I firma, i muzeum
Reklama
Zwiedzając częstochowską fabrykę zapałek, trudno oprzeć się wrażeniu, że przebywa się w rzeczywistości z początku ubiegłego wieku. Ogromne maszyny, jednostajny stukot potężnych zębatek - to naturalna sceneria dla filmu, teatralnego spektaklu czy hali wystawowej. Dla współczesnych biznesmenów, których firmy mieszczą się w nowoczesnych, szklanych, bezdusznych budowlach, to istny marketingowy rarytas.
Przekonali się o tym właściciele częstochowskiej fabryki zapałek, gdy odwiedzili ich biznesmeni ze Szwajcarii, proponując kupno solidnych niemieckich maszyn, na których - jak mogliśmy zobaczyć - do dziś produkowane są częstochowskie zapałki spod znaku czarnego kota. - Jeżeli Szwajcarzy chcą z naszych maszyn utworzyć żywe muzeum, to czemu nie mielibyśmy tego zrobić sami - pomyśleli właściciele polskiej firmy. I tak powstało jedyne w Europie Muzeum Przemysłu Zapałczanego (Produkcji Zapałek). Muzeum to może nienajtrafniejsze określenie miejsca, po którym oprowadza zwiedzających dyrektor ds. produkcji Czesław Skrzydeł. To dziejący się na oczach widza spektakl procesów cywilizacyjnych, których jesteśmy świadkami.
Pracownicy częstochowskiej fabryki zapałek są jednocześnie udziałowcami firmy, bowiem Częstochowskie Zakłady Przemysłu Zapałczanego SA to akcyjna spółka pracownicza powstała w 1997 r. na bazie istniejącej tu od XIX wieku fabryki zapałek, rozsławionej nakręconym w niej w 1913 r. pierwszym polskim filmem Pożar zapałczarni.
Dziś w firmie pracuje ok. 80 osób. Jeżeli przychodzi zlecenie terminowe, zatrudniani są chałupnicy.
Monopol zapałczany
Reklama
Fabryka została wybudowana w 1881 r. Była własnością dwóch niemieckich kupców z Wrocławia, Karola von Gehlinga i Juliana Hucha, którzy dostarczali półprodukty do manufaktur zapałczanych na Zawodziu. Po wybudowaniu fabryki manufaktury te zostały przejęte przez Niemców (taka XIX-wieczna developerka). Pod koniec XIX wieku zapałczarnia stała się własnością Konsorcjum Łapszyn z Petersburga. Po odzyskaniu niepodległości państwo polskie w ramach konsolidacji gospodarki chciało uporządkować sektor zapałczany. W 1925 r. częstochowska zapałczarnia stała się własnością Skarbu Państwa, który objął zapałki akcyzą i stworzył pierwszy w Europie monopol zapałczany, wydzierżawiony Szwedom. Minister skarbu Władysław Grabski rozpisał pożyczkę państwową, zwaną zapałczaną (6 mln dolarów), za którą zakupione zostały do fabryk m.in. maszyny firmy Durlach. Trzy z tych maszyn, których zadaniem jest uformowanie główki zapałki, można dziś oglądać w częstochowskim Muzeum, podobnie jak obligacje pożyczki zapałczanej.
- Rynek zapałczany był w okresie międzywojennym bardzo rentowny. Stąd objęto go monopolem państwowym - mówi prezes Eugeniusz Kałamarz. - Obecnie zapałki to produkt ekskluzywny. Wytwarzamy zapałki reklamowe dla ambasad, hoteli, przedsiębiorstw, zapałki okolicznościowe, jak np. specjalna kolekcja przygotowana na ubiegłoroczny Jubileusz Cudownej Obrony Jasnej Góry. Zapałki dzisiaj to produkt niszowy. Można ich wyprodukować miliony, ale trzeba je sprzedać. I to jest nasz problem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Dziedzictwo przemysłowe
Obecnie w Polsce istnieją cztery fabryki zapałek: częstochowska spółka akcjonariatu pracowniczego, dwie państwowe firmy i jedna włoska.
- Nie możemy konkurować z nowoczesnymi zakładami - mówi Prezes firmy. - Postanowiliśmy zachować ten depozyt przeszłości, tworząc w 2002 r. żywe muzeum produkcji zapałek i zachowując jednocześnie miejsca pracy. Mamy sale wystawowe i produkcyjne. Zabytkowe maszyny pracują w swym pierwotnym położeniu. Nie ma lepszego miejsca na prezentacje zmian cywilizacyjnych dziedzictwa przemysłowego, które zachodziły w ciągu ostatnich 125 lat, bo tyle lat upływa w tym roku od założenia częstochowskiej zapałczarni. Ofertę Muzeum kierujemy m.in. do młodzieży i studentów uczelni technicznych, którzy XIX-wieczny proces produkcyjny znają z animacji komputerowej - kontynuuje p. Kałamarz.
Stowarzyszenie Zakładów Historycznych
Reklama
Firma planuje wspomaganie funkcji produkcyjnych funkcjami turystycznymi i muzealnymi. Funkcje te stopniowo będzie przejmowało Stowarzyszenie Zakładów Historycznych, którego celem jest ocalenie miejsc pracy przez wykorzystanie kolekcji maszyn historycznych jako źródła zarobkowania. Częstochowska zapałczarnia pragnie zjednoczyć stare firmy, które mają podobne dążenia. Wspólnie chcą wystąpić z inicjatywą ustawodawczą, by do ustawy o muzeach dopisane zostały „muzea przemysłowe”. Częstochowskie Muzeum nie stara się o żadne dotacje państwowe. Uregulowania prawne potrzebne mu są do realizacji statutowych celów.
- Naszym zdaniem jest utrzymanie miejsc pracy i depozytu tradycji - mówi Prezes firmy. - Ta działalność została dostrzeżona w 2004 r. przez Polski Klub Biznesu, który przyznał częstochowskiej zapałczarni tytuł Firmy Roku. Chcielibyśmy utworzyć w Polsce szlak przemysłowy dla turystów z kraju i z zagranicy. To, że etapem tego szlaku jest Częstochowa, z Sanktuarium Jasnogórskim, ma dla nas ogromne znaczenie. W tym roku w ramach 125-lecia częstochowskiej zapałczarni pragniemy zorganizować zlot filumenistów Europy, dla których odprawiona zostanie Msza św. na Jasnej Górze.
W Muzeum Przemysłu Zapałczanego znajdują się m.in.: plan Częstochowy z 1912 r., akt notarialny zakupu zapałczarni od firmy Łapszyn przez Skarb Państwa, księga imienna robotników. W gablotach umieszczone są etykiety zapałczane - zbiory filumenistów. Ponadto w Muzeum można obejrzeć rzeźby w jednej zapałce wykonane przez Anatola Karonia oraz świątynię bizantyjską z pudełek po zapałkach - dzieło tego samego autora.
Zapałki wykonuje się z drzewa osikowego. Po zerwaniu kory drewno jest cięte na klocki. Następnie w łuszczarce drewniane klocki cięte są na fornir grubości 2,2 mm. Sieczkarka tnie 10 milionów zapałczanych patyków na godzinę. Kolejne etapy to: impregnowanie patyków (zabezpieczenie przed pożarem), suszenie, polerowanie, parafinowanie, formowanie główek zapałek i suszenie główek. Ostatni etap obejmuje składanie pudełek, wkładanie zapałek do pudełek i zamykanie pudełek.