Olimpiada w Pekinie trwa. Oczy całego, nie tylko sportowego, świata zwrócone są w kierunku azjatyckiego kolosa, którego produkty zalewają nasz glob. Renomowane bowiem firmy już dawno przeniosły tam swoje
fabryki z powodu niskich kosztów produkcji (przede wszystkim tania siła robocza). Rodzime chińskie produkty są raczej marnej jakości. Niemniej gospodarka Państwa Środka rozwija się w błyskawicznym tempie.
Nie tak dawno redakcję „Niedzieli” odwiedzili przedstawiciele chińskich dziennikarzy, przebywających z tygodniową wizytą w Polsce. Rozmowa z nimi była niezwykle pouczająca. Przede wszystkim
uderzyły mnie dwie rzeczy.
Pierwszą z nich jest zupełnie inna skala, według której ocenia się rzeczywistość. Jako przykład niech posłuży choćby rozumienie słowa „miasteczko”. U nas mamy na myśli miejscowości mające
kilka (góra kilkanaście) tysięcy mieszkańców. U nich zaś miasteczka to skupiska ludzi liczące od 12 do 15 mln mieszkańców. W Polsce gazety lokalne rozchodzą się w nakładzie zaledwie kilku tysięcy egzemplarzy.
W Chinach natomiast od 700 do 900 tys.
Druga rzecz, której nie sposób było nie zauważyć, to sprawa ich kompletnego braku zainteresowania sprawami religijnymi. Chrześcijaństwo np. dla owych liczących się w Chinach dziennikarzy jest czymś
absolutnie marginalnym. Podobnie jest z innymi religiami, takimi jak choćby buddyzm, taoizm czy islam.
W roku dedykowanym św. Pawłowi Apostołowi Narodów warto bardziej zastanowić się nad tym, jak dotrzeć z Dobrą Nowiną do Chińczyków. Szacuje się, że jest ich obecnie ponad 1 300 000 000. Najwyższy czas,
aby i do nich dotarła Ewangelia. Owszem, na tamtych terenach pracuje wielu księży, zakonników i świeckich - mam nawet kolegę franciszkanina, który wykłada Pismo Święte w seminarium w Hongkongu.
Niemniej ciągle jest ich za mało. Wydaje się, że również tegoroczne letnie igrzyska olimpijskie mogą przyczynić się do tego, że do Chin dotrą w końcu wartości, którymi kierują się chrześcijanie. Sportowcy
są bowiem w przeważającej części ludźmi wierzącymi (na ile oczywiście znane mi jest to środowisko). Może właśnie dzięki ich postawie wielu tamtejszych autochtonów popatrzy na świat w nieco innej optyce.
Żyjemy w dobie wszechogarniającej globalizacji. W dużej mierze mamy na nią wpływ, m.in. przez media, a szczególnie przez Internet. Trzeba zatem wykorzystywać te współczesne środki komunikacji, aby dzieło
ewangelizacji świata posuwało się naprzód.
Pomóż w rozwoju naszego portalu