Minął już czas radosnych Komunii św. i wieczornych majówek. Za nami także Boże Ciało udekorowane płatkami sypanych przez dzieci kwiatów. Dla wielu rozpoczął się okres wakacji. To dobry czas, kiedy po
trudach codziennego zabiegania można choć przez chwilę odpocząć. Jednak czas wakacji to jednocześnie czas próby - próby naszej wiary.
Przypomina mi się pewna historia dotycząca przyjaźni dwojga ludzi. Kobieta i mężczyzna byli najlepszymi przyjaciółmi, ale rozdzielała ich duża rzeka. To utrudniało im wzajemny kontakt. Pewnego dnia
postanowili wybudować most. Rozpoczęli ciężką pracę, a ponieważ oboje byli bogaci, nie żałowali pieniędzy na jego wykonanie. Po kilku tygodniach nad rzeką unosił się wspaniały rzeźbiony most. Teraz przyjaciele
mogli się spotykać codziennie, wpatrując się w błękit nieba i fale rzeki. Jednak po kilku latach most nie wyglądał już tak wspaniale. Farba zaczęła opadać, rzeźby poczerniały, zaczął się kołysać i trzeszczeć,
ludzie bali się już przez niego przechodzić. Wówczas przyjaciele postanowili go odnowić. I znowu pomalowali go, odświeżyli rzeźby, wymienili deski. Wszystko było tak jak dawniej. Jednak pewnego dnia przyszła
burza i cały most popłynął ze strumieniami rwącej rzeki. Nic z niego nie zostało. Dlaczego? Bo nikt nie wzmocnił rusztowań, na których był most, zapomnieli o fundamencie.
Ta historia doskonale obrazuje naszą wiarę. Budujemy z Bogiem przymierze. Zaraz po Komunii św. jest ono jak ten most - piękne i czyste. Później słabnie i niszczeje. Od czasu do czasu poprzez
udział w Mszy św. staramy się je przynajmniej zewnętrznie odnowić. A co się dzieje z naszym wnętrzem? Jaki jest nasz fundament? Czy nie grozi nam duchowym zawaleniem? Wakacje to czas, kiedy możemy wzmocnić
naszą przyjaźń z Bogiem lub zapominając o Nim, możemy zerwać to, co jeszcze nas z Nim łączy. Nie wystarczą zewnętrzne znaki, obrazy na ścianach, różaniec w samochodzie. Utonąć w beznadziei można z różańcem
i obrazem włącznie. Tylko wiara i żywy dialog z Bogiem mogą być dla nas ratunkiem i pomocą.
Kiedy ostatnio odbyłem podróż do Polski, mogłem doświadczyć, jak różne postawy wiary wpisują się w pejzaż tamtej rzeczywistości. Zapewne nie można jej porównać do tego, jak ludzie żyją i pracują tutaj,
inne jest także przeżywanie wiary. Nie zawsze to, co w skrócie można by nazwać ludową tradycją, oddaje sedno naszej wiary. Nie wystarczy być wiernym tradycji i być w kościele w Boże Narodzenie, Wielkanoc
i na procesji Bożego Ciała. Niestety, wiele takich postaw spotkałem i domyślam się, że nie mają one nic wspólnego z przeżywaniem w sposób świadomy swojej wiary. Z drugiej jednak strony, budujący był obraz
wielu wiernych oczekujących w archikatedrze lubelskiej na sakrament Bożej Miłości. To pozwoliło mi spotkać ludzi, którzy wierni słowom Ojca Świętego chcą innego świata, opartego na zaufaniu i miłości.
A z całą pewnością nie jest łatwo budować ten świat w kraju, gdzie panuje bezrobocie, ludzie masowo wyjeżdżają do Anglii, Włoch, na Cypr w poszukiwaniu ludzkich warunków życia. Ta rzeczywistość, przynajmniej
na razie, nie napawa radością i optymizmem. A potrzeba tak niewiele. Wystarczy wsłuchać się w głos Jana Pawła II, by znaleźć receptę na to, jak żyć i budować sprawiedliwy świat. Jednak wielu z nas
nie nauczyło się jeszcze przechodzić od pojęcia słuchać do pojęcia słyszeć. Często słuchamy, ale nie słyszymy, a nasze fundamenty podmywa grzech.
Może zatem tegoroczne wakacje spędzisz inaczej niż poprzednie. Może tym razem nie zabraknie Cię w niedzielę na Mszy św., może właśnie teraz, odpowiadając na prośbę Maryi, sięgniesz po różaniec, by
podczas podróży, lotu, spaceru pomodlić się, podziękować, prosić. Czas wakacji to dobry czas, by wzmocnić fundament naszej wiary, by w wakacyjnym słońcu nie błądzić jak w nocy, ale pewnie kroczyć drogą
życia, która prowadzi do Boga.
Pomóż w rozwoju naszego portalu