Reklama

Polemika

Zadziwiająca troska

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Trudno nie poczuć się wywołanym do tablicy po przeczytaniu artykułu red. Grażyny Zwolińskiej pt. "Papieskie tabu" ("Gazeta Lubuska", 15-16 czerwca 2002 r.). Stawiane w artykule tezy wyraźnie wskazują, że autorka zupełnie nie rozumie Kościoła i tego, jaką rolę odgrywa w nim Papież. A kto dobrze zna publicystyczny dorobek red. G. Zwolińskiej, ten musi być zdziwiony gorliwością, z jaką kreuje się ona na obrońcę Kościoła.

1. Redaktor G. Zwolińska jest zwolenniczką publicznej dyskusji na temat ewentualnej - jak to nazwała - "dymisji Jana Pawła II". Dziwi ją, że pojawiające się rozważania na ten temat uważane są za nietakt. W odróżnieniu do red. Zwolińskiej ja się jej zdziwieniu nie dziwię. Zważywszy, że cały artykuł objawia podstawowe braki w rozumieniu natury Kościoła, jej reakcja jest zupełnie zrozumiała.

Ze wszystkich pojęć określających Kościół chyba najtrafniejsze jest pojęcie communio, czyli wspólnoty. Kościół to bardziej rodzina niż instytucja. Dyskusja o oczekiwanej dymisji Papieża przypomina mi publiczne wyrażanie życzenia, by stary i zawadzający już ojciec zszedł wreszcie z tego łez padołu, a przynajmniej usunął się do domu spokojnej starości. Nie wiem, jak red. Zwolińska, ale ja taką dyskusję uważam za nietakt. Poza tym Kościół jest szczególną rodziną, bo prócz ludzi tworzy ją jeszcze Bóg. I to do Niego należy ostatnie zdanie. Papież o tym wie. Niejednokrotnie sam wypowiadał się na ten temat publicznie. I jak mówi - będzie sprawował swą służbę, jak długo Bóg mu na to pozwoli. Pozostaje nam wierzyć, że Duch Święty kieruje Kościołem.

2. Redaktor G. Zwolińska czuje niedosyt publicznych " rozważań dotyczących sensu i potrzeby tak publicznej celebracji cierpienia" . Według niej tych dyskusji jest "raczej niewiele". Komu miałyby być one potrzebne? Samemu zainteresowanemu? Wątpię. On sam doskonale sobie zdaje sprawę z tego, jak cierpi i po co cierpi. Publiczna dyskusja nijak go nie ubogaci. Przeciwnie, objawia niezrozumienie tych, którzy ją podejmują. A może potrzebna jest katolikom? Wątpię. Ludzie wierzący i żyjący ewangeliczną świadomością wiedzą, jaki jest chrześcijański sens cierpienia.

Ale ta - jak to nazwała red. Zwolińska - "publiczna celebracja cierpienia" ma jeszcze jeden, już pozareligijny wymiar. Jest bez wątpienia niezwykłą promocją człowieczeństwa. Papieski ból, cierpienie, czy - jak to się zwyczajnie mówi - niedołęstwo są nieustannym przypominaniem światu, że życie ma sens i wartość bez względu na to, czy przeżywane jest komfortowo, na wózku inwalidzkim czy będąc przykutym do łóżka. W świecie, gdzie kultywowane jest piękno, młodość, wysportowane i sztucznie reperowane ciało, świadectwo tego 82-letniego steranego życiem człowieka jest nie do przecenienia. Jest upominaniem się o prawo do aktywnego życia w imieniu bardzo wielu tych, których świat chętnie odstawiłby już w tym wieku na bocznicę.

3. Redaktor G. Zwolińska kreuje się rzecznikiem miliardów katolików, którym - w jej mniemaniu - należy się informacja o stanie zdrowia Papieża. Twierdzi, że choroba osoby publicznej jest sprawą publiczną. Choroba była dotąd sprawą osobistą, intymną. Dzisiaj nie wolno zapisać już nawet rozpoznania na karcie szpitalnej wiszącej przy łóżku. Papież ma prawo do prywatności jak każdy inny.

Dla red. G. Zwolińskiej oczywiste jest - jak pisze - że "wkrótce stan zdrowia nie pozwoli Janowi Pawłowi II na sprawowanie urzędu". Nie bardzo wiem, z czego ta oczywistość wynika. Papież może sprawować swój urząd także siedząc w inwalidzkim wózku, a nawet - co jest przecież teoretycznie możliwe - nie opuszczając swojego pokoju. By być papieżem, nie musi wcale publicznie sprawować liturgii i to, że ma kłopoty z mówieniem, nie czyni go wcale do sprawowania urzędu niezdolnym. Pozostaje jeszcze kwestia zdolności psychicznej. Nikt poważny jednak wątpliwości co do stanu psychiki Papieża nie ma. Uderza nas bowiem - nie tylko coraz bardziej rzucająca się w oczy fizyczna niedołężność Papieża, lecz także jego wciąż bystry i świeży umysł. Trzeba wykazać bardzo wiele złej woli, by nie chcieć tego zauważyć.

4. Redaktor G. Zwolińska uparcie używa zaimka osobowego "my". Nie bardzo wiadomo, z kim utożsamia się pod tym zborowym " my". My Polacy? My katolicy? My katolicy w Polsce? W imieniu kogo raczy zabierać głos, gdy mówi np. "tłumnie słuchamy jego nauk", a potem "spływają one po nas jak woda"? Mam nadzieję, że nie myśli o mnie. Żeby więc nie było niejasności, nie życzę sobie być uwzględnianym w owym wszechogarniającym "my" w ewentualnych kolejnych elaboratach red. Zwolińskiej, jeśli chciałaby jeszcze coś kiedyś na temat Pana Boga, Kościoła czy wiary - jak to się mówi - popełnić. I jestem pewien, że takich jak ja są tysiące, a może nawet miliony. Miliony tych, którzy chcą i próbują być wierni Chrystusowi i jego ziemskiemu zastępcy.

5. Redaktor G. Zwolińska ucieka się w końcu do wytartego już i mocno wyeksploatowanego określenia "skostniałej kościelnej instytucji". Powołuje się też na negatywne oceny konserwatyzmu polskiego Papieża. Red. Zwolińska nie wie, że mówienie o Kościele w kategoriach konserwatywny - progresywny jest z gruntu błędne. Jak to ostatnio przypomniał o. W. Oszajca, nie to jest ważne, czy Kościół jest w ocenie świata postępowy czy wsteczny, ale to, czy jest wierny Ewangelii. Pół biedy, gdy Kościół - jak to jest w przekonaniu red. Zwolińskiej - "rozmija się z realiami współczesnego życia", o wiele gorzej by było, gdyby rozmijał się z wymogami Ewangelii. Mówiąc krótko, przestałby być wtedy Kościołem.

Grażyna Zwolińska wykazuje niespotykaną dotąd w jej publicystyce troskę o Kościół. Widać, że bardzo jej zależy, żeby łódź Piotrowa nie dryfowała i nie osiadła w końcu na mieliźnie. Przyznaję, jestem zaskoczony tą gorliwością. Nie wiedziałem, że w tej łodzi płyniemy już razem. Obawiam się jednak, że zbyt daleko razem nie popłyniemy. Nie opuszcza mnie bowiem wrażenie, że płynąć chcemy w przeciwnych kierunkach.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kryzys powołań czy kryzys powołanych?

Tę wspólną troskę o powołania powinno się zacząć nie tylko od tygodniowego szturmowania nieba, ale od systematycznej modlitwy.

Często wspominam pewną rozmowę o powołaniu. W czasach gdy byłem rektorem seminarium, poprosił o nią młody student. Opowiedział mi trochę o sobie, o dobrze zdanej maturze i przypadkowo wybranym kierunku studiów. Zwierzył się jednak z największego pragnienia swojego serca: że głęboko wierzy w Boga, lubi się modlić, że jego największe pasje dotyczą wiary, a do tego wszystkiego nie umie uciec od przekonania, iż powinien zostać księdzem. „Dlaczego więc nie przyjdziesz do seminarium, żeby choć spróbować wejść na drogę powołania?” – zapytałem go trochę zdziwiony. „Bo się boję. Gdyby ksiądz rektor wiedział, jak się mówi u mnie w domu o księżach, jak wielu moich rówieśników śmieje się z kapłaństwa i opowiada mnóstwo złych rzeczy o Kościele, seminariach, zakonach!” – odpowiedział szczerze. Od tamtej rozmowy zastanawiam się czasem, co dzieje się dziś w duszy młodych ludzi odkrywających w sobie powołanie do kapłaństwa czy życia konsekrowanego; z czym muszą się zmierzyć młodzi chłopcy i młode dziewczyny, których Pan Bóg powołuje, zwłaszcza tam, gdzie ziemia dla rozwoju ich powołania jest szczególnie nieprzyjazna. Kiedy w Niedzielę Dobrego Pasterza rozpoczniemy intensywny czas modlitwy o powołania, warto zacząć nie tylko od analiz dotyczących spadku powołań w Polsce, od mniej lub bardziej prawdziwych diagnoz tłumaczących bolesne zjawisko malejącej liczby kapłanów i osób życia konsekrowanego, ale od pytania o moją własną odpowiedzialność za tworzenie przyjaznego środowiska dla wzrostu powołań. Zapomnieliśmy chyba, że ta troska jest wpisana w naturę Kościoła i nie pojawia się tylko wtedy, gdy tych powołań zaczyna brakować. Kościół ma naturę powołaniową, bo jest wspólnotą ludzi powołanych przez Boga, a jednocześnie jego najważniejszym zadaniem jest, w imieniu Chrystusa, powoływać ludzi do pójścia za Bogiem. Ewangelizacja i troska o powołania są dla siebie czymś nieodłącznym, a odpowiedzialność za powołania dotyczy każdego człowieka wierzącego. Myśląc więc o powołaniach, zacznijmy od siebie, od osobistej odpowiedzi na to, jak ja sam buduję klimat dla rozwoju swojego i cudzego powołania. Indywidualna i wspólna troska o powołania nie może wynikać z negatywnych nastawień. Mamy się troszczyć o powołania nie tylko dlatego, że bez nich nie uda nam się dobrze zorganizować Kościoła, ale przede wszystkim z tego powodu, iż każdy człowiek jest powołany przez Boga i potrzebuje naszej pomocy, aby to powołanie rozeznać, mieć odwagę na nie odpowiedzieć i wiernie je zrealizować w życiu.

CZYTAJ DALEJ

Przemyśl: pogrzeb Damiana Sobola, wolontariusza zabitego w Strefie Gazy

2024-04-20 13:26

[ TEMATY ]

pogrzeb

Przemyśl

Damian Sobol

pixabay

W Przemyślu odbyły się w sobotę, 20 kwietnia, uroczystości pogrzebowe śp. Damiana Sobola, wolontariusza zabitego w Strefie Gazy. Pośmiertnie został on odznaczony przez prezydenta RP Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Żałobnej Mszy św. przewodniczył bp Krzysztof Chudzio. - Przybyliśmy tutaj tak licznie, aby zamanifestować naszą wdzięczność, podziw i solidarność w przywiązaniu do tych wartości, którymi żył i dla których nie zawahał się nawet oddać życia nieustraszony wolontariusz Damian - powiedział.

Ceremonia pogrzebowa rozpoczęła się w Sanktuarium św. Józefa. Przed rozpoczęciem liturgii doradca prezydenta RP Dariusz Dudek przekazał na ręce matki zmarłego Damiana Sobola Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, którym pośmiertnie został on odznaczony przez Andrzeja Dudę „za wybitne zasługi w działalności na rzecz osób potrzebujących pomocy i wsparcia”.

CZYTAJ DALEJ

Kim była Helena Kmieć?

2024-04-20 16:02

[ TEMATY ]

Helena Kmieć

Fundacja im. Heleny Kmieć

Świecka misjonarka Helena Kmieć została zamordowana w Boliwii

Świecka misjonarka Helena Kmieć została zamordowana w Boliwii

Rozpoczyna się proces beatyfikacyjny świeckiej misjonarki i wolontariuszki Heleny Kmieć, zamordowanej 24 stycznia 2017 r. podczas misji w Cochabambie w środkowej Boliwii. Zginęła od ciosów nożem podczas napadu na ochronkę dla dzieci. W chwili śmierci miała zaledwie 25 lat. - Ona pokazuje, że w XXI w. świętość ludzi młodych jest możliwa i jest realna - mówi KAI przewodniczący Rady KEP ds. Duszpasterstwa Młodzieży bp Grzegorz Suchodolski. W piątek 10 maja o godz. 10.00 w Kaplicy pałacu Arcybiskupów Krakowskich odbędzie się pierwsza sesja trybunału, która tym samym oficjalnie rozpocznie proces wyniesienia Heleny na ołtarze.

Kim była Helena Kmieć?

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję