Reklama

Pracowałem w umieralni (12)

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Starałem nie dać mu nic po sobie poznać, zginałem więc i prostowałem nogę, a w stawach coś strzelało, zgrzytało, jakby ścierał się tam piasek. Sprawiało to nieprzyjemne uczucie. Najpierw jedna noga, później druga. Następnie obroty stóp i od nowa - dłonie, kolana, stopy. Musiałem każde ćwiczenie robić bardzo delikatnie, bowiem cały czas na twarzy chłopca widać było grymas bólu, cały czas chłopak lekko postękiwał. Gdy coś tam w "środku" zachrzęściło, chłopak krzywił się bardziej, próbował wtedy wyrwać rękę lub nogę, choć nie starczało mu sił - i to wszystko, mimo iż starałem się robić to bardzo, ale bardzo ostrożnie.

Po kilku takich masażach chłopak zmęczył się i podziękował mi skinieniem głowy. Przez cały czas nic nie mówił, choć poruszał wargami jakby chciał. Skończyłem i wstałem trochę bezradny, rozglądając się wkoło, co tu z sobą począć, wszyscy bowiem sprawiali wrażenie bardzo zajętych.

Ale oto już człowiek leżący na łóżku obok skinął na mnie ręką. Gdy się schyliłem, poprosił mnie o "pani". A cóż to takiego? Nie miałem pojęcia. Ale zauważył to młody człowiek, który przy następnym łóżku karmił starszego mężczyznę. Chodzi o wodę - podpowiedział mi. Dalej dopytałem się sióstr, gdzie jest woda i w czym ją przynieść. Znalazłem kubek, nalałem wody, przyniosłem do łóżka. Niestety, człowiek był tak słaby, że nie potrafił podnieść głowy, aby się napić. Trochę niezgrabnie podniosłem mu głowę i przyłożyłem kubek do ust. Pił wolno, łyk za łykiem, wreszcie usunął usta, machnął ręką, aby go położyć.

I znowu wstałem, tym razem trochę mniej bezradny, bo miałem zajęcie - musiałem odnieść kubek, nabrałem też odrobinę śmiałości zachęcony pierwszymi kontaktami z pacjentami oraz tym nieznajomym chłopakiem, który mi podpowiedział, że "pani" to woda.

Wszyscy potraktowali mnie jak "swojego", nie jak człowieka, który przed kilku minutami wszedł tu z ulicy i nie bardzo wiedział, od czego zacząć. Wyglądało to tak, jakby nikt nie pytając mnie skąd przychodzę, zaprosił mnie do wielkiej wspólnoty, w której kreślił się wyraźny podział na tych zdrowych, którzy służyli, i tych chorych, którym służono, ale między jednymi i drugimi była wyraźna więź. Wyczuwałem jakąś łagodność i spokój w atmosferze tego miejsca, a przecież była to umieralnia, czyli miejsce, gdzie przynoszono ludzi po to, aby mogli chociaż umrzeć jak ludzie, skoro żyli jak zwierzęta.

Kiedy znowu pojawiłem się w pomieszczeniu dla mężczyzn, jakiś starzec skinął na mnie ręką. Poprosił o mleko kokosowe, tego w umieralni nie było. Wziąłem więc kubek, wyszedłem na zewnątrz i na straganie kupiłem za dwie rupie kokosa. Na miejscu sprzedawca maczetą wyciął w orzechu otwór i przelałem mleko do kubka. Zaniosłem je do umieralni. Kiedy napił się ten starzec, następny poprosił o zwykłe mleko, następny - o mleko z cukrem i tak dalej.

Po prostu, panuje tam taki zwyczaj, że jeśli ktoś czegoś potrzebował, to prosił kogoś, kto stał najbliżej, i otrzymywał to. A prośby ich były bardzo proste. Prosili o mleko lub ryż, czasem o papierosa. Na chwilę wszedłem do pomieszczenia za parawanem, czyli oddziału kobiecego.

Tu widok niemile mnie zaskoczył - kilkadziesiąt kobiet ubranych w długie, sprane koszule. Jedne leżały, inne siedziały w dziwnych pozycjach. Prawie wszystkie obcięte na krótko, niektóre wygolone do skóry, na niektórych głowach widać było ślady ran, wrzodów, resztki strupów. Taki stan jest zrozumiały, kobiety zwykle noszą dłuższe włosy, które wymagają szczególnej higieny, a dla ludzi o tym statusie społecznym mydło było i nadal jest nieosiągalne. Więc zagnieździło się we włosach robactwo i najlepszym krokiem w tym przypadku jest ścięcie włosów.

Matka Teresa wspominała w jednej ze swych wypowiedzi, że na samym początku swojej pracy chodziła do slumsów nauczać dzieci posługiwania się mydłem. Matki tych dzieci stały z boku i śmiały się. Po co to robić?! Takie zachowanie kobiet nie jest zrozumiałe. Ale kiedy uświadomimy sobie, iż ludzie ci nigdy nie mieli pieniędzy na najskromniejszy nawet posiłek, zrozumiałym staje się fakt, że nigdy nie mieli do czynienia z podstawowymi środkami higieny.

Ale wróćmy do umieralni. Dzień toczył się swoim zwykłym torem. Każdy był czymś zajęty, każdy robił swoje. Mimo iż w umieralni nie dało się odczuć czyjegoś kierownictwa, to jednak nie było żadnego chaosu.

Wszyscy pacjenci po kolei zostali wymyci, opatrzeni i nakarmieni. Gdzieś koło południa przyjechał ambulans i przywiózł nowego pacjenta. Ponieważ nie było wolnego miejsca, ustawiono mu łóżko koło drzwi, niemal pod ołtarzykiem. Natychmiast zajęły się nim siostry.

Każdy nowy pacjent przywieziony do Kalighatu trafia najpierw do ogromnej wanny, nad którą widnieje napis po angielsku "Body of Christ" - Ciało Chrystusa. Matka Teresa twierdzi, że ona i jej siostry spotykają się z Chrystusem pod dwoma postaciami - jedna postać to mistyczne ciało Eucharystii, druga - to ciała tych żebraków, zawsze brudne, często gnijące, a przecież ludzkie.

* * *

Takie było moje pierwsze spotkanie z umieralnią. Później zaproponowano nam, abyśmy zamieszkali kilka dni w umieralni prowadzonej przez braci ze Zgromadzenia Misjonarzy Miłości.

Była to umieralnia w innej części Kalkuty, nazywała się Nabo Dzibon - Nowe Życie. Można tam było dojechać miejskim autobusem spod dworca Howrah.

Ta umieralnia była odgrodzona od ulicy wysokim murowanym płotem z ogromnymi blaszanymi wrotami. Budynek był piętrowy. Na piętrze w lewej jego części mieściła się umieralnia, a z prawej sierociniec dla chłopców w wieku mniej więcej 4-7 lat. Dotarliśmy tam wieczorem. Po powitaniu pokazano nam pokój, w którym mieliśmy mieszkać przez tydzień jako goście Zgromadzenia.

Każdy z nas otrzymał metalowy kubek i miskę, którą mył sam przed i po jedzeniu i odkładał na wyznaczone miejsce na półce - ja pod napisem "Brother Wiesław".

Przyjęto nas jak braci, członków Zgromadzenia. Przez cały tydzień byliśmy tak właśnie traktowani - jak członkowie Zgromadzenia.

Po kolacji pierwszego dnia zaproponowaliśmy, aby od rana następnego dnia "wprząc" nas w normalny tryb i porządek zajęć obowiązujący w domu.

Cdn.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2000-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Piotr Kanizjusz - wielki teolog XVI wieku

[ TEMATY ]

święty

wikipedia.org

Dziś chciałbym opowiedzieć wam o św. Piotrze Kanisie, czyli Kanizjuszu, jak brzmi zlatynizowana forma jego nazwiska - bardzo ważnej postaci XVI wieku w Kościele katolickim. Urodził się 8 maja 1521 w holenderskim Nijmegen.

Jego ojciec był burmistrzem tego miasta. Gdy studiował na Uniwersytecie w Kolonii, odwiedzał mnichów klasztoru kartuzów św. Barbary - prężnego ośrodka życia katolickiego i innych pobożnych ludzi, praktykujących duchowość, zwaną devotio moderna. 8 maja 1543 wstąpił do Towarzystwa Jezusowego w Moguncji ( Nadrenia-Palatynat), po odbyciu rekolekcji pod kierunkiem bł. Piotra Favre´a (Fabera) - jednego z pierwszych towarzyszy św. Ignacego Loyoli. Wyświęcony na kapłana w czerwcu 1546 w Kolonii już w następnym roku jako teolog biskupa Augsburga, kard. Ottona Truchsessa von Waldburg, przybył na Sobór Trydencki, gdzie współpracował z dwoma swymi współbraćmi zakonnymi - Diego Laínezem i Alfonso Salmeronem.
CZYTAJ DALEJ

Wałbrzych. Pierwszy stopień święceń w rodzinnej parafii

2025-12-20 19:53

[ TEMATY ]

Wałbrzych

bp Marek Mendyk

święcenia diakonatu

ks. Tadeusz Wróbel

ks. Mirosław Benedyk/Niedziela

Obrzęd święceń diakonatu. Nałożenie rąk i modlitwa konsekracyjna, centralny moment liturgii, przez który kandydat zostaje włączony w stan diakonów Kościoła.

Obrzęd święceń diakonatu. Nałożenie rąk i modlitwa konsekracyjna, centralny moment liturgii, przez który kandydat zostaje włączony w stan diakonów Kościoła.

Uroczystość święceń diakonatu była dla wspólnoty parafii św. Józefa Oblubieńca NMP wydarzeniem historycznym.

W sobotę 20 grudnia alumn Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Świdnickiej Paweł Kulesza przyjął sakrament święceń w stopniu diakonatu z rąk bp. Marka Mendyka, który przewodniczył uroczystej liturgii w rodzinnej parafii kandydata. W wydarzeniu uczestniczyła zgromadzona wspólnota parafialna, rodzina nowego diakona, a także społeczność seminaryjna wraz z przełożonymi. Kandydata do święceń przedstawił biskupowi rektor seminarium ks. Tomasz Metelica.
CZYTAJ DALEJ

Watykan: program uroczystości papieskich na Boże Narodzenie

2025-12-21 16:31

[ TEMATY ]

Watykan

Boże Narodzenie

Leon XIV

Vatican media

Wraz z papieską audiencją bożonarodzeniową dla Kurii Rzymskiej, w poniedziałek rano rozpoczyna się seria uroczystości i innych tradycyjnych spotkań w Watykanie, trwająca ponad dwa tygodnie. To pierwsze Boże Narodzenie Leona XIV jako papieża.

W Wigilię Bożego Narodzenia o godzinie 22:00 w Bazylice św. Piotra zostanie odprawiona Pasterka. Papież Franciszek zazwyczaj odprawiał ją wczesnym wieczorem, ale teraz ponownie odbędzie się przed północą. Leon XIV przywrócił Mszę św. w Boże Narodzenie, 25 grudnia o godz. 10 w Bazylice św. Piotra, która będzie transmitowana na żywo.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję