Z Częstochową jestem związany od urodzenia, może dlatego bulwersuje mnie wszystko, co nie powinno mieć miejsca w naszym mieście, a zwłaszcza w Alejach Najświętszej Maryi Panny. Od dłuższego bowiem czasu
pod numerem 53 w podwórku dzieją się rzeczy, które nie nastrajają pozytywnie mieszkańców okolicznych bloków i kamienic, zwłaszcza osób starszych, chorych, rodziców małych dzieci.
„Już nie można tego wytrzymać - mówi jedna z mieszkanek posesji przy ul. Szymanowskiego 5 (potwierdza to reszta zatroskanych sąsiadów) - głośna muzyka, która powoduje drżenie szyb
w oknach, potworny hałas trwający od późnych godzin popołudniowych do nocnych (czasem do 2.00 w nocy), który nie pozwala spokojnie funkcjonować, nie mówiąc już o wypoczynku. Męczę się psychicznie, biorę
tabletki na uspokojenie, to jest już ponad moje siły. A na domiar złego, można tu zobaczyć młodzież będącą pod wpływem alkoholu czy też zażywającą narkotyki albo jakieś świństwa przy pobliskich garażach.
Młodzież jest agresywna, a policja jest na to wszystko obojętna. Kto na to we władzach miasta pozwala?” - skarży się starsza pani, zdenerwowana i ze łzami w oczach.
Zastanawiam się, dlaczego tak się dzieje w mieście, do którego przybywają pielgrzymi, w bliskim sąsiedztwie Klasztoru Jasnogórskiego? Dlaczego te „piwne” i głośne imprezy akurat dzieją
się w pierwszy piątek miesiąca czy też w większe święta kościelne? Kto daje na to zgodę? Przecież to jest ważny społeczny problem!
Pomóż w rozwoju naszego portalu