Wizyta w Polsce w listopadzie 2000 r. ministra spraw zagranicznych
Norwegii - Janne Haaland Matlary, członka Papieskiej Rady ds. Kobiet,
matki czworga dzieci i profesora nauk społecznych na Uniwersytecie
w Oslo (zob. wywiad w Niedzieli nr 48/2000), wiązała się z promocją
jej nowej książki pt. Nowy feminizm. Kobieta i świat wartości.
Pani Matlary uważa, że kobiety dzięki doświadczeniom
macierzyństwa mogą wnieść inne spojrzenie w sfery zdominowane dziś
przez mężczyzn. Jednocześnie wyraża przekonanie, że kobiety będące
matkami "powinny uczestniczyć w życiu politycznym i nie rezygnować
z profesjonalizmu w pracy zawodowej, a nawet zrobienia kariery. Nowy
feminizm jest niczym innym, jak pogodzeniem ze sobą tych sfer".
W Norwegii sytuacja jest o tyle korzystna, że pieniądze,
które państwo przeznacza na przedszkola i żłobki, rząd wypłaca bezpośrednio
rodzinom w formie zasiłków na dzieci do 3. roku życia. W Polsce takie
rozwiązanie wydaje się jeszcze dziś nieosiągalne. Nie oznacza to
jednak, że założenia nowego feminizmu w naszym kraju nie mają żadnych
szans realizacji. Otóż mają. Od paru dziesiątków lat torują mu drogę
szkoły rodzenia.
Zadaniem szkół rodzenia jest przygotowanie młodych par
rodzicielskich - młodych również młodością ich dzieci w pierwszej,
wewnątrzmacicznej fazie życia - do świadomego, aktywnego i sprawnego "
rozegrania" porodu. Jednakże w toku tego przygotowania kształtuje
się nowy model rodziny, który cechuje ZHARMONIZOWANE DWURODZICIELSTWO.
Jakie są jego podstawy? Biologiczne. Poczęcie człowieka następuje
w wyniku połączenia się 23 chromosomów zawartych w główce plemnika
oraz 23 chromosomów mieszczących się w komórce jajowej. Wniosek:
tyle samo macierzyństwa, ile ojcostwa. Nie mniej i nie więcej.
Aktualna sytuacja w Polsce jeszcze daleko odbiega od
tego modelu. Wystarczy przytoczyć wyniki badań przeprowadzonych przez
Uniwersytet Gdański w styczniu 2000 r. na zlecenie Ministerstwa Edukacji
Narodowej. Badaniem objęto 1043 uczniów z 43 klas szkolnych. Wśród
dzieci matka cieszyła się dwukrotnie większym zaufaniem niż ojciec.
Matka jest powierniczką trosk i kłopotów dzieci. Stąd 27% badanych
uważało, że będzie to obowiązek matki w ich przyszłej rodzinie, a
tylko 5%, że będzie on należał do ojca. Czy w tej sytuacji można
mówić o proporcjonalnym udziale w pełnieniu ról obojga rodziców?
W szkole rodzenia trzymamy się założeń personalistycznych.
Rodzinę tworzą: mężczyzna jako osoba, mąż i ojciec, kobieta jako
osoba, żona i matka oraz dzieci będące darem dla nich, tak jak oni
są darem dla swych dzieci. Oboje dopełniają się jako mąż i żona,
gdyż poznali się i ugruntowali swą nierozerwalną więź na podłożu
płci dopełniających się. Jako ojciec i matka dopełniają się również,
ich rodzicielstwo jest z natury komplementarne. Natomiast jako osoby
- byty autonomiczne - mogą się tylko wspierać w realizowaniu się
zgodnie z zamiłowaniami, wykształceniem i uzdolnieniami również poza
rodziną.
Znaczenie pracy nie sprowadza się jedynie do zaspokojenia
potrzeb materialnych, praca uczestniczy również w osobowym rozwoju
człowieka. Trudno jednak pominąć fakt, że masowe podejmowanie pracy
zawodowej przez kobiety w drugiej połowie kończącego się stulecia
ukazało lukę w prowadzeniu gospodarstwa domowego i opieki nad dziećmi.
W szkole rodzenia uczestniczący w zajęciach mężowie nabywają
sprawności w pełnieniu czynności opiekuńczych nad małym dzieckiem.
Nie nazywa się to już matkowaniem, lecz zwyczajnie ojcowaniem. Oboje
przygotowują się do wzajemnej zastępowalności w takim zakresie, jak
tylko jest to możliwe. O zasięgu tych możliwości świadczy fakt, że
kobiety karmią piersią dłużej i wydajniej w tych rodzinach, w których
ma swój wkład współpracujący mężczyzna. Obopólne zaangażowanie małżonków
zapewnia sprawniejsze wypełnianie funkcji opiekuńczych, uwzględnia
bezpośredni kontakt obojga rodziców z dzieckiem, równoważy oddziaływania
wychowawcze w przyszłości. O ojcu nie mówi się już, że pomaga. Oboje
rodzice wypełniają swe zadania, gotowi zastępować się w różnych sytuacjach.
Wspólnota życia we współczesnym małżeństwie buduje się
na wielu płaszczyznach. Przede wszystkim oboje respektują we wzajemnych
odniesieniach biologiczny rytm płodności wpisany w kobiecy cykl,
a funkcjonujący dla nich obojga. Oboje wyrażają zamiar poczęcia dziecka
i podejmują wczesny "dialog" z chwilą odebrania pierwszych sygnałów
jego obecności. Objawy stanu ciążowego występują u kobiety, ale są
przekazywane mężowi, który również może rozpocząć dialog myślny ze
swym dzieckiem. Żona wraz z mężem przygotowują się solidarnie do
porodu rodzinnego. Udział męża, przygotowanego w szkole rodzenia,
jest żywą obecnością, czynnikiem pogłębiającym więź małżeńską.
W doświadczeniu szkoły rodzenia zarysowuje się wyraźnie
model współczesnej rodziny oparty na pełnym dwurodzicielstwie. W
ten sposób wypełnia się luka w zajęciach opiekuńczych nad małym dzieckiem,
jaka powstaje w związku z zaangażowaniem się kobiet w sprawy zawodowe
i publiczne, a osobowe prawo kobiety do realizowania się także poza
sferą zaangażowania rodzinnego staje się realne, urzeczywistniane
w życiu. W tym układzie wzajemnych relacji wewnątrzrodzinnych odsłania
się - ciągle na nowo odkrywana i poszerzająca się - przestrzeń dla
zachwytu, wdzięczności, głębokiego porozumienia i radości. Na tym
podłożu dokonuje się EKOLOGICZNA ODNOWA RODZINY.
Pomóż w rozwoju naszego portalu