Dzisiejszy Izmir od wschodu i południa otoczony jest górami, natomiast łagodne wody Morza Egejskiego delikatnie łaskoczą półkoliste wybrzeże miasta usytuowanego w zatoce. To dawna Smyrna. W 156 r. po Chr. miejski stadion był świadkiem dantejskiej w swej naturze sceny. Na skrzętnie przygotowanym stosie płonął (aczkolwiek nie spłonął) biskup miasta o imieniu Polikarp. Biskupa zdradził jeden ze służących. Polikarp ukrywał się w pobliżu miasta w pewnym gospodarstwie rolnym i tam właśnie został schwytany. Zaprowadzono go na stadion, gdzie tłum zbierał się na oglądanie igrzysk. Według autora, gdy prokonsul Stacjusz Kwadratus nakazał Polikarpowi, by złorzeczył imieniu Chrystusa, ten niewzruszony odrzekł: „Osiemdziesiąt i sześć lat jestem Jego niewolnikiem i żadnej krzywdy mi nie wyrządził. Jakże mógłbym bluźnić Królowi mojemu, który mnie zbawił”. Żadne namowy nie skłoniły Polikarpa do zdrady Zbawiciela. Przygotowano więc stos. Jeden ze świadków tak wspomina tamto wydarzenie: „Kiedy buchnął potężny płomień, dane nam było zobaczyć na własne oczy przedziwne zjawisko. Dlatego zostaliśmy zachowani, aby innym opowiedzieć o tym, co zaszło. Płomienie tworząc kształt łuku, jak żagiel wichrem wzdęty, otoczyły męczennika”. Ponieważ płomienie nie imały się męczennika, trzeba było przebić go sztyletem. Dopiero wtedy Polikarp mógł przejść przez wymarzoną bramę życia wiecznego. I tak spełniły się Chrystusowe słowa: „Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je” (Mt 10, 39).
Męczeństwo Polikarpa to zaledwie jeden z tysięcy przykładów śmierci chrześcijan, poniesionej dla Chrystusa. Śmierci uwalniającej duszę niczym otwarte sidło uwalniające ptaka. Bo dla każdego z męczenników granica życia - śmierć nie była aż tak istotna, jak inna granica: z Chrystusem lub bez Niego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu