Reklama

Nadal się modli w Domu Ojca

„Tutaj wszystko się zaczęło. I życie się zaczęło, i szkoła się zaczęła, i studia się zaczęły, i teatr się zaczął, i kapłaństwo się zaczęło” - mówił Jan Paweł II w 1999 r. w Wadowicach. Faktycznie, bez tego miasta, bez domu rodzinnego, ludzi, których tu spotkał i z którymi żył, nie byłby tym samym Karolem Wojtyłą, tym samym kapłanem, poetą, wreszcie papieżem Janem Pawłem II.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Papież, jak każdy mistyk, nie bał się śmierci.
Śmierć nie była dla niego tragedią, zakończeniem, ale początkiem, dalszą częścią życia doczesnego.

Tutaj Wszystko się zaczęło

Dziś w Wadowicach nie ma już nikogo, kto pamięta Jana Pawła II z czasów dzieciństwa. Ostatnią osobą była Helena Szczepańska, sąsiadka, która zmarła przed kilkoma laty. To ona spotkała dwunastoletniego Karola bezpośrednio po śmierci jego brata, a kiedy zaczęła mu współczuć, usłyszała: „Widocznie taka była wola Boża”.
Inni znajomi rozproszyli się gdzieś po świecie, wielu z nich już nie żyje. Papież jednak przez cały pontyfikat, praktycznie do końca swej posługi, doskonale ich wszystkich pamiętał. Przywoływał ich zresztą w czasie swej wizyty w Wadowicach w czerwcu 1999 r. Mówił wtedy, jak określano wadowiczan czy mieszkańców Kalwarii, jak nazywali się dawni koledzy i przyjaciele. Wymienił wśród nich Mieczysława Kotlarczyka, „wielkiego twórcę teatru słowa”, czy Halinę Kwiatkowską, z którą grał na scenie sztuki teatralne. „Kiedy byliśmy w piątej gimnazjalnej - mówił Papież - graliśmy Antygonę Sofoklesa. Antygona - Halina, Ismena - Kazia... Mój Boże! A ja grałem Hajmona”.
Halina Królikiewiczówna-Kwiatkowska, tytułowa Antygona, przyznaje, że z ogromnym wzruszeniem przyjęła wówczas te słowa. Przeżyła szok także dzień później, w katedrze Wawelskiej, gdy Papież podszedł do niej i powiedział: „Słyszałaś, mówiłem o Tobie w Wadowicach...”.
Kwiatkowska doskonale pamięta, jak grali Antygonę. Uczęszczała wtedy do żeńskiego gimnazjum w Wadowicach, Karol zaś do męskiego. Spotykali się w szkole, na próbach. Wystawiali wiele lektur szkolnych. Karol grał zazwyczaj role pierwszoplanowe, m.in. Gucia w Ślubach panieńskich, Henryka w Nie-Boskiej komedii czy Kirkora w Balladynie. Z tym ostatnim dramatem wiąże się takie zdarzenie: Otóż dzień przed premierą okazało się, że jeden z aktorów nie zagra Kostryna. Wszyscy wpadli w panikę. I wtedy Karol oznajmił, że zagra także tę rolę. Nie zmienił ani jednego zdania, znał cały dramat na pamięć. Kwiatkowska wygrała też kiedyś z Karolem Wojtyłą konkurs recytatorski, on zajął drugie miejsce. „Tyś mnie wtedy pokonała” - przypomniał jej po latach jako papież.
Danuta Michałowska, inna aktorka, która grała z Wojtyłą w Teatrze Rapsodycznym w Krakowie, wspomina, że próby teatralne odbywały się w mieszkaniu Karola przy ul. Tynieckiej. Nazywali tę suterenę katakumbami. Było to w czasie okupacji. Wszyscy żyli w biedzie.

Reklama

Smaczne było mleko

Fenomenalną pamięć Karola Wojtyły do dziś wspominają też inni koledzy.
Ks. prof. Tadeusz Styczeń, który znał Ojca Świętego niemal od zawsze, ze zdumieniem opowiadał, że kiedyś przedstawiał Ojcu Świętemu, już w Watykanie, profesora filozofii Johna Crosby’ego. Po latach sytuacja się powtórzyła. Crosby opowiadał wówczas, nad czym obecnie pracuje. Minęło jeszcze kilka lat i po raz kolejny Crosby był z wizytą w Watykanie. Wiedział, że Papież codziennie spotyka się z wieloma ludźmi, więc ponownie wymienił swoje nazwisko. A Ojciec Święty na to: „Przecież widzimy się po raz trzeci...”.
O niezwykłej pamięci Papieża opowiadał też nieżyjący już ks. Florian Szabłowski, proboszcz Mikaszówki na skraju Puszczy Augustowskiej. Jego plebania była położona nad Czarną Hańczą i turyści często wydeptywali mu parafialną łąkę. Kiedyś zobaczył, że od rzeki kroczy po niej trzech młodych mężczyzn. W krótkich spodenkach, z plecakami w ręku, nie zważali, gdy prosił ich, by zeszli na drogę. Posypały się ostre słowa zdenerwowanego proboszcza. Jeden z turystów poprosił go wówczas, by zamiast krzyczeć, dał im lepiej trochę mleka. Księdza to jeszcze bardziej zdenerwowało. „Gdybyś wiedział, kto do Ciebie mówi, dałbyś mleka” - nieustępliwie mówił ów turysta. Proboszcz zaczął coś podejrzewać. Wtedy przybysz podszedł do niego i wyszeptał z uśmiechem: „Jestem biskupem z Krakowa”. Gdy po dziesięciu latach ów proboszcz był z pielgrzymką na Jasnej Górze, nagle poczuł, że ktoś klepie go ręką po plecach: „Smaczne było mleko” - uśmiechał się Karol Wojtyła, który wtedy był już kardynałem. Mimo iż widzieli się tylko raz, bez trudu poznał ks. Szabłowskiego. A kiedy był już papieżem i przyjmował pielgrzymkę z diecezji, z której pochodził ów proboszcz, natychmiast zauważył, że nie ma go wśród zebranych. Publicznie o niego zapytał, po czym wyjął z kieszeni różaniec i wręczył grupie Polaków, by mu zawieźli. Wszyscy się dziwili, skąd łomżyński ksiądz jest w takich relacjach z Papieżem. - To był najbardziej niespodziewany prezent mego życia - mówił ks. Szabłowski. Odtąd codziennie modlił się na papieskim różańcu. A kiedy umarł, opleciono mu nim dłonie.
To, że Papież bez trudu potrafił wyłowić z tłumu znajomych, wciąż zaskakiwało wszystkich. Kiedyś przy kolacji ks. Dziwisz, obecny kardynał, zaczął wymieniać księży z Krakowa, którzy byli obecni rano na Placu św. Piotra. Ojciec Święty wysłuchał, a po chwili dodał kilka nazwisk, które pominął jego sekretarz.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Zapraszam was do Watykanu!

Ci, którzy Ojca Świętego znali lepiej, zgodnie twierdzą, że przez wszystkie te lata nie zmieniał się jako człowiek. Właściwie wszyscy, którzy znali go osobiście - którzy żyli z nim na co dzień, spotykali się od czasu do czasu bądź z nim pracowali, przyjaźnili się - zgodnie przyznają, że uderzała ich ta sama, niezmieniona osobowość Karola Wojtyły. Mimo upływu lat - choroby, trudności z chodzeniem - właściwie się nie zmieniał. Jak mówił jego kolega klasowy Stanisław Jura: „Papież do samej śmierci pozostawał wierny przyjaźniom”. - W rozmowie był taki sam, jak wtedy, gdy grałem z nim po lekcjach w piłkę - wyznaje p. Stanisław.
Jan Paweł II odpisywał na wszystkie listy: najpierw odręcznie, a później dyktował je siostrze, która pisała na komputerze, zawsze jednak własnoręcznie je podpisywał.
Papież nie stwarzał też nigdy dystansu. - Wprawdzie nie zwracaliśmy się już do niego: „Karolu”, ale mówiliśmy: „Ojcze Święty, pamiętasz...” - wspomina Halina Kwiatkowska. - Był niby kimś innym, ale w istocie pozostawał ten sam - dodaje Danuta Michałowska. - W kontaktach prywatnych się nie zmienił.
Z kolegami z Wadowic Papież co roku spotykał się na zjazdach wychowanków szkoły. - Pamiętam, jak wspólnie obchodziliśmy 60-lecie matury - mówi Stanisław Jura. - Karol siedział w czwartej ławce, ja tuż za nim. Zawsze chętnie podpowiadał, gdy czegoś nie wiedziałem. W ogóle często ratował honor klasy: gdy nikt z nas nie nauczył się lekcji, on był zawsze przygotowany. Po szkole często graliśmy w piłkę. Stałem nawet kiedyś z Karolem na bramce, na zmianę.
Doroczne zjazdy szkolne przerwał wybór kard. Wojtyły na papieża. Kiedy w rok później, podczas wizyty w Wadowicach Jan Paweł II powiedział na spotkaniu z kolegami z klasy: „No, chłopy, nie spotkaliśmy się w ubiegłym roku, zapraszam więc Was do Watykanu” - tradycja spotkań powróciła.

Reklama

Papież był mistykiem

Marek Skwarnicki, który jako korespondent miał okazję uczestniczyć w wielu pielgrzymkach Papieża, przywołuje w pamięci pobyt w Fatimie:
- W czasie Mszy św. Papież sprawiał wrażenie, jak gdyby co chwila gdzieś odchodził na bok i był nieobecny. Znajdowałem się kilkanaście metrów za nim i z tyłu mogłem obserwować, jak ceremoniarz dotykał ramienia Ojca Świętego. Jak gdyby chciał Papieża przebudzić z kontemplacji, w jaką zapadał.
Modlącego się Papieża ludzie często postrzegali jako nieobecnego, tymczasem on jakby przechodził na chwilę w inną rzeczywistość. Jan Paweł II był kimś, kto potrafił obracać się w dwóch sferach: ziemskiej i tej, która wykracza w wieczność. W sposób niezwykle harmonijny umiał godzić aktywność z kontemplacją.
Czy tak było zawsze?
- Bardzo angażował się we wszystko, co robił. Gdyby pozostał w teatrze, z pewnością byłby wybitnym aktorem i reżyserem - wspomina Danuta Michałowska. - Już wtedy jednak widać było, że dużo się modli.
Ks. prof. Tadeusz Styczeń wielokrotnie zwracał uwagę, że gdy Ojciec Święty modlił się, to sprawiał wrażenie, jakby chwilami był nieobecny.
- Nie ulega wątpliwości, że Papież był mistykiem chociaż nie mamy jeszcze dzienniczków jego duszy - podkreśla ks. prof. Stanisław Urbański, teolog duchowości z UKSW. - Gdybyśmy mieli opisy jego nocy oczyszczeń, jego wewnętrznej walki duchowej, jego zmagań i radości z przebywania z Jezusem, moglibyśmy określić, na ile jego mistyka była przeżyciowa.
Także w czasie odprawiania Mszy św., zwłaszcza podczas konsekracji, Ojciec Święty odczuwał zjednoczenie z Chrystusem. Wreszcie całe życie duchowe Papieża wyrastało z teologii mistycznej. Karol Wojtyła pisał pracę doktorską z mistyki św. Jana od Krzyża. Jako młody ksiądz uczestniczył w nurcie odrodzenia mistyki europejskiej z przełomu XIX i XX wieku. Nic dziwnego, że później wypowiedzi Papieża odnoszą się do złotej mistyki hiszpańskiej i nadreńskiej. Jego książka Przekroczyć próg nadziei też do tej mistyki nawiązuje. Widać było, że to była nieustanna jedność z Bogiem.

Nie bał się śmierci

Ojciec Święty był świadomy, że przechodzi już w ramiona Ojca. Choć ciałem był jeszcze na tej ziemi, duchem - już po tamtej stronie życia. Całkowicie zjednoczony z Bogiem. Pewien, że za moment zobaczy Go twarzą w twarz.
Papież, jak każdy mistyk, nie bał się śmierci. Bo życie mistyczne nie jest zamknięciem życia doczesnego, ale przejściem do innego stanu. Ma więc swój dalszy ciąg. Papież już czekał na to przejście. Śmierć nie była dla niego tragedią, zakończeniem, ale początkiem, dalszą częścią życia doczesnego.
Dziś, gdy jest w Domu Ojca, z pewnością nadal poleca Mu sprawy Kościoła i całego świata.

2006-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dziś w Ewangelii przedziwny wybór Boga i tajemnica

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Strukov/fotolia.com

Rozważania do Ewangelii J 12, 24-26.

Wtorek, 23 kwietnia. Uroczystość św. Wojciecha, biskupa i męczennika, Głównego Patrona Polski

CZYTAJ DALEJ

Legenda św. Jerzego

Niedziela Ogólnopolska 16/2004

[ TEMATY ]

święty

św. Jerzy

I, Pplecke/pl.wikipedia.org

Święty Jerzy walczący ze smokiem. Rzeźba zdobiąca Dwór Bractwa św. Jerzego w Gdańsku

Święty Jerzy walczący ze smokiem. Rzeźba zdobiąca Dwór Bractwa św. Jerzego w Gdańsku

Św. Jerzy - choć historyczność jego istnienia była niedawnymi czasy kwestionowana - jest ważną postacią w historii wiary, w historii w ogóle, a przede wszystkim w legendzie.

Św. Jerzy, oficer rzymski, umęczony był za cesarza Dioklecjana w 303 r. Zwany św. Jerzym z Liddy, pochodził z Kapadocji. Umęczony został na kole w palestyńskiej Diospolis. Wiele informacji o nim podaje Martyrologium Romanum. Jest jednym z czternastu świętych wspomożycieli. W Polsce imię to znane było w średniowieczu. Św. Jerzy został patronem diecezji wileńskiej i pińskiej. Był także patronem Litwy, a przede wszystkim Anglii, gdzie jego kult szczególnie odcisnął się na historii. Św. Jerzy należy do bardzo popularnych świętych w prawosławiu, jest wyobrażany na bardzo wielu ikonach.

CZYTAJ DALEJ

Ghana: nie ma kościoła, w którym nie byłoby obrazu Bożego Miłosierdzia

2024-04-24 13:21

[ TEMATY ]

Ghana

Boże Miłosierdzie

Karol Porwich/Niedziela

Jan Paweł II odbył pielgrzymkę do Ghany, jako pierwszą na Czarny Ląd, do tej pory ludzie wspominają tę wizytę - mówi w rozmowie z Radiem Watykańskim - Vatican News abp Henryk Jagodziński. Hierarcha został 16 kwietnia mianowany przez Papieża Franciszka nuncjuszem apostolskim w Republice Południowej Afryki i Lesotho. Dotychczas był papieskim przedstawicielem w Ghanie.

Arcybiskup Jagodziński opowiedział Radiu Watykańskiemu - Vatican News o niezwykłej wierze Ghańczyków. „Sesja parlamentu zaczyna się modlitwą, w parlamencie organizowany jest też wieczór kolęd, na który przychodzą też muzułmanie. Tutaj to się nazywa wieczorem siedmiu czytań i siedmiu pieśni bożonarodzeniowych" - relacjonuje. Hierarcha zaznacza, że mieszkańców tego kraju cechuje wielka radość wiary. „Ghańczycy we wszystkim, co robią, są religijni, to jest coś naturalnego, Bóg jest obecny w ich życiu we wszystkich jego aspektach. Ghana jest oczywiście państwem świeckim, ale to jest coś naturalnego i myślę, że moglibyśmy się od nich uczyć takiego entuzjazmu w przyjęciu Ewangelii, ale także tolerancji, ponieważ obecność Boga jest dopuszczalna i pożądana przez wszystkich" - wskazał.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję