W obecnej sytuacji, kiedy wiele gospodarstw ulega ruinie, trudno
rolnikom uwierzyć, że zmieni im się na korzyść po wejściu do Unii
Europejskiej, bo są przekonani, że to właśnie z racji wymogów unijnych
ciągle narastają ich trudności, bo na nich w dużej mierze złożono
ciężar reform, a oni nie czują ich profitów. Nic dziwnego, że w takiej
sytuacji rzuca się rolników na łup szerzącej się antyunijnej propagandy,
kto wie, czy nie manipulowanej przez dawne ośrodki mające na celu
utrzymanie Polski w zasięgu oddziaływania wpływów wschodnich, może
nawet dalej czynnych. A u rolnika jest długa droga do przekonania
się o czymś, jeśli zaś przekonanie się zrodzi - wiedzą o tym ludzie
pracujący w środowisku wiejskim, zwłaszcza duszpasterze i nauczyciele
- to niełatwo go od tego przekonania odciągnąć.
Przez jedenaście lat rządy różnych opcji, od lewej do
prawej strony sceny politycznej, również ludowej, dużo zrobiły, aby
zniechęcić wielu rolników do Unii Europejskiej. Są wsie, że ludzie
nie chcą o niej słyszeć, bo na własnej skórze znają skutki reform.
I co się dziwić, że na taki grunt łatwo padły wezwania do blokad
dróg i chłopskich protestów? Mijają też miesiące, a Pakt dla Wsi
i Obszarów Wiejskich nie doczekał się jeszcze ostatecznego zatwierdzenia
przez Sejm jako ustawa. Mówię o tym z bólem, bo mieszkańcy wsi są
patriotycznie nastawieni, a w okresie przemian ustrojowych zostali
potraktowani bardzo źle. I jeżeli pytać, kto jest winien tej sytuacji,
gdzie są jej sprawcy, to - pomijając przypadki, kiedy zaniedbania
samych rolników są też oczywiste - szukać ich trzeba przede wszystkim
wśród decydentów krajowych i unijnych.
Aby więc przekonać rolników, nie wystarczą obietnice
i deklaracje, bo oni w nie już nie wierzą, ale konieczne są jakieś
konkretne posunięcia wyrażające się w równych prawach i obowiązkach,
także w wymiernych korzyściach materialnych. Bez realizacji dawanych
przez kolejne rządy obietnic, nie ma co się na wsi pokazywać z tematem
o Unii Europejskiej. I jakiekolwiek będą rządy, wołam, by najpierw
zajęły się sprawą wsi. Rządy mogą zmieniać się jak liście na drzewie,
ale nie wolno im rujnować wsi, bo ona jest glebą, z której wyrasta
pień narodu i dzięki której może on istnieć, niezależnie od burz
i wstrząsów. Rolnicy będą gotowi zaakceptować tendencje zmierzające
do tworzenia gospodarstw wielohektarowych i specjalistycznych, niektórzy
gotowi są nawet odejść do innych zawodów, jeżeli będą one rzeczywiście
źródłem godziwego utrzymania dla ich rodzin. Wieś trzeba nam unowocześnić,
ale nie niszczyć jej wartości. Należy więc podjąć programy modernizacji
wsi niezależnie od tego, czy wejdziemy, czy nie wejdziemy do Unii
Europejskiej, by nasze rolnictwo było konkurencyjne w stosunku do
rolnictwa w innych krajach. I od tego trzeba zacząć.
Mam nadzieję, że obywatele polscy będą mogli wypowiedzieć
się w referendum w sprawie przynależności do Unii Europejskiej, bo
dla tak ważnej decyzji potrzebna jest szeroka akceptacja, ale nie
chciałbym, by Kościół był postrzegany jako narzędzie prounijnej propagandy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu