Reklama

Poczytaj mi mamo

Niedziela warszawska 45/2001

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Czy w dobie mediów elektronicznych jest miejsce na książkę? Czy przyszło nam żyć w czasach końca "ery Gutenberga"? Kto i dlaczego ma czytać dzieciom? - na te oraz inne pytania odpowiada dr Michał Zając z Instytutu Informacji Naukowej i Studiów Bibliologicznych Uniwersytetu Warszawskiego.

BARBARA OLAK: - "Cała Polska czyta dzieciom" - co Pan sądzi na temat tej akcji, jako autor podręcznika akademickiego " Promocja książki dziecięcej"?

DR MICHAŁ ZAJĄC: - Akcja jest potrzebna i pożyteczna i bardzo dobrze, że tego rodzaju działania zostały podjęte. Pamiętać jednak należy, że z czytelnictwem sprawa jest skomplikowana. Aby w dorosłym człowieku wykształcić nawyk czytania, potrzebne jest działanie długofalowe i systematyczne, obejmujące wszystkie grupy społeczne, zarówno środowiska opornych czytelników, którzy nie sięgają po książkę, jak środowiska, w których istniał zwyczaj domowego czytania i o nim przypomnieć. Metody promocji książki powinny być zróżnicowane, w zależności od adresata, od osoby czy grupy społecznej, do której są kierowane.

- Co na temat czytelnictwa w naszym kraju mówią statystyki?

- Z badań wynika, że 43 procent społeczeństwa czyta, a 57 procent nie czyta.

- Czy są to dane alarmujące?

- Zależy, kto będzie je komentował. Optymista powie, że nie jest źle, choć mogłoby być lepiej. Pesymista stwierdzi: to groza, więcej niż połowa społeczeństwa nie czyta. Prawda natomiast jest jak zwykle, pośrodku. Od połowy lat osiemdziesiątych, a może i wcześniej mamy do czynienia z "przedświtem nowej ery", czyli z pojawieniem się nowych mediów. Do istniejących dotychczas, czyli radia, filmu, telewizji doszły telewizja satelitarna, wideo, Internet. Media te wpłynęły na zmianę naszych kontaktów z kulturą i informacją. Do XIX w. książka - czy szerzej druk - była zasadniczym sposobem inicjacji kulturowej. Dzisiaj czytanie książek jest jednym z ostatnich, jeżeli nie ostatnim etapem poznawania kultury. A poza tym zawsze byli ludzie, którzy czytali i którzy nie czytali. Nigdy nie było tak, że czytali wszyscy. Teza o złotym wieku czytelnictwa w Polsce funkcjonująca na łamach naszej publicystyki, to naprawdę tylko mit.

- Ale dzisiaj już na całym świecie czytanie zeszło na plan dalszy...

- To tylko częściowo prawda. Jak wykazują badania przeprowadzone wśród młodych Duńczyków, tamtejsze pokolenie multimedialne korzysta z różnego rodzaju mediów, z telewizji, z komputera i z książki też. We współczesnej rzeczywistości multimedialnej jest miejsce i na książkę. Najbardziej zagorzali internauci są też i gorliwymi czytelnikami. Proszę zwrócić uwagę na fakt, że we wszystkich sklepach internetowych sprzedaje się także książki. Umiejętność czytania jest niezbędna, jeśli chodzi o Internet. Trzeba dużo czytać i to po angielsku, aby z niego w pełni korzystać.

Czytanie nie zanika. Zmienia się natomiast zastosowanie książki. Mniej jest wykorzystywana dla rozrywki, częściej dla uzyskania informacji. Obserwujemy w ostatnich latach odwrót od beletrystyki na rzecz informatorów, przewodników, encyklopedii.

- Czy w związku z tym nie grozi nam informatyzacja?

- Takiego zagrożenia jeszcze nie ma, a na pewno nie ma go w Polsce. Z mediami sprawa ma się jak z innymi narzędziami. Dużo zależy od tego, kto i co z nimi uczyni. Najpiękniejsza książka w rękach człowieka nieprzygotowanego będzie tylko zbiorem pustych kartek. Komputer zaś może być dostosowany do działań jak najbardziej kreatywnych. Wszystko zależy od osoby i jej predyspozycji i kompetencji.

- Niektórzy rodzice jednak chcieliby obronić swoje dzieci przed mediami. Mówią na przykład: kino jest złe, sięgaj po książkę.

- I tu, moim zdaniem, popełniają błąd. Próbują zawrócić bieg historii, a tymczasem coś się skończyło. Książka zmieniła swoje miejsce w hierarchii mediów. W krajach anglosaskich, bardziej pragmatycznych, powiadają: Jeżeli nie możesz pokonać przeciwnika, to się dołącz. I tam rodzice raczej nie przeciwstawiają kina książce, tylko radzą, aby dziecko obejrzało film, a potem przeczytało książkę.

Nasze dzieci należą do pokolenia wychowanego na obrazach filmowych, telewizyjnych i kochają kino. Argumenty, że kino czy telewizja są niedobre, do nich nie trafiają. I taki sposób promowania czytelnictwa, gdy przeciwstawiamy go innym mediom jest nieskuteczny. Nie wrócą czasy, gdy tylko książka była źródłem informacji i dostarczała nam wzruszeń. Wszystkie próby promocji książki będą skazane na niepowodzenie, jeżeli nie uwzględnimy faktu, że istnieją również i inne media.

- A jaka promocja ma sens?

- We wstępie do mojego podręcznika cytuję prof. Joannę Papuzińską: "Jak udowodniono w wielu badaniach naukowych, możliwie jak najwcześniejszy kontakt dziecka z literaturą jest najlepszym wstępem do rozwinięcia kompetencji będących gwarantem dorosłego czytelnictwa" .

Kiedy czytamy dziecku książkę, wywiązuje się między nami swoisty rodzaj więzi. Nawet, gdy maleństwo nie bardzo rozumie sens lektury, to jednak czuje bliskość rodziców, ma poczucie bezpieczeństwa, intymności. I te dodatkowe elementy, kto wie, czy nie są ważniejsze od tekstu. To dzięki tym więziom książka będzie zapamiętana jako element miłego dzieciństwa, a w dorosłym życiu jest szansa, że z tego maleńkiego dziecka wyrośnie prawdziwy czytelnik.

- Dzisiaj nie istnieje cenzura i książkę może wydać każdy i tak samo każdy może zamieścić stronę w Internecie. Nie zawsze z kart książki i ze stron internetowych będą przekazywane treści prawdziwe i szlachetne. Czasami mogą być to różnego rodzaju plugastwa... Jak wychować człowieka, by umiał korzystać z mediów?

- I umiał odróżnić dobro od zła. To pytanie stare jak świat. Rodzina, szkoła, Kościół, media publiczne - to instytucje, które wychowują człowieka i na nich ciąży obowiązek nauki korzystania z mediów. Natomiast zamykanie oczu, wykluczenie pewnych mediów czy też ich jednoznaczne potępienie - to droga niewłaściwa, prowadząca donikąd. Nie trzeba walczyć z wiatrakami.

- Dziękuję za rozmowę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dziękczynienie za Kościół i korzenie

2024-05-11 14:30

[ TEMATY ]

Ośno lubuskie

900‑lecie diecezji lubuskiej

Jubileusz diecezji lubuskiej

Karolina Krasowska

- Przeżywany przez was jubileusz jest okazją, aby dziękować Bogu za korzenie i jest też wezwaniem, aby dziękować za Kościół, który wspólnie stanowimy – mówił abp Wojciech Polak w Ośnie Lubuskim

- Przeżywany przez was jubileusz jest okazją, aby dziękować Bogu za korzenie i jest też wezwaniem, aby dziękować za Kościół, który wspólnie stanowimy – mówił abp Wojciech Polak w Ośnie Lubuskim

- Przeżywany przez was jubileusz jest okazją, aby dziękować Bogu za korzenie i jest też wezwaniem, aby dziękować za Kościół, który wspólnie stanowimy – mówił abp Wojciech Polak w Ośnie Lubuskim, gdzie trwają główne obchody 900-lecia dawnej diecezji lubuskiej.

Za nami wykład, okolicznościowy koncert i uroczysta Msza św. pod przewodnictwem Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka.

CZYTAJ DALEJ

Ojciec Pio ze wschodu. Św. Leopold Mandić

[ TEMATY ]

święci

en.wikipedia.org

Leopold Mandić

Leopold Mandić

W jednej epoce żyło dwóch spowiedników, a obaj należeli do tego samego zakonu – byli kapucynami. Klasztory, w których mieszkali, znajdowały się w tym samym kraju. Jeden zakonnik był ostry jak skalpel przecinający wrzody, drugi – łagodny jak balsam wylewany na rany. Ten ostatni odprawiał ciężkie pokuty za swych penitentów i skarżył się, że nie jest tak miłosierny, jak powinien być uczeń Jezusa.

Gdy pierwszy umiał odprawić od konfesjonału i odmówić rozgrzeszenia, a nawet krzyczeć na penitentów, drugi był zdolny tylko do jednego – do okazywania miłosierdzia. Jednym z nich jest Ojciec Pio, drugim – Leopold Mandić. Obaj mieli ten sam charyzmat rozpoznawania dusz, to samo powołanie do wprowadzania ludzi na ścieżkę nawrócenia, ale ich metody były zupełnie inne. Jakby Jezus, w imieniu którego obaj udzielali rozgrzeszenia, był różny. Zbawiciel bez cienia litości traktował faryzeuszów i potrafił biczem uczynionym ze sznurów bić handlarzy rozstawiających stragany w świątyni jerozolimskiej. Jednocześnie bezwarunkowo przebaczył celnikowi Mateuszowi, zapomniał też grzechy Marii Magdalenie, wprowadził do nieba łotra, który razem z Nim konał w męczarniach na krzyżu. Dwie Jezusowe drogi. Bywało, że pierwszą szedł znany nam Francesco Forgione z San Giovanni Rotondo. Drugi – Leopold Mandić z Padwy – nigdy nie postawił na niej swej stopy.

CZYTAJ DALEJ

Film "Brat Brata" o Jerzym Marszałkowiczu [Zaproszenie na premierę]

2024-05-12 15:18

Agnieszka Bugała

br. Jerzy Adam Marszałkowicz

br. Jerzy Adam Marszałkowicz

13 maja o godz. 16:30 w Kinie “Nowe Horyzonty” we Wrocławiu odbędzie się premiera filmu “Brat brata” w reżyserii Andrzeja Kotwicy. O filmie poświęconym Jerzemu Marszałkowiczowi opowiada ks. Aleksander Radecki.

Osoby skupione wokół tej produkcji długo zastanawiały się, jaki tytuł nadać temu filmowi: - Toczyła się bardzo burzliwa dyskusja wśród wszystkich zainteresowanych i był cały szereg innych propozycji. Ostatecznie zwyciężyła koncepcja “Brat brata”. Warto tu zaznaczyć, że odpowiednie nazwanie “Jureczka” było trudne. Z jednej strony chodził w sutannie, ale my wiemy, że święceń nie miał. W Towarzystwie Pomocy Brata Alberta Chmielowskiego nazywano go bratem. Podopieczni nazywali go różnie. Nazywali go m.in “ojczulkiem”. Sam tytuł: “Brat brata odczytuje podwójnie. Brat w kontekście jego relacji z bezdomnymi mężczyznami, bo głównie się nimi zajmował i brat św. br. Alberta Chmielowskiego. Nie da się ukryć, że tak jak znałem ks. Jerzego Marszałkowicza, dla niego ideałem niemal we wszystkim był św. brat Albert Chmielowski i zawsze się odwoływał do niego - zaznaczyl ks. Radecki, dodając: - I w swoim stylu nie chciał zgubić tego sposobu potraktowania bezdomnego. Brat Albert Chmielowski widział Chrystusa sponiewieranego w tych bezdomnych. Więc stąd moim zdaniem tytuł: “Brat Brata” - brat brata świętego Alberta Chmielowskiego i brat brata bezdomnego. Tak ja rozumiem ten tytuł.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję