Reklama

Rodzina

Miało być nowe życie, a jest śmierć

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Michał pyta: - Skoro wszystko odbyło się zgodnie z procedurami medycznymi, to kto jest odpowiedzialny za procedury, które doprowadzają do tragedii? A jeśli procedury są dobre, to dlaczego nie stosowano ich wobec mojej żony i syna?

Siedzimy w jasnym pokoju domu państwa Bednarskich z Sosnowca. Ich twarze zna dziś cała Polska, podobnie jak ich dramat i trwającą od miesięcy walkę o prawdę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Opowiedzieli o swoim dramacie już dziesiątki razy. Ewelina utrzymuje, że mówienie przynosi jej ulgę. Że ciągle doszukuje się sensu i logiki w zdarzeniach sprzed 7 miesięcy. Mówi już bez płaczu, ale ciągle drżącym głosem. Niewielka i krucha w swoim bólu.

- Byłam w 9. miesiącu ciąży. Szczęśliwa, spełniona i pełna nadziei. Michał, gdy dowiedział się, że będzie syn - Mateusz, już oglądał z nim mecze. Sadzał mnie na kanapie i przytulony do brzucha obiecywał, że jak tylko mały podrośnie, pójdą na prawdziwy stadion. Staraliśmy się o dziecko przez 5 lat, więc bardzo o siebie dbałam.

Mały pchał się na świat

Reklama

Na stole przed nami stosy dokumentów. Te opisujące przebieg ciąży świadczą, że nie była ani zagrożona, ani patologiczna czy w jakimkolwiek momencie specjalnie uciążliwa. Jednak pewnego jesiennego dnia, na 4 tygodnie przed datą porodu, Ewelinie niebezpiecznie skoczyło ciśnienie i bardzo spuchła. Za radą lekarza prowadzącego pojechała do Miejskiego Szpitala nr 1 w Sosnowcu. - Tę datę, 29 października, zapamiętam do końca życia, bo ona dzieli mnie na pół, przebiega przez moje serce jak granica - mówi Ewelina. Po chwili zastanowienia dodaje: - Zatrzymali mnie wtedy w szpitalu. Zbadali, zrobili KTG (monitorowanie akcji serca płodu). Na USG dziecko ważyło 3700 g. Widziałam potem protokół z sekcji zwłok Mateusza - ważył prawie tyle samo. Napisano tam, że był zdrowym, normalnie rozwiniętym chłopczykiem... Dzień później zaczął mnie boleć brzuch, mówiłam o tym ordynatorowi Maciejowi Ornowskiemu. Zbadał mnie i powiedział: - Dziecko pcha się na świat. Przy innych położnicach rzucił nonszalancko, że jakbym dzisiaj urodziła, to by się nic nie stało. - Niech się pani nie martwi, ciąża jest donoszona - uspokajał. Dlaczego wtedy nie pozwolił mi rodzić, tylko dał leki rozkurczowe i obniżające wysokie ciśnienie, po czym odesłał do domu?

Wtedy stało się coś złego. Ewelina zastanawia się i myśl ta ciągle powraca: dlaczego niczego nie poczuła... Leki spowodowały lepsze samopoczucie, więc siedziała i czekała, aż natura zadziała. Był Dzień Wszystkich Świętych, potem Dzień Zaduszny - a w niej umarło dziecko.

- Umarło - mówi już spokojnie, raczej stwierdza fakt - bo kolejni lekarze nie zrobili mi podstawowych badań w kierunku zatrucia ciążowego, które pokazałyby, że odkleja się łożysko i dziecko się dusi. Dzisiaj, gdy różni specjaliści oglądają dokumentację szpitalną, dziwią się, że nie zrobiono tego czy tamtego badania, że najpierw zlekceważono objawy zatrucia ciążowego, i że po podaniu leków rozkurczowych nikt nie zrobił mi USG, żeby sprawdzić, jak te leki działają... Prywatnie potępiają, ale publicznie nie powiedzą słowa. Ciekawe, jak ocenią zachowanie kolegów po fachu biegli specjaliści...

Tętno na granicy

Ewelina wróciła do szpitala kilka dni później, 5 listopada, już w złym stanie.

Reklama

- Kuliłam się z bólu na szpitalnym korytarzu, więc zajął się mną jakiś lekarz. Zrobili mi KTG - wtedy nie było już ani jednego ruchu płodu. Nikt się tym specjalnie nie przejął. Czekałam, bo okazało się, że nie mogą mnie przyjąć do szpitala, ponieważ jeszcze nie zrobili wypisu z poprzedniego pobytu - kilka dni wcześniej. Wreszcie zawieziono mnie na porodówkę. Ucieszyłam się, że dyżur ma znajoma położna Ewa. Podłączyła mnie znów do KTG.

I powiedziała: - Tętno na granicy.

- Pobiegła do lekarzy, żeby zrobili mi USG. Nie spieszono się, chociaż obraz KTG był widzialny także w ich pokoju. To Ewa ich alarmowała, ponaglała. I nagle zostałam zauważona - zaroiło się wokół od kitli. Jeden z lekarzy, ten robiący badanie, oznajmił głośno i trochę teatralnie, jakby w powietrze: - Nie ma przepływu w sercu…

Wiedziałam, że nie o moje serce chodzi, bo ja żyję.

I wtedy zaczęłam krzyczeć...

Niewiara i nadzieja

Michał, postawny, sympatyczny mężczyzna siedział, niczego nie podejrzewając, piętro wyżej. Poderwał go na równe nogi krzyk. - Nie wiem jak, ale poznałem, że to Ewelina. Zrobiło mi się zimno. Poleciałem na dół. W głowie kołatała mi jedna myśl: „Co się stało?!”. Przyjechałem do szpitala, by uczestniczyć w porodzie, a tutaj...

Wpadłem do sali. - Czy może mi ktoś powiedzieć, co się dzieje? - pytałem wszystkich.

- Doszło do wewnątrzmacicznego obumarcia płodu… - oznajmił jeden z lekarzy.

Jakbym niedosłyszał. - Do czego doszło?

Powtórzył.

Nie uwierzyłem.

Reklama

Na Boga, dziecko było zdrowe, ciąża przebiegała normalnie. Miało być nowe życie, a jest śmierć?! Prosiłem, krzyczałem, żeby ratowali dziecko, żeby tak nie stali. Lodowata obojętność. Odwracanie spojrzeń, głów, trochę jak złapane na gorącym uczynku młodziaki. Nie znalazł się nikt, kto odważnie powiedziałby mi prawdę. Kto by nas, już ogarniętych rozpaczą, potraktował jak ludzi.

Michał pobiegł do pokoju lekarskiego, gdzie dwóch z trzech obecnych na dyżurze medyków wpatrywało się spokojnie w ekran komputera. Wtedy już nie wytrzymał.

- Wiele lat temu podobną awanturą zmusiłem lekarzy do zajęcia się moją mamą. Poskutkowało i mama przeżyła. Teraz podobnie walczyłem o syna. Zarzucali mi potem, że wymusiłem na nich to cesarskie cięcie. Niech im będzie. Ten ich bezruch doprowadzał mnie do szału - mówił Michał.

Gdy Ewelinę operowano, w pełnej narkozie, Michał chodził po korytarzu.

- Błagałem Boga, żeby ocalił małego. Targowałem się z Nim, jak czynią to ludzie, w których tli się jeszcze nadzieja. Proponowałem nawet wymianę - moje życie za życie syna.

Ewelina: - Po zabiegu przyniesiono nam Mateusza, ochrzciliśmy go, pogłaskaliśmy po główce, pożegnaliśmy… ucałowaliśmy.

- A teraz w tej chwili, dosłownie w każdej chwili widzimy jego buzię... - dodaje ojciec. Michał codziennie jeździ na cmentarz. - To tak, jakbym chodził z synem na spacer.

Tamtego feralnego dnia od razu podjęli decyzję, żeby iść do prokuratury. Byli pewni swoich racji, nie wiedzieli jeszcze, że z Eweliną jest kiepsko. - Bałem się, że stracę także żonę... - wspomina.

Reklama

Organizm Eweliny słabł. Badania wykazywały groźne zatrucie organizmu. Bednarscy wspominają, że lekarze niespecjalnie interesowali się stanem kobiety. Nawet gdy wskaźniki zatrucia przekraczały normę o kilka tysięcy jednostek. Rodzina podjęła decyzję o zabraniu Eweliny z tego oddziału. - Trafiłam do Kliniki Ginekologii, Położnictwa i Ginekologii Onkologicznej w Bytomiu. Tam na szczęście lekarze wykazali się ogromnym profesjonalizmem - wspomina Ewelina.

Prokuratura

Michał i Ewelina są przekonani, że syn zmarł wskutek zaniedbań i opieszałości lekarza. Złożenie zawiadomienia o przestępstwie spowodowało, że odbyła się prokuratorska sekcja zwłok dziecka. Mimo zabezpieczenia przez wymiar sprawiedliwości dokumentacji medycznej Bednarscy są przekonani, że została ona sfałszowana. - Zajrzeliśmy do papierów i ogarnęła nas złość. Zapisano tam badania, których nie przeprowadzono. Czy robi się takie rzeczy, jeżeli nie ma się nic na sumieniu? - pyta Ewelina. Twierdzą, że nie zgadza się wiele rzeczy - daty, godziny, brak podpisów i pieczątek, dokumenty pisane są nie wiadomo przez kogo, na kolanie, w pośpiechu.

Z polecenia prokuratury ma je zbadać biegły informatyk.

Kto zawinił?

Niektórzy mówią, że ludzie w rozpaczy szukają winnego. - My nie szukamy winnego, my wiemy, kto zawinił - przekonuje Michał. - Tylko teraz chcemy to udowodnić. Proszę zrozumieć, gdybym nie dochodził tego, co się stało i kto jest winny, to straciłbym do siebie szacunek. Jestem to winny Mateuszowi...

Reklama

Oboje, choć od wydarzeń minęło 7 miesięcy, nie mogą dojść do siebie. Oboje są pod opieką psychiatry, zażywają leki, które umożliwiają im w miarę normalne funkcjonowanie. Trudność sprawia im wejście do dziecięcego pokoju, który z taką radością urządzali dla syna. Ewelina omija szeroko budynek szpitala. Kiedyś, gdy z sosnowieckiego Urzędu Miasta wychodzili akurat radni, dostała ataku paniki... Jednym z radnych jest ordynator Ornowski.

- Podczas gdy my codziennie przeżywamy piekło, człowiek, który zlekceważył stan mojej ciężarnej żony, normalnie leczy - nie może zrozumieć Michał.

Oficjalne stanowisko

Lekarz, którego Bednarscy obwiniają, poproszony o komentarz, odsyła nas do dyrektora szpitala. Dyrekcja decyduje się odpowiedzieć na piśmie. Deklaruje wolę obiektywnego wyjaśnienia wszelkich okoliczności sprawy, obiecuje poinformowanie konsultanta w dziedzinie położnictwa i ginekologii oraz składa rodzicom kondolencje. Jak do tej pory, lekarz, którego obwiniają Bednarscy, dostał jedynie służbową naganę.

- Mamy świadomość, że nagłaśniając sprawę, ratujemy jakieś inne dziecko. Może lekarze, wzięci na celownik, zrobią następnej matce badania, które powinni zrobić. Potraktują ją jak człowieka, a nie jak numerek w statystyce - dodaje Ewelina.

Kilka dni później dzwonią z informacją, że skontaktowała się z nimi nieznajoma kobieta, niedawna pacjentka tego samego oddziału: - Powiedzieli, że mam iść do domu. Wtedy przypomniałam sobie o was i krzykiem wymogłam badania. Jak na nie popatrzyli, pozwolili mi rodzić. Dziecko żyje.

2013-06-17 14:50

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Obchody 38. rocznicy porwania i męczeńskiej śmierci księdza Jerzego Popiełuszki

[ TEMATY ]

bł. Jerzy Popiełuszko

rocznica

śmierć

Ośrodek Dokumentacji Życia i Kultu Księdza Jerzego Popiełuszki

19 października minie 38 lat od daty męczeńskiej śmierci bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Po raz czwarty obchodzony będzie wtedy Narodowy Dzień Pamięci Duchownych Niezłomnych. Uroczysta Msza Święta rocznicowa z modlitwą o kanonizację męczennika odprawiona zostanie 19 października o godzinie 18:00 w żoliborskim kościele Świętego Stanisława Kostki.

Obchody rocznicy rozpoczną się w Sanktuarium Bł. Księdza Jerzego Popiełuszki w Warszawie 16 października o godzinie 19:00 pokazem spektaklu teatralnego “POKONAĆ PIEKŁO” w wykonaniu teatru „Nie teraz”. Widowisko wystawione na scenie Domu Amicus w parafii św. St. Kostki, wyreżyserowane przez Tomasza Żaka ukazuje mistyczną rozmowę Bł. ks. Jerzego Popiełuszki i Św. Andrzeja Boboli. Premiera spektaklu miała miejsce przed miesiącem, w Suchowoli, podczas 75 rocznicy urodzin bł. ks. J. Popiełuszki. Partnerem wydarzenia jest białostocki oddział IPN. Po zakończeniu spektaklu uczestnicy zaproszeni są do wieczornego zwiedzania muzeum księdza Popiełuszki z przewodnikiem.
CZYTAJ DALEJ

Św. Katarzyna z Genui

Drodzy bracia i siostry! Dzisiaj chciałbym wam powiedzieć o kolejnej, po św. Katarzynie Sieneńskiej i św. Katarzynie z Bolonii świętej noszącej imię Katarzyna. Myślę o św. Katarzynie z Genui, znanej przede wszystkim z powodu jej wizji czyśćca. Tekst, który opisuje jej życie i myśl, został opublikowany w tym liguryjskim mieście w 1551 r. Jest podzielony na trzy części: „Życie i nauka”, „Udowodnienie i wyjaśnienie czyśćca” - bardziej znana jako Traktat oraz „Dialog między duszą a ciałem”. Redaktorem końcowym był spowiednik Katarzyny, ks. Cattaneo Marabotto. Katarzyna urodziła się w Genui w 1447 r. Była ostatnią z pięciorga dzieci. Została osierocona przez ojca, Giacomo Fieschi, gdy była jeszcze dzieckiem. Matka, Francesca di Negro, dała jej dobre wychowanie chrześcijańskie, na tyle, że starsza z dwóch córek została zakonnicą. W wieku szesnastu lat Katarzyna został wydana za mąż za Giuliano Adorno, człowieka, który po wielu doświadczeniach militarnych i handlowych na Bliskim Wschodzie, powrócił do Genui, aby się ożenić. Życie małżeńskie nie było łatwe, także ze względu na charakter małżonka, uzależnionego od hazardu. Sama Katarzyna miała początkowo skłonność do prowadzenia pewnego rodzaju życia światowego, w którym jednakże nie mogła odnaleźć spokoju. Po dziesięciu latach, w jej sercu było głębokie poczucie pustki i goryczy. Nawrócenie rozpoczęło się 20 marca 1473 r., dzięki wyjątkowym przeżyciom. Udawszy się do kościoła świętego Benedykta i klasztoru Matki Bożej Łaskawej, aby się wyspowiadać, klękając przed kapłanem, „otrzymała - jak sama pisze - ranę w sercu, ogromną miłość ku Bogu”, z bardzo jasną wizją swojej nędzy i wad, a jednocześnie dobroci Boga, że omal nie zemdlała. Z tego doświadczenia zrodziła się decyzja, która ukierunkowała całe jej życie: „Nigdy więcej świata, nigdy więcej grzechów” (por. Vita mirabile, 3rv). Wówczas Katarzyna uciekła, przerywając spowiedź. Gdy wróciła do domu, weszła do najodleglejszego pokoju i długo płakała. W tym momencie była już wewnętrznie pouczona o modlitwie i świadoma ogromnej miłości Boga względem niej, grzesznej. Było to doświadczenie duchowe, którego nie mogła wyrazić słowami (por. Vita mirabile, 4r). To właśnie przy tej okazji ukazał się jej cierpiący Jezus, niosący krzyż, jak jest to często przedstawiane w ikonografii świętej. Kilka dni później wróciła do księdza, by w końcu dokonać dobrej spowiedzi. Tutaj zaczęło się owo „życie oczyszczenia”, które przez długi czas było przyczyną jej stałego bólu za popełnione grzechy i pobudziło do przyjmowania pokuty i ofiar, aby ukazać Bogu swoją miłość. Na tej drodze Katarzyna coraz bardziej przybliżała się do Pana, aż do wejścia w to, co nazywa się „życiem zjednoczenia”, to znaczy relacji wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem. W Vita mirabile napisano, że jej dusza była prowadzona i pouczana wewnętrznie jedynie słodką miłością Boga, który dawał jej wszystko, czego potrzebowała. Katarzyna oddała się niemal całkowicie w ręce Pana, aby żyć przez około dwadzieścia pięć lat - jak pisze - „bez pośrednictwa jakiegokolwiek stworzenia, żyć pouczana i rządzona przez samego Boga”(Vita mirabile, 117r-118r), karmiąc się nade wszystko nieustanną modlitwą i Komunią Świętą przyjmowaną każdego dnia, co w jej czasach nie było powszechne. Dopiero wiele lat później Pan dał jej kapłana, który zatroszczył się o jej duszę. Katarzyna zawsze niechętnie zwierzała się i wyrażała doświadczenie swej mistycznej komunii z Bogiem, przede wszystkim ze względu na głęboką pokorę, jaką doświadczała w obliczu łask Pana. Jedynie perspektywa uwielbienia i możliwości pomagania w rozwoju duchowym innych ludzi pobudziła ją, aby powiedzieć innym, co się w niej wydarzyło, począwszy od chwili nawrócenia, które było jej doświadczeniem pierwotnym i podstawowym. Miejscem jej wstąpienia na szczyty mistyki był szpital Pammatone, największy kompleks szpitalny w Genui, którego była dyrektorką i inspiratorką. Tak więc Katarzyna żyła życiem w pełni czynnym, pomimo owej głębi swego życia duchowego. W Pammatone utworzyła się wokół niej grupa zwolenników, uczniów i współpracowników, zafascynowanych jej życiem wiary oraz miłością. Sam jej małżonek Giuliano Adorno, został nim na tyle pozyskany, że porzucił rozpustne życie, aby stać się tercjarzem franciszkańskim, przenieść do szpitala, i pomagać swej żonie. Zaangażowanie Katarzyny w opiekę nad chorymi trwało aż do końca jej ziemskiej pielgrzymki, 15 września 1510 r. Od nawrócenia do śmierci nie było wydarzeń nadzwyczajnych, ale dwa elementy charakteryzują całe jej życie: z jednej strony doświadczenie mistyczne, to znaczy głębokie zjednoczenie z Bogiem, odczuwane jako unia oblubieńcza, a z drugiej opieka nad chorymi, organizowanie szpitala, służba bliźniemu, zwłaszcza najbardziej potrzebującym i opuszczonym. Te dwa bieguny - Bóg i bliźni wypełniają całkowicie jej życie, praktycznie spędzone w obrębie szpitalnych murów. Drodzy przyjaciele, nigdy nie wolno nam zapominać, że im bardziej miłujemy Boga i trwamy w modlitwie, tym bardziej potrafimy prawdziwie kochać otaczające nas osoby, ponieważ będziemy zdolni do dostrzeżenia w każdej osobie oblicza Pana, który kocha bezgranicznie, nie czyniąc różnic. Mistyka nie tworzy dystansu wobec bliźniego, nie tworzy życia abstrakcyjnego, lecz raczej przybliża do drugiego człowieka ponieważ zaczyna się postrzegać świat oczyma i sercem Boga. Myśl Katarzyny o czyśćcu, ze względu na którą jest ona szczególnie znana, jest skondensowana w ostatnich dwóch częściach cytowanej księgi: „Traktat o czyśćcu” i „Dialogu między duszą a ciałem”. Ważne, aby zauważyć, że Katarzyna w swym doświadczeniu mistycznym nie ma nigdy szczególnych objawień o czyśćcu czy też doznających tam oczyszczenia duszach. Jednakże w pismach inspirowanych naszą Świętą jest to element centralny, a sposób jego opisania ma cechy oryginalne, na tle swej epoki. Pierwszy rys indywidualny dotyczy „miejsca” oczyszczenia dusz. W jej czasach przedstawiano go głównie odwołując się do obrazów związanych z przestrzenią: sądzono, że istnieje pewna przestrzeń, gdzie miałby się znajdować czyściec. U Katarzyny jednak czyściec nie jest przedstawiony jako element krajobrazu wnętrzności ziemi: jest to ogień nie zewnętrzny, ale wewnętrzny. Czyściec jest ogniem wewnętrznym. Święta mówi o drodze oczyszczenia duszy ku pełnej komunii z Bogiem, wychodząc od swojego doświadczenia głębokiego bólu z powodu popełnionych grzechów, w porównaniu z nieskończoną miłością Boga (por. Vita mirabile, 171v). Słyszeliśmy, że w czasie nawrócenia Katarzyna nagle odczuwa dobroć Boga, nieskończoną odległość swego życia od tej dobroci oraz palący ogień w swym wnętrzu. To jest ten ogień, który oczyszcza, jest to wewnętrzny ogień czyśćca. Także i tu jest rys oryginalny w porównaniu z myślą tamtej epoki. W istocie nie wychodzi się od zaświatów, aby powiedzieć o mękach czyśćcowych - jak to było w zwyczaju w tym czasie, a być może jeszcze dziś - aby następnie wskazać drogę do oczyszczenia i nawrócenia. Nasza Święta wychodzi od własnego doświadczenia życia wewnętrznego na drodze ku wieczności. Dusza - mówi Katarzyna - przedstawia się Bogu jako nadal związana pragnieniami i cierpieniami wynikającymi z grzechu, a to uniemożliwia jej, aby cieszyła się uszczęśliwiającą wizją Boga. Katarzyna stwierdza, że Bóg jest tak święty i czysty, że dusza zbrukana grzechem nie może się znaleźć w obecności Bożego majestatu (por. Vita mirabile, 177r). Także i my czujemy, jak bardzo jesteśmy oddaleni, jak bardzo jesteśmy pełni tak wielu rzeczy, które uniemożliwiają nam widzenie Boga. Dusza jest świadoma ogromnej miłości i doskonałej sprawiedliwości Boga, i w konsekwencji cierpi, że nie odpowiedziała w sposób prawidłowy i doskonały na tę miłość, a właśnie sama miłość wobec Boga staje się tym samym płomieniem, sama miłość oczyszcza z rdzy grzechu. U Katarzyny można dostrzec obecność źródeł teologicznych i mistycznych, z których zazwyczaj czerpano w owym czasie. W szczególności odnajdujemy typowy obraz zaczerpnięty od Dionizego Areopagity, to jest złotą nić, łączącą serce człowieka z samym Bogiem. Kiedy Bóg oczyścił człowieka, wiąże go cieniutką złotą nicią, jaką jest Jego miłość, i pociąga go ku sobie uczuciem tak silnym, że człowiek staje się „pokonanym, zwyciężonym, pozbawionym siebie”. W ten sposób serce człowieka jest opanowane przez miłość Boga, która staje się jedynym przewodnikiem, jedynym poruszycielem jego egzystencji (por. Vita mirabilis, 246 rv). Owa sytuacja wyniesienia ku Bogu i powierzenia się Jego woli, wyrażona obrazem nici, jest używana przez Katarzynę, aby wyrazić działanie światła Bożego na dusze w czyśćcu, światła, które je oczyszcza i unosi do wspaniałości promienistego blasku Bożego (por. Vita mirabilis, 179r). Drodzy przyjaciele! Święci w swoim doświadczeniu zjednoczenia z Bogiem, osiągają tak głębokie „poznanie” Bożych tajemnic, w którym nawzajem przenikają się miłość i poznanie, że stanowią pomoc dla teologów w ich wysiłkach badawczych, intellectus fidei rozumienia tajemnic wiary, rzeczywistego zgłębienia tajemnic, na przykład, czym jest czyściec. Poprzez swe życie święta Katarzyna poucza nas, że im bardziej kochamy Boga i wchodzimy w zażyłość z Nim na modlitwie, to tym bardziej pozwala się On poznawać i rozpala nasze serca swoją miłością. Pisząc o czyśćcu, Święta przypomina nam podstawową prawdę wiary, która staje się dla nas zachętą do modlitwy za zmarłych, aby mogli oni osiągnąć uszczęśliwiającą wizję Boga w komunii świętych (por. Katechizm Kościoła Katolickiego, 1032). Pokorna, wierna i wielkoduszna służba, jaką Święta zaoferowała przez całe życie w szpitalu Pammatone, to jasny przykład miłości dla wszystkich i szczególna zachęta dla kobiet, które wnoszą fundamentalny wkład na rzecz społeczeństwa i Kościoła, wraz ze swą cenną pracą, ubogaconą przez ich wrażliwość i poświęcenie się dla najbiedniejszych i najbardziej potrzebujących. Dziękuję. Tłum. st (KAI)/Watykan
CZYTAJ DALEJ

Biznes na wschodzie – Przedsiębiorcy nie boją się Rosji, ale podatków

2025-09-15 19:09

Materiał prasowy

Wspierana przez Białoruś agresja Rosji na Ukrainę i inspirowany przez te dwa państwa napływ migrantów i ich nacisk na polską granicę, całkowicie przemodelowały sytuację mieszkańców i przedsiębiorców Polski Wschodniej, w szczególności Podlasia – zarówno tego północnego jak i południowego.

Nie pomaga także rząd, który łamiąc umowę społeczną, poprzez drastycznie podniesienie akcyzy, uderzył w jednego z największych pracodawców we wschodniej Polsce. Dlatego bezpieczeństwo polityczne, ale także i to ekonomiczne były głównymi tematami obywającej się w Augustowie konferencji Biznes na wschodzie.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję