Zesłaniec, arcybiskup Warszawy z czasów powstania styczniowego,
będzie jednym z czwórki nowych błogosławionych, których ogłosi Jan
Paweł II w czasie tegorocznej pielgrzymki do Polski. Pamięć o nim
jest żywa w stolicy nie tylko w sensie historycznym, ale o wiele
bardziej dzięki licznym sierocińcom, szkołom i placówkom opiekuńczym
prowadzonym przez duchowe córki abp. Szczęsnego Felińskiego - Siostry
Rodziny Maryi.
Początkowo zgromadzenie rozwijało się pod szyldem zakładów
opiekuńczych. Ukaz carski zabraniał bowiem tworzenia nowych zakonów.
Wpłynęło to na ścisły związek sióstr z sierocińcami, szkołami i domami
opieki. W Warszawie rozpoczęły swoją działalność już w roku 1862.
Dziś w obydwu warszawskich diecezjach prowadzą kilka placówek.
Ośrodek Wychowawczy w Markach
Reklama
Przebywa w nim 80 dzieci. Przez lata dom przeznaczony był tylko
dla dziewcząt. Od niedawna są tu również chłopcy. Dla niektórych
jest to drugi dom, dla innych jedyny. Do drugiej grupy należą dzieci,
których rodziców sąd pozbawił opieki. Żadne z nich raczej nie chciałoby
wracać do rodzinnego domu, który kojarzy się z zapachem alkoholu
i biciem. Jeszcze bardziej zranioną psychikę mają dziewczynki, które
w rodzinnym domu były wykorzystywane seksualnie. Często potrzebna
jest wtedy interwencja psychiatry. Dzieci są dobre, choć czasami
bywają agresywne. Kiedy siostry pytają dlaczego tak się zachowują,
odpowiedź jest jedna: "Bo moja mama mnie zostawiła". Ale dzieci noszą
także okruchy dobrych wspomnień o własnym domu i rodzicach.
W ośrodku każde dziecko traktowane jest indywidualnie.
Po skończeniu szkoły podstawowej i gimnazjum dziewczęta są kierowane
do szkół, gdzie zdobywają wykształcenie zgodnie ze swoimi możliwościami.
Dom sióstr ma być w założeniu odbiciem cnót Świętej Rodziny Nazaretańskiej.
Siostry starają się dać dzieciom to, czego te dotychczas nie doświadczyły.
Mają pomoc w odrabianiu lekcji, w niedziele są wyjścia do kościoła
na Mszę św., wyjazdy na wycieczki. Ponadto organizowane są przedstawienia,
działają kółka logopedyczne, hafciarskie, plastyczne.
Pobyt w domu sióstr Rodziny Maryi, to szansa na zdobycie
samodzielności. Dzieci uczą się sprzątać, prać, robić samodzielnie
zakupy. Dom sióstr prowadzony jest gospodarską ręką. Na potrzeby
wspólnoty uprawia się ziemniaki, warzywa, jest trochę zwierząt.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ośrodki na Białołęce
Reklama
W Gminie Białołeka istnieją dwie placówki prowadzone przez
siostry. Pierwsza z nich działa od 1924 r. Jest to Dom Dziecka i
Przedszkole. W Domu Dziecka pracuje jedenaście sióstr. Mają 60 podopiecznych.
Najmłodsze dziecko ma 1,8 miesięcy. Dzieci pochodzą z terenu całej
Warszawy, często z rodzin patologicznych. Siostry starają się dać
im jak najwięcej miłości i ciepła. Praca wymaga wiele cierpliwości.
Dzieci mają w sobie wiele dobra, tylko trzeba starać się wydobyć
je. Ale często bywa, że wychowanie przysparza wiele problemów, czasem
u dzieci występuje agresja. Ferie, wakacje dzieci spędzają poza domem.
Wyjeżdżają nad morze, w góry, czasem za granicę, idą na pielgrzymkę
do Częstochowy. Niektóre jadą do rodziców i jak mówią siostry bywa,
że po powrocie pracę wychowawczą trzeba zaczynać z nimi od nowa.
Wychowankowie włączają się w prace w budynku i na terenie przed domem.
Bo to miejsce jest dla nich domem. Dzieci mieszkają tu do czasu,
kiedy się nie usamodzielnią. Siostry pomagają a to wybrać studia,
znaleźć pracę, mieszkanie. W przedszkolu pracuje 10 sióstr. Dzieci
w wieku od 3 do 6 lat podzielone są na dwie grupy: Misiaczki i Krasnale.
Siostry dbają o staranną edukację: wyjeżdżają w teren na wycieczki.
Oglądają jak wygląda kopanie ziemniaków, jak pracuje straż pożarna.
Na Białołęce działa również placówka opiekuńczo-wychowawcza,
podobna jak w Markach. Mieszka tu 60 wychowanków. Siostry ponadto
obejmują opieką ludzi starych mieszkających w okolicy, którzy latami
nie spowiadali się i nie uczestniczyli we Mszy św. Niosą też potrzebującym
pomoc materialną.
Ośrodki w Międzylesiu
Jeden z dwóch domów prowadzonych przez zgromadzenie założone
przez abp. Szczęsnego Felińskiego znajduje się przy ul. Paprociowej.
Jest to dom "Zosinek". Siostry prowadzą tu Dom Dziecka. Wychowankowie
pochodzą nie tylko z rejonu Warszawy, ale także z innych województw.
Do 1995 r. w domu były same dziewczęta. Aby nie rozdzielać rodzeństw
siostry zdecydowały, że będą przyjmowały także chłopców. Najliczniejsze
rodzeństwo składa się z 6 dzieci. W domu mieszka 60 dzieci w wieku
od 3 do 18 lat. Są sytuacje, w których siostry przyjmują także młodsze
dzieci. W tym roku było 8-miesięczne niemowlę. Dzieci podzielone
są na 3 grupy szkolne i jedną przedszkolną. Teraz część dzieci wypoczywa
w Myślenicach. Dzięki Fundacji "Pro Bono". Czwórka z pozostających
w placówce wybrała się na kurs komputerowy.
- Ta praca jest dla mnie wszystkim - mówi pracująca od
20 lat w domu s. Halina. Tu nie ma czasu się starzeć, a dzieci zaskakują
nieustannie. - Kiedyś 7-letnia dziewczynka zapytała mnie - czy to
prawda, że Pan Bóg zna wszystkie dzieci po imieniu? - opowiada siostra.
Dzieci pochodzą z terenu Warszawy, ale często też z innych województw.
- Chodzi o dobro dziecka. Czasem trzeba dziecko odizolować jak najdalej
od rodzinnego środowiska. Przy domu znajduje się ogródek Jordanowski,
boisko, ogród warzywny, sad oraz dużo zieleni. Siostry obok pracy
z dziećmi zajmują się charytatywnie pracą w parafii oraz wspomaganiem
biednych duchowo i materialnie.
Drugi dom sióstr ze Zgromadzenia Rodziny Maryi w Międzylesiu
nazwany został "Ulanówkiem". Siostry prowadzą w nim Dom Pomocy Społecznej
dla Dzieci. Wraz z osobami świeckimi pracuje tu 9 sióstr. Podopieczni
- 81 osób, to dziewczęta w wieku od 6 do 45 lat niepełnosprawne intelektualnie
w różnym stopniu. Siostry prowadzą rehabilitację ruchową, logopedyczną,
muzykoterapię oraz terapię zajęciową. Dziewczęta podzielone są na
10-osobowe grupy. Mają zajęcia z szycia, gotowania oraz prac plastycznych.
Specjalizują się w hafcie. Gotowymi wyszywankami obdarowują gości.
W ramach pracowni działa zespół teatralny "Balbinki". Tu można rozwijać
zainteresowania taneczne, piosenkarskie. Zespół przygotował jasełka
na Boże Narodzenie. Przy domu funkcjonuje Szkoła Życia - filia szkoły
z Domu Społecznego "Przedwiośnie" w Międzylesiu. Z nauki korzysta
5 dziewcząt, 7 nauczanych jest indywidualnie. Działalność Domu to
głównie praca z chorymi, ale także integrowanie pracowników świeckich.
Pracują tu 54 osoby. Są wspólne Eucharystie, spotkania opłatkowe.
Pracownikom wielodzietnym oraz samotnym matkom siostry starają się
pomagać dodatkowo przez zapomogi pieniężne, podarunki okolicznościowe
albo pomoc w zorganizowaniu letnich wakacji.
Centrum przy ul. Żelaznej
Przy Domu Generalnym zgromadzenia, przy ul. Żelaznej w Warszawie,
od 1989 r. siostry prowadzą przedszkole. Codziennie przychodzi tu
60 dzieci od 3 do 5 lat. Z nowym rokiem szkolnym rozpocznie działalność
również "zerówka" o co zabiegali rodzice dzieci. Siostry będą miały
pod opieką 80 dzieci z przedszkola i zerówki. Dzieci mogą przebywać
w przedszkolu od godziny szóstej rano do godziny 17 po południu.
Dzieci często mają jednodniowe wycieczki poza miasto:
na ognisko, zobaczyć jak wygląda kopanie ziemniaków. W przedszkolu
przygotowują inscenizacje bajek, recytacje na Dzień Babci, Dzień
Matki, a na Boże Narodzenie jasełka. Ogród sprzyja zabawom na świeżym
powietrzu: są tu chatka Baby Jagi, rowery, zjeżdżalnie, piaskownica.
Z przedszkolem związały się nie tylko dzieci, ale także rodzice.
- Czasem kiedy przychodzą po dzieci, to idą jeszcze posiedzieć w
ogrodzie - opowiada s. Teresa Antonietta Frącek. A o tym jak dzieci
są związane z przedszkolem świadczą ich reakcje, kiedy przychodzą
na koniec dnia opiekunowie. - Babciu po co przyszłaś po mnie - mówiła
z wyrzutem wnuczka.
Przedszkole świadczy też pomoc w trudnych sytuacjach.
Zdarza się, że jedno z rodziców traci pracę i wtedy chcą zabrać dziecko
z przedszkola. Siostry w takich sytuacjach opłacają dziecku pobyt
w przedszkolu. Tu dzieci uczone są także jak dzielić się z potrzebującymi.
Przynoszą zabawki z domu, które przekazywane są do ośrodków wychowawczych
dla dzieci potrzebujących.
Sługa Boży Zygmunt Szczęsny Feliński mawiał zawsze do
swoich córek duchowych, że gdyby zabrakło kiedyś w zakonie rąk do
pracy, to dzieło którym powinny zająć się do końca powinna być praca
z dziećmi. Choć zatem Warszawa nie ufundowała swojemu Arcybiskupowi
- Zesłańcowi pomnika ze spiżu, to dzieła, które istnieją z jego inspiracji
są jego najlepszym upamiętnieniem.
