Św. Jan Apostoł powiedział: „Jeśli Bóg tak nas umiłował, to i my winniśmy się wzajemnie miłować” (por. 1 J 4). Na co te słowa wskazują? Otóż jest to nauka, abyśmy tego, czego sami doznajemy od Stwórcy, udzielali naszym bliźnim. A zatem chodzi o to, aby nasza miłość wyrażała się w praktyce. Aby jednak rada ta nie była li tylko pobożnym życzeniem i caritas faktycznie prowadziła nas do Boga, konieczne jest spełnienie jednego warunku. Miłość po prostu winna być mądra. Mądra, czyli udzielana tym, którzy jej rzeczywiście i najbardziej potrzebują.
Posługa charytatywna Kościoła zawsze wprawiała postronnych obserwatorów w wielkie zdumienie. Papież Benedykt XVI mówi, że troska chrześcijan o wszystkich potrzebujących, wśród których byli również niechrześcijanie, budziła zdumienie nawet u pogan. Zdumienie to wynikało nie tyle z samego faktu pomocy, co raczej z mądrego jej realizowania. Ojcowie Kościoła sformułowali w tym względzie konkretne zasady pomocy.
Caritas obowiązuje każdego ucznia Chrystusa. Niezależnie od stanu posiadania, każdy może pomóc drugiemu, ponieważ zawsze znajdzie się ktoś uboższy niż sam pomagający. Chrześcijanin ma pomagać zawsze, ale ta pomoc nie może być naiwna. Pomagając, musimy być pewni, jak ona zostanie spożytkowana. Caritas bowiem - jak podkreśla encyklika Deus caritas est - to nie sama w sobie praktyczna posługa rozdawnictwa, ale życiowa pomoc spełniana przez ludzi, którzy są pełni Ducha i mądrości.
Do tego wszystkiego dodajmy: Prawdziwie biedny człowiek nigdy nie afiszuje się swoją biedą. Dlatego też mądrość posługi caritas polega również na tym, iż biednych trzeba umiejętnie wyszukać. „We wspólnocie wierzących - napisał Benedykt XVI - nie może być [bowiem] takiej formy ubóstwa, by komuś odmówiono dóbr koniecznych do godnego życia”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu