Reklama

Niedziela Łódzka

Reportaż z piekła

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Archiwum prywatne

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Mateusz Opaliński: „Wojna. Reportaż z Ukrainy” to niezwykła książka – świadectwo życia w piekle, znajdującego się tak blisko nas. Jak ona powstawała? Czy będąc tam – w samym centrum toczących się walk, zrodził się pomysł spisania tych doświadczeń?

Jakub Maciejewski: Dziś już widzimy, że ta wojna jest długa i wyczerpująca. Gdy jechałem do Kijowa, wszystkim się wydawało, że Rosjanie wkroczą za kilka dni do stolicy Ukrainy i zmienią władzę, podporządkują sobie kraj, zmienią rzeczywistość polityczną Europy Wschodniej. Na wschód jechało się więc z myślą, by być tam jak najszybciej i żeby zdążyć odnotować dramat upadającego kraju, a więc nie o książce a może o krótkim reportażu. I oto nagle wszystko się zmienia – Kijów, choć opustoszały, to jednak wznoszący barykady na skrzyżowaniach i na ulicach, mężczyźni uzbrajają się, gromadzą kamizelki kuloodporne, kobiety gotują obiady, oficerowie z gniewem w oczach zapowiadają, że ta wojna będzie inna niż przewidywał Zachód – że Ukraina obroni niepodległość. Zatem trzeba było zostać na dłużej i zobaczyć co się stanie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Właśnie, według planu Putina wojna miała trwać kilka dni – minął już rok od agresji Rosji na Ukrainę. Jak zmieniała się ta wojna na przestrzeni tych bez mała 400 dni?


Po 24 lutego 2022 roku mieliśmy już cztery różne wojny. Najpierw miała być to wojna błyskawiczna, ot, 3 dni i koniec. Naród ukraiński jednak porzucił swoją pokojową codzienność i zamienił się w walczącą społeczność, postanowił walczyć. Wtedy Rosjanie uznali, że wystarczy im tylko Donbas i odtrąbią sukces – tak oto zaczęła się druga faza wojny. Na większości terenów Ukrainy wróciło życie, otworzono kawiarnie, restauracje, nawet hotele – bo oto wojna przeniosła się na wschód kraju, więc północ i zachód nieco odetchnęły. W kwietniu pojechałem do Donbasu oglądać największą bitwę artyleryjską XXI wieku – na region spadało dziennie nawet 50 tysięcy pocisków. Ale i tu Rosjanie przegrali – nie zajęli obwodu donieckiego i ługańskiego, wymyślili więc trzeci sposób – złamać ludność cywilną. Trzecim etapem wojny było więc bombardowanie elektrowni, zakładów energetycznych, fabryk - przez długi kraj przelatywały rakiety np. Iskander czy S-300, by pozbawić ludność prądu, wody i gazu. Kraj znów zamarł, znów zamknęły się lokale, w sklepach brakowało np. elektryczności dla utrzymania schłodzonej żywności. Ale to nie złamało Ukraińców, nagle towarem kluczowym stały się generatory prądu i życie znowu, choć w ograniczonej formie, wróciło. Obecnie kończy się czwarty etap wojny – wojny na wyczerpanie. Bo gdy nie pomogło niszczenie elektrowni Rosjanie wpuścili na front ćwierć miliona zmobilizowanych mężczyzn i uznali, że tą siłą przełamią wolę obrońców. I znowu Putin poniósł klęskę. Co teraz wymyśli?

Reklama

„Donbas, czyli piekło” – tak zaczyna się część o Pana pobycie w centrum najzacieklejszych walk. Zapytam cytatem z Pana książki: „Co czuje żołnierz, który tkwi w ziemi po czubek głowy, gdy naokoło wali się niebo?”

Intelektualiści po 1989 roku obiecywali nam, że już takich wojen nie będzie. Politolodzy mówili o tym, że czeka nas już tylko szerzenie się demokracji, że konflikty zbrojne będą może w jakiejś Afryce, ale nie w Europie, a jeśli będą wojny to bardziej informacyjne, informatyczne, bitwy dronów, a nie bitwy w okopach jak z I wojny światowej. Dlatego w mojej książce można odnieść wrażenie, że funkcjonuje się nie na Ukrainie w 2022 roku ale na jakimś froncie zachodnim w 1916 roku albo we Wrześniu 1939 roku w Polsce. Poznajemy tu piekło wojny tak podobnej do konfliktów, które przeżyli nasi przodkowie.

Barbarzyństwo Rosjan nie zna granic. Wracają demony z I połowy XX wieku: ludobójstwo, obozy koncentracyjne, niszczenie miast. Wojna to tragedia zwykłych ludzi, którzy wbrew swej woli muszą się z nią zmierzyć. Czy da się przyzwyczaić do życia w ciągłym strachu?

Reklama

Literatura poświęcona obozom koncentracyjnym przekonuje nas, że można przyzwyczaić się do wszystkiego. Na Ukrainie to spostrzeżenie się potwierdza. Widziałem jak w Kramatorsku nastoletni chłopcy grają w piłkę nożną na tle swojej zbombardowej szkoły, jakby widok rozerwanego budynku był już codzienności. W dziesiątkach przyfrontowych miast każdej nocy spadają rosyjskie rakiety, a jednak ludzie tam żyją, pracują, chodzą na spacery i kupują kawę rozpuszczalną w przydrożnych kawiarenkach. Tylko noce zdają się nieznośne, ale na krótko - kilka wybuchów o drugiej, trzeciej w nocy, wyrywa ze snu, a potem jak już człowiek zda sobie sprawę, że to nie jego dom został zniszczony, można przewrócić się na drugi bok i zasnąć znów.


W Donbasie wojna trwa od 9 lat i skomplikowana sytuacja zbrojna sprawiła, że – powiem brutalnie – normalni ludzie już dawno wyjechali. Kto by chciał żyć w miastach przez które przejeżdżają czołgi, na które czasem spada rakieta, a przyfrontowe mafie spekulują towarami, cenami, przemycanymi produktami? Życie w Donbasie stało się nieznośne, więc ludzie stamtąd zaczęli przenosić się do dobrze prosperujących części Ukrainy. Ci co po tylu latach tam zostali, a dziś np. nie chcą opuszczać codziennie atakowanego Siwierska czy Bachmutu to są ludzie, którym wiele jest obojętne. Obojętne jest kto wygra tę wojnę, obojętne jest co będzie się działo z ich dziećmi jutro, gdy dziś w ogłuszającym wyciu syren alarmowych bawią się na gruzach budynku, przekonani są o jakiejś nieuchronności losu. „Od losu nie uciekniesz"; - mówią mi ludzie, gdy pytam dlaczego nie wyjeżdżają, gdy zaraz tu może być rosyjska okupacja, gwałty, grabieże i wywózki na Sybir. Oni są takimi prawie-Rosjanami. Rosjanie nie buntują się przeciwko zbrodniarzom u władzy, a ludzie Donbasu nie sprzeciwiają się rosyjskim nalotom na ich miasta. „Taki los” – wzruszają ramionami.

Reklama

W Polsce jesteśmy zdumieni heroizmem Ukraińców, co jest zasługą m.in. samego prezydenta Wołodymira Zełenskiego. Jak natomiast wygląda rzeczywistość? Czy przekaz medialny odzwierciedla prawdziwą postawę Ukraińców wobec agresji rosyjskiej i ich poczucia obowiązku walki w obronie swojego kraju?

Prawda jest prosta – Ukraińcy obronili swoją niepodległość. Chcieli w tym przeszkodzić Niemcy, byli bierni wobec tego Francuzi, nie wierzyli w ich wojowniczość Rosjanie, a oni po prostu zerwali się z łóżek 24 lutego rano i pobiegli szukać broni. Mieli przegrać w trzy dni, walczą już 14 miesiąc. Ja się nie martwię prawdziwą postawą Ukraińców, ja się martwię prawdziwą postawą Polaków. Na Ukrainie spotykałem czasem celebrytów na froncie. Andrij Chlywniuk, słynny muzyk popowy, walczy jak zwykły żołnierz i mówi: „nie ma innego nieba dla muzyków, niż dla fryzjerów czy kucharzy” – i po prostu walczy, był nawet ranny. Który z polskich celebrytów ruszyłby do obrony naszego kraju, gdyby wjechały tu rosyjskie czołgi?

W mediach przedstawiane są ogromne straty po stronie Rosjan, natomiast o stratach wśród ukraińskich żołnierzy mówi się niewiele lub wcale. Jak zatem wygląda rzeczywista sytuacja?

Ukraińskie straty są dwojako wielkie. Po pierwsze na pewno kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy już na pewno zginęło, szacuje się też, że zabito 30 tysięcy cywilów a na terenach okupowanych mowa o milionie wywiezionych na wschód – jak w czasach stalinowskich. Tymczasem jest jeszcze drugi problem – giną przecież ci najlepsi, ochotnicy, ci co rzucili się do walki jako pierwsi, którzy powiedzieli „nie” rosyjskiemu najeźdźcy. Wymiaru tych strat jakościowych nie sposób policzyć.

Reklama

„Śmierć jednego człowieka – to tragedia. Śmierć milionów – to statystyka”. Czy te słowa przypisywane Józefowi Stalinowi nadal są aktualne w mentalności Rosjan?


Okazuje się, że tak. Nawet my, Polacy, tak dzielnie pomagający Ukraińcom, jesteśmy już przyzwyczajeni do scen z kolejnymi zniszczonymi blokami, pod których gruzami zginęły kolejny matki z dziećmi. Nawet w Polsce, która jest najbliższej konfliktu, połowa polityków udaje zdziwienie, że nie wie skąd mamy wysokie ceny w Polsce, jakby za naszą wschodnią granicą nie odbywała się najstraszniejsza wojna XXI wieku. Putin stosuje typowo rosyjską technikę rozszerzania władzy – przeczekanie złego wrażenia, jakie wywołał. Wierzy, że Zachód zapomni, znudzi się lamentem ukraińskich matek z dziećmi, oswoi się z milionami ofiar, uchodźców, cierpień – i wróci do handlowania z Rosją. Najgorsze jest to, że Putin i Stalin mogli mieć rację, że Europa naprawdę się do tego przyzwyczai. Wiele zależy też od Polaków, którzy tyle sumień potrafili obudzić na świecie i tylu polityków zmusić do przekazania broni dla broniącej się Ukrainy.

„Jakub, powiadam ci, tylko chrześcijanie jeżdżą pod sam ostrzał, by nieść pomoc bliźnim” – to słowa ukraińskiego żołnierza o imieniu Igor. Jak wygląda pomoc udzielana Ukraińcom przez duchownych Kościoła katolickiego, członków zgromadzeń zakonnych? Czy ich aktywność jest widoczna?

Kapucyni w Kijowie czy w Dnieprze, kuria katolicka w Charkowie, Dominikanie w Fastowie czy siostry Nazaretanki w stolicy Ukrainy to tylko kilka z dziesiątek katolickich wspólnot, które okazały się źródłem życia w morzu wojennego strachu i beznadziei. Kościoły są miejscem schronienia, dystrybucji pomocy humanitarnej, opieki duchowej, psychologicznej i każdej innej. Ksiądz Wojciech Stasiewicz w Charkowie organizuje nie tylko wyżywienie czy ubrania, ale też właśnie zajęcia dla dzieci, które np. przeżyły rosyjską okupację. Nie chcę nawet przypominać sobie, co te dzieci widziały, jakich scen były świadkami na ulicach swoich wiosek, gdy stacjonowali tam rosyjscy okupanci. Dziś ksiądz Stasiewicz boryka się z prozaicznymi problemami zbierania funduszy np. na benzynę, by po te dzieci można było przyjeżdżać, zabierać na warsztaty, posiłki, rozmowy z psychologami. Wiem, że środki pomaga zbierać np. parafia pod wezwaniem św. Rodziny w Lublinie, tzw. „parafia papieska”, bo właśnie tamten kościół w Lublinie odwiedził kiedyś Jan Paweł II. Każdy katolik może być śmiało dumny z postaw duchowieństwa na Ukrainie – będą jeszcze o pisane całe księgi.

Reklama

W książce wspomina Pan o. Piotra Wróblewskiego i o jego trwaniu wraz z wiernymi w oblężonym Czernihowie. Proszę coś więcej powiedzieć o tej postaci i jego działalności. Czy jest to jednostkowy przypadek, czy spotkał się Pan z innymi przykładami heroizmu polskich duchownych, którzy bez względu na niebezpieczeństwo dodawali otuchy i nadziei podczas rosyjskich ostrzałów?


Wspomniany ksiądz Wojciech z Lublina, będący w Charkowie, także został w ostrzeliwanym mieście, wożąc np. na tereny objęte walkami pomoc humanitarną. On nie lubi się chwalić, ale wiem z różnych źródeł, że bardzo odważnie i z wielką godnością duchownego zachowuje się w dramatycznych chwilach. Zresztą ma obok siebie inny przykład odwagi – biskup charkowsko-zaporoski Pavlo Honczaruk wręcz stracił oddech jak w pierwszych dniach wojny zapytałem go kiedy opuści Charków. Nie mógł zrozumieć jak mogę go pytać o ucieczkę, gdy był tak bardzo potrzebny w swoim mieście, w swojej kurii. Nie mam wątpliwości, że jednak formacja katolicka, a zwłaszcza stan duchowny, są najlepszym przygotowaniem na najtrudniejsze czasy.

Reklama

Czy wśród żołnierzy ukraińskich pojawiają się jakieś prognozy zakończenia wojny?

Zachodnie prognozy nie sprawdziły się w niczym. Wojna wygląda inaczej niż przepowiadali, toczy się dłużej, gdzie indziej i w inny sposób. A jednak ukraińscy oficerowie są pewni, że jeśli Zachód otrzyma poziom militarnego i finansowego wsparcia dla ich kraju to Ukraina po prostu wygra tę wojnę i obroni swoje terytorium. Rosjanie mają przewagę liczebną, mają mnóstwo dronów, artylerii, mają nadal mnóstwo czołgów, ale jakość tego sprzętu pozostawia wiele do życzenia. Ukraiński zapał i zachodnia technologia to dwa składniku przepisu na zwycięstwo w tej wojnie. Ukraińcy już wiedzą jak się bronić, my tylko nie odpuszczajmy w przekazywaniu im pomocy.

2023-03-28 08:30

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Łódź: Uliczna misja dla najbardziej potrzebujących

Celem tego przedsięwzięcia jest nie tylko podzielenie się jedzeniem, ale przede wszystkim spotkanie z tymi, którzy potrzebują pomocy. W istocie spotkania nie chodzi jedynie o wymianę potrzeb, ale o spojrzenie głębiej, o spojrzenie, drobny gest, czy rozmowę.

CZYTAJ DALEJ

Posty nakazane zachowywać

Niedziela warszawska 46/2003

monticellllo/pl.fotolia.com

Przykazania kościelne są zaproszeniem do współodpowiedzialności za Kościół
Zachęcają do przemyśleń, czy wiara ma wynikać z tradycji, czy z przekonania

CZYTAJ DALEJ

Groby Pańskie 2024 - Stwórz z nami galerię

2024-03-29 09:19

Marzena Cyfert

Parafia pw. Ducha Świetego we Wrocławiu

Parafia pw. Ducha Świetego we Wrocławiu

Piękną tradycją stało się budowanie w kościołach Grobu Pańskiego. Zapraszamy do przesyłania nam zdjęć z waszych kościołów i kaplic, a to pozwoli nam stworzyć piękną galerię. Czekamy na wasze zdjęcia, które możecie wysyłać na adres wroclaw@niedziela.pl

Prosimy, aby zdjęcia przesyłać do Niedzieli Zmartwychwstania.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję