Reklama

„Jachna” sanitariuszka 5. Brygady

Janina Wasiłojć-Smoleńska była szlachetną postacią swojego pokolenia, przeszła szlak charakterystyczny dla Żołnierzy Wyklętych. Na Pomorzu wspomnienia o niej są wciąż żywe.

Niedziela Plus 9/2022, str. IV

Archiwum IPN

Janina Wasiłojć-Smoleńska

Janina Wasiłojć-Smoleńska

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wyruszyła na akcję bez broni. Jej zadaniem było niesienie pomocy potrzebującym i zapewnianie bezpieczeństwa rannym. Miała ich ściągać z linii strzału, a symboliczną tarczą była noszona na ramieniu biała opaska z czerwonym krzyżem. Ten znak nie zawsze chronił. Często niemal cudem udawało się uniknąć śmierci. Czy niezwykłą łaską Bożej Opatrzności można też tłumaczyć to, że w powojennej rzeczywistości uniknęła losu najbardziej tragicznego z możliwych, który, niestety, spotkał jej towarzyszkę szlaku bojowego Danutę Siedzikównę, słynną „Inkę”? Obie sanitariuszki po wojnie czekały więzienie i okrutne tortury w ubeckich katowniach. Za młodość oddaną służbie ojczyźnie i walkę z niemieckim okupantem komuniści po wojnie skazali je na karę śmierci. Los „Jachny” potoczył się inaczej niż „Inki”. Przeżyła, choć nie oszczędzono jej dramatów i boleści.

Po śladach tamtych dni

O pamiątkach po „Jachnie” rozmawiam z dr. Markiem Szymaniakiem, zastępcą dyrektora Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, i Wojciechem Łukaszunem, kierownikiem Działu Zbiorów MIIWŚ. Gdańscy muzealnicy pokazują mi liczne ślady dokumentujące aktywność „Jachny” w ramach struktur Armii Krajowej, które można odnaleźć w zbiorach pomorskiego muzeum.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Są tu m.in. pisane przez sanitariuszkę listy, jest orzełek i zdjęcia z czasów walki z okupantem. Jest ryngraf z wizerunkiem Matki Bożej Ostrobramskiej, charakterystyczny dla żołnierzy 5. Wileńskiej Brygady Armii Krajowej. Jest łańcuszek z zawieszką – orłem w koronie z nałożonym wizerunkiem Matki Bożej. Jest także różaniec, który wykonano z chleba, gdy „Jachna” trafiła do bydgoskiej katowni UB na Fordonie.

Jest też list – jeden z wielu, które młoda sanitariuszka napisała do rodziców z więzienia. Został wysłany 21 października 1947 r. Przed wysłaniem cenzura zdążyła przybić na nim swoją pieczątkę. Janina, uwięziona w celi śmierci, pisała do bliskich: „Mam to szczęśliwe usposobienie, nie narzekam na nic i to mi pomaga do przetrwania. Gdybym płakała, to wówczas – kajuk! Bierz więc Mamuśka przykład, podnieś nosek do góry, nie płacz, niech Tatko się cieszy, że ma dzielną żonę”.

Tę niezwykłą odwagę „Jachny” podkreśla w swojej opowieści dr Szymaniak. W jego słowach słychać podziw, z którym opisuje kształt świata, jaki poznajemy z relacji uczestników niepodległościowego podziemia. W ich listach, często wysyłanych z ubeckich katowni – cel śmierci, w których nawet Auschwitz jawiło się jako „igraszka”, pełno jest świadectw zawierzenia Bogu, głębokiej wiary, modlitw. Przebija z nich też ogromny szacunek dla rodzinnego domu, co widać choćby po tym, że do rodziców zawsze zwracali się słowami: „Mamusiu” i „Tatusiu”.

Ciągłość walki o wolną Polskę

Reklama

Gdańscy historycy podkreślają, że powojenne podziemie niepodległościowe było częścią tej samej walki, którą polskie Siły Zbrojne rozpoczęły w 1939 r. Często miało to niezwykle dosłowny charakter. Wojciech Łukaszun pokazuje mi mundur kapitana Mariana Wysokińskiego, który był uczestnikiem kampanii polskiej 1939 r. – Jego oficerską kurtkę mundurową wypożyczali od rodziny członkowie Armii Krajowej, kiedy składali swoją przysięgę. Włożywszy mundur, stawali się kontynuatorami walki prowadzonej od 1939 r. – opisuje historyk.

To podkreślenie ciągłości walki jest arcyważne, bo przecież żyjemy w czasach nieustannej kontestacji wyborów dokonywanych przez antykomunistyczne podziemie niepodległościowe po wojnie. Tymczasem ich walka wynikała z niezgody na sowiecką okupację i zarządzanie Polską przez sowieckich agentów, takich jak choćby Bolesław Bierut. Rok 1945 nie przyniósł Polsce żadnego wyzwolenia ani niepodległości. Ci, którzy nie podporządkowali się nowej, komunistycznej władzy narzuconej Polsce przez Stalina, stawali się wrogami systemu. – Powojenna aktywność niepodległościowa ściśle dotyczyła tego, czym ci ludzie zajmowali się w czasie II wojny światowej. Ta ciągłość walki niepodległościowej jest bardzo wyraźna – przypomina dr Szymaniak.

Sanitariuszka 5. Brygady

Janina Wasiłojć-Smoleńska urodziła się na Kresach Wschodnich 7 lutego 1926 r. w folwarku Tarkowszczyzna, gdzie jej ojciec pracował jako nauczyciel. Po napaści III Rzeszy i Związku Sowieckiego na Polskę musiała przerwać naukę w liceum. Kiedy Niemcy zaatakowali Sowietów, rodzina Wasiłojciów była zmuszona do opuszczenia swojego rodzinnego domu. Ojca Janiny litewska policja skazała na śmierć. Cudem uniknął wyroku, a schronienia wraz z rodziną szukał w Miadziole na terenie administrowanym przez Białorusinów.

Reklama

Tu cała rodzina zaangażowała się w działalność niepodległościową, a Janina przerwaną wcześniej naukę kontynuowała na tajnych kompletach. Wkrótce sama, już jako 15-latka, prowadziła lekcje w szkole dla młodszych od siebie dzieci, ale zmuszono ją do rezygnacji, kiedy nie zgodziła się na zmianę narodowości na białoruską. Znalazła pracę w urzędzie miasta, gdzie pomagała w przygotowaniu dokumentów konspiracyjnych dla polskiego podziemia.

W czerwcu 1943 r. wraz z rodzicami przyłączyła się do oddziału „Kmicica”, a później służyła jako sanitariuszka w 5. Wileńskiej Brygadzie Armii Krajowej, dowodzonej przez legendarnego Zygmunta Szendzielarza „Łupaszkę”. Jej oddział walczył m.in. pod Krawczunami z wojskami niemieckimi.

Powojenne prześladowania

Gdy w lipcu 1945 r. Sowieci brutalnie rozprawiali się z dowódcami wileńskiej Armii Krajowej, „Jachna” trafiła do miejsca internowania polskich partyzantów w Miednikach Królewskich, skąd skierowano ją do więzienia w Wilnie. Kilka razy odmówiła wstąpienia do Armii Berlinga.

Kiedy zwolniono ją z więzienia, rozpoczęła pracę w Państwowym Urzędzie Repatriacyjnym, gdzie ponownie pomagała tym, którzy potrzebowali dokumentów z konspiracyjnych powodów. Obawiając się kolejnego aresztowania, rodzina Wasiłojciów udała się do Sopotu. Ojciec Janiny podjął tam pracę w kuratorium oświaty. „Jachna” rozpoczęła studia medyczne – początkowo w Poznaniu, a następnie na Akademii Medycznej w Gdańsku. – W 1945 r. trafiła na Pomorze. Weszła w skład 5. Wileńskiej Brygady AK, funkcjonowała w patrolu Feliksa Selmanowicza „Zagończyka”. Znała się z Danutą Siedzikówną „Inką”, najbardziej symboliczną i znaną postacią, kiedy mowa o żeńskiej części polskiego powojennego podziemia niepodległościowego – opisuje dr Szymaniak.

Reklama

W czerwcu 1946 r. „Jachna” ponownie wstąpiła do oddziału partyzanckiego w charakterze sanitariuszki. Tym razem przydzielono ją do operującego na Warmii, a następnie w Borach Tucholskich szwadronu Leona Smoleńskiego „Zeusa”, który później został jej mężem.

Kolejny raz została aresztowana w styczniu 1947 r. – Po wojnie na przedstawicieli polskiego podziemia niepodległościowego urządzono „polowania”, komuniści chcieli ich zniszczyć. „Jachna” była częścią środowiska, które po 1944 r. zostało skazane na wyeliminowanie z polskiego społeczeństwa. Tych ludzi uznano za zagrożenie i likwidowano za pomocą sowieckich jednostek, które zajmowały się zabezpieczaniem aktywności komunistycznej w Polsce – dodaje dr Szymaniak.

Była brutalnie bita i torturowana. Próbowano ją złamać, aby wydała pozostałych przy życiu żołnierzy 5. Wileńskiej Brygady AK. Nigdy tego nie zrobiła, za co skazano ją na podwójne dożywocie. Później, w wyniku tzw. amnestii, jej wyrok złagodzono do 15 lat, a następnie do 10. W kwietniu 1956 r. została zwolniona na półroczną przerwę w odbywaniu kary. Po wielu zabiegach adwokata Witolda Lisa-Olszewskiego resztę kary (8 miesięcy) jej darowano.

W 1959 r. Janina Wasiłojć-Smoleńska rozpoczęła studia w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Opolu i w 1963 r. uzyskała tytuł magistra filologii polskiej. Przez lata pracowała w szczecińskich szkołach jako nauczycielka. Doczekała wolnej Polski. Była wielokrotnie odznaczana, m.in.: Krzyżem Armii Krajowej, Medalem Wojska Polskiego przyznanym przez władze polskie w Londynie, Krzyżem Zrzeszenia „WiN”, Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. W 1996 r. została matką chrzestną 12. Dywizji Zmechanizowanej im. gen. broni Józefa Hallera w Szczecinie. Zmarła w sierpniu 2010 r.

2022-02-22 11:34

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zawalcz o pokój twego domu

2025-10-01 19:47

Archiwum organizatorów

Rekolekcje dla małżeństw poprowadzi ks. Łukasz Plata, ewangelizator, dr nauk teologicznych w zakresie teologii moralnej.

Rekolekcje dla małżeństw poprowadzi ks. Łukasz Plata, ewangelizator, dr nauk teologicznych w zakresie teologii moralnej.

Zapraszamy na rekolekcje charyzmatyczne dla małżeństw „Pokój Twemu domowi”, które poprowadzi ks. Łukasz Plata.

Rekolekcje odbędą się we Wrocławiu od 18 do 19 października w parafii Świętej Rodziny i skierowane są do wszystkich małżeństw – zarówno tych, które przeżywają trudności, jak i tych, które po prostu pragną umocnić swoją więź i odnaleźć nową radość ze wspólnego życia. – To przestrzeń, by zatrzymać się, zostawić na chwilę codzienny chaos i usłyszeć, że Bóg pragnie być źródłem pokoju w każdym domu – mówią współorganizatorzy Katarzyna i Tomasz Węgrzynowie. Podczas spotkania małżonkowie będą mieli okazję wysłuchać konferencji opartych na Dobrej Nowinie, uczestniczyć w Eucharystii, doświadczyć modlitwy wstawienniczej, a także skorzystać z wyjątkowych momentów, jak randka małżeńska czy szczera rozmowa z kapłanem podczas panelu „Zapytaj księdza o co tylko chcesz”.
CZYTAJ DALEJ

Św. Teresa od Dzieciątka Jezus - "Moim powołaniem jest miłość"

Niedziela łódzka 22/2003

[ TEMATY ]

św. Teresa z Lisieux

Adobe Stock

Św. Teresa z Lisieux

Św. Teresa z Lisieux

O św. Teresie od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, karmelitance z Lisieux we Francji, powstały już opasłe tomy rozpraw teologicznych. W tym skromnym artykule pragnę zachęcić czytelników do przyjaźni z tą wielką świętą końca XIX w., która także dziś może stać się dla wielu ludzi przewodniczką na krętych drogach życia. Może także pomóc w zweryfikowaniu własnego stosunku do Pana Boga, relacji z Nim, Jego obrazu, który nosimy w sobie.

Życie św. Teresy daje się streścić w jednym słowie: miłość. Miłość była jej głównym posłannictwem, treścią i celem jej życia. Według św. Teresy, najważniejsze to wiedzieć, że jest się kochanym, i kochać. Prawda to, jak może się wydawać, banalna, ale aby dojść do takiego wniosku, trzeba w pełni zaakceptować siebie. Św. Teresie wcale nie było łatwo tego dokonać. Miała niesforny charakter. Była bardzo uparta, przewrażliwiona na swoim punkcie i spragniona uznania, łatwo ulegała emocjom. Wiedziała jednak, że tylko Bóg może dokonać w niej uzdrowienia, bo tylko On kocha miłością bez warunków. Dlatego zaufała Mu i pozwoliła się prowadzić, a to zaowocowało wyzwoleniem się od wszelkich trosk o samą siebie i uwierzeniem, że jest kochana taką, jaka jest. Miłość to dla św. Teresy "mała droga", jak zwykło się nazywać jej duchowy system przekonań, "droga zaufania małego dziecka, które bez obawy zasypia w ramionach Ojca". Św. Teresa ufała bowiem w miłość Boga i zdała się całkowicie na Niego. Chciała się stawać "mała" i wiedziała, że Bogu to się podoba, że On kocha jej słabości. Ona wskazała, na przekór panującemu długo i obecnemu często i dziś przekonaniu, że świętość nie jest dostępna jedynie dla wybranych, dla tych, którzy dokonują heroicznych czynów, ale jest w zasięgu wszystkich, nawet najmniejszych dusz kochających Boga i pragnących spełniać Jego wolę. Św. Teresa była przekonana, że to miłosierdzie Boga, a nie religijne zasługi, zaprowadzi ją do nieba. Św. Teresa chciała być aktywna nie w ćwiczeniu się w doskonałości, ale w sprawianiu Bogu przyjemności. Pragnęła robić wszystko nie dla zasług, ale po to, by Jemu było miło i dlatego mówiła: "Dzieci nie pracują, by zdobyć stanowisko, a jeżeli są grzeczne, to dla rozradowania rodziców; również nie trzeba pracować po to, by zostać świętym, ale aby sprawiać radość Panu Bogu". Św. Teresa przekonuje w ten sposób, że najważniejsze to wykonywać wszystko z miłości do Pana Boga. Taki stosunek trzeba mieć przede wszystkim do swoich codziennych obowiązków, które często są trudne, niepozorne i przesiąknięte rutyną. Nie jest jednak ważne, co robimy, ale czy wykonujemy to z miłością. Teresa mówiła, że "Jezus nie interesuje się wielkością naszych czynów ani nawet stopniem ich trudności, co miłością, która nas do nich przynagla". Przykład św. Teresy wskazuje na to, że usilne dążenie do doskonałości i przekonywanie innych, a zwłaszcza samego siebie, o swoich zasługach jest bezcelowe. Nigdy bowiem nie uda się nam dokonać takich czynów, które sprawią, że będziemy w pełni z siebie zadowoleni, jeśli nie przekonamy się, że Bóg nas kocha i akceptuje nasze słabości. Trzeba zgodzić się na swoją małość, bo to pozwoli Bogu działać w nas i przemieniać nasze życie. Św. Teresa chciała być słaba, bo wiedziała, że "moc w słabości się doskonali". Ta wielka święta, Doktor Kościoła, udowodniła, że można patrzeć na Boga jak na czułego, kochającego Ojca. Jednak trwanie w takim przekonaniu nie przyszło jej łatwo. Przeżywała wiele trudności w wierze, nieobce były jej niepokoje i wątpliwości, znała poczucie oddalenia od Boga. Dzięki temu może być nam, ludziom słabym, bardzo bliska. Jest także dowodem na to, że niepowodzenia i trudności są wpisane w życie każdego człowieka, nikt bowiem nie rodzi się święty, ale świętość wypracowuje się przez walkę z samym sobą, współpracę z łaską Bożą, wypełnianie woli Stwórcy. Teresa zrozumiała najgłębszą prawdę o Bogu zawartą w Biblii - że jest On miłością - i dlatego spośród licznych powołań, które odczuwała, wybrała jedno, mówiąc: "Moim powołaniem jest miłość", a w innym miejscu: "W sercu Kościoła, mojej Matki, będę miłością".
CZYTAJ DALEJ

Maturzyści na Jasnej Górze „zarywają noce” … na modlitwie

2025-10-02 15:54

[ TEMATY ]

Jasna Góra

maturzyści

BPJG

Zdaniem maturzystów noc jest dobra nie tylko na naukę czy zabawę, ale i na modlitwę. Szczególnie mniejsze grupy klasowe, zwłaszcza z Polski wschodniej, wybierają nocne czuwania. Aż 700 km przejechali maturzyści z Włodawy, pielgrzymkę rozpoczęli od Apelu Jasnogórskiego, a zakończyli modlitwę dziś o 4 rano. Mówią o sobie, że „są do tańca i do różańca” i z optymizmem patrzą na stojące przed nimi wyzwania.

Z Zespołu Szkół Zawodowych nr 1 i II Liceum Ogólnokształcącego we Włodawie w pielgrzymce uczestniczyło około setki uczniów z pięciu klas maturalnych (liceum i technikum) przygotowujących się do egzaminu dojrzałości. - Jeżeli ktoś zaśnie, to możemy liczyć, że koleżanka lub kolega obudzi. Zarwana noc do dla nas nie pierwszyzna - uśmiechali się przed czuwaniem.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję