Reklama

Niedziela Małopolska

Aby się zatrzymać

    Z pewnym opóźnieniem przeczytałam książkę pt. „Mój Kraków, Mój Szczecin, Moje Kresy” napisaną przez Jarosława Kajdańskiego, aktualnie mieszkańca Woli Duchackiej i redaktora poczytnego miesięcznika lokalnego „Wiadomości”, które znany dziennikarz krakowski wydaje od ponad 25 lat.

archiwum

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

    Autor współpracował m.in. z magazynem „Świat”, z „Czasem Krakowskim”, „Tygodnikiem Solidarność”. Był korespondentem dwutygodnika polonijnego „Gwiazda Polarna” w USA, publikował w „Gońcu Teatralnym”, paryskiej „Kulturze” i nowojorskim „Nowym Dzienniku”.

    Chciałam czytać wydaną w grudniu 2020 r. książkę bez pośpiechu, chciałam z autorem wędrować do miejsc, które są dla niego ważne. Poznawać opisane historie przez pryzmat jego doświadczeń, przeżytych wydarzeń i związanych z nimi wspomnień. Do takiego nastawienia upoważniał mnie już sam tytuł - uznałam, że trzykrotne użycie w nim zaimka „mój” nie jest przypadkowe. I istotnie, nie myliłam się. To bardzo osobista publikacja, w której autor wraca do przeszłości nie tylko własnej, ale też swoich przodków.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

    W krótkim wstępie czytelnik dowiaduje się, że trzymana w ręku książka to „zbiór tekścików i tekstów..., które stanowią retrospektywę aktywności autora…”. Co ciekawe, kolejne opowiastki i opowieści, bo tak bym określiła wiele z opublikowanych tu tekstów, zostały ułożone w kolejności alfabetycznej. Właśnie, nie chronologicznej tylko alfabetycznej. To tak jakby autor chciał te historie, czasem poważne, czasem wywołujące uśmiech czy rozbawienie, a bardzo często - uczucie nostalgii za tym, co minęło, ułożyć w jakąś logiczną całość. Alfabet wydaje się tu świetnym rozwiązaniem, bo nie wskazuje, co jest ważne, a co mniej istotne, a równocześnie wprowadza pewien porządek. Wszak z punktu widzenia odbiorcy mogą to być różne poruszane w książce tematy, dla każdego czytelnika inne. Natomiast autor nie musi zdradzać, które z tych barwnych, interesujących, autobiograficznych opowieści są mu szczególnie bliskie.

    A jaki autoportret przekazuje czytelnikom Jarosław Kajdański? Przede wszystkim podkreśla, że ma swoje korzenie. To istotne, aby wiedzieć, kim się jest, skąd się przychodzi. I tu dziennikarz (znany szczególnie mieszkańcom prawobrzeżnej części Krakowa) udowadnia, że poznał pogmatwane losy przodków swoich rodziców, doświadczających zmian wynikających z historycznych przełomów naszej ojczyzny. Te korzenie są dla niego ważne. W aspekcie odpowiedzi na pytania: kim jesteśmy, skąd przychodzimy?, na uwagę zasługuje m.in. barwnie opisana wyprawa do Lwowa. Kilkustronicowy reportaż „Nie ma jak Lwów” pokazuje odkrywanie miasta, które jest częścią naszej historii. Wspominając wycieczkę do ukraińskiego dziś miasta, autor pisze: „Poczułem się jak u siebie, chłonąłem Lwów jak spragniony pielgrzym, który znalazł się blisko celu swej wędrówki”. To przeżycie sprawiło, że kilka lat później krakowianin z wyboru na wyprawę do Lwowa zaprosił swego ojca i syna. Pisząc o tym, zaznacza: „To było niezwykłe przeżycie. Spełniło się nie tylko moje marzenie…”.

Reklama

    Ale te tytułowe Kresy to przede wszystkim Szczecin – miasto jego dzieciństwa i młodości, gdzie do dziś rośnie posadzone przez niego drzewo, jakże symbolicznie związane z korzeniami. Czytając historie dotyczące dzieciństwa Jarka, nie zawsze „sielskiego, anielskiego” i młodości „chmurnej i durnej” (a i owszem), nie po raz pierwszy uświadomiłam sobie, jak bardzo ten czas, te lata wpływają na kształtowanie postaw i zachowań człowieka. Teraz już rozumiem, skąd te nienaganne maniery autora książki, ale też jego prawość i konsekwencja w realizacji obranych celów. Te cechy wyniósł krakowski dziennikarz ze szczecińskiego domu, który pozostał w nim, gdy - jak sam napisał - „wiatr historii przywiał go do Krakowa…”.

    We wspomnieniach, opowieściach związanych z grodem Kraka i z ludźmi, których tu autor poznał, odnajdujemy jakże ciekawe dzieje naszego miasta (szczególnie z lat 80 i 90 XX w.), o których dzisiaj tak mało mówimy, a jeszcze mniej piszemy. Zatrzymane w naszej pamięci czekają, aby je przywołać, ożywić na nowo. I redaktor „Wiadomości” to czyni. Czytając jego książkę, poznajemy więc od kuchni m.in. historię powstawania i pierwszych lat „Czasu Krakowskiego”, i środowiska z nim związanego. Jest i wrastanie autora w krakowskie klimaty, poprzez m.in. zakup domu, założenie rodziny, posadzenie drzew i otaczanie się zwierzętami, które w tym Jarkowym świecie są pełnoprawnymi domownikami.

Reklama

    W jednym z opublikowanych tekstów, autor książki wspomina: „Podczas rozpoczęcia wyścigu szczurów, czyli na studiach, gdy patrzyłem wokół na rówieśników, jak dają się wciągnąć przez matrix, wpadłem na pomysł, aby takim właśnie zwrotem „Zatrzymaj się na chwilę” zwrócić ich uwagę…”. Myślę, że także ta książka jest ze strony autora kolejną propozycją, żeby się przynajmniej na chwilę zatrzymać. Zapewniam, że to jest możliwe, gdy się czyta „Mój Kraków, Mój Szczecin, Moje Kresy”. Ale lektura tej książki motywuje czytelnika, by przez pryzmat tego, co napisał autor, spojrzeć na swoje życie, aby się zatrzymać, może i zadziwić, i docenić to, co się ma, a zwłaszcza tych, którzy są nam bliscy, którzy są wokół nas.

    I takiego przeżycia książki, którą napisał Jarosław Kajdański, i zatrzymania się nie tylko na tym, co tu i teraz, życzę czytelnikom!


Jarosław Kajdański „Mój Kraków, mój Szczecin, moje Kresy”,

Wydawnictwo Attyka, Kraków 2020

2021-05-05 22:35

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nie chodzi tylko o koszulę

2025-11-25 21:58

[ TEMATY ]

Samuel Pereira

Materiały własne autora

Samuel Pereira

Samuel Pereira

Nagrania premiera Donalda Tuska, bez krawata i marynarki witającego się w stolicy Angoli z tamtejszym prezydentem, który przyszedł na spotkanie ubrany jak najbardziej odpowiednio – obiegły Polskę i wywołały niemałe, w pełni zrozumiałe zamieszanie. Oczywiście część mediów jedynie przebąknęła o całym zdarzeniu albo całkowicie pominęła i akurat tak się składa, że to dokładnie te same media, które z lubością komentują każdą kreację pierwszej damy, Marty Nawrockiej i jakoś tak wychodzi, że zwykle negatywnie. Ale o tym później.

Czy jest naprawdę o co kruszyć kopię? Obrońcy premiera Tuska tłumaczą, że to tylko wyjście z samolotu na płytę lotniska, w Luandzie było gorąco, a w ogóle to czepialstwo i pieniactwo. Całkowicie się z tym nie zgadzam i już tłumaczę dlaczego. Po pierwsze jesteśmy dużym państwem, wielkim europejskim narodem, którego przedstawiciele przyjeżdżają na zagraniczne wizyty nie w swoim prywatnym imieniu, tylko nas wszystkich.
CZYTAJ DALEJ

Trudne sytuacje czynią niezwykłych ludzi

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Karol Porwich/Niedziela

Rozważania do Ewangelii Łk 21, 12-19.

Środa, 26 listopada. Dzień Powszedni.
CZYTAJ DALEJ

Łacina nie będzie już językiem urzędowym preferowanym w Watykanie

2025-11-26 10:50

[ TEMATY ]

Watykan

łacina

preferowany

język urzędowy

Adobe Stock

Łacińskie napisy w Rzymie

Łacińskie napisy w Rzymie

Łacina nie jest już preferowanym językiem urzędowym w Watykanie. Wynika to z opublikowanego w tym tygodniu zaktualizowanego zbioru przepisów dotyczących Kurii Rzymskiej, zatwierdzonego przez papieża Leona XIV. W rozdziale dotyczącym języków używanych w Watykanie napisano: „Władze Kurii sporządzają swoje dokumenty zazwyczaj w języku łacińskim lub innym języku”.

W poprzedniej wersji „Regolamento” język Juliusza Cezara i Cycerona nadal zajmował szczególne miejsce. Brzmiało ono:
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję