Polska, ojczyzna sługi Bożego Jana Pawła II, była pierwszym krajem na trasie zagranicznych pielgrzymek Papieża Benedykta XVI. Zapewne należało się spodziewać, że Ojciec Święty, wybierając Polskę, zechce w ten sposób oddać hołd swojemu Poprzednikowi. Ale, tak sądzę, zasłużyliśmy sobie na ten wybór, będąc narodem mocnym w Chrystusowej wierze i przywiązaniu do Stolicy Apostolskiej. Kilkakrotnie podkreślił to w swoich homiliach Benedykt XVI, wybierając także nieprzypadkowo na hasło pielgrzymki słowa z Pierwszego Listu św. Pawła do Koryntian: „Trwajcie mocni w wierze” (16, 13). Faktycznie, oceniając tę pielgrzymkę w największym skrócie, Ojciec Święty przybył do kraju mocnego wiarą, aby nas jeszcze bardziej utwierdzić w misji „strażników chrześcijańskiego depozytu” w zjednoczonej Europie. Mamy - według jego zalecenia - strzec tego depozytu i przekazać nienaruszony następnym pokoleniom. To zadanie uważam za najważniejsze przesłanie tej pielgrzymki.
Co jednak dzisiaj, po pielgrzymce, ciśnie się na usta, jakie słowa przychodzą pierwsze na myśl? Moim zdaniem, jest to fakt, że stanęliśmy na wysokości zadania: przyjęliśmy Papieża Benedykta XVI tak, jak przyjmowaliśmy sługę Bożego Jana Pawła II, czyli jak kogoś najbardziej nam bliskiego i kochanego. Zgotowaliśmy mu nadzwyczajną niespodziankę, ukazując Kościół zjednoczony i mocny wiarą (nie zapominajmy, że pielgrzymka wypadła w okresie sztucznego podziału - dokonanego przez polityków - na katolików lepszych i gorszych: podziału na Polskę „oświeconą”, liberalną i proeuropejską, związaną z PO, oraz na Polskę „moherową”, „ciemnogrodzką”, zacofaną, związaną z PiS i obecną koalicją rządową). Świadomie napisałem: podziału sztucznego - wymyślonego przez polityków i utrwalanego przez środki przekazu. Ten podział bowiem podczas papieskiej pielgrzymki okazał się fikcją.
Jak należało się spodziewać, media publiczne i komercyjne stanęły na wysokości zadania: większość dziennikarzy i zaproszonych „gadających głów” nie epatowała nas swoimi komentarzami, ale pokazywano każdy krok Benedykta XVI w naszej ojczyźnie, „pozwolono” mu mówić, aby miliony Polaków przed telewizorami, tych, którzy z różnych względów nie mogli uczestniczyć osobiście w spotkaniu z Ojcem Świętym, mogło papieskie nauczanie przyjąć do serca (wybiórcze komentarze dziennikarzy pojawiły się dopiero po pielgrzymce). Tak więc tę czystość przekazu relacji z pielgrzymki Benedykta XVI do Polski uznałbym za nadzwyczajną niespodziankę zarówno dla nas, jak i dla Papieża.
Zapewne należało przewidzieć, że Polacy zawsze wierni okażą miłość każdemu następcy św. Piotra, ale przebieg tej pielgrzymki, doskonale przygotowana liturgia, śpiewy, skupienie i modlitwa, wytrwałość (pomimo niesprzyjających warunków pogodowych), a zwłaszcza nasz entuzjazm i radość wobec Papieża rodem z Niemiec - były niezwykłym doświadczeniem, ważnym dla nas oraz dla Ojca Świętego. Dlatego, jak sądzę, to nie przypadek, że Benedykt XVI przybył do Polski, w której opatrznościowo rządzi opcja katolicka: zarówno Premier ze swoim rządem, jak i Prezydent ze swoją kancelarią wyznają wartości chrześcijańskie, są wzorowymi świadkami wiary. To także nie przypadek, że krótko przed przyjazdem Ojca Świętego do Polski premier Kazimierz Marcinkiewicz modlił się przy grobie sługi Bożego Jana Pawła II w Watykanie, przygotowując się niejako duchowo do papieskiej pielgrzymki. Warto również przypomnieć, że prezydent Lech Kaczyński, rozpoczynając urzędowanie głowy państwa, najpierw udał się do Watykanu, został przyjęty na audiencji przez Benedykta XVI, odbył ważne spotkania z kard. Sodano, abp. Sandrim i abp. Layolo. On również podczas papieskiej pielgrzymki wyznał, że jako prezydent i jako katolik umocnił w sobie wolę trwania przy wartościach chrześcijańskich, upewnił się, że Polska wybrała dobrą drogę oczyszczenia moralnego, że jest przekonany, iż obecna ekipa rządząca pragnie kontynuować proces naprawy państwa, opierając się na wartościach etycznych, na prawdzie. W praktyce oznacza to, że nie chodzi rządzącym o jakieś utopijne marzenia zbudowania raju na ziemi, ale o zatrzymanie w kraju korupcji i przestępczości, o zapewnienie obywatelom poczucia większego bezpieczeństwa, o pomoc biednym i bezrobotnym, o to, by wszyscy korzystali z daru demokracji i wolności.
Jakich owoców tej pielgrzymki można się spodziewać? Należy pokładać nadzieję w Bogu, że tak jak w 1979 r. pielgrzymka Papieża Praw Człowieka rozpoczęła pokojową rewolucję w Europie Środkowo-Wschodniej, zakończoną upadkiem muru berlińskiego, tak obecna pielgrzymka Papieża - Księcia Teologów przyniesie owoce w postaci pogłębienia naszej świadomości religijnej i w konsekwencji naszego większego zaangażowania w obronę zagrożonych wartości chrześcijańskich.
Kościół potrzebuje naszego świadectwa wiary i większej odpowiedzialności za los Europy i świata. Najlepiej oddają to słowa samego Papieża, który w telegramie do prezydenta Lecha Kaczyńskiego, wysłanym z samolotu po przekroczeniu granic Polski, napisał: „Polecam owoce tej pielgrzymki dobremu Bogu i życzę narodowi polskiemu wszelkiej pomyślności”. Wyznał także, że „były to niezapomniane dni spotkania z Ojczyzną i narodem Jana Pawła II. Czas wzajemnego ubogacania się i umocnienia w wierze”.
W czasie tych kilku dni odkryliśmy w Papieżu Benedykcie XVI niezniszczalność misji Kościoła, bliskość Boga. Teraz wszystko zależy od nas, aby poderwać się duchowo i moralnie, pogłębić społeczną miłość, której uczył nas największy z Polaków - sługa Boży Jan Paweł II. I to powinno być tą prawdziwą i nadzwyczajną niespodzianką.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
