Reklama

Głos z Torunia

Światowy Dzień Walki z Rakiem

Klasówka z miłości

– Kocham moją mamę! – A ja kocham bardziej! – A ja kocham mamy rączkę i nóżkę! – A ja kocham całe ciało mamy!

Niedziela toruńska 5/2020, str. VI

[ TEMATY ]

rodzina

dzieci

choroba

Iwona Ochotny

Moim powołaniem jest wychowywanie dzieci

Moim powołaniem jest wychowywanie dzieci

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Emilka macha przez okno. Tymcio i Oskarek porywają ciastka. Dwa psy nas obwąchują, po czym zaczynają się łasić. Królik drepcze po kanapie, dinozaury skaczą z aparatu Iwony, a rybki... nic nie mówią. Rybkom tu dobrze.

Nina przygotowuje gorącą kawę, stawia sernik i mleko w dzbanuszku, po czym zaczyna opowiadać.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

I że cię nie opuszczę

– Zachorowałam w 2005 r., miałam 33 lata. Leczenie polegało na operacji – mastektomii, później sześć cykli chemioterapii, chwila odpoczynku i dwadzieścia naświetleń. W domu trójka małych dzieci – Weronika miała wtedy cztery latka, chłopcy – 9, tuż przed I Komunią św. – i 12 lat. Zdążyliśmy się przeprowadzić do domu, który jeszcze nie był skończony. Balansowanie na granicy życia i śmierci, świadomość, że na raka zmarł brat mamy, lęk o członków rodziny. Zrezygnowała ze spotkań z Amazonkami w Toruniu – to było dobre, ale kolejne śmierci jej rówieśniczek sprawiały, że wpadała w dół. – Szukałam różnych przykładów kobiet, które wyszły z tej choroby, i jak coś znalazłam, to tak się tego trzymałam, że czytałam czasami kilka razy dziennie. To mnie bardzo podnosiło na duchu.

Czasami kobiety boją się, że po amputacji piersi mąż je zostawi. Ale to nie w stylu Marka. – Psychicznie najgorsze było dla mnie, jak zaczęły wypadać mi włosy. To jednak atrybut kobiety. Poszłam do łazienki, nachyliłam się nad wanną, coś tam robię, a włosy się sypią. Spojrzałam w lusterko, wyglądałam jak babcia. To było straszne. Przeczytali gdzieś z mężem, że lepiej ogolić je wszystkie. – Było lato, chodziłam jak mnich. Dzieci nawet nie chciały, żebym zakładała w domu perukę, nie były przerażone tym, że mam łysą głowę. Nie chodziłam w chusteczkach. Żartowaliśmy z tego. Mąż naprawdę bardzo mnie wspierał. Siedem lat po chorobie poczęła się Emilka. Potem Tymek. Do gościnnego domu przyszedł Oskarek. Na dniach urodzi się Jaś.

Reklama

Przyjąć potomstwo

Kiedy była w 10. tygodniu ciąży z Weroniką, zaraziła się różyczką. Od części znajomych i lekarzy nasłuchali się, że są nieodpowiedzialni, że dziecko może być kaleką, nie będzie widzieć, słyszeć, będzie upośledzone, umrze w łonie matki albo zaraz po porodzie, ale na pewno będzie roślinką, a oni skazują je na cierpienie. – Kompletna bezduszność. Dlaczego nikt nie pomyślał, że my będziemy cierpieć, jeśli ją usuniemy? „Roślinka” pochyla się nad szkicownikiem, spod jej ołówka uciekają galopujące konie. Kiedy rozmawiamy, mimochodem sprząta ze stolika, robiąc miejsce na gry dla młodszego rodzeństwa. Jest kopią mamy – wysoka, jasnowłosa, uśmiechnięta. – Urodziła się jedynie z głębokim niedosłuchem, ale uczy się bardzo dobrze, chodzi do szkoły dla dzieci niedosłyszących w Bydgoszczy.

Oskarek przyszedł do Niny i Marka podczas rekolekcji. Usłyszeli opowieść siostry zakonnej o chłopcu, który szuka rodziców, ale nikt go nie chce, bo jest poważnie chory. Spojrzeli po sobie: – Może to my? Procedura adopcyjna udała się, tym bardziej, że Tymek był w podobnym wieku – między chłopcami jest pięć miesięcy różnicy. Nie jest łatwo, chłopiec jest pod opieką specjalistów, kilku poradni w różnych miastach, ale widać, jak bardzo się rozwija. – Tam nie miał źle – było jedzenie, ubranie, siostry by życie za niego oddały – ale nie miał rodziny. Dzieci przyjęły go ciepło, choć rodzicom czasem brakowało rąk do noszenia. – Moim powołaniem jest wychowywanie dzieci. Kiedyś myślałam, że trójka dzieci to w zupełności wystarczy, a jednak po czterdziestce mi się odmieniło.

Nie odbieram doświadczeń jako karę czy brak miłości, tylko jako sprawdzian.

Podziel się cytatem

Są tacy, którzy nazywają to nieodpowiedzialnością. – Macie piątkę dzieci, po co wam szóste, i to chore. Macie szóstkę dzieci, po co wam... Tymczasem wierzący znajomi zachwycają się, że jest jeszcze Jaś! Podczas autokarowej pielgrzymki do Medjugorie, na którą wybrali się z czwórką dzieci (starsi synowie założyli już swoje rodziny) i maleńkim Jankiem w łonie Niny, przed małżonkami siedziały dwie dziewiętnastolatki. – Wiadomo, jakie nastolatki mają podejście i wartości, różnie to bywa, a one na koniec powiedziały, że jak się napatrzyły na nas, to by chciały w przyszłości mieć taką rodzinę. Nina dodaje: – Na pewno nie jesteśmy idealni, bo to są też i trudy, każdy ma swoje wady, trzeba się wtedy docierać, ale dziękuję Panu Bogu i jestem wdzięczna za to, co mam.

Reklama

Tak nam dopomóż

Co by chciała powiedzieć kobietom, które usłyszały trudną diagnozę? Że rak to nie wyrok. – Sama tak na początku uważałam: Człowiek się dowiaduje i myśli, że za chwilę pewnie się umrze. Ale jestem przykładem, że można z tego wyjść i czerpać z życia jeszcze większymi garściami, bardziej niż przed chorobą. Na pewno po chorobie życie jest bogatsze – bogatsze duchowo, więcej rzeczy się czuje, doświadcza, stawia się inne rzeczy na pierwszym miejscu, celebruje każdą chwilę.

Po chorobie życie jest bogatsze – bogatsze duchowo, więcej rzeczy się czuje, doświadcza, stawia się inne rzeczy na pierwszym miejscu, celebruje każdą chwilę.

Podziel się cytatem

W chorobie Nina pogłębiła swoją relację z Bogiem. Zawsze była jej bliska Matka Boża, więc obiecała Jej, że jeśli wyzdrowieje, to będą jeździć z mężem do sanktuariów maryjnych i opowiadać innym, jaki Bóg jest dobry. I to właśnie w sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach doświadczyła, że On nie jest sędzią, Kimś siedzącym na niedostępnym tronie. – Naprawdę odczułam, że Pan Jezus żyje, że zmartwychwstał i cały czas nad nami czuwa i dba o nasze losy, wie, co dla nas jest najlepsze.

Kiedy była w ciąży z Emilką, lekarze wykryli u niej torbiel. W tym czasie czytała biografię św. Faustyny i zaprzyjaźniła się ze świętą. Miała świadomość, że Boże Miłosierdzie to nie frazes, ale rzeczywistość. Kiedy podczas rekolekcji spotkała znajomą, ta zdziwiła się, że tak krótko po chorobie zdecydowała się na dziecko. – Nie boisz się? Spojrzała wtedy na obraz Jezusa Miłosiernego i poczuła, jakby zapadała się w głębię tego wizerunku. – Nie, nie boję się. Owocem rekolekcji był głęboki pokój, a tuż po nich okazało się, że to nie torbiel, ale zapchany przewód mlekowy. Lekarz stwierdził: – Pani to chyba ma znajomości tam na górze! Odparła: – Tak, mam! Każdy może sobie wyrobić, tylko trzeba chcieć!

Mówią, że uczepili się Boga i nie wyobrażają sobie żyć bez Niego, a jednak ktoś kiedyś spytał, dlaczego Bóg ich tak doświadcza. – Nie odbieram tego jako karę czy brak miłości, tylko jako sprawdzian. Ciągle jakiś sprawdzian próbuje naszą wiarę.

Nina wygrała walkę z rakiem. Razem z mężem, Markiem, wychowali sześcioro dzieci, z których dwoje założyło już własne rodziny. Siódme wkrótce przyjdzie na świat

2020-01-28 11:31

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wybór

Niedziela warszawska 40/2012

[ TEMATY ]

wychowanie

dzieci

WŁODZIMIERZ OPERACZ

Kilka lat temu dwoje Anglików, którym urodziło się dziecko, wpadło na pomysł, żeby wychować je bez wtłaczania w schematy płciowe. Sasha nie miał być ani dziewczynką, ani chłopcem. Rodzice nie powiedzieli rodzinie i znajomym, jakiej płci jest ich potomek, a do samego malucha zwracali się bezosobowo. Chłopiec (pozostanę jednak przy tym seksistowskim rozróżnieniu) czasem nosił spodnie, a czasem sukienki, i został otoczony zabawkami, którymi lubią się bawić zarówno dziewczynki, jak i chłopcy. Pilnie strzeżony sekret dotyczący jego płci wyszedł na jaw dopiero po pięciu latach, kiedy poszedł od szkoły i trzeba było wpisać tę informację do dokumentów. Niestety, Anglicy znaleźli wkrótce naśladowców. Znamy co najmniej dwoje innych dzieci, które są wychowywane biseksualnie: Pop (-a) ze Szwecji i Storm (-a) z Kanady. Trzeba być doprawdy ślepym na fakty i traktować własne dziecko instrumentalnie, żeby wpaść na taki pomysł. Wystarczy poobserwować dowolne dziecko przez pół godziny, żeby się przekonać, że psychiczne różnice między płciami są czymś naturalnym i fundamentalnym.
A może by tak wychowywać dzieci bisoficznie, czyli trochę na mądrych, a trochę na głupich? Niech same wybiorą, kiedy dorosną - skomentował pomysł na biseksualne wychowanie nasz znajomy. Chyba dobrze zlokalizował źródło problemu. Mieć wybór - to fetysz naszych czasów. Jeśli zechcę, to napluję sąsiadce na buty, a moja wolność polega na tym, że mam taką możliwość. Teoretycznie to prawda, ale czy sąsiadka, która uzna, że nie może mi się zrewanżować tym samym, będzie mniej wolna niż ja? Oprócz swobody wyboru ważne jest jeszcze to, co się wybiera. Poza tym czy wolne wybory, nawet te najważniejsze, jak wybór męża, zawodu albo liczby dzieci, faktycznie są takie wolne, nieobarczone przypadkowością ani koniecznością? I czy na pewno każda samodzielna decyzja okazuje się tą lepszą?
Niektórzy katolicy nie chcą chrzcić niemowląt, tłumacząc tę decyzję szacunkiem dla ich wolnej woli. Ten temat poruszył niedawno Benedykt XVI podczas środowej katechezy. Kiedy ktoś myśli w ten sposób - tłumaczył Papież - nie widzi w wierze chrześcijańskiej nowego życia, prawdziwego życia, ale jedną z możliwych opcji i ciężar, którego nie godzi się nakładać bez zgody zainteresowanego. Ojciec Święty zauważył, że rodzice nie pytają dziecka o zgodę również wtedy, kiedy powołują je do istnienia. Czy mają do tego prawo? Odpowiedź Papieża na to pozornie retoryczne pytanie jest ciekawa i dobrze podsumowuje to, o czym tutaj mowa: tak, mają prawo, ale tylko wtedy, gdy zapewniają mu, że jego życie pomimo wszelkich problemów tego świata będzie dobre i będzie prawdziwym darem. A to jest możliwe tylko wtedy, kiedy będzie to życie zanurzone w Bogu.

CZYTAJ DALEJ

Ks. Węgrzyniak: pewność zbawienia skarbem Ewangelii

2024-05-12 07:25

[ TEMATY ]

ks. Wojciech Węgrzyniak

Karol Porwich/Niedziela

Ks. Wojciech Węgrzyniak

Ks. Wojciech Węgrzyniak

Jednym z największych skarbów Ewangelii jest nadzieja, a nawet pewność zbawienia - mówi biblista ks. dr hab. Wojciech Węgrzyniak w komentarzu dla Vatican News - Radia Watykańskiego do Ewangelii uroczystości Wniebowstąpienia Pańskiego 12 maja.

Biblista przypomniał przykładowe fragmenty z Ewangelii, które mówią o niebie: „Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony” (Mk 16, 16), „Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym” (J 6, 54), „W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce” (J 14, 2).

CZYTAJ DALEJ

Wniebowstąpienie jest drogą Chrystusa ku pełni objawienia

2024-05-12 16:20

Magdalena Lewandowska

Eucharystia na zakończenie II Kongresu Wieczystej Adoracji

Eucharystia na zakończenie II Kongresu Wieczystej Adoracji

Wniebowstąpienie Jezusa nie oznacza Jego oddalenia – napisał na zakończenie II Kongresu Wieczystej Adoracji kard. Robert Sarah.

Na zakończenie II Kongresu Wieczystej Adoracji Eucharystii we wrocławskiej katedrze przewodniczył bp Maciej Małyga. Z powodów zdrowotnych nie przyjechał kard. Robert Sarah, ale wierni usłyszeli jego homilię i rozesłanie napisane specjalnie na tę okazję. Odczytał je ks. Piotr Wiśniowski z telewizji EWTN.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję