Reklama

Bóg chce totalności

Jeśli wolontariat, to działanie, służba na rzecz drugiego człowieka, to konkretny, widoczny efekt. A gdyby tak… wolontariat modlitwy? Wielu powie: - To nie dla mnie, siedzieć i nic nie robić - strata czasu. Są na szczęście tacy, którzy powiedzą: - Strata, ale za to jaka! I dla kogo!

Niedziela Ogólnopolska 26/2009, str. 20-21

Przed Tryptykiem Jerozolimskim nie ustaje modlitwa o pokój na świecie
Karolina Jadczyk

Przed Tryptykiem Jerozolimskim nie ustaje modlitwa o pokój na świecie<br>Karolina Jadczyk

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Może jednak od początku... Wiosenne niedzielne przedpołudnie. Wąskie uliczki Starej Jerozolimy. Przeciskamy się między sklepikami i straganami głównie z pamiątkami, ale też nielicznymi z warzywami i ubraniami. Dziś wszystkie - poza kilkoma chrześcijańskimi - otwarte. Ruch. Gwar. Kupujący to zwłaszcza mieszkańcy Jerozolimy, pielgrzymów i turystów jest o tej porze stosunkowo niewielu. Na drodze wiodącej do Bazyliki Zmartwychwstania, w pobliżu IV stacji Drogi Krzyżowej skręcamy w wąską uliczkę, a potem po schodkach, przez metalowe drzwi, schodzimy na niewielkie podwórko. Wokół niego 2-piętrowe budynki, na poziomie pierwszego piętra miniogród, całość przypomina trochę studnię. Tutejsze, palestyńskie dzieci bawią się wesoło, pilnuje ich starszy mężczyzna. Wchodzimy na poziom piwnicy - jesteśmy u celu.

Iść w świat i adorować

Reklama

W niewielkim, bardzo skromnym mieszkaniu, wynajmowanym od katolickiej palestyńskiej rodziny, spotykamy się z przedstawicielami tych, którzy zostawili wszystko, żeby przez kilka miesięcy tu, w Jerozolimie, modlić się o pokój w Ziemi Świętej i na całym świecie - z wolontariuszami modlitwy: Danutą Nowak - opolanką, Stanisławem Krzemińskim i Wiesławem Nowakowskim - z Milanówka, Barbarą Dobrzyńską - aktorką-śpiewaczką z Warszawy oraz ich pasterzem - o. Kazimierzem Frankiewiczem OFMConv, inicjatorem Bożego „zamieszania” przy IV stacji Via Dolorosa. Spotkanie zorganizował przyjaciel wolontariuszy - ks. Paweł Rytel-Andrianik, który od czterech lat studiuje w Mieście Pokoju. Widzimy się po raz pierwszy, a jakbyśmy znali się od lat. Rozmowa sama płynie. Pada to, co najważniejsze. Że ich pobyt tutaj to realizacja pragnienia, żeby iść w świat i adorować Pana Jezusa, że to dziękczynienie Bogu za piękne życie, szczęście, pomoc innych ludzi, a wreszcie że to akt wynagradzający za zniewagi i bluźnierstwa, których Chrystus doznał i wciąż doznaje w tym świętym mieście i na całym świecie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Spotkanie z Matką

Reklama

IV stacja Drogi Krzyżowej. To tutaj - w podziemiach płynie modlitwa. Jak wszystko się zaczęło? Trzeba cofnąć się do roku 2000, kiedy w kościele Ormian przy IV stacji Drogi Krzyżowej w Jerozolimie trwała najpierw jednogodzinna, później w szerszym wymiarze godzin adoracja Najświętszego Sakramentu. Różne były jej losy, przerwane na czas remontu, aż do czasu, kiedy 4 października 2005 r. o. Kazimierz z grupą wolontariuszy podjęli adorację o pokój na świecie i rozwój kultu Miłosierdzia Bożego w Ziemi Świętej i na całym Bliskim Wschodzie. Najpierw pięć dni w tygodniu, później codziennie przez kilkanaście godzin. Aż do 25 marca tego roku. W tym dniu bowiem została poświęcona Niebiańska Jerozolima - nastawa ołtarzowa w formie tryptyku z monstrancją w centralnej części. Tu trzeba zaznaczyć, że zarówno tryptyk, jak i rozwój adoracji to owoce modlitwy wolontariuszy. - Wraz z przybyciem tryptyku postanowiliśmy podjąć adorację wieczystą - mówi o. Kazimierz. - I mimo obaw niektórych, czy podołamy, nie daliśmy za wygraną i kontynuujemy adorację. Mamy tu bardzo dobre warunki - grube mury izolują od gwaru ulicy, piękno tryptyku wywołuje na twarzach zachwyt, porusza serca łaską.
Tryptyk jest dziełem Mariusza Drapikowskiego - gdańskiego artysty, autora m.in. bursztynowej sukienki dla Cudownego Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, a inicjatorem - Piotr Ciołkiewicz, który powołał Stowarzyszenie Królowej Pokoju, w wymiarze duchowo-materialnym wspierające budowę ołtarza, oraz wolontariat. Barbara Dobrzyńska, która swoim śpiewem uświetniła marcowe uroczystości, dzieliła się z nami swoją dumą z wkładu Polaków w Jerozolimę. - Przywiezienie tryptyku symbolizującego Matkę Bożą Jasnogórską, trzymającą Pana Jezusa jako Hostię, to symbol; Jasna Góra spotkała się tu z górą Syjon. To dla mnie klejnot. Mój śpiew podczas Mszy św. jest formą adoracji. Myślę, że w przyszłości będę miała okazję znów tu przyjechać i adorować wspólnie z wolontariuszami, dla których stało się jakby misją życiową to, że potrafią czasem nawet 12 godzin klęczeć i modlić się przed Najświętszym Sakramentem o pokój dla świata.

Wolontariat modlitwy

Reklama

Czas wrócić do spotkania z wolontariuszami. Wybija godz. 12. Przerywamy rozmowę na „Anioł Pański” - oczywiście modląc się o pokój na świecie - i znów siadamy w fotelach, żeby kontynuować opowieść o trwaniu przy Matce i Jej Synu. Wolontariusze to przede wszystkim emeryci. Są tu tak długo, jak pozwala im wiza, a więc najpierw 3 miesiące, a potem - jeśli uda się ją przedłużyć - niektórzy zostają na kolejne. Inni wracają. W dniu naszego spotkania tworzą 6-osobową wspólnotę Polaków. Są tu jeszcze Małgorzata Półkośnik, Grażyna Jałosińska i Lucyna Fridrich. Na dole mieszkają mężczyźni, na górze - kobiety. Podział ról jest jasny - p. Stanisław przejął funkcję kucharza (posiłki są wspólne), p. Wiesława nazywają małym przeorem - jest „ekonomem”, zbiera regularnie składki, z których grupa się utrzymuje, panie z kolei dbają, jak same mówią, o estetykę - sprzątają, zmywają, dbają o wystrój pomieszczenia, żeby nie zabrakło kwiatów dla Pana Jezusa w ich domu.
Jak wygląda zwyczajny dzień, doba wolontariuszy? Wszystko jest podporządkowane adoracji, trwaniu przed Najświętszym Sakramentem, które - jak przyznaje p. Danuta - jest źródłem szczęścia i wewnętrznego pokoju. Podobnie mówią pozostali - że to ich największe szczęście i największa radość. W tym czasie modlą się za Polskę, za swoje parafie i rodziny, za przyjaciół. Za wszystkich, którzy polecili im swoje troski, intencje, modlą się za tych, którzy tej modlitwy potrzebują. Zdarza się nierzadko, że przychodzą tu inni, proszą o modlitwę, o zaniesienie ich intencji do Boga. A zanosić intencje warto, bo p. Danutę - o czym mówi z humorem - Pan Jezus wysłuchuje z siedmiokrotnym przyspieszeniem. Jednak ich pierwszą intencją jest miłosne trwanie przy Panu Jezusie ukrytym w Najświętszym Sakramencie, tak często osamotnionym w tabernakulach naszych kościołów, i wypraszanie pokoju. Polecają Panu Bogu Jerozolimę - żeby już nigdy nie spadła tu żadna bomba, polecają świat - żeby był wolny od wojen i konfliktów. O. Kazimierz tłumaczy, że wszelkie zakłócenia w świecie wynikają z oderwania się od źródła wszelkiego dobra i pokoju. - Na początku wydaje się, że Bóg nie jest potrzebny. Dopiero kiedy roztrwonimy dobro, zaczynamy szukać naszego przeznaczenia, oparcia.
Wolontariusze jednocześnie przyznają zgodnie, że pobyt w Jerozolimie, choć piękny duchowo, jest bardzo trudny. - Mieszkamy w bardzo skromnych, biednych warunkach, było nieraz zimno, ale to się nie liczy - mówi p. Wiesław, który nie wspomina o tym, że w pokoju nie ma okien, bo to w zasadzie piwnica, i że na górze w jednym pokoju mieszkają cztery wolontariuszki. Jednak zaletą gołębnika albo salonu, jak nazwano mieszkanie pań, jest niezwykły widok na Górę Oliwną. P. Wiesław kontynuuje: - Liczy się nasze doświadczenie duchowe, nasza droga krzyżowa, trochę jak ta, której doświadczał Pan Jezus - szedł opluwany i przekrzyczany. My też, jak idziemy, bywamy różnie postrzegani. Ale taka jest wola Pana i bardzo się cieszę, że mogę modlić się w tym najświętszym miejscu. Są na szczęście i tacy, którzy tę polską grupę, zmieniającą skład co kilka miesięcy, modlącą się o pokój na świecie, postrzegają zupełnie inaczej. - Wszyscy nas tu znają. Nawet sklepikarze z Via Dolorosa - dopowiada p. Wiesław. - Zapraszają do siebie. A skoro jesteśmy sąsiadami, otrzymujemy upust, nawet 70-, 80-procentowy.
Kiedy wolontariusze kończą swoją codzienną „służbę” - adorację Najświętszego Sakramentu, korzystają - jak sami mówią - z dobrodziejstw Ziemi Świętej. Jak tylko mogą, podążają na Górę Oliwną - do Getsemani, tam obejmują agonię Pana Jezusa. A gdy mają wolniejszy dzień, odwiedzają Betlejem, Emaus. Ale tam też - idąc z różańcem w ręku, modlą się.

Żyć miłością

Czas płynie, a my wciąż rozmawiamy o tym, co istotne, co w sercach. Co jest im pomocą, jak radzą sobie z tym, co trudne, jak kochać mimo wszystko? O. Kazimierz, jak mówią o nim wolontariusze: Boży ryzykant i szaleniec, tłumaczy: - W realizacji idei „żyć miłością” pomaga mi wiersz św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Porywa mnie i ukierunkowuje na tej drodze. Dla niej żyć miłością to najpierw Boga w sobie strzec. Bóg jest miłością, jeśli więc chcemy trwać w miłości, musimy trwać zjednoczeni ze źródłem - z Bogiem samym. Dalej - o. Kazimierz kontynuuje swoją, można powiedzieć, katechezę - żyć miłością to nie wiedzieć, co to strach. Św. Jan Ewangelista powiedział, że miłość usuwa lęk: „Kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości” (1 J 4, 18). To prawda. Ludzie odczuwają lęki, niepokoją ich najdrobniejsze rzeczy, bo nie są zjednoczeni z Bogiem. Wierzą w Boga, ale nie wierzą Bogu.
Tu warto zapytać o finanse: Czy wystarcza? Jak dać sobie radę w Ziemi Świętej jedynie z polską emeryturą? O. Kazimierz, jak tylko się da, chce zarazić swoją trzódkę zawierzeniem Panu Bogu: - Niech wydadzą to, co mają, a Bóg wkroczy. On chce, by zrobić wszystko, co w swojej mocy. Zaufanie i gorliwość. W pierwszym rzędzie - troszczyć się o Jego sprawy. Jak uboga wdowa, która dała nie z tego, co zbywa, ale z niedostatku. Aż do oddania życia. To postawa heroiczna - takiej wymagają sprawy Boże. I rzeczywiście. Kiedy mieszkańcy Jerozolimy albo pielgrzymi pytają, jak oni mieszkają, jak żyją, odpowiadają: Chodźcie, a zobaczycie. I patrzą. A owocem tego jest niejednokrotnie ofiara - dla nich, na kwiaty dla Pana Jezusa.
A trzeci warunek życia miłością? - Dawać się bez miary. Miłość nie kalkuluje, potrafi oddać swoje życie jak Jezus. To powinno być naszym celem. W sprawach Bożych trzeba być wspaniałomyślnym. Taka jest natura miłości - rozlewa się bezinteresownie. Jeśli chcemy iść tą drogą, musimy to samo czynić, nie kalkulować. Wszelkie obawy - zabraknie, nie damy rady - paraliżują i wszystko przekreślają. Musi być totalne zaufanie, oddanie, nie można kupczyć, stosować półśrodków, zabezpieczać się, Pan Bóg chce totalności.
I Pan Bóg czeka w Mieście Pokoju, przy IV stacji Drogi Krzyżowej na tych, którzy chcą choćby na jakiś czas przyjechać, żeby modlić się. Żeby spróbować życia w takiej totalności. O. Frankiewicz zaprasza nie tylko emerytów, choć im pewnie najłatwiej, bo nie mają zobowiązań zawodowych ani rodzinnych. Zaprasza wszystkich, którzy chcą po prostu być tu, w centrum Jerozolimy, i włączyć się w łańcuch modlitwy. Nie potrzeba wielkich pieniędzy, doskonałej znajomości języka, potrzeba tylko i aż! - odrobiny szaleństwa Bożego i zaufania. Podejmowania modlitwy za świat.
Ci, którzy z różnych powodów nie są w stanie podążyć do Jerozolimy, również mogą włączyć się w wolontariat. Najpierw - modląc się o pokój na świecie tam, gdzie żyją, w swoich rodzinach, parafiach i wspólnotach. A później - wspierając modlitwą misjonarzy Królowej Pokoju, jak mówi Piotr Ciołkiewicz, na pierwszej linii frontu. By wytrwali. By ich modlitwa dotarła do Pana Boga.

* * *

Czas szybko mija. Pora kończyć spotkanie - my w dalszą drogę, wolontariusze na adorację, na Eucharystię. Jeszcze tylko zapewnienia o wzajemnej modlitwie, pożegnanie. I znów jesteśmy na ulicach Starej Jerozolimy. Ludzi jakby więcej. Ten sam gwar, sklepikarze znów nas zaczepiają, z daleka rozpoznając język polski, zachęcają do zakupów. Tak łatwo mamić oczy błyskotkami. A modlitwa o pokój na świecie… A wolontariusze, którzy dzień i noc trwają za grubymi murami i wciąż potrzebują kolejnych, by modlitwa płynęła, by na świecie był wreszcie pokój…

Jerozolima, Ziemia Święta i świat potrzebują wolontariuszy modlitwy!
Wszyscy zainteresowani taką formą „walki” o pokój na świecie mogą się kontaktować z o. Kazimierzem Frankiewiczem OFMConv.
P.O.B. 428
91001 Jerusalem/Israel
frankiewicz@ofmconv.opoka.org.pl
tel. (00-972) 262 67 000 - klasztor; 262 67 007 - pokój, po godz. 20
tel. kom. +972 545 678 125

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Castel Gandolfo: Leon XIV zje obiad z osobami ubogimi

2025-08-07 20:27

[ TEMATY ]

Castel Gandolfo

obiad

Papież Leon XIV

osoby ubogi

PAP/EPA

Papież Leon XIV na spotkaniu z wiernymi

Papież Leon XIV na spotkaniu z wiernymi

W niedzielę 17 sierpnia papież Leon XIV zje obiad z osobami ubogimi w Castel Gandolfo. Wcześniej będą one obecne na Mszy św., którą papież odprawi w sanktuarium Santa Maria della Rotonda w Albano.

Biskup diecezji Albano Vincenzo Viva poinformował, że chodzi o osoby, którym pomaga diecezjalna Caritas. W około stuosobowej grupie znajdą się też wolontariusze i pracownicy Caritas. Obiad odbędzie się w Wiosce Laudato si’ po modlitwie „Anioł Pański” na placu Wolności w Castel Gandolfo.
CZYTAJ DALEJ

Św. Dominik - apostoł modlitwy różańcowej

Głęboka cisza obejmuje każdego, kto opuszczając tętniące miejskim życiem ulice Bolonii, przekroczy progi kościoła św. Dominika. Położona przy placu o tej samej nazwie bazylika San Domenico jest jednym z najważniejszych miejsc kultu w stolicy regionu Emilia-Romania. To tu przechowywane są doczesne szczątki św. Dominika, założyciela Zakonu Kaznodziejskiego Ojców Dominikanów i apostoła Różańca

W styczniu 1218 r. św. Dominik przybył do Bolonii i zamieszkał wraz z braćmi w klasztorze przy kościele pw. Oczyszczenia Najświętszej Panny Maryi, wówczas znajdującym się poza murami miasta. Wobec potrzeby większej siedziby, w 1219 r. św. Dominik osiadł na stałe w klasztorze San Nicolò delle Vigne, na którego miejscu stoi obecna bazylika Dominikanów. Tutaj św. Dominik osobiście przewodniczył dwóm pierwszym zgromadzeniom ogólnym, mającym na celu zdefiniowanie podstawowych praw Reguły. Tutaj też 6 sierpnia 1221 r. Święty zmarł i został pochowany. Kanonizował go 13 lipca 1234 r. papież Grzegorz IX.
CZYTAJ DALEJ

Białoruś: uwięziony kapłan niesie pociechę duchową współwięźniom

2025-08-08 07:18

[ TEMATY ]

Białoruś

więzienie

uwięziony kapłan

pociecha duchowa

Karol Porwich/Niedziela

Wielu więźniów zwraca się do księdza Henryka o pomoc duchową - nie tylko katolicy, ale także prawosławni, a nawet muzułmanie, ludzie niewierzący. Niektórych ksiądz spowiada i stara się przygotować do sakramentów - podaje portal katolik.life. 65-letni ks. Henryk Okołotowicz odbywa w kolonii karnej w Bobrujsku karę 11 lat więzienia za rzekomą „zdradę stanu”.

Ks. Okołotowicz przypomina, że także kard. Kazimierz Świątek, który po II wojnie światowej przez 10 lat był więziony w łagrze w Workucie sprawował w tych strasznych warunkach sakramenty i podtrzymywał współwięźniów na duchu. Wyraził jemu wdzięczność za duchowe przygotowywanie do próby, którą przeżywa obecnie. Jednocześnie zaznacza, że w takim miejscu jak więzienie diabeł toczy zaciętą walkę z Bogiem o ludzkie dusze, a więźniowie nie mają tu praktycznie żadnej pomocy duchowej i religijnej.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję