W każdej Mszy św. Chrystus przychodzi do nas na różne sposoby: w Słowie Bożym, w osobie kapłana, w swoim Ciele i Krwi. Już zgromadzenie eucharystyczne jest znakiem Jego obecności, zgodnie z obietnicą:
„gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18, 20). Tę radosną prawdę kapłan ogłasza kilkakrotnie, mówiąc: „Pan z wami”. Lud Boży, odkrywając
obecność Chrystusa w osobie kapłana, odpowiada: „I z duchem twoim”. W najpełniejszy sposób Chrystus obecny jest pod postaciami chleba i wina: prawdziwie, rzeczywiście i substancjalnie. Obecność
Chrystusa pod tymi postaciami nazywamy obecnością rzeczywistą - dla wyrażenia jej najwyższego stopnia.
Obecność Chrystusa w Eucharystii jest dla nas, dla naszego zbawienia; „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam (...) Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu
ostatecznym” (J 6, 53-54). Nie można zbawczej mocy spożywania Ciała Pańskiego rozumieć w sensie zbierania punktów na przyszłość, na niebo. Jezus zbawia nas tu i teraz, a moc Eucharystii dotyka
całego człowieka, również jego ciała. Liczne teksty liturgii mówią o tej uzdrawiającej mocy. W poniedziałek pierwszego tygodnia Wielkiego Postu Kościół po Komunii św. modli się: „Wszechmogący Boże,
spraw, niech przyjęty przez nas Sakrament uzdrowi nasze dusze i ciała, abyśmy mogli się radować owocami łaski, która zbawia całego człowieka”. Jezus więc, Zmartwychwstały Pan, żyjący w Kościele,
przychodzący do nas w sakramentach świętych jest jedynym Zbawicielem i Uzdrowicielem człowieka. Aby doświadczyć Jego łaskawości, potrzeba z naszej strony wiary oczekującej. Kobieta chora na krwotok wierzyła,
że gdy dotknie frędzli płaszcza Jezusa, zostanie uzdrowiona. I chociaż tłumy dotykały Jezusa, ona jedna otrzymała łaskę (zob. Mk 5, 21-34).
Niestety, wielu chrześcijan nie zauważa żywej obecności Jezusa w Eucharystii, a tym samym nie oczekuje konkretnych łask od Niego. Żali się Pan Jezus do wielu świętych - np. do św. Ojca Pio,
że pozostaje w naszych kościołach samotny, jak na wygnaniu. Wielu ludzi nie przychodzi i nie prosi Jezusa o pomoc, a jeśli już to robią, to często wtedy, gdy wyczerpią wszystkie inne środki, a przecież
Jezus jest naszym Zbawicielem, który zaprasza i obiecuje: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11, 28). Mało kto pamięta o tej
obietnicy, przychodząc jedynie z obowiązku na niedzielną Mszę św. Nawet w tym najcudowniejszym momencie, jakim jest przyjęcie Komunii św., wielu chrześcijan nie zauważa żywej obecności Jezusa. Mówi Pan
Jezus do św. s. Faustyny: „Ach, jak mnie to boli, że dusze tak mało się łączą ze mną w Komunii św. Czekam na dusze, a one są dla mnie obojętne. Kocham je tak czule i szczerze, a one mi nie
dowierzają. Chcę je obsypać łaskami - one przyjąć ich nie chcą. Obchodzą się ze mną, jak [z] czymś martwym, a przecież mam serce pełne miłości i miłosierdzia. - Abyś poznała choć trochę mój
ból, wyobraź sobie najczulszą matkę, która bardzo kocha swe dzieci, jednak te dzieci gardzą miłością matki; rozważ jej ból, nikt jej nie pocieszy. To słaby obraz i podobieństwo mojej miłości” (Dz.
1447).
Potrzeba więc z naszej strony przebudzenia, wiary i oczekiwania, a przede wszystkim wyrzeczenia się różnych pseudozbawicieli i pseudouzdrowicieli, którzy w sposób okultystyczny oferują nam łatwe -
bez potrzeby nawracania się i wiary w Jezusa - pseudozbawienie czy nieprawdziwe uzdrowienie, za które zapłacimy nie tylko odpowiednią sumą pieniędzy, ale różnymi trudnościami na płaszczyźnie duchowej
i psychicznej. Niech dobre przeżycie świętego czasu Triduum Paschalnego pomoże nam w lepszym zrozumieniu tajemnicy Eucharystii, w której Jezus pozostaje z nami i dla naszego zbawienia przez wszystkie
dni, aż do skończenia świata (zob. Mt 28, 20).
Pomóż w rozwoju naszego portalu