Ten miesiąc obfituje w wiele, radosnych dla nas, sportowych wydarzeń. Co prawda, Tomasz Adamek, niestety, nie obronił tytułu mistrza świata wagi półciężkiej federacji WBC, przegrywając 3 lutego na punkty z Amerykaninem - Chadem Dawsonem w Miami na Florydzie. Niemniej nie zawodzi odrodzony Adam Małysz, który wygrywa prawie każdy konkurs w walce o Puchar Świata w Skokach Narciarskich, co dobrze prognozuje przed japońskimi mistrzostwami, choć wywalczenie światowego prymatu jest bardzo trudne, bo inni skaczą naprawdę dobrze.
Ponadto nasi futboliści pod wodzą Leo Beenhakkera nieźle się prezentują w meczach towarzyskich. Pokonali bowiem Estonię 4:0 oraz zremisowali 2:2 ze Słowacją na zgrupowaniu kadry w Hiszpanii. Widać zatem, że holenderski selekcjoner potrafi na tyle zmobilizować naszych chłopców, że są oni w stanie narzucić przeciwnikowi swój styl gry, nawet jeśli do przerwy przegrywają, co miało miejsce w spotkaniu ze Słowakami. Oby tylko ta dobra passa towarzyszyła im w kolejnych meczach eliminacyjnych do Euro 2008. Osobiście ufam, że tak będzie!
W lutym nasi piłkarze ręczni zaskoczyli praktycznie wszystkich kibiców. Nikt bowiem z tzw. sportowych laików nie wróżył im aż tak spektakularnego sukcesu, jakim jest wicemistrzostwo świata w Niemczech. W finale przegrali 24:29 z gospodarzami imprezy. Do tej pory tylko dwa razy udawało nam się zdobywać brązowe medale. Za pierwszym razem było to na olimpiadzie w Montrealu w lipcu 1976 r. Za drugim zaś - na mundialu w RFN w marcu 1982 r.
Specjaliści „przebąkiwali”, że w końcu mamy drużynę, która jest w stanie walczyć o najwyższe laury. Tak też się stało. Nasi wrócili do kraju jako narodowi bohaterowie. Zostali też, wraz ze sztabem szkoleniowym, wyróżnieni przez władze odznaczeniami państwowymi. Powtórzyli zatem sukces naszych siatkarzy sprzed paru miesięcy. Oby tylko zarówno jedni, jak i drudzy byli w stanie nadal utrzymywać wysoką formę i wygrywać na liczących się turniejach.
Fachowcy twierdzą, że ojcem sukcesu naszych szczypiornistów jest trener Bogdan Wenta, który pracuje z kadrą od końca października 2004 r. Jednocześnie od ubiegłego roku jest też selekcjonerem niemieckiej drużyny ligowej SC Magdeburg. Przekonał on bowiem zawodników, że potrafią wygrywać, co udowadniali prawie w każdym meczu. Jego podopieczni mogą się do niego zwracać po imieniu. Nadali mu nawet przydomek „Wentyl”. Pan Bogdan bardzo dobrze rozumie się z zawodnikami. Wspaniale też dogaduje się z innymi trenerami, ponieważ biegle mówi po niemiecku, hiszpańsku i angielsku (o polskim nawet nie wspomnę).
Piłkę ręczną określa się w Polsce również mianem szczypiorniaka. Najprawdopodobniej nazwa ta powstała w 1917 r. w Szczypiornie (obecnie dzielnica Kalisza - Szczypiorno). W tym czasie istniał tam niemiecki obóz wojenny dla internowanych polskich legionistów. Wydaje się, że z nudów część naszych żołnierzy zaczęła właśnie uprawiać piłkę ręczną, co zresztą z pewnością wychodziło im na zdrowie zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Niektórzy twierdzą, iż nauczyli ich tej gry niemieccy strażnicy. Niemcy bowiem powszechnie uważane są za ojczyznę piłki ręcznej, gdzie określono jej zasady pod koniec XIX stulecia (jej korzenie sięgają zaś antycznej Grecji). Prawie w tym samym okresie pojawiła się ona także w Danii, gdzie - podobnie jak obecnie - grało się w drużynach po siedmiu zawodników. W Niemczech grywało się natomiast po jedenastu, jak w piłce nożnej. Zwykle też mecze odbywały się na otwartych stadionach.
Tegoroczny sukces naszych piłkarzy ręcznych z pewnością sprawi, że dyscyplina ta stanie się bardziej popularna w Polsce. Być może znajdą się też sponsorzy, którzy zainwestują w nią dodatkowe fundusze, co bezspornie podniosłoby poziom naszych ligowych rozgrywek, na które zaczęłoby przychodzić więcej kibiców.
(jłm)
Pomóż w rozwoju naszego portalu