Wiosennie. Świeżo. Ta wiosna jest inna od zeszłorocznej. Inna
od tej sprzed dwóch lat i dawniejszej. Polska powoli - wydaje się
- odzyskuje godność. Od czasu, gdy Sejm tak zdecydowanie zakazał
pornografii, oddychamy czyściejszym powietrzem. Wdziera się ono przez
otwarte szerzej okna do wielu dawno nie wietrzonych pomieszczeń i
wywołuje zbawienne skutki. Oto udało się ludziom odważnym i wytrwałym
zapobiec rozpowszechnianiu w Polsce bluźnierczego filmu amerykańskiego
Dogma. Wcześniej skutecznie zablokowali jego pojawienie się na ekranach
amerykańskich kin - w wielu stanach - katolicy ze Stanów Zjednoczonych.
U nas sukces ten mogą na swoje konto zapisać członkowie kilku środowisk:
Radia Maryja, Naszego Dziennika i Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej
im. Piotra Skargi oraz Niedzieli. Z kolei środowiska działające na
rzecz praworządności, głównie Stowarzyszenie "Katon", a także dziennikarze
Gazety Polskiej mogą przypisać swoim wysiłkom spóźnioną, bez wątpienia,
o kilka lat, ale jednak chwalebną decyzję "Ruchu", który odmówił
kolportażu pismu Zły. Przy poparciu Centrum Monitoringu Wolności
Prasy i Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Jak na początek wiosny
- to nieźle. A przecież tylko jedną będziemy przeżywać taką wiosnę
i jedno takie lato w Roku Świętym, roku niezwykłych zdarzeń, roku
nadzwyczajnych łask.
Nie koniec na tym, parę tygodni temu sąd potwierdził
oficjalnie, że wszystko to, co działo się przed kilkoma laty wokół
wicemarszałka Sejmu Andrzeja Kerna i jego rodziny, było kampanią
oszczerstw, w której przodowało pismo Jerzego Urbana. Przypomnijmy
- nieletnią córkę Andrzeja Kerna - Monikę nakłoniono do małżeństwa
wbrew woli rodziców. Sprzeciw ojca wykorzystano w politycznej nagonce
na niego, zmuszając go do odejścia z życia publicznego. Andrzej Kern
zostanie przeproszony i, choć główne media dbają usilnie, by całą
sprawę przemilczeć, jego polityczna reputacja stanie się na powrót
nieposzlakowana. Reputacja, czyli opinia wielu, nie zaś rzeczywista
moralność, by tak rzec, osoby publicznej. To znamienna różnica. Sprawę
o zniesławienie wygrać może bowiem tylko człowiek nieskazitelny.
A przecież "cała Polska", jak to utrzymywali wydawcy największych
potęg prasowych tamtych lat, trzęsła się z oburzenia, jak to despotyczny
ojciec, "Polak-katolik", nadużywa swojego stanowiska, by przeszkodzić
szczęściu młodych. Dopiero teraz w całej okazałości wyłania się oczom
opinii publicznej kształt mistrzowskiego w swej perfidii scenariusza,
w którym córka miała być ofiarą - choć w innej sferze - na równi
z ojcem. Ale to w istocie o polityczne i moralne skompromitowanie
Marszałka toczyła się gra. Dziś ojciec ujawnia udział zawodowej oszustki
w uprowadzeniu córki. Monika wróciła do rodziców. Po latach upokorzeń,
które trudno wręcz sobie wyobrazić, po latach niezmordowanej walki
o odzyskanie córki i dobrego imienia katolickiego polityka rodzina
rozbita przez zemstę polityczną jest znów razem, jest bezpieczna.
Mamy za co dziękować Bogu w tym niezwykłym roku. Ale
też trzeba uważnie przypatrzeć się tym, dla których ten rok niesie
złe nowiny. Obyśmy nie dali się uśpić zbyt łatwym pokusom myślenia,
że teraz wszystko samo pójdzie gładko. Ustawa zakazująca pornografii
nie wejdzie w życie, dopóki nie podpisze jej prezydent. Ten czas
wykorzystuje skrzętnie trybuna "obrońców wolności" - Gazeta Wyborcza:
Prezydent Aleksander Kwaśniewski nie powinien obawiać się oskarżenia,
że "broni gwałcicieli", i zawetować uchwaloną przez parlament ustawę
zakazującą wszelkiej pornografii, przy okazji której podwyższono
również kary za szczególnie okrutne gwałty. (...) Czy nie lepiej,
by sądy miały czas na staranniejsze badanie spraw o gwałt i wydawały
wyższe wyroki zgodnie z obowiązującym kodeksem, niż zostały zarzucone
bzdurnymi sprawami o pornografię, ośmieszającymi ich powagę? (podkr.
- E. P.-P.) Dlatego też liczę na prezydenckie weto (Robert Sołtyk,
Gwałt to jedno, porno - co innego, GW z 6 marca br.). A jednak nawet
tak bezceremonialnie i z ponurą nutą przygany wygłoszony manifest
obrońcy zła musiał tej wiosny spotkać się z kontekstem "ośmieszającym
jego powagę". Na tej samej bowiem stronie Gazety można przeczytać
skromną notatkę. Po jej lekturze zachodzę w głowę, jak to możliwe,
że ujrzała światło dzienne w najbardziej zasłużonym organie walki
z polską pruderią, ksenofobią etc. Oto jej treść: "Jak to się dzieje,
że wraz z posłami zjeżdżającymi na sesje Parlamentu przybywają do
Strasburga tłumy prostytutek?" - pyta w liście do przewodniczącej
Parlamentu Europejskiego Nicole Fontaine szwedzka deputowana Marianne
Eriksson. Jej zdaniem wzrost popytu na usługi prostytutek dziwnie
zbiega się z comiesięcznymi sesjami Parlamentu. "Parlament broni
praw kobiet i walczy z handlem żywym towarem i wykorzystywaniem seksualnym
ludzi. Można powiedzieć, że w Strasburgu jest odwrotnie". Czyżby
w Gazecie Wyborczej, mimochodem, a może przez niedopatrzenie, ale
jednak także - no, może nie wiosna, ale w każdym razie - mniejszy
mróz? Jakby przedwiośnie...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
