Czy jest w porządku, że na nabożeństwach majowych kościoły są pełniejsze niż na Mszach św.? O granicach kultu Maryi rozmawiamy z ks. Mateuszem Matuszewskim, liturgistą, wykładowcą Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Warszawsko-Praskiej.
IRENA ŚWIERDZEWSKA: - Czy nabożeństwa majowe sprawowane są tylko w polskich kościołach?
KS. MATEUSZ MATUSZEWSKI: - Nabożeństwo majowe narodziło się na Zachodzie. Już w średniowieczu maj zaczęto dedykować Matce Bożej. Nie było to podyktowane żadnymi przesłankami teologicznymi. Dlaczego maj miałby być lepszym miesiącem niż inne dla oddawania czci Maryi? Chodziło o wyeliminowanie zwyczajów pogańskich, istniejących jeszcze od czasów starożytnych, jakie na terenach dawnego imperium rzymskiego zadomowiły się właśnie w maju. Wówczas nabożeństwo majowe miało zupełnie inny kształt niż dziś. W obecnym pojawiło się po raz pierwszy w 1784 r. w kościele kamilianów w Ferrarze. Od tego czasu bardzo szybko rozpowszechniło się w innych krajach Europy. Do Polski dotarło dopiero w połowie XIX w. Obecnie jest ono u nas praktykowane z niegasnącym powodzeniem, zaś w wielu krajach Europy już zanikło.
- Czy w wieku XIX nabożeństwo to było w Polsce równie powszechne jak obecnie?
- Wszelkie przejawy kultu maryjnego zawsze znajdowały u nas dobry grunt dla rozwoju. Tak jak i inne nabożeństwa, które były sprawowane w języku polskim i odpowiadały na duchowe zapotrzebowanie wiernych. Msza św. odprawiana po łacinie, w skomplikowanym rycie, była dla ludzi niedostępna i niezrozumiała. Od czasów baroku aż do poprzedzających Sobór Watykański II reform liturgicznych, Eucharystia wyglądała trochę jak koncert. Kapłan stał odwrócony tyłem do ludu. Jego modlitwy i gesty pozostawały dla uczestników tajemnicą. Ludzie włączali się jedynie w śpiew albo tylko słuchali wykonywanych utworów. Muzyczny wątek przerywano tylko na czas czytania Pisma Świętego i kazania. Wierni nie rozumieli znaków, przez które mieli wchodzić w kontakt z Bogiem. Z tego przede wszystkim powodu pociągały ludzi wszystkie formy nabożeństw, które były bardziej zrozumiałe i aktywizowały uczestników. Wystarczy przypomnieć pasyjne nabożeństwo Gorzkich Żali. Wprowadzone w jednym tylko kościele księży misjonarzy w Warszawie, błyskawicznie rozprzestrzeniło się po całej Polsce. Myślę, że dzisiaj taką nową formą nabożeństwa, która odpowiada na "lex orandi" ludzi jest Droga Krzyżowa po ulicach osiedli. Uczestniczą w nich wielotysięczne rzesze wiernych.
- Dlaczego podczas nabożeństw majowych wystawiany jest Najświętszy Sakrament?
- Wystawienie Najświętszego Sakramentu podczas nabożeństwa
nadaje mu najwyższą rangę. Takie nabożeństwo wymaga uczestnictwa
kapłana. Do naszych czasów, tylko on mógł wystawić Najświętszy Sakrament
i udzielić nim błogosławieństwa. Bez wystawienia nabożeństwo tego
typu redukuje się do pobożnej praktyki, którą mogą wykonać sami wierni.
Praktyka takiego śpiewania litanii do Matki Bożej ma zresztą miejsce
do dzisiaj. Urzeka jadących drogami, kiedy w majowe wieczory widzą
przy wiejskich kapliczkach i przydrożnych krzyżach zjednoczonych
śpiewem okolicznych mieszkańców.
Kościół dokonał po Soborze Watykańskim II odnowy liturgicznej.
Zrewidowano wszystkie praktyki, w jakie wzbogaciliśmy się w ciągu
wieków. Oczyszczono je, przywrócono właściwą dla naszych czasów prostotę
i wyeliminowano to, co było niezgodne z duchem liturgii. Tej rewizji
poddano także liczne formy kultu maryjnego. Stwierdzono, że nie należy
wystawiać Najświętszego Sakramentu, jeżeli chcemy odmówić przed nim
tylko litanię skierowaną do Maryi. Jaki sens ma wystawienie Najświętszego
Sakramentu, jeżeli patrząc na ukrytego w nim Chrystusa, rozmawiamy
tylko z Jego Matką, śpiewając poezję ku Jej czci, bo tym jest litania?
Tym tokiem myślenia poszło wiele krajów Europy. Większość z nich
nie miała zresztą problemu, bo i tak w wielu krajach majowe w tej
formie, jaką znamy u nas już wcześniej upadło.
Dzięki staraniom naszego Episkopatu pozwolono, aby w
Polsce pozostał zwyczaj sprawowania majowego przed wystawionym Najświętszym
Sakramentem. Aby jednak zachować przypomnianą już logikę myślenia
teologicznego, postawiono warunek, którego należy przestrzegać. Litanię
powinna wtedy poprzedzać krótka, chociażby kilkuzdaniowa adoracja
Najświętszego Sakramentu. Potrzeba kilku słów, skierowanych do Chrystusa
Eucharystycznego. Mają one przypominać, że klęczymy przed Hostią,
w której jest obecny zmartwychwstały Jezus, a nie Maryja. Chcemy
Mu opowiadać o Jego Matce. Chcemy Mu za Nią dziękować. Chcemy opowiadać
o wielkich dziełach, jakich Bóg dokonuje w człowieku, czego najlepszym
przykładem jest właśnie Ona.
Istnieje jeszcze drugi sposób odprawiania nabożeństwa
majowego. Wystawienie Najświętszego Sakramentu następuje dopiero
po Litanii Loretańskiej i ewentualnej katechezie. Wówczas po modlitwie
skierowanej do Maryi, zwracamy się jeszcze do Jej Syna, by wejrzał
na Jej wstawiennictwo i udzielił tego, o co przez Nią prosiliśmy.
- Jak mamy traktować Matkę Bożą klęcząc przed Najświętszym Sakramentem? Kim jest wtedy dla nas Maryja?
- Chwaląc Maryję w rzeczywistości uwielbiamy Jezusa.
Tu dotykamy podstawy chrześcijańskiego kultu. W jego centrum zawsze
jest Jezus Zmartwychwstały, nasz jedyny Pośrednik przed Bogiem.
On daje nam Maryję jako Matkę, aby wszystkie macierzyńskie
zadania, które tak świetnie wypełniła podczas ziemskiego życia Jezusa,
teraz pełniła wobec nas, idących za Nim. Jednocześnie Maryja jest
naszą Siostrą. Ona jest pierwszą z ludzi. Ona otwiera pochód milionów
pielgrzymujących kobiet i mężczyzn, ludzi różnych ras, pokoleń i
narodów. Jest wyróżniona, bo wybrana do wypełnienia szczególnego
zadania, nieporównywalnego z żadnym innym powołaniem. Z tego względu
Bóg obdarzył Ją niezwykłymi przywilejami. Jest Niepokalanie Poczęta,
jest dziewiczą Matką. Tylko w Niej dzieło Jezusa dokonało się już
w pełni. Jest Wniebowzięta. Odkupiona z ciałem i duszą jest uczestniczką
wielkanocnej chwały. To wszystko jest jeszcze przed nami. Maryja
jest wzorem jak iść do tego celu.
Mówiąc "Matka Boża" musimy pamiętać, że ten najstarszy
tytuł odnosi się do Niej dlatego, że urodziła Boga-Człowieka, a nie
dlatego, że jest boginią. W pobożności niektórych dochodzi niestety
do zatracenia tych proporcji. Pismo Święte mówi wyraźnie: "Jeden
jest Pośrednik między Bogiem i ludźmi, Jezus Chrystus". Maryja zaś
jest z woli Jezusa uczestniczką tego jedynego pośrednictwa jako Współpośredniczka
i Współodkupicielka. Tak jak istnieje pośrednictwo każdego zbawionego
wobec tych, którzy są w drodze. Oczywiście to Jej pośrednictwo zdecydowanie
przerasta pośrednictwo innych, z powodu Jej wyjątkowej roli. Maryja
nie chce nam przysłaniać Jezusa, Jego dzieła i Jego tajemnicy. Ona
chce nas do niego przyprowadzać.
- Jak to odnieść do przeżywania roku liturgicznego?
- Kult maryjny musi być podporządkowany czci, jaką
ma odbierać od nas Ojciec, przez Syna, w Duchu Świętym. W związku
z tym wydarzenia roku liturgicznego są zawsze na pierwszym miejscu.
Im ma być podporządkowana pobożność maryjna. Przykład: źle ustawiona
jest nasza pobożność, jeżeli maryjny charakter miesiąca maja byłby
dla nas ważniejszy od świętowanego w tym czasie Zmartwychwstania
Pańskiego. Jeżeli w maju wypada czas wielkanocny, a tak jest najczęściej,
to Mszy św. nie powinny rozpoczynać pieśni maryjne, ale wielkanocne.
Eucharystia, zwłaszcza niedzielna, jest spotkaniem ze Zmartwychwstałym,
a nie z Maryją. Maryja, tak jak aniołowie i święci, jedynie towarzyszy
wielkim dziełom jakie się dokonują podczas Mszy św., przez duchową
obecność Kościoła chwalebnego o czym mówi List do Hebrajczyków.
Pierwszeństwa tajemnic Chrystusa, świętowanych w roku
liturgicznym, strzegą normy liturgiczne. Jeśli np. 3 maja, w Polsce
wielka uroczystość Maryi Królowej Polski, przypada w niedzielę, wówczas
musi być przeniesiona na poniedziałek, by nic nie przysłaniało tajemnicy
wielkanocnej, ważniejszej od czegokolwiek innego, nawet od święta
Patronki kraju.
- Czy z tego wynika, że pieśni maryjne podczas Mszy św. powinny być śpiewane tylko w święta maryjne?
- Zasadniczo tak. Pieśń rozpoczynająca Mszę św. wprowadza w tajemnicę dnia i informuje z jakiego powodu się spotykamy. Nawet w dzień dedykowany Maryi będzie to spotkanie z Jezusem. Ale wówczas rozpoczynając liturgię mówimy Mu, że zgromadziliśmy się tego dnia ze względu na Jego Matkę. Najlepszym miejscem na pieśń maryjną jest zakończenie Mszy św. Jest to tradycja wywodząca się jeszcze ze starożytności, że wspólną modlitwę wierni kończyli śpiewem antyfony sławiącej Maryję. Na pewno nie należy śpiewać pieśni maryjnych podczas Komunii św. i na następujące po niej uwielbienie. Przecież przyjęliśmy do swojego serca nie Maryję, ale Jezusa, i Jego mamy wielbić. Owszem można to robić razem z Maryją śpiewając np. Magnificat.
- Czasem ludzie przychodzą na samo nabożeństwo majowe, nie zostając na Mszy św. Dlaczego tak się dzieje?
- Powody mogą być różne. Może to być wadliwie ukształtowana
pobożność. Popatrzmy jeszcze raz na maj. Kościół trwa w pięćdziesięciodniowej
radości z obecności Zmartwychwstałego, dającego nam Swego Ducha.
Jeśli na Mszy św. jest niewiele osób, a potem na nabożeństwo kościół
wypełnia się ludźmi, to może świadczyć o zagubieniu hierarchii ważności.
Chrystus i Jego Ofiara przesunięte zostają na dalszy plan. A przecież,
gdyby nie wielkanocne dzieło Jezusa, przychodzenie do kościoła i
śpiewanie ku czci Maryi nie miałoby żadnego sensu. Wszystkiemu, co
jest w Kościele nadaje sens Zmartwychwstanie.
Ale zjawisko, o którym mówimy nie zawsze musi odzwierciedlać
taką nieprawidłowość w przeżywaniu wiary. W dzień powszedni mamy
przecież prawo do udziału w innych formach modlitwy. Nie zawsze musi
nią być Eucharystia. Msza św. znajduje się w centrum. Ale wokół niej
wielobarwnym wieńcem układają się i inne formy pobożności, w tym
również nabożeństwa maryjne. Skarbiec modlitwy Kościoła jest bogaty
i należy korzystać z całego jego bogactwa. Udział w innych nabożeństwach
może nam pomóc w lepszym przeżywaniu samej Eucharystii. Chodzi o
to, aby wszystkie były jakby jej przedłużeniem i do niej przygotowywały.
Różnorodność form przynosi nam wielość sposobów, w jakie możemy wypowiedzieć
się przed Bogiem. Źle się dzieje dopiero wtedy, gdy majowe jest dla
kogoś ważniejsze i twierdzi on, że więcej mu daje niż Msza św.
Polacy gorszą się, że Zachód zagubił cześć oddawaną Maryi.
Nam zarzuca się z kolei przesadną maryjność. Tymczasem nie chodzi
o zlikwidowanie kultu Matki Bożej, jego okrojenie czy zrezygnowanie
z części nabożeństw albo świąt maryjnych. Chodzi tylko o właściwe
dla nich miejsce. Zmiana ma polegać na innym sposobie myślenia. Maryja
ma być Tą, z którą lepiej przeżywamy dzieło Jezusa.
- Czy Kościół wydał jakieś dokumenty mówiące o kulcie Maryi?
- Impulsem były już dokumenty Soboru Watykańskiego
II, przypominające kim jest Maryja i jaka jest Jej rola: kiedyś w
życiu Jezusa, a dzisiaj w życiu Kościoła. Myślę tutaj o ósmym rozdziale
Konstytucji Dogmatycznej o Kościele "Lumen gentium", czy też o Konstytucji
o liturgii "Sacrosanctum Concilium", która w numerze 103 mówi, że
Maryja jest Tą, w której Kościół podziwia i wysławia wspaniały owoc
Odkupienia i jakby w przeczystym obrazie z radością ogląda to, czym
cały pragnie i spodziewa się być. Po Soborze papież Paweł VI, a potem
Jan Paweł II wydali dokumenty mówiące na ten temat. Najważniejszym
jest adhortacja Marialis Cultus papieża Pawła VI z 2 lutego 1974
r. Podaje ona podstawowe kierunki i określa ramy poprawnie sprawowanej
czci Maryi. Powinna ona być trynitarna, chrystologiczna, pneumatologiczna,
eklezjologiczna, liturgiczna, antropologiczna, a wreszcie ekumeniczna.
Na tych płaszczyznach należy sprawować kult Maryi. Maryja jest tu
nazwana złotą regułą pobożności chrześcijańskiej (MC 23). Ważnym
dokumentem jest też encyklika papieża Jana Pawła II Redemptoris
Mater z 25 marca 1987 r. Stanowi ona jakby dopowiedzenie do adhortacji
Pawła VI. Papież zwraca uwagę na współdziałanie Maryi w rodzeniu
i wychowaniu synów i córek Kościoła (RM 44). Są tu zaskakujące paralele
papieskiego komentarza i komentarza Lutra do Magnificat.
Od dwóch lata mamy nową liturgiczną perłę. Chodzi o księgę
podpisaną do użytku przez Jana Pawła II w 1986 r. Jest to Zbiór Mszy o Najświętszej Maryi
Pannie. Zawiera ponad 46 formularzy mszalnych na Msze ku czci Najświętszej
Maryi Pannie na poszczególne okresy roku liturgicznego. Maryja ukazana
jest w nich jako ta, która pomaga odkrywać i przyjmować tajemnice
Chrystusa. Ta księga ukazuje Maryję, aby pokazać jak być człowiekiem
wiary i modlitwy, jak ofiarować siebie Bogu, jak współcierpieć z
Jezusem i budować Jego Kościół. Jeżeli naszą maryjną pobożność będziemy
kształtować według tej księgi, będzie ona głęboka i zdrowa, wolna
od powierzchownej uczuciowości i egzaltacji. A jest to zadanie aktualne
tak dla wiernych jak i duszpasterzy.
- Dziękuję za rozmowę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu