Z o. Janem Kazimierzem Brzaną, karmelitą bosym z Łodzi, o duszpasterstwie osób żyjących w związkach niesakramentalnych rozmawia Magdalena Kozieł
Magdalena Kozieł: - Jan Paweł II, analizując wraz z Synodem Biskupów w Rzymie na początku lat 80. sytuację rodziny chrześcijańskiej w świecie współczesnym, stwierdził, iż palącym problemem jest to, że coraz więcej małżeństw sakramentalnych w środowisku katolickim rozpada się, a co za tym idzie, osoby z tych związków wchodzą w nowe. Wydawałoby się, że wtedy, ponad 20 lat temu, u nas ten problem nie był jeszcze taki znaczący, a jak jest teraz?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
O. Jan K. Brzana: - Myślę, że problem ten wtedy na pewno już odczuwaliśmy. Prowadzę terapię dzieci z rodzin dysfunkcyjnych i na ich przykładzie już wtedy, pod koniec lat 70., widać było problem
rodzin niesakramentalnych. Spotykałem się także z rodzinami niesakramentalnymi w sytuacji, gdy np. dziecko szło do I Komunii św. i rodzice chcieli razem z nim w tym przeżyciu uczestniczyć.
W Polsce przede wszystkim problemem było to, że trudno się było z tą formą duszpasterstwa przebić w naszej mentalności. Myślę, że potrzebę każdy widział, ale forma nie była łatwa do przyjęcia. Chcąc
zorganizować pierwsze takie duszpasterstwo w Poznaniu, natrafiłem na dość zdecydowany opór. Bano się, że duszpasterstwo te będzie gorszyło i dawało zły przykład. Księża narzekali, że te małżeństwa, które
są w kryzysie, ale walczą ostatkiem sił o zachowanie jedności, wezmą przykład ze związków niesakramentalnych i szybko się usprawiedliwią. Nierzadkie były wtedy przypadki, kiedy ksiądz pomijał ich na kolędzie,
a przy innych sytuacjach nie szczędził słów krytyki. To powodowało zranienia i narastanie problemu. Często także sami wierni nie rozumieli, dlaczego akurat dla tych ludzi trzeba powoływać specjalne duszpasterstwo
skoro brakuje kapłanów, żeby prowadzili inne.
- Co rozumiemy przez związek niesakramentalny?
- Trudno odpowiedzieć na to pytanie jednym zdaniem. Pod pojęciem bowiem związku niesakramentalnego kryją się różne relacje. Mówimy o związku niesakramentalnym w przypadku osób, które nie mają żadnych przeszkód sakramentalnych i nie chcą zawrzeć związku małżeńskiego, żyjąc w tzw. wolnym związku. Przypadki te spotyka się coraz częściej. Wynika to zapewne ze zranień i braku wiary w trwałość związku. Powodem nieuregulowania tych sytuacji są także wyraźne braki w katechizacji. Ci, którzy uczestniczyli w katechezie w jakimś duszpasterstwie, dość łatwo przekonują się do zawarcia sakramentalnego małżeństwa. Inny rodzaj związków niesakramentalnych to te, w których są przeszkody. Jest tak wtedy, kiedy jedna ze stron weszła już wcześniej w związek sakramentalny z inną osobą. Te związki mają trudniejszą drogę do jedności sakramentalnej z Kościołem. Osoby te zarówno w pierwszym, jak i drugim omawianym przypadku nie mogą żyć w jedności sakramentalnej z Kościołem, choć sytuacja osób żyjących w wolnych związkach jest łatwiejsza do uregulowania.
Reklama
- Dlaczego czasami spotyka się wśród osób żyjących w związkach niesakramentalnych opinię, że Kościół jest dla nich niemiłosierny, czy wręcz "nieludzki"? Czy wypływa to z tego, że Kościół zaprasza ich do stanięcia w prawdzie przed samym sobą, a może z tego, że jest w swej nauce niezmienny?
- Myślę, że w tej chwili jest takich opinii coraz mniej. Wcześniej wynikały one najprawdopodobniej z sytuacji niezrozumienia ze strony kapłanów i innych wiernych. Dziś czy to na kolędzie, czy w innych sytuacjach podchodzi się do tego problemu z większą delikatnością i z konstruktywnymi propozycjami. Bardzo ważna jest otwartość i mówienie prawdy. Dużo zamieszania wprowadzają pozorne dobre gesty, np. udzielanie rozgrzeszania np. w sytuacji I Komunii św. dziecka. Jest to niedopuszczalne, dlatego że osoby te żyją w stałym grzechu. Natomiast na pewno udzielenie rozgrzeszenia jest możliwe w przypadku np. śmierci. Kiedy jeden kapłan rozgrzesza, a drugi nie, wtedy się utrwala, że leży to w gestii księdza. Musimy traktować te osoby w sposób jednakowy. Wszystko musi być jasne. To właśnie prawda zmienia i oczyszcza. Powoduje, że ci, którzy zarzekali się, że nie są w stanie np. realizować czystości, nagle po kilku latach przychodzą i są do tego gotowi. Nie możemy im dawać nadziei na to, że postawa Kościoła się zmieni i wtedy oni załatwią swoje sprawy. Nie. Oni wezwani są do świętości już teraz, a nie kiedyś, kiedy coś się w Kościele zmieni.
- Zapoznając się z literaturą na temat związków niesakramentalnych, spotkałam się z propozycją kierownictwa duchowego i Komunii duchowej dla osób, które wyłączone są z życia sakramentalnego Kościoła.
- Coraz wyraźniej widzimy, że w życiu duchowym potrzebny jest kierownik. Odkrywa to wielu wierzących w Kościele. Wiadomo, że osoby te nie mogą pójść do spowiedzi. Pozostali wierni, korzystając z tego
sakramentu, mają możliwość porozmawiania z kapłanem na temat swoich problemów. Oni tej okazji nie mają, dlatego kierownictwo duchowe pomogło im rozwijać się duchowo. Ich jeden problem jest nierozwiązywalny,
ale przecież pozostaje do zrealizowania wiele innych przykazań, wobec których też mogą pojawić się problemy. Kiedy człowiek dojrzewa i staje się lepszy moralnie, wtedy Bóg daje łaskę do podjęcia ofiary
i rozwiązań, które jeszcze niedawno wydawałyby się niemożliwe. Dlatego w tym duszpasterstwie jest bardzo ważne, żeby był stale obecny kapłan, który ma dla nich czas. Następnym rozwiązaniem, które nie
ma być zastępstwem, ale czerpaniem z tradycji Kościoła, jest Komunia św. duchowa. Była ona praktykowana od początku w Kościele. Kiedy wierzący robią wszystko, żeby prowadzić dobre życie moralne i religijne,
a problem, który uniemożliwia im łączność sakramentalną, jest dla nich nie do rozwiązania, to wtedy mogą mieć pewność łączności duchowej.
Trzeba powiedzieć, że po trudnych doświadczeniach wcześniejszych związków bardziej angażują się i dbają o swoje powtórne związki. Szybciej starają się szukać pomocy w sytuacjach, kiedy pojawiają się
jakieś problemy. Rola duszpasterza polega na tym, żeby pokazywać i uczyć, jak wychowywać dzieci w wierze, w jedności z Kościołem pomimo że ten Kościół rodzinny sam nie może być w pełni zjednoczony z Chrystusem.
Osoby te nie są poza nawiasem Kościoła.
- Dziękuję za rozmowę.
O. Jan Kazimierz Brzana, karmelita bosy z Łodzi, z wykształcenia filozof religii, od 1986 r. zajmuje się osobami żyjącymi w związkach niesakramentalnych, założyciel pierwszego w Polsce stałego duszpasterstwa dla niesakramentalnych w Poznaniu.