A na prowincji to mówią, że kto by się spodziewał… Polityka to podobno niezły hazard, ale żeby na takim szczeblu, do tego stopnia i w taki sposób? „Zbysio”, „Rysiu” i „Miro” dali niezłego „czadu”! I niech ich „Julka” nie tłumaczy, że to, co robili, to nie była żadna grzeszna korupcja, tylko niewinny i zupełnie bezinteresowny lobbing na rzecz „jednorękich bandytów”. Czy ktoś jeszcze „zasilił” to barwne grono? Może „Grzesiu”, może „Adaś”? No bo chyba nie sam „Donek”…?
Tak może i mogłyby wyglądać prowincjonalne rozmówki o urokach hazardu i byłoby to dość zabawne, gdyby nie to, że afera dotknęła najwyższych szczebli władzy w naszym kraju. Na co dzień „bohaterowie” nie przedstawiają się jedynie zdrobnieniami imion. Noszą poważne imiona i nazwiska, a niektórzy zajmują - albo zajmowali, jeżeli pozostało w nich jeszcze trochę honoru, by w trybie natychmiastowym podać się do dymisji - eksponowane stanowiska parlamentarne lub ministerialne.
Oczywiście, można udać zdziwienie, a nawet oburzenie metodami działania tego „wrażego” CBA, które wykryło aferę. Nie zmienia to faktu, że zawsze brzydko pachnie alians polityków z bandytami, nawet „jednorękimi”…
Pomóż w rozwoju naszego portalu