Sługa Boży Józef Roskwitalski urodził się 24 kwietnia 1893 r., w Dąbrówce na Kociewiu. Jego rodzice, po sprzedaniu gospodarstwa, przeprowadzili się do Gronowa koło Lidzbarka Welskiego, a Józka posłali do gimnazjum w pobliskiej Brodnicy. Władze niemieckie, przyjmując Polaków do tej szkoły, liczyły na ich wynarodowienie i narzuciły surowe zasady, na podstawie których skazywano na chłostę i karcer uczniów, którzy np. łamali zakaz mówienia po polsku. Józef Roskwitalski całe swoje późniejsze życie poświęcił pedagogice, będącej zaprzeczeniem takiej „szkoły wychowawczej”. Tymczasem zdał maturę (w 1912 r.) i rozpoczął studia w Seminarium Duchownym w Pelplinie.
Po święceniach 14 maja 1916 r. skierowano go do Starogardu. Po czterech latach, już w Odrodzonej Polsce, został przeniesiony do Grudziądza. Jego posługa duszpasterska objęła m.in. opiekę nad Sodalicją Mariańską. Zasłynął jako świetny kaznodzieja. Przez 15 lat wykładał religię i propedeutykę filozofii w Gimnazjum Klasycznym. Zyskał opinię doskonałego pedagoga. „Młodzieży imponowało przede wszystkim to, że ich nauczyciel i wychowawca z roku na rok postępował w doskonałości i wiedzy, co bardziej kształciło ich charaktery niż materiał podawany na lekcjach religii” - pisze o nim ks. Jan Walkusz. Przez wiele lat jako prezes Koła Księży Prefektów jeździł po diecezji z odczytami, propagując nowoczesne idee pedagogiczno-katechetyczne, takie, jak stosowanie metod szkoły pracy i „religijna szkoła życia” (poszukiwanie odpowiedzi na pytania, jak w oparciu o Ewangelię odnaleźć swoje powołanie i jak zachowywać się w konkretnych sytuacjach życiowych). Nie ograniczał się do teorii, proponując konkretne rozwiązania w nauczaniu. W 1929 r. władze oświatowe uhonorowały go tytułem profesora. Studiował na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Warszawskiego i na Uniwersytecie Lwowskim, gdzie w 1933 r. uzyskał doktorat na podstawie pracy pt.: „Szkoła twórcza w nauce religii”. Jego pasją była filozofia, zwłaszcza fenomenologia, której poświęcał artykuły w wydawnictwach ogólnopolskich i diecezjalnych.
W lipcu 1935 r. bp Stanisław W. Okoniewski powołał ks. Józefa Roskwitalskiego na stanowisko rektora Seminarium Duchownego w Pelplinie i zlecił mu wykłady z pedagogiki, katechetyki i teologii pastoralnej. Niespełna rok później mianował go kanonikiem. Szybko zyskał uznanie kadry profesorskiej i autorytet u kleryków ze względu na zdolności organizatorskie, talent pedagogiczny, wszechstronną wiedzę i błyskotliwy umysł. Nowy profesor „swoim wykładom dawał szeroki podkład psychologiczno-filozoficzny, uwzględniając przede wszystkim «prądy czasu», którymi żyli studenci” - pisze ks. Henryk Mross. Jako rektor obrał wobec alumnów kierunek wychowawczy zgodny z wizją bp. Konstatyna Dominika - swojego dawnego ojca duchownego. Słynął z życzliwości i szacunku dla drugiego człowieka, bez względu na jego status uczelniany i społeczny. „Kandydatów do stanu kapłańskiego obserwował cicho, w skrytości, niepostrzeżenie całymi miesiącami, zanim sobie o nich sąd wyrobił” - wspomina jego młodszy kolega, ks. prof. Franciszek Manthey. „Tym, którzy według jego oceny nie nadawali się do kapłaństwa, umiał o tym wystarczająco wcześnie powiedzieć, dać honorowe świadectwo odejścia, pomóc w wyborze studiów, postarać się dla nich o stypendium lub inną konkretną pomoc, by mogli kontynuować naukę na uniwersytecie świeckim” - pisze ks. Walkusz, a następnie wystawia mu świadectwo znakomitego, rasowego pedagoga: „Wolał raczej charaktery trudne, ale stałe, bo sam będąc nieugiętym i niezachwianym w przekonaniach, chciał widzieć kapłanów, którzy nigdy nie zawiodą pokładanych w nich nadziei”.
Po wybuchu wojny ewakuował się z Pelplina, jednak zaraz powrócił do stolicy diecezji, gdzie przed głównym gmachem Seminarium, w miejscu zburzonego przez Niemców pomnika polskich teologów, powiewała już flaga z hakenkreuzem - połamanym krzyżem, a w budynku uczelni znajdowały się mieszkania funkcjonariuszy SS i biura niemieckiego urzędu pracy. W mieście niepodzielnie rządził oberleutnant SS Hemut Richter (były alumn jednego z bawarskich seminariów, odreagowujący swą urazę do Kościoła) wraz z „katem Pelplina” - Helmutem Hogenfeldem. Księża na każdym kroku odczuwali wrogość okupantów. Narastało przeczucie nadchodzącej grozy, jednak mimo ostrzeżeń ludzi dobrej woli Rektor Seminarium pozostał w mieście aż do najczarniejszego dnia w dziejach diecezji chełmińskiej - 20 października 1939 r. Wtedy wraz z aresztowanymi profesorami oraz pracownikami Kurii, po wielu szykanach i upokorzeniach, został wywieziony do Tczewa i rozstrzelany w tamtejszych koszarach. Po wojnie, 15 listopada 1945 r., ekshumowane ciała kapłanów-męczenników pochowano na pelplińskim cmentarzu. Postać ostatniego przedwojennego Rektora Seminarium upamiętniono tablicą odsłoniętą w budynku uczelni w 1985 r. W 1994 r. rozpoczął się proces beatyfikacyjny 105 polskich męczenników, którzy zginęli z rąk hitlerowskich okupantów - oddali swoje życie za wiarę. Wśród tych kandydatów na ołtarze znajduje się także sługa Boży ks. Józef Roskwitalski.
Legenda tego znakomitego Nauczyciela przedwojennego pokolenia grudziądzkich gimnazjalistów i pelplińskich kleryków, filozofa i pedagoga o nieprzeciętnej osobowości i biografii uwieńczonej dobrowolnie przyjętym krzyżem męczeństwa stanowi jeden z filarów pięknej tradycji Seminarium Duchownego w Pelplinie.
Za dwa tygodnie sylwetka działacza oświatowego, popularyzatora kultury ludowej, patrioty i męczennika - sługi Bożego ks. Cyryla Karczyńskiego (1884-1940).
Pomóż w rozwoju naszego portalu