Miał być deszcz, a było tzw. okienko pogodowe, które pozwoliło w dobrych warunkach złożyć namiot, spakować torbę i ruszyć w drogę. Przed wyjściem wpadam na chwilę do ks. Macieja na plebanię. Gospodarz w kuchni przygotowywał pyszną jajecznicę, aby można było się posilić przed drogą. Wyjście zawsze jest punktem ważnym i tym razem można było zauważyć nerwowe ruchy u grupowych porządkowych, którzy nie do końca ogarnęli sprawy sprzętowe. Zdarza się nawet najlepszym, wiem to z własnego doświadczenia, kiedy jeszcze jako licealista zajmowałem się tymi sprawami. Najgorzej, że trzeba później gonić grupę, ciągnąć za sobą tubowych, a czas leci. Z Wierzbicy Górnej do Kluczborka jest bardzo krótki etap. Lekko ponad 21 km. To taki ukłon w stronę tych, którzy mogą czuć już zmęczenie. Etap na regenerację.
Pierwszy postój mamy już tradycyjnie na boisku w Wołczynie. Zielona trawa, sama przyjemność dla pielgrzyma. W oddali słyszę “belgijkę” i inne melodie do tańca. To głównie grupa 20 z ks. Jakubem Deperasem. Cieszy fakt, że młodzież dobrze się czuje na pielgrzymce i ma siły, aby jeszcze tańczyć. Piękne świadectwo z ich strony.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Postój to także czas na jedzenie. A tego na pielgrzymce jest sporo. Ledwie usiadłem, a już słyszę: Księże Łukaszu, może kanapkę, sałatkę, pomidora, ogórka? Oczywiście - odpowiadam. Idąc po sztućce do sałatki, spotykam ks. Tomasza, głównego przewodnika, dzieli się ze mną bułką, krok dalej s. Maria przekazuje mi swojską kiełbasę i bułkę. Wracam na swoje miejsce, dzielę się z tym co otrzymałem. To takie pielgrzymkowe, ba - to takie katolickie.
Idziemy przez las, zapowiada się błoto, ale okazuje się, że jest to całkiem przyjemna ścieżka. Dochodzimy do gościnnych Smardów Górnych. Jest to okazja do kolejnych rozmów. Najpierw w kolejce do ToiToia, później przy karetce pogotowia krótka pogawędka z Mateuszem. W zaopatrzeniu pijemy kawę z Emilem i rozmawiamy o zapotrzebowaniu na żywność na pielgrzymce. Nagle pojawia się chmura i zaczyna padać, mocno padać. Ludzie pouciekali przed deszczem, ale uwagę zwracają tuby pozostawione przez grupę 4/21 i odsłonięty mikser. W oddali słychać głos - będzie działał, bo to sprzęt starego typu, działa w każdych warunkach.
Reklama
Na jeden dzień do pielgrzymki dołączył ks. Grzegorz Tabaka, proboszcz z Głuszyny. Wziął ze sobą 3 reprezentantów z parafii i pielgrzymują wraz z gr. 11 - namysłowską.
Deszcz na tyle krótki, że na trasę wyszliśmy w słońcu. Z oddali widać Kluczbork.
Dziś Mszę mamy na koniec dnia w kościele pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa. Bardzo gościnna parafia, która otwiera swoje bramy i zaprasza pielgrzymów do rozbijania się w ogrodach. Na Eucharystię przyjechał ks. Aleksander Radecki. Dziś była okazja do podziękowania mu za wieloletnią posługę jako przewodnik gr. XVI - pielgrzymów duchowych. Ksiądz Aleksander zebrał owację na stojąco. Należało mu się, bo pielgrzymów duchowych prowadził perfekcyjnie. Jego miejsce zajął o. Radosław Kramarski OFMConc, który z nie mniejszym zaangażowaniem obecnie przewodzi pielgrzymom duchowym, a główne spotkania odbywają się w Sanktuarium MB Łaskawej przy ul. Kruczej we Wrocławiu. W imieniu pielgrzymów o. Aleksandrowi dziękowali: s. Maria Czepiel, elżbietanka oraz Wiesław “Kuzyn” Wowk, koordynator pielgrzymki.
W homilii bp Jacek Kiciński bardzo mocno akcentował Ewangelię mówiącą o rozmnożeniu chlebów i zebraniu 12 koszy ich ułomków. Po Eucharystii czas na odpoczynek i przygotowanie miejsca do spania. Ogólnie jest zimno, ale pielgrzymom nie są straszne żadne warunki.
Wieczorem w kościele odbyło się nabożeństwo pokutne, a konferencję o sakramencie pokuty i pojednania wygłosił ks. Aleksander Radecki, który w 10 punktach ukazał znaczenie spowiedzi. A po nabożeństwie okazja do spowiedzi świętej i adoracja Najświętszego Sakramentu z uwielbieniem. Słychać było, że na pielgrzymce mamy zdolną młodzież, która swoim energicznym śpiewem - pod przewodnictwem Martyny - jak dobrze zauważyłem - i grą na gitarze, skrzypcach, saksofonie pięknie śpiewali Chrystusowi i wiernym podczas nabożeństwa.
Reklama
Błogosławieństwo było pięknym przeżyciem, a większość wychodzących miała i piękne uśmiechy na twarzach.I z tymi uśmiechami mówimy sobie “dobranoc”. Bo przecież jutro pobudka o 4:30.
.