziewane, zdumiewające...
Piszesz mi na kartce pocztowej z dalekiego kraju, gdzie znalazłeś swoją przystań na stałe; piszesz wersem wziętym z wiersza, że: „Szczęście mnie nie poznało i zatańczyło ze mną...”. Mój Boże, nawet nie wiesz, jak się cieszę. Komu jak komu, ale Tobie ta chwila wytchnienia, to oderwanie od codziennego mozołu należało się bez dwóch zdań. Za tyle lat szarości, smutku i liczenia grosza do grosza. Za lata ciągle pod górę i pod wiatr. Za te miłości, co Cię nie chciały. I za ten uśmiech mimo wszystko. Za dojrzałe nad wiek patrzenie na świat spod przymrużonych powiek i zawadiackie, że „jeszcze w zielone gramy”. Pamiętasz babcię Citkowską? Ona miała takie powiedzonko i zwyczaj powtarzania go, ilekroć pojawiałeś się w polu jej widzenia: - I na Twoim podwórku zaświeci kiedyś słońce... Taaak, wszyscy mieliśmy Cię za pechowca. Mówiło się „biedak”, „nieszczęśnik”, w przeświadczeniu, że taki los przyniosłeś sobie na świat. Taki żywot drugoplanowy, niezauważalny. Ani zły, ani dobry, ani nijaki. Można wytrzymać, ale cieszyć się też nie ma z czego. Większość z nas jest w posiadaniu takiego żywota. Norma poniekąd... Jak dobrze, że się z tej normy wyłamałeś.
Patrzę na tę kartkę z cukierkowym zachodem słońca, z rodzaju tych, co zachwycają w naturze, a budzą podejrzenia w reprodukcji, i myślę o umiejętności noszenia w sobie nadziei wbrew nadziei. O jakimś wewnętrznym, niepyszałkowatym poczuciu, że czeka nas w życiu jeszcze coś pięknego. Że to nie koniec, bo Bóg czeka tylko na odpowiednią chwilę. A szczęście przyjdzie za moment mały lub nieco dłuższy, spotkamy je tuż za rogiem lub przeciwnie - na końcu świata. Nieważne. Ważne, by wtedy mieć w sobie odwagę zmierzenia się z marzeniem, które zaczyna się spełniać. Ty tę odwagę miałeś...
Czy istnieją szczęścia niezasłużone, które, po ludzku rzecz biorąc, nie powinny się zdarzyć? - pytasz mnie, choć pewnie już wiesz, że tak, że owszem, a jakże. Czytając te słowa, uśmiecham się, podobnie jak Ty, bo też wierzę w cuda dnia codziennego. Takie cudowne drobiazgi, co to zdarzają się zwyczajnym ludziom w zwyczajnych sytuacjach. Oczywiście, o ile ludzie ci noszą w sobie potrzebę niezwyczajności i ufność, że każdy dobry dzień, każda miła chwila, czyjaś ciepła dłoń, śmiech dziecka, muzyka, co pomaga składać połamane skrzydła, wiersz przeczytany w odpowiedniej chwili i samochód, który odpali w mroźny poranek - to taki nasz prywatny taniec ze szczęściem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu