Albowiem od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty - wiekuista
Jego potęga oraz bóstwo - stają się widzialne dla umysłu przez Jego
dzieła (...) (Rz 1, 20).
Wiara jest przyjęciem i akceptacją rzeczywistości nadprzyrodzonej,
a więc rzeczywistości przekraczającej naturalne możliwości poznawcze
człowieka. Bóg, sprowadzony do poziomu ludzkich wyobrażeń, nie utożsamia
się z żadnym z obrazów, jakie może nadać Jego Istocie ludzka wyobraźnia.
Jest On tajemnicą fascynującą i zarazem przerażającą. Jest "Inny"
i wymyka się wszelkim formułom, jakimi pragniemy określić Jego nieskończony
byt. One mogą jedynie przybliżyć Go ludzkimi sposobami myślenia.
Nawet światło wiary daje nam poznanie Jego wielkości, mocy, miłości
i nieskończoności "jakoby w zwierciadle" (por. 1 Kor 13, 12). Toteż
zrozumiałą jest rzeczą, że nieraz nachodzi człowieka wewnętrzny niepokój
i niepewność, czy to, w co wierzę, jest słuszne i prawdziwe? Wątpliwości
mogą się tak spotęgować, że nagle pojawia się bolesne stwierdzenie: "
Nie jestem już zdolny dalej wierzyć". Obraz Boga, ukształtowany w
latach dziecięcych, staje się niewiarygodny, zbyt infantylny, by
mógł wystarczyć dojrzewającej świadomości młodego człowieka. Tak
się bowiem dzieje, że w okresie dojrzewania, kiedy inne obszary wiedzy
i poznania pogłębiają się i poszerzają, wyobrażenie Boga, dziedzina
wiedzy religijnej, pozostają na poziomie dziecięcego katechizmu i
antropomorfizującej biblistyki. Zważmy jednak, że często z owym "
nie" wobec fałszywie wyobrażanego sobie Boga związane jest ukryte "
tak" dla Boga prawdziwego. Pozorne odejście od uproszczonych wyobrażeń
- stanowi przejście do wiary dojrzałej i jest niejednokrotnie etapem
rzetelnych poszukiwań prawdziwego oblicza Bożego. Znamiennie wypowiedział
się kiedyś Lew Tołstoj: "Jeżeli dziki człowiek przestaje wierzyć
w swego drewnianego bożka, to wcale nie oznacza to, iż Bóg nie istnieje,
ale tylko to, że nie jest On z drewna".
Nikt nie powinien dziwić się i przerażać, że powstają w
nim wątpliwości i pokusy przeciw wierze, mimo że modli się on o silną
i stałą wiarę. Jest to sygnał, że do wspomnianego już ducha modlitwy
musi dojść jeszcze pogłębienie wiedzy religijnej. Stała i pogłębiona
formacja religijna jest obowiązkiem sumienia każdego chrześcijanina.
Czy to nie dziwne i paradoksalne, że nie tak dawno komunistyczna
szkoła, która stała w swym założeniu na gruncie areligijnym i ateistycznym,
spowodowała większe zainteresowanie religioznawstwem. Może jest to "
znak czasu", abyśmy rzetelniej podeszli do naszej wiary i jej roli
w naszym życiu? Wszelako należy wyjaśnić, że pokusy i wątpliwości
przeciw wierze nie są w żadnym przypadku grzechem. Grzech powstaje
dopiero wtedy, gdy przystaję na te wątpliwości wbrew mojemu sumieniu.
Mianowicie, gdy z obojętności, lekkomyślności, pychy lub arogancji,
świadomie i dobrowolnie odrzucam prawdę wiary, chociaż w sumieniu
uznałem ją za prawdziwą i słuszną. Pismo Święte wyjaśnia, że często
przyczyna złej woli tkwi w pysze, która nie chce uznać dominacji
Boga nad sobą lub też tkwi w niechęci do moralnych wymagań, które
ściśle związane są z uznaniem prawd wiary. Człowiek taki pragnie
prowadzić życie niczym moralnie nieskrępowane. Wiara i jej nakazy
drażnią go, niepokoją i wywołują bunt.
Opowiadają, że francuski pisarz i mąż stanu Chateaubriand
zaprosił kiedyś do swego salonu w Paryżu uczonych i artystów, spośród
których niemal wszyscy byli wolnomyślicielami i niewierzącymi. Wówczas
gospodarz przyjęcia postawił im zaskakujące pytanie: "Moi panowie,
powiedzcie z ręką na sercu, czy to prawda, że wszyscy bylibyście
wierzącymi katolikami, gdybyście mieli siłę być moralnie czystymi?". Nawet intensywne studium religijne nie zaprowadzi wątpiącego dalej,
jeżeli zabraknie mu dobrej woli. Bo wątpliwości odnajdują silnego
sprzymierzeńca w zmysłowej sferze ludzkiej natury, a także w przesadnej
dufności w sobie. Są ludzie, którzy mają tak wielkie mniemanie o
swoich umysłowych zdolnościach, o swoich genialnych cechach, że brak
im wszelkiego poczucia szacunku i czci. Nie darzą nimi innych ludzi,
tym bardziej odmawiają czci Bogu. Genialny kaznodzieja i teolog francuski
J. B. Lacordaire napisał symptomatycznie: "W jakim wieku i po ilu
studiach rozstrzygnąłeś w sobie, że religia jest błędem? Może w wieku
lat czterdziestu? Nie, tyś to uczynił we wiośnie twego życia, w tym
momencie, kiedy opuściłeś szkołę lat dziecinnych, kiedy wątpienie
i namiętność wspólnym naporem i sztormem wzburzyły powierzchnię młodzieńczego
wieku. Niezdolny jeszcze do dojrzałej decyzji postawiłeś wówczas
siebie ponad Boga i ludzi, sprzeciwiłeś się im, wyrzekłeś i wzgardziłeś
nimi. Zwątpiłeś w swego Ojca, oskarżyłeś swego Nauczyciela, cnoty
i uczucia sprawdzone przez całe stulecia powołałeś przed swój trybunał.
I cóżeś osiągnął? Ostatecznie uczyniłeś ze swej duszy pustkowie pychy".
Warto przytoczyć tu również słowa wielkiego papieża Leona
XIII: "Wszystko, co jest prawdą, może tylko w Bogu mieć swój początek.
Dlatego Kościół dostrzega w każdym prawdziwym twórczym osiągnięciu
odbicie Ducha Bożego. Nie istnieje więc żadna prawda, która sprzeciwia
się nauce objawionej; ta ostatnia zaś zyskuje wielorakie potwierdzenie
dzięki nauce. Dlatego właśnie wszelki postęp wiedzy musi stanowić
dla nas pobudkę, aby coraz więcej poznawać Boga i coraz bardziej
Go uwielbiać".
Pomóż w rozwoju naszego portalu