Dokonując analizy ostatnich wydarzeń, które w sposób istotny zdominowały życie polityczne kraju, w tym wyjątkowej pod wieloma względami kampanii wyborczej, trzeba stwierdzić jasno i dobitnie, że to nie tylko nagłaśniana ponad wszelką miarę i rozmiar zasług Platforma Obywatelska przegrała tak naprawdę swoją szansę.
Drugim i to głównym przegranym w tym historycznym momencie, okazały się być polskojęzyczne liberalne media, uchodzące jeszcze do niedawna za dobrze ugruntowaną czwartą, a bodaj czy nie pierwszą władzę w Polsce, która bezwzględnie dyktuje swoje priorytety i sympatie wszystkim pozostałym. Przegrały tym sromotniej, że w ostatniej kampanii wyborczej, porzucając wszelkie skrupuły i pozory bezstronności, stawały niemal „na głowie” aby po wyborach było tak jak ma być, czyli... po staremu; z aferami, dominacją w życiu publicznym okrągłostołowych układów i salonów oraz gwarancją na bezkarne pranie mózgów obywatelom.
„Gwóźdź do trumny” tej spektakularnej porażki wbiły im, uchodzące za renomowane i wiarygodne, ośrodki badania opinii publicznej - serwując dezinformację, w którą uwierzyli najwyraźniej wszyscy potentaci medialni.
Zastanawiające przy tym jest to, że pretensje za niepomyślny obrót sprawy kierowane są do tych, którzy w wyborach sprawiedliwie wygrali, a nie do usłużnych mediów i dziennikarzy, którzy łamiąc wszelkie normy przyzwoitości, zawalili mimo to sprawę z przysłowiowym kretesem. Powściągliwość tę można sobie tłumaczyć jedynie tym, że zarówno media, jak i PO, są sobie nadal potrzebni: Platforma po to, aby było o czym mówić i pisać oraz podgrzewać nastroje niepewności, zaś Platformie wszystkie te kamery i mikrofony potrzebne są po to, aby nie znikła ze świadomości społecznej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
