Reklama

Odszedł rok stary nadszedł rok nowy

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W stosunkach międzynarodowych miniony rok 2003 naznaczony został przede wszystkim amerykańską okupacją Iraku. „Izrael i nafta” - tak zwięźle i krótko skomentował powody amerykańskiej „misji stabilizacyjnej” pewien wnikliwy obserwator życia politycznego. Przez okupację Iraku żydowskie lobby polityczne w Ameryce wydatnie zwiększyło dominującą rolę Izraela na Bliskim Wschodzie, a Amerykanie „skonsumowali” wreszcie w sposób konkretny (iracka ropa) upadek komunizmu w Rosji. Na nowy rok 2000 przeszły jednak istotne pytania: Czy uda się w Iraku wyłonić miejscowy rząd, uznany przez Irakijczyków? Czy taki rząd będzie marionetkowym rządem, siedzącym na amerykańskich bagnetach? Czy nastąpi podział Iraku? Jak długo trwać będzie „stabilizowanie” sytuacji? Wreszcie: Czy i w jaki sposób opanowane zostaną agresywne tendencje w izraelskiej polityce?
Za najważniejsze wydarzenie w Europie uznałbym fiasko brukselskiego szczytu w sprawie niemiecko-francuskiego projektu konstytucji dla Unii Europejskiej. Od czasu zjednoczenia Niemiec Unia Europejska staje się coraz wyraźniejszym instrumentem niemiecko-francuskiej polityki w Europie. Coraz częściej mówi się też o niemiecko-francuskiej ambicji stworzenia wspólnego supermocarstwa, nowego imperium, zdolnego w skali światowej rywalizować ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki Północnej. Inni wskazują na skromniejsze zadania takiej współpracy: gdy ekonomiczny system unijny przegrywa konkurencję z systemem amerykańskim, a UE - z układem NAFTA, Niemcy i Francja pragną zaprzęgnąć do swojej wspólnej polityki gospodarczej system unijny, a zwłaszcza nowe, słabe ekonomicznie kraje członkowskie. Czy jednak takie podporządkowanie leży w interesie Polski? Pojawiają się opinie, że Niemcy i Francja, czy to rywalizujące z Ameryką, czy tylko broniące swych narodowych interesów, wykorzystując w tym celu inne kraje unijne - mogą skłaniać się ku „polityce mocarstwowej”, ale... właśnie wobec nowych członków UE. Warto w tym miejscu podkreślić, że obydwa te kraje już po raz trzeci z rzędu łamią podstawowy unijny standard ekonomiczny (przekraczając deficytem budżetowym wartość 3 proc. Produktu Krajowego Brutto), a mimo to nie ponoszą najmniejszych nawet sankcji. Nie przeszkadza to jednak Brukseli grozić „surowymi sankcjami” Polsce i innym krajom przystępującym do UE za znacznie drobniejsze odstępstwa od unijnych standardów... Czy więc już teraz są w UE członkowie lepsi i gorsi? Co będzie później?... Niepokoić musi zatwardziały opór przed przyjęciem w preambule ewentualnej konstytucji europejskiej zapisu o chrześcijańskim charakterze cywilizacji europejskiej. Czy w UE nabrzmiewają siły, które chciałyby ten charakter zmienić na inny? Jaki? I z tym pytaniem także wkraczamy w 2004 rok.
W Polsce najważniejszym wydarzeniem roku minionego było czerwcowe referendum. Uwzględniając wyborczą absencję oraz procent zwolenników akcesu trzeba stwierdzić, że decyzję o akcesie do UE podjęła mniejszość narodu. Tylko przyjęty w referendum niski próg frekwencji (ponad 50 proc.) warunkujący jego ważność spowodował, że mniejszość „wprowadziła” Polskę do UE. Czy jednak w tak ważnej sprawie - w wyniku akcesu wyrzekliśmy się suwerenności państwa - ten próg nie powinien być ustawiony znacznie wyżej?
Jednak mimo szczególnie nasilonej rządowej propagandy prounijnej, bezprzykładnej od 1989 r., już w kilka miesięcy po czerwcowym referendum nastroje społeczne się zmieniły: jak pokazują sondaże, dziś wynik takiego referendum byłby odwrotny.
W polityce polskiej zaznaczył się gwałtowny spadek zaufania do rządów lewicy. W minionym roku lewica nie potrafiła rozwiązać żadnego z wielkich polskich problemów, a „reforma lecznictwa” (Narodowy Fundusz Zdrowia) skompromitowała doszczętnie jej autorów (rząd Millera), lewicową większość parlamentarną (która skandaliczną ustawę uchwaliła) i prezydenta Kwaśniewskiego (który ją podpisał, chociaż wetował - pod rządami AWS - wiele jak najbardziej słusznych ustaw...). Miniony rok upłynął także pod znakiem zażartych walk frakcyjnych w łonie lewicy między grupami wpływów Kwaśniewskiego i Millera, które nasiliły się zwłaszcza w związku z aferą Rywina.
Miniony rok naznaczony też został, niestety, niemal całkowitym zaniechaniem przez rządzącą lewicę niezbędnego procesu dalszego reformowania państwa. Natomiast starannie utrwalano ustawodawstwem status quo, przypominający oligarchiczną „republikę bananową”. Nie brak opinii (czy aby na pewno skrajnych?), że lewica głównie po to „wprowadziła” Polskę do UE, by mieć polityczne alibi dla dalszego już tylko administrowania krajem z brukselskiego przyzwolenia i w „dozwolonych granicach”. Tymczasem już w nowym roku 2004 wchodzą w życie dotkliwe podwyżki cen, które z pewnością spowodują dalszy wzrost drożyzny. Nie nastąpiło zarazem tak oczekiwane przez pracowników najemnych oraz drobną i średnią przedsiębiorczość odczuwalne obniżenie podatków, które pobudziłoby wreszcie gospodarkę. W ten sposób rządząca lewica pozbawiła kraj ostatniego atutu, jakim moglibyśmy konkurować z gospodarką unijną.
Zaraz po Nowym Roku premier wygłosił swe orędzie. Większość komentatorów przyrównała jego wstąpienie do późnych wystąpień Edwarda Gierka, do politycznej tandety, „propagandy sukcesu” wbrew faktom. W orędziu tym znalazła się kuriozalna zapowiedź, że ludzie będą mieć „więcej pieniędzy” - chociaż wokół widać tylko wzrost drożyzny, i nawet wytrawni ekonomiści nie potrafią wskazać podstaw dla możliwego wzrostu gospodarczego. W tej sytuacji rodzi się obawa, że rząd zamierza uruchomić inflację: rzeczywiście, tylko w ten szarlatański sposób dałoby się pogodzić i rosnącą drożyznę, i „więcej pieniędzy” w kieszeniach obywateli... Jednak inflacja, ze względu na ujawniające się nieco później konsekwencje, jest starym sposobem lewicowych rządów na okradanie najuboższych i średnio zarabiających obywateli. Rychło bowiem okazuje się, że to „więcej pieniędzy” jest mniej warte niż pieniądze sprzed inflacji... Czy taką właśnie „polityczną spuściznę” zamierza rządząca lewica przekazać po wyborach swym następcom? Niestety, wiele - nazbyt wiele - wskazuje, że taki właśnie jest „ostatni pomysł SLD” w suwerennej jeszcze (do maja) Polsce.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Cisco podpisał apel o etykę AI: Watykan bardzo zadowolony

2024-04-24 17:21

[ TEMATY ]

sztuczna inteligencja

Adobe Stock

"Jesteśmy bardzo zadowoleni, że Cisco dołączyło do Apelu Rzymskiego, ponieważ jest to firma, która odgrywa kluczową rolę jako partner technologiczny we wprowadzaniu i wdrażaniu sztucznej inteligencji (AI)". Tymi słowami arcybiskup Vincenzo Paglia, przewodniczący Papieskiej Akademii Życia i Fundacji RenAIssance, skomentował akces Cisco.

Chuck Robbins, dyrektor generalny Cisco System Inc. podpisał w środę w obecności arcybiskupa Vincenzo Paglii tzw. rzymskie wezwanie do etyki AI. Cisco System Inc. to amerykańska firma z branży telekomunikacyjnej, znana przede wszystkim ze swoich routerów i przełączników - niezbędnych elementów podczas korzystania z Internetu.

CZYTAJ DALEJ

Ghana: nie ma kościoła, w którym nie byłoby obrazu Bożego Miłosierdzia

2024-04-24 13:21

[ TEMATY ]

Ghana

Boże Miłosierdzie

Karol Porwich/Niedziela

Jan Paweł II odbył pielgrzymkę do Ghany, jako pierwszą na Czarny Ląd, do tej pory ludzie wspominają tę wizytę - mówi w rozmowie z Radiem Watykańskim - Vatican News abp Henryk Jagodziński. Hierarcha został 16 kwietnia mianowany przez Papieża Franciszka nuncjuszem apostolskim w Republice Południowej Afryki i Lesotho. Dotychczas był papieskim przedstawicielem w Ghanie.

Arcybiskup Jagodziński opowiedział Radiu Watykańskiemu - Vatican News o niezwykłej wierze Ghańczyków. „Sesja parlamentu zaczyna się modlitwą, w parlamencie organizowany jest też wieczór kolęd, na który przychodzą też muzułmanie. Tutaj to się nazywa wieczorem siedmiu czytań i siedmiu pieśni bożonarodzeniowych" - relacjonuje. Hierarcha zaznacza, że mieszkańców tego kraju cechuje wielka radość wiary. „Ghańczycy we wszystkim, co robią, są religijni, to jest coś naturalnego, Bóg jest obecny w ich życiu we wszystkich jego aspektach. Ghana jest oczywiście państwem świeckim, ale to jest coś naturalnego i myślę, że moglibyśmy się od nich uczyć takiego entuzjazmu w przyjęciu Ewangelii, ale także tolerancji, ponieważ obecność Boga jest dopuszczalna i pożądana przez wszystkich" - wskazał.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję