Zachwycająca jest Ziemia Święta o tej porze roku, gdy w Tyberiadzie kwitną tysiące różnobarwnych krzewów bugenwilli, a równiny Galilei pokrywają zielone sady i pastwiska.
Wzgórza Judei wokół Jerozolimy wydają się teraz mniej surowe, a pustynia nad Morzem Martwym bardziej dostępna. Jezioro Genezaret zmienia nieustannie barwy, od porannych szarości, przez południowe odcienie szmaragdu, po przedwieczorne błękity.
W portowej dzielnicy Jaffy, stojąc pod łukiem tryumfalnym obrazującym historię narodu żydowskiego, podziwiam rdzawe refleksy zachodzącego słońca na białych wieżowcach Tel Awiwu, ale myślą wracam na Górę Błogosławieństw, którą odwiedziłam przedwczoraj. Mojej podróży po Izraelu towarzyszy bowiem nieustannie obraz Jezusa przemawiającego do tysięcy ludzi zgromadzonych nad jeziorem. Niemalże słyszę głos Pana:
„Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. Zaprawdę bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż wszystko się spełni” (Mt 5, 17-18).
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Kto to mówi? Bóg-Człowiek, poczęty z Ducha Świętego, lecz urodzony przez ziemską matkę, prawowierną Żydówkę - Miriam. Kto towarzyszy Jezusowi? „Przystąpili do Niego Jego uczniowie” - mówi Ewangelia. Oni też byli Żydami. Trudno dziś powiedzieć, jaki był skład narodowościowy wielotysięcznego tłumu słuchaczy, ale należy przypuszczać, że oni również w większości byli wyznawcami judaizmu, którzy znali przykazania Prawa i Proroków. Tak, to prawda, Bóg postanowił objawić się ludziom w narodzie wybranym. Od wyjścia z Egiptu, przez tysiące lat uczył ich wiary, przekazywał im prawdę o sobie. „Jestem, który Jestem” brzmi imię Boga. Nikt prócz Niego nie może tak powiedzieć. We współczesnym języku hebrajskim nadal czasownik „być” nie występuje w czasie teraźniejszym. W końcu objawił im się w Słowie, które stało się Ciałem. Widzieli Go, ale nie poznali. Słyszeli, ale nie zaufali Jego słowom. Podziwiali Jego cuda, ale nie uwierzyli. Nadal czekają. W każdy piątkowy wieczór podążają pieszo, odświętnie ubrani, pod Ścianę Zachodnią zrujnowanej jerozolimskiej świątyni i proszą Boga o przyjście Mesjasza, który zbawi lud Izraela.
Na łuku w Jaffie rzeźbiarz splątał ciała Abrahama, jego syna Izaaka i wnuka Jakuba, tak, że pozostają nierozłączne. Nad nimi kroczy dwanaście pokoleń, aby czynić sobie poddaną ziemię Kanaan. Znowu wraca do mnie obraz Góry Błogosławieństw. Tym razem jednak obok Jezusa widzę Kościół i siebie, gdzieś pośród tłumów. Słyszę słowa:
„Wy jesteście solą dla ziemi. Lecz, jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi (...). Niech tak świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5, 13.16).
Jakich dobrych uczynków oczekuje ode mnie Pan? Czy jestem ubogi w duchu? Czy smuci mnie zło? Czy potrafię trwać w ciszy pośród hałasu świata? Czy nie zbyt łatwo godzę się na niesprawiedliwość? Czy oddaję innym miłosierdzie okazane mi przez Boga? Czy dostrzegam najpierw dobro w drugim człowieku? Jak się czuję, gdy wokół mnie panuje pokój i zgoda? Jak reaguję na prześladowanie ze strony przeciwników Ewangelii? Podobno kilka razy do roku prądy powietrza nad Jeziorem Genezaret układają się tak, że stojąc na brzegu, można usłyszeć każde słowo wypowiedziane na Górze. Czy dobrze rozumiem słowa Jezusa? Czy zachowuję je w sercu?
Nie każdy ma szansę podróżowania po Ziemi Świętej. Wciąż jest to bardzo daleka i kosztowna wyprawa. Dla mnie ta podróż była prawdziwym Bożym darem. Zawdzięczam ją także moim przełożonym i dyrekcji Konsorcjum Polskich Biur Podróży Trade & Travel z Łodzi, które od marca tego roku uruchomiło linię czarterową Łódź - Tel Awiw. Dzięki nim w ciągu siedmiu dni odwiedziłam w Izraelu i Autonomii Palestyńskiej miejsca najważniejsze w historii chrześcijaństwa. Minęło kilka tygodni, a ja wciąż tam wracam we śnie. Częściej też sięgam po Pismo Święte i proszę Boga o łaskę wiary. Tak łatwo przeoczyć przechodzącego Pana…