Bogdan Nowak: - Coraz więcej rozwodów jest nie tylko w naszym kraju, ale także w innych krajach Europy. To postępujące zjawisko liberalizacji życia małżeńskiego i rodzinnego stało się bolesnym znakiem naszej cywilizacji. Coraz więcej kobiet i mężczyzn mieszka ze sobą nie tylko bez sakramentalnego związku, ale nawet bez kontraktu cywilnego. W tych niesakramentalnych związkach rodzą się dzieci, których byt i katolickie wychowanie jest zagrożone, bo ich rodziców nie wiąże moc sakramentu. Czy takim ludziom jest w stanie pomóc Kościół?
Ks. prał. dr. Ryszard Ziomek: - Kościół jest owczarnią, której bramą jedyną i konieczną jest Chrystus, aby przypomnieć określenie zawarte w 10. rozdziale Ewangelii według św. Jana. Jeśli człowiek w swoim sercu zapragnie zwrócić się do Jezusa jak owa kobieta, cierpiąca na krwotok: „Żebym choć dotknęła Jego płaszcza, a będę zdrowa” (Mt 9, 21) albo jak chory na trąd: „Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić” (Mt 8, 2) lub niewidomy spod Jerycha: „Panie, żebym przejrzał! Ulituj się nade mną!” (por. Łk 18, 41) - to niewątpliwie taki człowiek wróci do nowego życia i dozna właściwej pomocy ze strony Kościoła - Owczarni Chrystusowej. W innych przypadkach może być to akt charytatywny na zasadzie pomocy doraźnej.
Reklama
- Kobietę po 30 latach małżeństwa opuścił mąż. Pozostawił ją, dzieci i wnuki i odszedł do innej. Czy tak boleśnie doświadczona kobieta może starać się o unieważnienie małżeństwa? Czy może korzystać z sakramentów świętych? Czy może założyć nowy związek małżeński i otrzymać błogosławieństwo Kościoła?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Trudne to pytanie. Na początek przypomnę pewną scenę z Ewangelii. Gdy Jezus przez cud rozmnożenia chleba spowodował podniecenie umysłów u swoich słuchaczy i zapowiedział ustanowienie Eucharystii - jako największego znaku, w którym On sam da ludziom swoje Ciało jako pokarm - wówczas na twarzach ich pojawiły się kwaśne miny i zaczęli od Niego odchodzić. Jezus nic nie zmienił w swojej nauce, aby ich zatrzymać, lecz zapytał Dwunastu: „Czy i wy chcecie odejść?”. Podobnie ma się sprawa z sakramentem małżeństwa. Małżeństwo jest instytucją piękną, ale i wymagającą. Chrystus w rozmowie z niektórymi faryzeuszami radykalnie odrzuca ówczesne poglądy o przyczynach, które mogłyby upoważniać do rozwodu, twierdząc: „Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony, lecz od początku tak nie było” (Mt 19, 8). Według nauczania Jezusa, małżeństwo jest nierozerwalne: „Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela” (Mt 19, 6). A zatem dobro nierozerwalności jest dobrem samego małżeństwa i należy do jego istoty. Przeto w Kościele nie ma rozwodów. Zdradzony i opuszczony małżonek może korzystać z sakramentów świętych, dopóki żyje sam. Rozwiedzeni, którzy zawarli nowe związki, nie mogą być dopuszczeni do Komunii św., bo ich stan w sposób obiektywny stoi w sprzeczności z nierozerwalnością małżeństwa. Mogą natomiast uczestniczyć we Mszy św., karmić się Słowem Bożym, spełniać dzieła miłości, modlić się i pielęgnować ducha pokuty w swoim życiu. Kościół jako wspólnota winien im dodawać odwagi i podtrzymywać w nadziei.
- Czy rozwiedzeni z różnych przyczyn mogą zabiegać o unieważnienie małżeństwa?
- Oczywiście. Rozwiedzeni mają prawo szukać pomocy, rady w sądzie kościelnym na temat ważności lub nieważności zawartego małżeństwa. Sądownicze działanie Kościoła jest przecież działaniem duszpasterskim. Sąd kościelny skrupulatnie bada okoliczności, czas zawarcia i rozpadu związku małżeńskiego, jak również kondycję psychiczną kontrahentów w czasie zawierania małżeństwa. Cztery lata temu Ojciec Święty Jan Paweł II w Rocie Rzymskiej powiedział: „Każde słuszne orzeczenie o ważności lub nieważności małżeństwa jest wkładem w kulturę nierozerwalności w Kościele, jak i w świecie”.
- Świat przeżywa upadek wszelkich autorytetów moralnych, zwłaszcza po odejściu do Domu Ojca sługi Bożego Jana Pawła II. To bardzo odbija się na sile miłości małżeńskiej i rodzinnej, która nie ma trwałego oparcia w pokonywaniu codziennych trudności. Jakie Ksiądz Prałat widzi możliwości uzdrowienia małżeństw i rodzin współczesnych, by potrafiły iść razem przez życie?
Reklama
- Jest rzeczą nieodzowną i naglącą, ażeby każdy człowiek dobrej woli zaangażował się w sprawę ratowania i popierania wartości rodziny. Politycy, którzy w parlamencie stanowią prawo, powinni mieć na względzie dobro i trwałość rodziny. Dziennikarze i pisarze powinni czynić to przez ukazywanie dobrych wzorców, modeli rodzinnych i równocześnie piętnować egoizm i relatywizm moralny. Ukazywać trudności bytowe i mieszkaniowe rodziny. Kochać rodzinę to znaczy przyczyniać się do tworzenia zdrowego, sprzyjającego jej rozwojowi środowiska. Jest to wielkie zadanie dla rządzących i wypowiadających się w środkach masowego przekazu.
- Bywam dość często na jubileuszach małżeńskich; niedawno na spiżowych godach małżeńskich, czyli na 70-leciu małżeństwa. Buduję się ich pogodą ducha i ewangeliczną miłością. Takich przykładów wierności małżeńskiej mało ukazuje się w popularnych mediach, natomiast mocno prezentuje się rozwody polityków, aktorów, sportowców, piosenkarzy... zapewne po to, by osłabić rangę małżeństwa i rodziny. Jednocześnie prasa alarmuje, że w Polsce mamy pięć milionów samotnie mieszkających ludzi. Czy nie widzi Ksiądz Oficjał sprzeczności w takich medialnych informacjach? Ku czemu to zmierza, skoro człowiek swoim zachowaniem i postępowaniem neguje swoje bezpieczne gniazdo, czyli małżeństwo i rodzinę?
Reklama
- Są to znaki czasu pozytywne, tak jak święci ludzie, ofiarni małżonkowie, i znaki czasu negatywne: skrajny, egoistyczny indywidualizm, ograniczający cele człowieka do tego, co dla niego jest użyteczne i przyjemne, co ostatnio bp prof. Stanisław Wielgus przypomniał za Ojcem Świętym Janem Pawłem II w dodatku akademickim Niedzieli. Sługa Boży Jan Paweł II w 1987 r. na Jasnych Błoniach w Szczecinie prosił, „aby w środkach społecznego przekazu mówili nie tylko ci, którzy - jak twierdzą - mają prawo do życia, do szczęścia i samorealizacji, ale także ofiary obwarowanego prawem egoizmu. Trzeba, by mówiły o tym zdradzone i porzucone żony, by mówili porzuceni mężowie. By mówiły o tym pozbawione prawdziwej miłości dzieci”.
- Czy zauważa Ksiądz Prałat w ostatnich latach większe zainteresowanie tematyką uregulowania trudnych spraw małżeńskich w sądzie?
- Owszem, w ostatnich latach do naszego sądu wpłynęło ok. 40% spraw więcej niż w latach poprzednich. Wzrosła liczba spraw, jest więcej pracy. Jednak sędziowie muszą być inspirowani favor indissolubitatis (przywilejem nierozerwalności), co oczywiście nie oznacza słusznego orzeczenia nieważności, jeśli zachodzą odpowiednie przesłanki w znaczeniu prawa kanonicznego.
- Czy Sąd Metropolitalny zajmuje się też księżmi, którzy mają problemy z utrzymaniem wierności złożonym ślubom w czasie otrzymania święceń kapłańskich? Nie jest tajemnicą, że co roku kilku odchodzi z kapłaństwa do stanu świeckiego. Czy sąd może im jakoś pomóc, by dalej mogli korzystać z sakramentów świętych?
- Jako kapłani i pobożni wierni jesteśmy wstrząśnięci grzechami niektórych osób poświęconych Bogu. To jest misterium iniquitatis, jakie dokonuje się na świecie. Kapłani są odbiciem społeczeństwa, ich rodzin, z których przychodzą do seminarium. Każdy kapłan jest z ludu wzięty. Stąd też jakiś procent duchowieństwa nie może sprostać zobowiązaniom przyjętym w dniu święceń diakonatu i prezbiteratu. Kościół jako Matka modli się za nich, prosi o miłosierdzie i czeka na powrót swego dziecka. Zdarzają się i takie sytuacje, które są nieodwracalne w życiu kapłana. Wówczas kapłani ci za pośrednictwem biskupa diecezjalnego w duchu pokory i skruchy mogą zwrócić się do Ojca Świętego o łaskę dyspensy od obowiązków wypływających z przyjętych święceń. Biskup diecezjalny zwykle wyznacza odpowiednich kapłanów, którzy w myśl przepisów odpowiedniej kongregacji przeprowadzają instrukcję w tej sprawie. U nas też są kapłani, którzy tymi sprawami się zajmują.
- Dziękuję Księdzu Prałatowi za rozmowę i życzę dalszej owocnej pracy.