Oni uwierzyli! Ludzie w Rakoniewicach uwierzyli, że Europa wygląda tak, jak oni sobie w miasteczku wymyślili.
Dyskryminacja
Reklama
W 1898 r. rząd pruski, ponaglany raportami władz prowincji
wschodnich (Poznańskiego i Pomorza), donoszącymi o wzrastającej liczbie
Polaków, podjął energiczne działania. Do wcześniejszej, antypolskiej
ustawy z 1886 r. doszły stosowne nowelizacje, które przyniosły pieniądze
na wykup polskich majątków.
W odpowiedzi na żądania hakatystów i Związku Niemieckiego
w życie weszły dalsze ustawy dyskryminacyjne i zarządzenia antypolskie.
Od 1900 r. do szkół ludowych wprowadzono nakaz nauki religii w języku
niemieckim. W 1904 r. wydano ustawę mówiącą, że zabudowa parceli
wymaga zgody władz administracyjnych. Władze te natomiast otrzymały
tajną instrukcję, by zgody odmawiać Polakom.
Walka Polaków o zachowanie tożsamości narodowej toczyła
się w różnych formach i na wielu płaszczyznach. Otto von Bismarck
zwykł mawiać publicznie, że tylko polska szlachta i polski kler są
zbuntowani, lud polski jest lojalny i posłuszny władzy. W tej sytuacji
patrioci wielkopolscy podejmowali wiele dalekosiężnych inicjatyw
oświatowych, kulturalnych i samopomocowych, aby uzupełnić wiedzę
oraz ożywić świadomość narodową mieszkańców wsi. O chłopie polskim
z Prus mówiło się, że "szczerze broni Kościoła i narodowości polskiej". W 1907 r. w Poznańskiem było 716 polskich bibliotek ludowych, na
Pomorzu - 266, na Śląsku - 204, na Mazurach i Warmii - 40. Nie wszyscy
czytali książki i gazety, nie wszyscy przyjeżdżali na wiece.
W 1904 r. pochodzący z Poznańskiego robotnik folwarczny
Michał Drzymała (1857-1937) kupił ziemię (1,79 ha?) na obrzeżach
dzisiejszych Rakoniewic. Nie otrzymał pozwolenia na budowę domu.
Zamieszkał w starym wozie cyrkowym, który codziennie przesuwał kilkadziesiąt
centymetrów, aby siedlisku nadać cechy ruchomości. Ustawił swój wóz
w pobliżu stawu.
Wieść o bohaterstwie chłopa - patrioty broniącego skrawka
polskiej ziemi, rozeszła się po kraju. W Poznaniu powstał Komitet
Drzymałowski, którego członkowie w 1908 r. kupili chłopu nowy wóz
ze składek publicznych.
Po pięciu latach procesów w sądach pruskich Michał Drzymała
przegrał ostatecznie sprawę. Musiał usunąć wóz z parceli. Wykopał
w ziemi jamę i tam zamieszkał.
Nie ma bohatera
W 2000 r. ludzie w Rakoniewicach mówią o nim tak:
- My na sprawę Drzymały patrzymy dzisiaj inaczej - i
dodają - ... on zresztą podobno pił.
Ludziom potrzebny jest taki argument, bo muszą spokojnie
patrzeć sobie w oczy. O tym, że Drzymała "nadużywał", mówi się, mówi,
a wieść się szerzy. Zaistniała potrzeba odbrązowienia bohatera.
W 1995 r. część placówki Drzymały została sprzedana Janowi
Timmermansowi. Rakoniewice były wówczas zaprzyjaźnione z holenderską
gminą Dissen. Timmermans kupił parcelę i wybudował na niej potężną
firmę spedycyjną Ponetex-Rakoniewice.
Nie wiadomo dziś dokładnie, w jakich granicach mieścił
się grunt należący do Drzymały. W 1939 r. hitlerowcy zniszczyli prawie
wszystkie dokumenty świadczące o walce chłopa-Polaka o ziemię. Wiadomo
jednak, gdzie była ta placówka. W 2000 r. został z niej blisko 100-metrowy
ułamek, na którym stoi wielki głaz (nazywany w Rakoniewicach obeliskiem)
z przybitą tablicą pamiątkową i przegląda się w małym stawie. Tym
samym stawie, przy którym Drzymała postawił swój wóz.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Zgodnie z prawem
Reklama
Zapewniam, że zakup ziemi odbył się zgodnie z obowiązującym
prawem - informuje główna księgowa holenderskiej firmy Ponetex.
"Zgodnie z prawem" oznacza, że przedsiębiorca holenderski
miał wymaganą zgodę ówczesnego ministra spraw wewnętrznych i wykupił
od gminy Rakoniewice oraz drugiego właściciela spółdzielni Agrokop
ok. 8 ha ziemi. We władaniu gminy zostało owe 100 m poletka ze stawem
wielkości kałuży.
- Jest kawałek ziemi, gdzie jest staw, obelisk i maszty
na flagi. Jest wszystko! - denerwuje się burmistrz Rakoniewic Zdzisława
Nadobnik. - To, co jest nasze, jest nasze i dbamy o to!
Pani burmistrz unosi się, bo dziennikarze interesują
się dawno przebrzmiałą sprawą. Informuje energicznie, że nie ma nic
wspólnego ze sprzedażą ziemi Drzymały, ponieważ jej kadencja zaczęła
się w 1998 r. Nie chce oceniać decyzji poprzedników. Usiłuje przekonać,
że w 1995 r. jedynym zbywającym ziemię była spółdzielnia Agrokop.
Potem jednak przyznaje, że gmina sprzedała część ziemi, przeznaczonej
zresztą do tzw. aktywizacji.
- Dlaczego nie interesujecie się nami, kiedy dzieje się
tu coś ciekawego? - pyta rozżalona.
Dlaczego? Bo niecodziennie sprzedaje się w obce ręce
ziemię, która razem z walczącym o nią chłopem polskim i jego wozem
urosła do rangi symbolu.
- Lepiej by było, gdybyśmy czcili 10 hektarów symbolu,
z którego nikt by nie wyżył, czy lepiej jest, że znalazło tu pracę
50 osób? - irytuje się burmistrz Sieradzan, były gospodarz miasta
i gminy, sprzedawca Drzymałowej placówki.
Rakoniewice
Rakoniewice to niewielkie, ponad 3,5-tysięczne miasteczko wielkopolskie.
Zadbane i kolorowe. W zalewie bilbordów i reklam traci powoli swój
wyraz. To w żadnym wypadku nie jest senna polska mieścina, chociaż
pod oknami Urzędu Miasta i Gminy gdaczą kury. W 1998 r. miasto zostało
uhonorowane flagą Rady Europy za dokonania. Może rzeczywiście Drzymała
tu nie pasuje?
Naprawdę senne jest miejscowe muzeum pożarnictwa, urządzone,
nomen omen, w byłym kościele ewangelickim. Tu, wśród starych wozów
strażackich, czas się zatrzymał. Portier i konserwator w jednej osobie
- Michał Królikowski mówi, że pamiątki po Drzymale zostały przywiezione
do muzeum w ubiegłym roku, ale nie są wystawione. Prezentuje też
replikę wozu Drzymały wielkości... pudełka od butów.
- Nieładnie zrobili - mówi pan Michał o sprzedaży ziemi
Drzymały - Tam powinien być jakiś skansen, jakaś większa pamięć.
Michał Królikowski patrzy jednak na sprawy jak muzealnik,
nie jak Europejczyk.
- Jestem tu od trzech lat - mówi proboszcz jedynego w
gminie kościoła, ks. Zbigniew Stelmach. - Nigdy nie słyszałem, żeby
ktoś się sprzeciwiał sprzedaży tej ziemi. Nie wiem, dlaczego gmina
podjęła taką decyzję, nie wiem, co nią kierowało.
Pytany, co osobiście sądzi o sprzedaży, ks. Stelmach
nie chce dzielić ludzi na lepszych i gorszych i mówi, że jest proboszczem
całej lokalnej społeczności. Mówi jednak, że jaskrawość miasteczka
to tylko powłoka, że jest tu bezrobocie. Ludzie umieją jednak wyczuć
rynek. Rolnikom znakomicie udają się uprawy pieczarek, truskawek
i szparagów.
Jak informuje naczelnik Wydziału Kultury, Oświaty i Sportu
UMiG, Michał Riedel, współpraca z holenderskim Dissen upadła przed
kilkoma laty. Obecnie Rakoniewice żyją w przyjaźni z dwoma innymi
gminami - niemiecką i duńską. Również Michał Riedel uważa, że w związku
ze sprzedażą placówki Drzymały nic się nie stało. Trawa na poletku
przy stawie jest przystrzyżona, maszty pomalowane. Wystarczy?
- Pani przyjechała z zaścianka i myśli zaściankiem, a
tu jest Europa! - mówi z gniewem były burmistrz Sieradzan. - Nie
będę rozmawiał ani dzisiaj, ani jutro, ani pojutrze. Mam inwentaryzację
w sklepie.
Europa
Oni uwierzyli! Ludzie w Rakoniewicach uwierzyli, że Europa
wygląda tak, jak oni sobie w miasteczku wymyślili. Do tego stopnia
dali wiarę, że jeden z rozmówców z całym przekonaniem stwierdził,
że honorowa flaga Rady Europy oznacza wejście Rakoniewic do Unii
Europejskiej.
- To, co się stało, to jest otwarcie na Europę! - oznajmia
były burmistrz i liczy paczki z piernikami w czekoladzie. - Jesteśmy
Europejczykami!
Unia Europejska rozpoczęła działalność w 1993 r., zrzeszając
wówczas 12 państw członkowskich, m.in. Holandię, Danię i Niemcy.
W 1995 r. do UE przystąpiły 3 kolejne państwa. Aż do dzisiaj Holendrzy
czują się Holendrami, Duńczycy Duńczykami, a Niemcy Niemcami.
Holenderska firma Ponetex-Rakoniewice zajmuje się magazynowaniem,
transportem i spedycją.
Ok. 700 m od firmy działa stacja benzynowa, której współwłaścicielem
jest burmistrz Sieradzan. Sklep z piernikami w czekoladzie znajduje
się na terenie stacji.
Stara replika wozu Drzymały (w naturalnych rozmiarach)
oraz tablica informująca w językach polskim i niemieckim, kim był
chłop-patriota i jaka była historia jego wozu, znajdują się przy
zajeździe "U Michała", w pobliżu wsi Drzymałowo. To bodaj jedyne
dziś miejsce w gminie, gdzie można się czegoś dowiedzieć o Drzymale.
Zajazd jest sympatyczną, cichą enklawą przy ruchliwej trasie na Zachód.
Wóz Michała Drzymały, przechowywany na Wawelu, spalili
hitlerowcy po zajęciu Krakowa.